A jak zaczęła się wasza przygoda z Narnią. W mojej parafii przychodziły raz na jakis czas kolejne części na które ja czekałam z niecierpliwością.
Co do filmu, to miał dobre momenty - genialna Biała Czarownica, tragiczny Piotr. Mam nadzieję, że chłopak który go gra trochę się wyrobił i nie będzie juz tak drewniany...
Ja zaś muszę się przedstawić jak narniosceptyk. "Lwa, czarownicę i starą szafę" ktoś nam dał w prezencie i przeczytałem dzieciom bez entuzjazmu. Film też obejrzałem bez entuzjazmu. Może w przyszłości to się zmieni
Lwa etc. przeczytałem z entuzjazmem, szybko zauważając w książce drugie, chrześcijańskie dno. Kolejne tomy wciągnąłem z jeszcze większym entuzjazmem (choć przez wszystkie się jeszcze nie przekopałem).
A film - rewelacja - zrobiony dokładnie tak, jak powinien być zrobiony. Trzyma klimat z książki, oddaje najważniejsze wątki i trzyma w napięciu. Bardzo się bałem, że go skiepszczą, ale oglądając przekonałem się, że zrobili kawał dobrej roboty.
Tego "chrześcijańskiego dna" niezbyt rozumiem. To znaczy wiem, że jest, ale nie wiem, po co. I może dlatego scena zaszlachtowania lwa na kamiennym stole wydała mi się jakąś parodią.
Po co? Po to na przykład, po co w Starym Testamencie są typy i symbole osób i wydarzeń z Nowego.
Szczególnie w kolejnych tomach to bardzo widać. Niektóre z takich paraleli fikcyjno-religijnych nawet na mnie, starym wyjadaczu, zrobiły duże wrażenie.
A jednak takie połączenie działa w dwie strony, tym bardziej, że jest podbudowane sugestywnym filmem. W filmie czarownica była najfajniejszą bohaterką, a kiedy lew rzucał się jej do gardła, to było mi jej autentycznie żal. Póki rozmawiamy o powieści fantasy, to takie rozlokowanie sympatii jest nieszkodliwe, ale jeżeli przejdziemy na poziom "drugiego dna", to wychodzą jakieś horrory.
babcia czytywała mi Narnie na dobranoc. ale tylko w okresie okolobozonarodzeniowym bo wtedy u niej bywaliśmy na ferie pamiętam ze nic z tego nie rozumialam
a Lewis zawsze kojarzy mi sie z uroczą rolą Hopkinsa w "cienistej dolinie". i serial w tv pamietam. i jak płakałam przy ostatniej części kiedy wszystko sie kończy - zupełnie jak u tolkiena, elfy odpływają i wszystko jest już inne
jeśli chodzi o film strasznie rozczarowała mnie scena zimy w lesie - byłam świeżo pod wrażeniem zimowego odcinka "kompanii braci" - tam zima była naprawdę magiczna, taka biel jaka pamiętam z dzieciństwa kiedy po kąpieli wymykałam sie z domu w piżamie żeby pobiegać boso po śniegu miało sie pomysły
a sztuczność Piotra bardzo mi pasowała do tej postaci - bo on właśnie trochę taki mi sie zdawał w książce - sztywny, zbyt dorosły
Komentarz
Co do filmu, to miał dobre momenty - genialna Biała Czarownica, tragiczny Piotr. Mam nadzieję, że chłopak który go gra trochę się wyrobił i nie będzie juz tak drewniany...
A film - rewelacja - zrobiony dokładnie tak, jak powinien być zrobiony. Trzyma klimat z książki, oddaje najważniejsze wątki i trzyma w napięciu. Bardzo się bałem, że go skiepszczą, ale oglądając przekonałem się, że zrobili kawał dobrej roboty.
Szczególnie w kolejnych tomach to bardzo widać. Niektóre z takich paraleli fikcyjno-religijnych nawet na mnie, starym wyjadaczu, zrobiły duże wrażenie.
a Lewis zawsze kojarzy mi sie z uroczą rolą Hopkinsa w "cienistej dolinie". i serial w tv pamietam. i jak płakałam przy ostatniej części kiedy wszystko sie kończy - zupełnie jak u tolkiena, elfy odpływają i wszystko jest już inne
jeśli chodzi o film strasznie rozczarowała mnie scena zimy w lesie - byłam świeżo pod wrażeniem zimowego odcinka "kompanii braci" - tam zima była naprawdę magiczna, taka biel jaka pamiętam z dzieciństwa kiedy po kąpieli wymykałam sie z domu w piżamie żeby pobiegać boso po śniegu miało sie pomysły
a sztuczność Piotra bardzo mi pasowała do tej postaci - bo on właśnie trochę taki mi sie zdawał w książce - sztywny, zbyt dorosły
uroczy był za to faun i najmłodsza z dziewczynek