USA: Zanotowano najwyższy wskaźnik dzietności od 35 lat
Po raz pierwszy od 35 lat wzrosła dzietność Amerykanek i zbliżyła się do wskaźnika umożliwiającego stabilizację populacji - stwierdza amerykańskie biuro statystyczne.
W latach 2005-2006 ogólny wskaźnik dzietności wzrósł o 2 procent, przez co na przeciętną Amerykankę przypada 2,1 dziecka - najwyższy wskaźnik od 1971 roku.
"Już dawno nie mieliśmy tak wysokiego wskaźnika" - powiedziała Stephanie J. Ventura z Narodowego Centrum Statystyk Zdrowia. "Jest to krok milowy".
Naukowcy nie mają sprecyzowanych odpowiedzi na przyczyny tego zjawiska, albo nie chcą przyjąć do wiadomości znanych od dawna elementów stymulujących tego typu wzrost. Jako przyczyny podaje się jednak kilka czynników, jak "szeroko wyznawane wartości religijne sprzyjające dzietności i warunki społeczne ułatwiające kobietom połączenie pracy zawodowej i posiadanie rodzin" oraz "większą dostępność prac w niepełnym wymiarze godzin i większą elastyczność godzin pracy". Duże znaczenie ma mieć również wzrost liczby mieszkańców pochodzących z krajów latynoskich.
Najwyższy wskaźnik wynoszący 3,8 Stany Zjednoczone osiągnęły w 1957 roku, po czym od tego momentu nastąpił spadek, szczególnie ujawniający się w latach 1960-70, czyli w okresie "rewolucji moralnej" zainicjowanej przez antychrześcijańskie środowiska i rozpropagowanej przez Hollywood rozwiązłości wśród młodzieży. Najniższy wskaźnik (1,7) zanotowano w 1971 roku.
Duże znaczenie wzrostowi wskaźnika przypisuje się środowiskom imigrantów: u Latynosów wynosi on 2,9, u Murzynek - 2,1, Azjatek - 1,9, a białych kobiet - 1,86. Mimo tego, statystycy twierdzą, że liczba Latynosów nie może w pełni wyjaśnić trendu, a dzietność białych Amerykanek przekracza wskaźniki w innych rozwiniętych krajach zachodnich. [Dla porównania, w 2004 roku w Polsce wskaźnik ten wynosił 1,23 dziecka. W Irlandii wskaźnik ten wynosił 1,99, a we Francji 1,9 - choć wskaźniki w tych krajach nie są wprost porównywalne, gdyż obejmują również kolorowych imigrantów.]
Eksperci podkreślają religijność społeczeństwa amerykańskiego, która "przyczynia się do większego wskaźnika dzietności". Zauważa się jednak "geograficzne rozróżnienie. Tzw. "czerwone stany" [czyli te tradycyjnie głosujące na Partię Republikańską; powierzchniowo jest to absolutnie większa część Stanów Zjednoczonych; "stany niebieskie" - to domena głównie Wschodniego i Zachodniego wybrzeża, z takimi miastami jak Nowy Jork, Boston czy Los Angeles, Seattle - przyp. BIBUŁA], charakteryzują się większą liczbą religijnych mieszkańców i wyższym wskaźnikiem dzietności". "Amerykanie są znacznie bardziej religijni niż Europejczycy - wierzą głębiej w Boga, chodzą częściej do kościoła" - mówi demograf Charles Westoff z Princeton University. "Ten rodzaj religijnego podejścia i wyznawanych wartości, jest ściśle skorelowane ze wskaźnikiem dzietności".
Ze wzrostowej tendencji cieszą się demografowie, ale również i ekonomiści. Są jednak i tacy, którzy rozwijają czarne wizje. Lester Brown z lewackiego "Instytutu Ziemi" - Earth Policy Institute mówi, że "Świat konsumuje więcej zasobów niż Ziemia jest w stanie wydać. Lasy się kurczą, maleje zasób ryb, poziom wód spada, duża część łąk na świecie przeradza się w pustynie. Stany Zjednoczone są już teraz odpowiedzialne za ten bardzo wysoki poziom konsumpcji."