Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Polacy nie chcą dzieci"

edytowano grudzień 2007 w Polityka
image

image

Polacy nie chcą dzieci
Wiktor Świetlik

Tłok na porodówkach może się wkrótce skończyć. Co czwarty Polak, który nie ma dziecka, nawet nie planuje jego posiadania w najbliższej przyszłości. Z tych, którzy dzieci mają, większość nie chce już powiększać rodziny. Chęć postarania się o pierwsze lub kolejne dziecko deklaruje jedynie niecała jedna trzecia Polaków.
Tak wynika z badań, które przeprowadził instytut badawczy ARC Rynek i Opinia na zlecenie dziennika "Polska". Pokazują one jednoznacznie, że becikowe Polaków nie przekonało. Ponad 80 proc. deklaruje, że nie ma ono wpływu na decyzję o posiadaniu dziecka.

Nie przekonała ich też deklarowana przez PiS polityka prorodzinna, przedłużanie urlopów macierzyńskich, obietnice wyborcze PO ani nawet dobra koniunktura gospodarcza, spadek bezrobocia i wzrost płac. Ponad połowa z nas uważa, że sytuacja w Polsce nie sprzyja posiadaniu dzieci.

Nasz sondaż przeprowadzony wśród Polaków od 18. do 45. roku życia pokazuje, że stoimy dziś przed realną groźbą starzenia się społeczeństwa. Skłonienie Polaków do powiększania rodzin może być największym wyzwaniem stojącym przed gabinetem Donalda Tuska. Ale tu słowa nie wystarczą.


I komentarz redakcyjny:

image

Żale niedoszłych rodziców
Paulina Nowosielska

Z badań wykonanych na zlecenie dziennika "Polska" wynika, że nie mamy ochoty na wypełnianie patriotycznego obowiązku posiadania dzieci.
I powiem szczerze, że specjalnie mnie to nie dziwi. Najpierw trochę historii. Przeżyliśmy już wydłużenie urlopów macierzyńskiego i wprowadzenie becikowego. Do tego sporo zapewnień polityków, że państwo generalnie bardzo na nas liczy i że trzeba walczyć z niżem demograficznym. Przez chwilę wydawało się nawet, że uwierzyliśmy w skuteczność polityki prorodzinnej. Ale wszystko wskazuje na to, że był to krótkotrwały zryw.

Badania przeprowadzone dla "Polski" pokazały, że wcale nie uśmiecha nam się myśl posiadania potomka. Na pytanie, czy w najbliższym czasie zamierzamy mieć dzieci, ponad 68 proc. Polaków w wieku 18-45 lat odpowiedziało krótko: nie.

Skąd ta niechęć? Nie wierzę, by była to krecia robota feministek. Tłumaczenia upadkiem wartości rodziny i szczurzym wyścigiem Polek w szczytowej fazie rozrodczości też jakoś tu nie pasują. Jednak takie właśnie tłumaczenia produkują od lat politycy, by ukryć swoją nieudolność w tworzeniu spójnej polityki prorodzinnej.

Tymczasem rozwiązanie tej zagadki jest dziecinnie (nomen omen) proste: słodki berbeć to kosztowna inwestycja, na którą stać tylko nielicznych. Mam oczywiście na myśli tych, którzy decyzję o powielaniu swoich genów podejmują w pełni świadomie.

Decyzję o dziecku odkładamy ze względu na kiepską sytuację ekonomiczną. Tak w cytowanych badaniach tłumaczył się prawie co czwarty pytany. Trudno się dziwić. Każda kobieta, która planowała ciążę na pewno miała irracjonalny dylemat: co będzie, jak szef się dowie? Następne na liście jest becikowe. To niewypał, bo gdy przełożyć teorię na praktykę, okazuje się, że ledwie starcza na używany wózek.

Na koniec dłuższy urlop macierzyński. Dodajmy, że tylko nieco dłuższy. A problemy po jego zakończeniu te same: walka o miejsce w żłobku, wydawanie fortuny na nianię lub kolekcjonowanie niezapłaconych rachunków na wychowawczym. Polacy się zmienili. Nie chcą dzieci dla zaspokojenia fizjologicznej czynności rodzenia. Chcą je jeszcze wychować. Przynajmniej próbują.

Komentarz

  • Zgadzam się z Pavlą. Chociaż, aby mieć na konsumpcyjny tryb życia, trzeba się też poświęcić karierze.

    Co do sąsiedniego, acz związanego wątku - to uważam, że akurat cico lubują się w chodzeniu po centrach handlowych, często mają dzieci i raczej nie należą do grupy biorących śluby humanistyczne...., pewności oczywiście nie mam.

    A co do tego, że część nie ma i nie chce dzieci, uważąm że to indywidualna sprawa każdej pary. My co najwyżej możemy dawać swoim zachowaniem świadectwo, że istnieje inna droga, może nie tak łatwa i przyjemna, ale dająca nam wiele radości i szczęścia.
  • Główną przyczyną spadku dzietności jest ... i tu nie będę oryginalny ... powszechna dostepność środków antykoncepcyjnych.
    Po prostu kiedyś ludzie nie mieli wyboru: seks kojarzył się i skutkował płodnością ... obecnie w świadomości wielu mamy wybór: seks od płodności jest oddzielony przez "prawie" 100% skuteczność antykoncepcji.
    Na marginesie fakt ten tłumaczy też zgodę na aborcję w krajach o wysokim poziomie świadomości antykoncepcyjenej.
    Po prostu skoro środek antykoncepcyjny zawiódł ... nie zawiedzie nóż ginekologa.

    Ciekawi mnie ile % rodzin katolickich (nominalnie po slubie katolickim) w Polsce regularnie stosuje antykoncepcje? Statystyka wiele by tłumaczyła ... Okazja czyni złodzieja!
  • a ja uważam ,ze dobrze jest jak jest.nie zawsze ilość idzie w jakość.jeśli obecnie mają dzieci ci którzy je chcą, to wzrasta szansa na to,ze więcej dzieci wychowa się w atmosferze miłości i akceptacji.wyrosną na mądrych ,dobrych ludzi ,którzy sami kochani-będą potrafili innych obdarzać mądrą miłością.
  • Wcale nie jest dobrze!
    Starzeje się nam społeczeństwo i to społeczeństwo egocentryków i egoistów :confused:
  • @ Zuska: Kontrola płodności jest stosowana już od kilkudziesięciu lat. Czy uważasz, że obecne pokolenia są dowodem na słuszność Twojej tezy? Czy mamy obecnie więcej dobrych i mądrych ludzi, niż w dawniejszych czasach?
  • [cite] zuska:[/cite]a ja uważam ,ze dobrze jest jak jest.nie zawsze ilość idzie w jakość.jeśli obecnie mają dzieci ci którzy je chcą, to wzrasta szansa na to,ze więcej dzieci wychowa się w atmosferze miłości i akceptacji.wyrosną na mądrych ,dobrych ludzi ,którzy sami kochani-będą potrafili innych obdarzać mądrą miłością.

    Wychowanie dzieci to nie kwestia chcenia - to coś o niebo głębszego. To kwestia zasad. Nie tych głoszonych ale tych wyznawanych zyciem.

    Dziecko niechciane po urodzeniu czesto staje się chcianym i odwrotnie.
    Trochę tak jak z pieskiem-szczeniaczkiem :wink:
  • Na razie wyczekuję dziecka jak największego skarbu, niewykluczone, że przy trzecim nie będzie już tak jednoaznacznie. Liczę, że wtedy Wy albo ktoś obok powie mi: nie pękaj, dzieciaki nie poradzą sobie tylko bez Twojej miłości. Resztę braków zniosą, albo kiedyś je sobie wynagrodzą.

    Jestem w stanie uwierzyć, że strach o to, czy dam radę, może być paraliżujący. Wielu moich rówieśników jest przekonanych, że dziecko musi mieć świetne, najlepiej prywatne przedszkole, musi chodzić na kilka języków, balet, dobrze gdyby uczyło się grać na jakimś instrumencie, a na wakacje i ferie pojechało na kształcący obóz - narty, deska, basen... To może przerażać:) zwłaszcza, jeśli to policzyć.

    I wtedy dobrze, jeśli obok jest ktoś, kto dzieci ma jak lodu, pieniędzy zdecydowanie mniej, a wszyscy razem są szczęśliwi.

    Dzięki, Anka, za Twój wpis. Chyba właśnie chodzi o to, żeby nabierać odwagi patrząc na innych wielodzietnych. Ja przynajmniej po to tu jestem:)
  • [cite] Kinga:[/cite]Jestem w stanie uwierzyć, że strach o to, czy dam radę, może być paraliżujący. Wielu moich rówieśników jest przekonanych, że dziecko musi mieć świetne, najlepiej prywatne przedszkole, musi chodzić na kilka języków, balet, dobrze gdyby uczyło się grać na jakimś instrumencie, a na wakacje i ferie pojechało na kształcący obóz - narty, deska, basen... To może przerażać:) zwłaszcza, jeśli to policzyć.
    Z mojego doświadczenia widzę, że nawet przy większej gromadce i jednej pensji da się "zaproponować" dzieciom wiele ciekawych zajęć (pianino, flet, balet, pływalnia, nauka tańca, zajęcia rzeźbiarskie i malarskie, ang sam na sam na nauczycielem - to tylko część zajęć, na które uczęszczają moje dzieci).
    Musimy się jednak mocno na gimnastykować, aby za te zajęcia jak najmniej płacić - i jest to możliwe! Ale trzeba dzieci dowozić w różne miejsca w mieście (fakt - koszty transportu).
    Są szkoły muzyczne bezpłatne, kluby osiedlowe, znajome studentki, które zorganizują coś trochę taniej... Przy szczególnych "ekscesach" (typu kurs językowy czy obóz baletowy przed dyplomem) szukamy sponsorów, stypendiów. Do tej pory udawało się.

    Jestem dumna z tego, że mamy więcej dzieci i że dzieci są uzdolnione w wielu dziedzinach. Myślę też, że osoby ,które tych dzieci nie mają, a dbają tylko o własną karierę - będą mogły "wspomóc talent" w jakimś zakresie.
    JAk na razie sądzę, że nie będę miała problemu, by prosić tych bogatszych i mniej dzietnych o pomoc - w ten sposób dajemy im szansę udziału w NASZEJ PRZYSZŁOSCIOWEJ INWESTYCJI czyli wykształceniu ludzi, którzy będą organizować świat, gdy wielodzietni i bezdzietni będą starzy.
    A starzy bezdzietni będą mieli gorzej... Tylko szkoda, że jeszcze o tym nie wiedzą...
  • Decyzję o dziecku odkładamy ze względu na kiepską sytuację ekonomiczną.
    ostatni boom urodzeń Polska przeżyła w okolicach stany wojennego.
    Kto pamięta te czasy, wie o jaki paradoks chodzi. Chociażby o braki prądu, tudzież wyłączone telefony o brakach w sklepach nie wspominając, a co najwazniejsze był brak perspektyw.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.