Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Katecheza dla prof. Sadurskiego"

edytowano grudzień 2007 w Arkan Noego
Katecheza dla prof. Sadurskiego
Tomasz P. Terlikowski

Człowiek uczy się całe życie, także przez celne i odważne zadawanie pytań. Dlatego cieszę się, że prof. Wojciech Sadurski, znakomity prawnik i publicysta zdecydował się przyznać do swojej niewiedzy i zadać kilka pytań na tematy teologii płci i małżeństwa ks. Robertowi Nęckowi. A ja, choć nie jestem rzecznikiem księdza rzecznika, ani nawet teologiem, na miarę swoich możliwości chciałbym na te pytania profesorowi odpowiedzieć. Nie jako nauczyciel czy katecheta, ale jako człowiek wędrujący po ziemi i szukający odpowiedzi na rozmaite pytania, tak jak to czyni profesor Sadurski.

Pytanie nr 1: Dlaczego "jedność małżeńska" ma być zagrożona przez decyzję o sztucznym zapłodnieniu. Decyzja ta, z punktu widzenia Kościoła, może być zła z rozmaitych przyczyn â?? ale akurat "jedność małżeńska"?

Odpowiedź 1: Jedność małżeńska w doktrynie Kościoła, wyrastającej z matrycy antropologicznej i ontologicznej zawartej w księdze Rodzaju, oznacza fizyczne, emocjonalne, psychiczne i duchowe zjednoczenie małżonków, którego celem jest płodność, wzajemne wsparcie oraz doskonalenie. Eliminacja któregokolwiek z elementów jedności (tak cielesnego, jak i każdego innego) oznacza zatem zerwanie, a przynajmniej naruszenie jedności, która dokonuje się w procesie życia.

I sztuczne zapłodnienie metodą in vitro jest takim właśnie naruszeniem jedności. Akt bowiem będący wyrazem jedności zostaje rozbity na części, jego integralność zostaje zniszczona, a w to, co najbardziej intymne wkracza technika. Miłość związana z płodnością zostaje zastąpiona techniką, a akt seksualny, który dla Kościoła jest aktem świętym i mistycznym zostąpiony technicznymi operacjami.

Ale to nie wszystko. Jedność małżeńska (a szerzej rodzinna) zostaje zerwana (nie w każdym przypadku tej techniki) również dlatego, że przerwana zostaje ciągłość międzyb rodzicielstwem biologicznym a wychowawczym. Czy bowiem rzeczywiście dzieci przychodzące na świat w wyniku zapłodnienia jajeczka matki nasieniem â??dawcy spermy" są w pełni dziećmi swojego prawnego ojca? Czy mają one prawo i czy mieć je powinny do poznania swojego biologicznego taty, czy też nie? Czy mamy prawo rozrywać biologię, prawo i wychowanie? Wszystkie te pytania można zadać również w drugą stronę, odnosząc je do matki- dawczyni jajeczek oraz matki - która urodziła dziecko. Niezależnie od odpowiedzi trudno nie dostrzec, że ten biologiczny miks uderza również w jedność małżeńską, narusza jej biologiczną integralność, której Kościół nigdy nie odrzucał.

Pytanie 2: Czy można sobie wyobrazić lepsze potwierdzenie tej "jedności", wzajemnej lojalności i chęci trwania ze sobą niż zdecydowanie się na desperacką trochę metodę reproduckji, by tylko rodzina trwała?

Odpowiedź 2: Rodzina trwa niezależnie od tego, czy urodzą się w niej dzieci czy też nie. Jeśli jedno z małżonków grozi porzuceniem drugiego w sytuacji nie posiadania dziecka, to trudno tu mówić o miłości. Trzeba na to raczej spojrzeć jako na związek oparty na zaspokajaniu wzajemnych egoizmów.

Pytanie 3: Czy nie jest podwazeniem "jedności" zakaz sztucznej reprodukcji, gdy jedno z małżonkow (a może i oboje) marzą o dziecku?

Odpowiedź 3: Marzenia, pragnienie, nawet najgłębsze i najpiękniejsze nie prowadzą do usprawiedliwienia metod niegodziwych, nawet jeśli prowadzą one do spełnienia tych pragnień. Człowiek nie ma bowiem prawa do szczęścia, ale prawo do dążenia do szczęścia, o ile realizowane jest ono w ramach godziwych moralnie.

Pytanie 4: Ale czy decyzja o sztucznym zapłodnieniu nie jest efektem wzajemnego "oddania się" w sensie szerszym niż tylko cielesne?

Oddanie się wzajemne małżonków dokonuje się na różnych poziomach, ale nie istnieje możliwość sztucznego rozdzielania tych poziomów. Seksualność i płodność zostały powiązane z miłością małżeńską - i Kościół nie ma prawa tego Boskiego powiązania rozdzielać. Ks. Nęcek zatem określa aktem â??wzajemnego oddania" nie tylko - jakby to chciał sugerować prof. Sadurski - â??kopulację" czy â??seks", ale bycie razem na dobre i na złe, stawanie się â??jednym ciałem", w ramach którego dokonuje się w miłości, a nie tylko używaniu â??akt seksualny". A co, gdy nie przynosi on spodziewanych efektów, czyli dziecka? Jak wyżej. Nie od nas to zależy, i nie nam wolno to zmieniać. Leczenie niepłodności jest wówczas wskazane, ale jeśli nie przynosi ono efektów - to nie wolno nam niszczyć â??jedności małżeńskiej" w imię nawet najszlachetniejszych pragnień.

Pytanie 5: Skąd ksiądz Necek wie, że za decyzją o zapłodnieniu in vitro nie stoi "miłość małżeńska"?

odpowiedź 5: Miłośc małżeńska w tekście ks. Nęcka oznacza jej całość, a nie tylko uczucia. I trudno nie dostrzec, że procedura medyczna zapłodnienia in vitro z miłością małżeńską także w jej wymiarze erotycznym nie ma nic wspólnego. Jest czystą techniką. I do tego odnosił się ks. Nęcek, a nie do tego, czy ludzie posiadający dzieci z próbówki kochają się czy nie.

Pytanie 6: Czy miłość może przejawiać się wyłącznie przez seks, jak niedwuznacznie implikuje to zdanie? Czy ksiądz nie wyolbrzymia przez to znaczenia seksu?

Miłość małżeńska to również seks. Bez niego, akurat tej formy miłości zwyczajnie nie ma. A Kościół rzeczywiście zawsze niezwykle mocno podkreślał wymiar cielesności, także w sprawach duchowych. W odróżnieniu od materialistów czy agnostyków - katolicy w każdym akcie fizycznym (szczególnie tak ważnym jak miłość) dostrzegają jego znaczenie duchowe. I nie godzą się na to, by sztucznie pewne rzeczy rozdzielać. Dla własnej wygody. Można się z tego oczywiście wyśmiewać, jak Wolter, któremu przeszkadzało, że Bóg Biblii zajmował się nawet wychodkami. Ale na tym polega wielkość chrześcijaństwa i judaizmu, że są to religie codzienności. A miłość w nich ma konkretną twarz.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.