Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rekolekcje z ks.Johnem Bashoborą

2456717

Komentarz

  • [cite] Marsjanka:[/cite]
    [cite] Klarcia:[/cite]Konkrety? Wystarczy poczytać, co ta biedulka wypisuje, klasyczny "czubek religijny".


    tak szczerze, Klarciu...
    to wypisz - wymaluj - pasuje także do Ciebie jak ulał "Wystarczy poczytać, co ta biedulka wypisuje, klasyczny "czubek religijny"

    Ależ ja o sobie mawiam, że czubkowata jestem, bo mam świadomość, że od normalnych to mocno odstaję, ale jeśli nawet - nie jestem czubkiem pobożnościowym. Klarcia jest inną "kategorią" czubkowatych - chyba jedynie na płaszczyźnie polityki i religii trzymam pion.:bigsmile:

    PS: "Czubek", w Klarcinym znaczeniu tego słowa - orginał, odchyła, dziwadło.
  • Św.p. ks. prof. Michał Poradowski b. krytycznie wypowiadał się o samej genezie ruchu charyzmatycznego, kojarząc go raczej z USA niż ze św. Pawłem:

    "Źródła współczesnego ekumenizmu i Trybalizm"

    http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_26.html
  • [cite] E.milia:[/cite]Dobra. Ksiądz Bashobora koszer czy nie koszer? Co Ks. Posacki o nim mówi, ma ktoś oficjalną wypowiedź?


    Ja o Ks. Bashobora od znajomych słyszałam wiele dobrego.:bigsmile:
  • [cite] E.milia:[/cite]Dobra. Ksiądz Bashobora koszer czy nie koszer?
    Znaczy koszer.
  • [cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]Ks. Posacki ponoć popierał. Tak pisze Maria Kominek. Ale czego to miałoby dowodzić? Przez jakiś czas popierał Medjugorje.
    W tej kwestii Maria Kominek jest mało precyzyjna, nie do końca jest tak jak pisze. Dlatego w innych sprawach też nie do końca Maria Kominek musi mieć rację.:tongue:
  • ja za bardzo w temacie nie jestem, ale co to za zarzut, ze sie mowi w kosciele o demonie... to chyba dobrze.. cos pomylilam? a zacheta do przebaczenia zmarlym, nawet formulowanego w drugiej osobie to chyba jeszcze nie jest wywolywanie duchow..
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]
    [cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]Ks. Posacki ponoć popierał. Tak pisze Maria Kominek. Ale czego to miałoby dowodzić? Przez jakiś czas popierał Medjugorje.
    W tej kwestii Maria Kominek jest mało precyzyjna, nie do końca jest tak jak pisze.
    Ale w której, Med. czy Bash.?
  • W kwestii Pos.:bigsmile:
  • Kominek ciekawie pisze, choć mało konkretnie, ks. Posadzki nie ma patentu na nieomylność, a Baszbora zionie siarą.
    Po wspomnianej przez Kominek wizycie Baszbory nie ma ani jednego cudu (choć działy się "miliony uzdrowień") - pamiętam, że uważnie śledziłam napie...lankę jego wyznawców ze sceptykami. Mam do niego podobny stosunek jak do Glorii Polo - zdrowo walnięci nawiedzeńcy.
    Tyle w tomacie.
  • to Gloria Polo tez zla? nami wstrzasnela ta ksiazka.. wszystkim w rodzinie kupowalismy... czemu?!
  • "Szczur - Szkoda, że zaśmieciłeś wątek wypocinami pani Kominek, to już gdzieś zresztą było. Pisze o rzeczach, o których nie ma pojęcia."

    Cofam swoje poprzednie słowa - dzięki za wywołanie ożywienia w temacie!:bigsmile:



    @Gregorius - nie wiem, czy czytałeś dokładnie 1 Kor 12 i 14.

    Czyżbyś przeoczył te wersety:

    5 Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami, jeszcze bardziej jednak pragnąłbym, żebyście prorokowali. Większy jest bowiem ten, kto prorokuje, niż ten, kto mówi językami - chyba że jest ktoś, kto tłumaczy, aby to wyszło na zbudowanie Kościołowi.

    14 Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli, ale umysł nie odnosi żadnych korzyści. 15 Cóż przeto pozostaje? Będę się modlił duchem, ale będę się też modlił i umysłem, będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i umysłem.

    18 Dziękuję Bogu, że mówię językami lepiej od was wszystkich.

    22 Tak więc dar języków jest znakiem nie dla wierzących, lecz dla pogan, proroctwo zaś nie dla pogan, lecz dla wierzących.

    26 Cóż więc pozostaje, bracia? Kiedy się razem zbieracie, ma każdy z was już to dar śpiewania hymnów, już to łaskę nauczania albo objawiania rzeczy skrytych, lub dar języków, albo wyjaśniania: wszystko niech służy zbudowaniu. 27 Jeżeli korzysta ktoś z daru języków, to niech mówią kolejno dwaj, najwyżej trzej, a jeden niech tłumaczy!

    I na koniec św. Paweł podsumowuje:

    39 Tak więc, bracia moi, troszczcie się o łaskę prorokowania i nie przeszkadzajcie w korzystaniu z daru języków! 40 Lecz wszystko niech się odbywa godnie i w należytym porządku!

    Paweł daje w rozdziale czternastym praktyczne wskazówki jak korzystać z darów, które były obecne w Kościele.
    I o to mi chodziło wskazując na 1 List do Koryntian - św. Paweł mówi o czymś co jest oczywiste dla chrześcijan, o darach Ducha Św.

    1 Kor 12
    4 Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch;

    8 Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, 9 innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, 10 innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. 11 Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce.

    Dz 2,17
    17 W ostatnich dniach - mówi Bóg - wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało,
    i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze
    ,
    młodzieńcy wasi widzenia mieć będą,
    a starcy - sny.
    18 Nawet na niewolników i niewolnice moje
    wyleję w owych dniach Ducha mego,
    i będą prorokowali.


    A pan Jezus obiecał:
    Mk 16,17
    17 Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; 18 węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie".

    J 14
    12 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca.

    Właśnie w dzisiejszych czasach objawia się moc Ducha Świętego w wybranych ludziach, którzy posiadają liczne dary, tak jak ksiądz Bashobora, o. Manjackal, posiadają oni dar proroctwa, uzdrawiania, ale także uwalniania od złych duchów, dar
    poruszania serc oziębłych, ludzie nawracają się i pragną iść za Jezusem - to największy cud.
    Właśnie dlatego są zapraszani, że pomagają ludziom zbliżyć się do Jezusa, nawrócić, doświadczyć Bożej miłości i Bożej mocy - gdzie tu miejsce dla diabła?
    Głoszą katolicką naukę, zachęcają do modlitwy i do posłuszeństwa przykazaniom i Kościołowi. "Po owocach poznacie ich".

    Nie ma sensu przywoływać jeszcze większej ilości cytatów potwierdzających sens używania darów Ducha Świętego, a jest ich bardzo dużo.
  • @Bogna - a Ty wierzysz, że Duch Święty może działać także dzisiaj?
    "Baszbora zionie siarą" - to ciekawe, coś konkretnego podasz?:bigsmile:

    A czy dokładnie zbadałaś temat z Glorią Polo - masz świadomość ilu ludziom pomogło jej świadectwo? Myślisz, że sobie wszystko wymyśliła i dlatego się tak radykalnie nawróciła - z bezbożnej stała się głęboko wierząca? Myślisz, że to było naturalne uzdrowienie jej po rażeniu piorunem?

    Ksiądz Posacki nie ma patentu na nieomylność, ale jest dla mnie większym autorytetem w temacie demonologii, okultyzmu, wiary. Znam jego artykuły, uznaję jego argumenty zawsze poparte konkretami, a nie jakimiś domysłami.

    Tekst Marii Kominek jest nielogiczny i miejscami komiczny.
    Kurcze, w końcu się zmuszę i dokonam dokładnej analizy jej tekstu, choćbym miała nie spać.
    Tylko czy to ktokolwiek przeczyta, czy komukolwiek to coś da?
    Zaczynam w to wątpić.
    Każdy ma swoje zdanie i pewnie przy nim pozostanie.:wink:
  • Jak napiszesz, to przeczytam:wink:
  • [cite] MAFJa:[/cite]to Gloria Polo tez zla? nami wstrzasnela ta ksiazka.. wszystkim w rodzinie kupowalismy... czemu?!
    Pani Polo przedstawia zupełnie dziwaczną wizję piekła.
  • @Joanna Maria: ależ ja pisałem, jak należy interpretować fragmenty Pisma Świętego o językach. Tam nie ma nic o niezrozumiałym przez nikogo bełkotaniu.
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] MAFJa:[/cite]to Gloria Polo tez zla? nami wstrzasnela ta ksiazka.. wszystkim w rodzinie kupowalismy... czemu?!
    Pani Polo przedstawia zupełnie dziwaczną wizję piekła.

    Faktem jest, że niewiasta została w cudowny sposób ocalona. Wygląda na to, iż jest powołana aby świadczyć o Bożej Łasce i Miłosierdziu.
    Nie należy zapominać, iż wszelkie wizje (objawienia prywatne) są zakłócone naszą percepcją. U Katarzyny Emmerlich też czytałam fragmenty, że pożal się boże, ale to było wydanie jeszcze przed jej wyniesieniem na Ołtarze, następne zostały już poprawione.
  • http://www.youtube.com/watch?v=0ppw986H8jE

    sa męki dla dusz poszczególnych każda dusza czym grzeszyła tym jest dręczona 1,38

    a tu opis kar za grzechy dzieciobójstwa i Cierpienia rozwodników
    http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/wizje_zmarlej_w_opinii_swietosci_siostry_medardy_zofii_wyskiel_zm_16_05_1973_poznan
  • Z pani Glorii to pamiętam głównie odjazdową wizję pławienia się w piekle w spermie. :av:

    Czemu Baszobora zionie siarą? Bo dość jasno widać jak płynnie sobie wiąże katolicyzm z szamanizmem, w sposób dość typowy dla współczesnej inkulturacji katolicyzmu.

    A właśnie mi się przypomniało - moja psipsiaciółka ma od lat problemy z kręgosłupem. Ostatnio opowiadała mi o jakiejś nowej maści, którą odkryła. Słuchałam, nie powiem z zainteresowaniem, bo sama mam problemy z kręgosłupem.

    Po wejściu w ten wątek przypomniało mi się, jak to owa koleżanka kilka lat temu była właśnie na spotkaniu z Baszoborą w Warszawie i została z tych dolegliwości kręgosłupa cudownie i ostatecznie uzdrowiona. Jaka ona wtedy mi awanturę urządziła, że jestem sceptyczna, ojoijoj.

    No i prosz, kilka lat i nawet nie pamięta o tym "cudownym uzdrowieniu" a kręgosłup jak był tak jest walnięty. Chyba jej to przypomnę.
  • Opowieść o J. Bashoborze
    http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/animatorzy-i-liderzy-mainmenu-34/postacie-odnowy-mainmenu-90/463-ks-john-bashobora-prywatnie


    Niektórzy po cichu mówią o nim â?žwcielona pokoraâ?.
    Pod koniec rekolekcji pyta kapłanów i teologów, jak podobały im się konferencje i czy zauważyli coś â?žnieteologicznegoâ?, albo czy coś można ująć lepiej.
    Głoszenie, z pozoru spontaniczne, jest precyzyjnie rozeznawane nocą.

    Kiedyś o północy, gdy po kilku ciężkich dniach poprosił mnie o przetłumaczenie emaila, rozpłakałam się ze zmęczenia. Chciałam pomóc, ale już nie mogłam. Powiedziałam wtedy, że mam 29 lat i nie daję rady tak intensywnie pracować, jak więc robi to on mając lat 64?
    â?žSiłę daje mi wstawanie w nocyâ? â?? odpowiedział. â?žTo czas na spotkanie z Jezusem. Bez tego nie ruszyłbym z miejsca. Czy śpię godzinę, czy całą noc, punkt trzecia jestem przez Niego budzonyâ?.




    Film "Duch" opowiadający m.in. o ks. Johnie Bashoborze:
    http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/animatorzy-i-liderzy-mainmenu-34/postacie-odnowy-mainmenu-90/407-ks-john-bashobora

    http://www.youtube.com/watch?v=QSVx7WvxvAs&feature=player_embedded

    http://www.youtube.com/watch?v=G3jYNreXVU4&feature=player_embedded


    http://www.youtube.com/watch?v=OUX8XmIQyXk&feature=player_embedded

    http://www.youtube.com/watch?v=CyOK9DOC2g8&feature=player_embedded

    http://www.youtube.com/watch?v=mkOXPNH35tk&feature=player_embedded
  • edytowano marzec 2012
    Modlitwa ojca za Was:wink:

    http://www.youtube.com/watch?v=VVX-mLOJgGU&feature=related
  • Ewangelia wg Mateusza

    16 Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: 17 "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili". 18 Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". 19 Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny".


    25 W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. 26 Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. 27 Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
  • edytowano lipiec 2013
    Och, Maria Kominek, niech będzie, w końcu to skomentuję - specjalnie dla Ciebie Milagro :) Krytyczna analiza tekstu Marii Kominek "Rekolekcje z uzdrowieniami"


    Artykuł zaczyna się krytyką Medjugoria, a raczej ludzi, którzy wierzą w objawienia w tym miejscu.
    " Kapłan ów powiedział wtedy, że właśnie to, o czym mówią "żyjący orędziami" najbardziej go utwierdza w przekonaniu, że tam nie ma działania Matki Bożej, a wręcz przeciwnie - widać oznaki działania złego ducha. Otóż ci ludzie więcej mówią o mocy szatana i potrzebie wystrzegania się go, niż o Matce Bożej czy o Panu Jezusie. "Proszę przysłuchać się ich opowiadaniom", mówił ten kapłan, "zawsze tam będzie coś o szatanie, zawsze będzie o jego działaniu, owszem, bardzo dużo się mówi o nawoływaniu Maryi do postów, do modlitwy itd., ale nie ma relacji, gdzie by nie było mowy o szatanie. Czasami", mówił dalej, "odnoszę wrażenie, że szatan robi sobie taką cichą reklamę w Medjugoriu."

    Logiczne? Dużo się mówi o szatanie, bardzo dużo się mówi o nawoływaniu Maryi do różnych dobrych rzeczy, ale też mówi się o szatanie. Dziwne co? To przecież niemodne mówić o szatanie, przecież można się pewnych rzeczy domyślać, ale po co zaraz mówić?
    Współcześnie ludzie to nawet nie za bardzo wierzą w obecność i działanie szatana, wszystko można wytłumaczyć w sposób naturalny.
    A że ci wszyscy, którzy jeżdżą do Medjugoria zazwyczaj nawracają się albo pogłębiają życie modlitwy, życie wiarą, to już nieistotne?
    Jakoś nie zauważa ani Maria Kominek ani dominikanin z którym rozmawia, że jeździ tam mnóstwo kapłanów, którym pomaga to odnowić ich powołanie, ich wiarę.

    O Medjugoriu można by mówić bardzo dużo, ale to już nie ten temat.
    Powiem tylko, że dziwi mnie fakt, że niektórzy tak łatwo wydają wyrok potępienia, skoro Stolica Apostolska nie wydała wyroku potępiającego, a wiele milionów ludzi, wiele tysięcy kapłanów i biskupów z całego świata jeździ tam i świadczy o łaskach, jakich tam doświadczyli.
    "O mających się odbyć rekolekcjach dowiedziałam się przypadkowo dokładnie dwa dni przed ich rozpoczęciem.(...)
    W swojej naiwności powiedziałam jej, że na pewno się myli, bo gdyby miały być jakieś rekolekcje, to na kościele byłby jakiś plakat, jakieś ogłoszenie, a poza tym rekolekcji nie robi się na zaproszenia. Okazało się jednak, że to ja jestem w błędzie, ponieważ zaproszenia były i to na dodatek płatne. Nie wiem dokładnie ile ta suma wynosiła, chyba jednak nie była wygórowana.
    "w czasie "rekolekcji zamkniętych" niektóre msze św. będą się odbywać w tzw. sali parafialnej, bo kościół będzie zamknięty dla niezaproszonych. Nawet w niedziele tylko ranne msze św. były planowane w kościele, popołudniowe miały być w sali.
    Od znajomych dowiedziałam się wreszcie, że zaproszenia nie były rozprowadzane wśród parafian, co jest powodem wielkiego rozgoryczenia, ponieważ "będzie wiele uzdrowień, ale tylko dla swoich, a nie dla zwykłych parafian".

    To jest akurat zabawne.
    Pani Kominek nie słyszała o czymś takim jak rekolekcje zamknięte? Nie ma w swoim trzecim zakonie dominikańskim rekolekcji tylko dla swojej wspólnoty?
    Nie słyszała o tym, że są np. rekolekcje ignacjańskie, oazowe, tylko dla tych, którzy się zapisali? A nie pomyślała o tym, że ilość miejsc jest ograniczona?
    No i są płatne. No bo są też koszty takich rekolekcji.
    Dziwne, czyżby sama nigdy na takich rekolekcjach nie była? Czy nie mogła ewentualnie wyjaśnić swoich wątpliwości z organizatorami tych rekolekcji zamiast rzucać jakieś podejrzenia o nieczyste zagranie?
    Okazało się jednak, że to ja jestem w błędzie, ponieważ zaproszenia były i to na dodatek płatne. Nie wiem dokładnie ile ta suma wynosiła, chyba jednak nie była wygórowana.

    Tu okazała się bardzo wyrozumiała :)
    Wszystko to mnie zainteresowało na tyle, że postanowiłam dowiedzieć się jak najwięcej o rekolekcjoniście i o rekolekcjach. Okazało się to niezwykle łatwe.

    No tak, najpierw było to podejrzane, że było niedostępne, a potem okazało się niezwykle łatwe w dostępie! Czyżby niedopatrzenie organizatorów? Ale przez to jakie intrygujące! :D 
    Od dłuższego czasu unikam wszelkich nabożeństw w ten czy inny sposób związanych z charyzmatykami.
    Widziałam parę razy zachowanie się wiernych ogarniętych euforią - zawsze budziło to we mnie pewien niepokój.

    Widziała zachowanie, które uważa za chorobliwe?
    A czy przypadkiem nie uważa spontanicznego okazywania radości za coś chorobliwego?
    A może nie jest po prostu przyzwyczajona do tego, że ludzie okazują publicznie jak bardzo się cieszą z tego, że są chrześcijanami, że doświadczają radości ze spotkania z Jezusem?
    Tu ją rozumiem, bo ja też niechętnie uzewnętrzniam się publicznie, nie mam ochoty na skakanie z radości, na wymachiwanie rękami. Co nie oznacza, że nie daję prawa innym do takiego sposobu okazywania radości, do spontaniczności.
    Rozumiem, że jest przyzwyczajona do innego rodzaju pobożności, ale to nie oznacza, że jest bardziej pobożna, bo nie krzyczy i nie śpiewa i nie skacze jak małe dziecko Bogu na chwałę (jak w piosence: "jak Dawid, jak Dawid, jak Dawid śpiewać chcę",... klaskać chcę", "...skakać chcę")
    "Często więc spotykam się z pewnym rodzajem uzależnienia od spotkań charyzmatycznych"

    Uzależnienie od spotkań, he, he...:rolling:
    Ciekawe, czy M.K. nie jest uzależniona od spotkań swojej fraterni, czy nie jest uzależniona od Mszy świętej, od Kościoła... Może ktoś patrząc na nią tak myśli i puka się w czoło?
    Słyszę jednak regularnie relacje z takich spotkań, obserwuję co się dzieje po jakimś czasie z tymi, którzy regularnie w takich nabożeństwach uczestniczą.

    Ciekawe, kto jej te relacje przekazuje? Czy jakiś zaufany człowiek, który chodzi tam po to, by coś wybadać, czy raczej jakaś osoba niezrównoważona, rozchwiana emocjonalnie, skoro o takich mówi?
    Prowadzi wywiad czy co? A może sądzi z wypowiedzi jednej czy dwóch osób o wszystkich osobach zaangażowanych w tzw. Odnowie charyzmatycznej?
    Często więc spotykam się z pewnym rodzajem uzależnienia od spotkań charyzmatycznych, często z różnymi rodzajami zachwiania w wierze, ale najczęściej - z infantylizacją wiary i duchowości.
    Czasami nawet obawiam się o los ludzi, którzy uczestniczyli w takich nabożeństwach - skutki bywają różne - od zachwiania nerwowego do zatracenia poczucia własnej odpowiedzialności za swoje czyny i zrzucania wszystkiego na "powiązania międzypokoleniowe", działania "przekleństw", ingerencję szatańską.

    "Infantylizacja" - ciekawe, co ma na myśli - rozumiem, że nie podoba jej się, że okazują emocje podczas modlitwy, ale co jeszcze?
    Chodzi jej o to, że mówią za dużo o złym duchu, o skutkach grzechów przodków?
    Czy przeczytała jakąś książkę na ten temat, czy w ogóle czytała jakąś książkę poza tymi, które obowiązują na jej dominikańskiej drodze?
    Czy z góry odrzuca to wszystko o czym jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała?
    Jest kierownikiem duchowym tych osób czy co, skoro tak dużo o nich wie?

    Jeśli mówi się o działaniu złego, to nie po to, by nim straszyć, ale po to, by się przed nim ochronić czy uwolnić od jego negatywnych działań. Gdy człowiek wie, jak działa zły duch, to łatwiej mu się obronić przed jego wpływem. I jest to jak najbardziej katolicka nauka.
    Nie neguję w żadnym wypadku możliwości ingerencji złego ducha, rzucenia czarów czy przekleństw. Jednakże Kościół uczy, że do tego potrzebna jest zgoda człowieka. Nadmierne dopatrywanie się ciągłej ingerencji duchowej grozi zatraceniem poczucia grzechu.

    Do czego potrzebna jest zgoda człowieka? Do tego, żeby ktoś rzucił przekleństwo? Do tego, żeby na nas objawiały się skutki grzechów rodziców, opiekunów?
    Nie spotkałam się z takim nauczaniem Kościoła. Przekleństwo działa, czary - nawet na osoby wierzące.
    Oczywiście wiara w Jezusa i praktyka sakramentalna, modlitwa ochraniają przed złem, ale nie każdy jest na tyle mocny, by nie poddać się wpływom demonicznym, zwłaszcza gdy jest niemowlęciem lub małym dzieckiem, a wiadomo, że można małe dziecko przekląć, czy nawet całe rodziny. Skutki tego ciągną się przez całe życie.
    Wiele pod tym względem można się dowiedzieć słuchając egzorcystów (np. ks. Józefa Kiełpińskiego w Radiu Maryja).
    Tutaj np. można przeczytać o przekleństwie

    Myślę, że poczucie grzechu nie oznacza, że nie mam zauważać działania złego ducha, jedno drugiemu nie przeszkadza. Sądzę, że ludzie wierzący maja często poczucie grzechu, mają tez poczucie niemocy, zniewolenia złem - dlatego konieczna jest czasem modlitwa egzorcysty, ale często wystarcza nasza osobista modlitwa czy innych ludzi ze wspólnoty, czy takich ludzi obdarzonych charyzmatami jak ojciec Bashobora.

    "Temat jest niezmiernie trudny" - tu się zgodzę z M. Kominek, jest zdecydowanie dla niej za trudny. Wielu rzeczy nie rozumie. Zajmowało się tym tematem wiele mądrych i wykształconych osób, napisano wiele książek na temat Ducha Świętego i jego działania, między innymi encyklikę o D.Ś. Przy tym badali temat dogłębnie, a nie tylko słuchając jednej sesji rekolekcyjnej.
    Oczywiście Duch Święty działa i jak naucza Kościół - nie ma takiego dobrego dzieła, które nie było wykonane dzięki łasce Bożej.
    Oczywiście - nasze dobre myśli, decyzje, czyny - wykonywane są pod natchnieniem Ducha Świętego.

    Tak, oczywistość - we wszystkich dobrych działaniach jest obecny DŚ. Sami nic z siebie dobrego uczynić nie możemy.
    Jednakże nie wolno uważać, że Duch Święty jest na posługach u człowieka i przyjdzie na każde zawołanie, albowiem On tchnie kiedy chce i gdzie chce."

    No tak, ale wolno wierzyć, że przyjdzie, kiedy Go o to prosimy - jak mamy tego przykład w Dziejach Apostolskich.
    Chyba najbardziej pod tym względem niebezpieczne są dwa rodzaje nabożeństw, w jednym dochodzi do "zasypiania w Duchu Świętym" i do wybuchów "świętego śmiechu", a w drugim - do tzw. "uzdrowień międzypokoleniowych". (pisałam na ten temat w zeszłym roku - artykuł "Uzdrowienie czy...")
    Stają się one coraz bardziej powszechne, wystarczy wspomnieć, że odbywają się nawet u oo. dominikanów - strażników wiary.
    Zapewniam, że nie ma nic budującego w oglądaniu padania wieli ludzi na ziemi "pod wpływem Ducha Świętego", słuchaniu niekontrolowanych wybuchów śmiechu i wycia (tak dosłownie wycia!).
    Nie ma też nic budującego w wykrzykiwaniu przez wiernych (za wskazówką kapłanów - gości oo. dominikanów z dalekiej Brazylii) "Duchu Święty przyjdź, tu jestem" i podawanie swego imienia Duchowi Świętemu!
    Wręcz przeciwnie - jest przerażające, że to się dzieje pod okiem właśnie dominikanów. Dlatego tak bardzo zainteresowało mnie jakie będą wspomniane na początku rekolekcje.

    Jest alternatywa - albo działa Duch Święty albo zły duch - jeśli chodzi o sprawy duchowe.
    Oczywiście zdarzają się choroby psychiczne, wybujałe emocje, ale pewnie zdarza się to wszędzie, także na Mszach świętych, na spotkaniach wszelkich grup modlitewnych. Wszędzie są ludzie chorzy, poranieni, wszędzie wchodzi element ludzki, nigdy i nigdzie nie da się uniknąć błędów, wypaczeń. Diabeł stara się mieszać wszędzie, gdzie jest wielkie dobro, małpuje wszelkie dary duchowe (i znów mówię o złym duchu :D )

    O Odnowie, darach duchowych jest wiele artykułów, książek.
    Nie jestem znawcą w tej dziedzinie, nie wszystko rozumiem, ale nie neguję, ze Duch Święty może działać różnie.
    Ważne są skutki. Z tego, co wiem, są pozytywne. Wiele osób mówi o tym, jak doświadczenie tzw. spoczynku dało im nowe doświadczenie miłości Boga, wprowadziło pokój, radość, poskutkowało głębszą relacją z Bogiem, pogłębieniem modlitwy.
    Czytałam i słyszałam, że modlitwy za przodków, czy o odcięcie od skutków grzechów czy przekleństw przodków miały widoczny wpływ na zmianę zachowań czy widoczne zmiany w życiu wielu ludzi.
    Pewnie jest to sprawa do dalszych obserwacji i zbierania doświadczeń. Nie można jednak odrzucać wszystkiego, o czym się dotychczas nie słyszało, bo jest to pozostawanie wciąż na tym samym poziomie wiedzy i wiary.
    Jeśli czegoś się nie rozumie, to trzeba poczytać, posłuchać, popytać, a nie wypowiadać się pochopnie.
    Zwłaszcza jeśli widać, że inni - tu ojcowie dominikanie, teolodzy i inni głęboko wierzący ludzie jakoś nie mają tych obiekcji co MK, a może jednak nie są infantylni i mają dobre rozeznanie duchowe.


    Rozumiem, że nie ma nic budującego w słuchaniu wycia, ale może to ujawnia się zły duch (tak, znów o nim :D ), który nie może znieść obecności Ducha Świętego (a tu znów o DŚ :D ), nie może znieść modlitwy uwielbienia.
    I to jest widocznym znakiem obecności dobrego Ducha, a znakiem słabości złego. Jego porażką jest ujawnienie jego obecności, wtedy właśnie można się z nim rozprawić.

    Nie ma też nic budującego w wykrzykiwaniu przez wiernych (za wskazówką kapłanów - gości oo. dominikanów z dalekiej Brazylii) "Duchu Święty przyjdź, tu jestem" i podawanie swego imienia Duchowi Świętemu!
    Wręcz przeciwnie - jest przerażające, że to się dzieje pod okiem właśnie dominikanów.
    No cóż, może to jest trochę zabawne, ale przerażające? Może tu chodzi właśnie o to, żeby nie było tak śmiertelnie poważnie jak w kościele podczas Mszy i innych nabożeństw, do których jest przyzwyczajona M. Kominek?
    Jak to czytam, to zastanawiam się ile ona ma lat? Osiemdziesiąt?
    Moja mama ma siedemdziesiąt, a nie przeraża jej to wszystko, chodzi na takie spotkania.

    I to pod okiem dominikanów! Czy oni to rzeczywiście widzą? Widzą i pozwalają? Czy oni już nie są tak mądrzy i ortodoksyjni jak M.K.? 
  • edytowano lipiec 2013
    Najpierw - pierwszy raz w życiu spotkałam się z faktem zamknięcia dostępu do kościoła parafialnego dla parafian. Po drugie - nie spotykałam dotychczas określenia "konferencje, które są powiązane z rekolekcjami", a takie określenie tam funkcjonowało (ogłoszenie internetowe oo. dominikanów mówiło o "zamkniętej konferencji").
    To czepianie się, odnośnie zamknięcia rekolekcji mówiłam na początku.
    Po trzecie - moje zainteresowanie wzbudziła osoba głównego rekolekcjonisty - ks. Johna Baptysty Bashobora z Diecezji Mbarara w Ugandzie (...)
    Jak podają strony charyzmatyków: "Był w wielu krajach świata. I jest tam bardzo pożądany z powodu odznaczającej się i rozwiniętej posługi uzdrawiania. Jest również bardzo zaangażowany w posługę uwalniania, która idzie w parze z posługą uzdrawiania.
    Jego własny biskup potwierdza 27 przypadków wskrzeszeń, a lokalna społeczność twierdzi, że było tych przypadków znacznie więcej niż 40.
    Nic dziwnego, że taka osoba potrafi wzbudzić zainteresowanie. Dodając do tego wpisy o uzdrowieniach liczonych w setki, ba nawet tysiące...

    Jednak jeszcze jeden fakt - i ten właśnie był dla mnie najbardziej istotny - to zaangażowanie w przyjazdy ks. Bashobory i w prowadzone przez niego nabożeństwach dwóch osób o wielkim autorytecie. Jedna z nich - to sam abp. S. Dziwisz, pod patronatem którego odbywało się w zeszłym roku spotkanie z ks. Bashoborą w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach.

    Druga - to jezuita o. Aleksander Posacki, niekwestionowany autorytet w zakresie demonologii, sekt i problematyki okultyzmu i ezoteryzmu. Dlaczego o. Posacki miał włączyć się w coś tak wątpliwego? Dlaczego Pasterz diecezji krakowskiej popiera tego typu nabożeństwa? Te pytania, które zadałam sobie wtedy, dotychczas pozostają dla mnie bez odpowiedzi.

    Pani Kominek przytacza pozytywne teksty o Bashoborze, o wpisach potwierdzających liczne uzdrowienia - nie wierzy im?
    Nie rozumie dlaczego wielkie dla niej autorytety nie widzą zła w tym co przynosi ze sobą Bashobora.
    Mimo to nie zwątpiła w swoją własną ocenę negatywną tego ojca B.. choć zdaje się, że miała ją już zanim obejrzała relacje ze spotkania. Ona już wcześniej WIEDZIAŁA. Zaczęła słuchać już z tym zamiarem, żeby wyłapać wszystko, co jest sprzeczne z jej wizją pobożności i działania Ducha Świętego w Kościele.
    Jak już wspomniałam śledzenie przebiegu konferencji okazało się nadzwyczaj łatwe.

    I znów to zdziwienie, że jednak nie ukryto wszystkiego przed wiernymi :D <div>
    Nigdy w życiu nie słyszałam tak często powtarzanego słowa "katolicki", odmienianego przez różne przypadki (...) Najczęściej jednak używane słowo, to demon! Nigdy nie słyszałam na raz tyle o demonach!
    Przez trzy dni nieustannie mówiono o demonach! Inne słowo, które się powtarzało - to "przebaczam".
    Należy też podkreślić, że nieustannie nawoływano z ambony do spowiedzi i że konfesjonały były "czynne" - ludzie się spowiadali, ojców spowiedników nie brakło.
    Wiele też mówiono o Panu Jezusie, nie zapomniano o Matce Bożej, o Eucharystii, różańcu i bierzmowaniu.
    Jeśli tak, jeśli była mowa o katolickości, przebaczaniu, spowiedzi, innych sakramentach, o Najświętszej Maryi Pannie - to skąd moje obawy? Dlaczego te rekolekcje (śmiem to powiedzieć) wpisują się w całą panoramę zagrożeń dla Kościoła i co za tym idzie - dla wiernych.
     
    </div><div>No właśnie, skąd ta obawa przed słowem "katolicki", przed słowem "demon", "Duch Święty", "przebaczam"? Pewnie na każdych rekolekcjach są różne słowa powtarzane, na każdych inne, zależnie od tematu rekolekcji.  Znów pani MK jest wyrozumiała, przyznaje że jednak była mowa i o innych sprawach, używano także innych słów... :D</div>
  • edytowano lipiec 2013
    Pierwszy dzień był poświęcony zagrożeniom duchowym.
    Głoszono tzw. "świadectwa" ludzi, którzy mieli do czynienie z okultyzmem w różnej postaci i wykłady specjalistów(...)
    Oczywiście z niecierpliwością czekałam na wystąpienie o. Posackiego.(...) Wszystko co mówił było bardzo dobrze wyważone, poparte argumentami, przekonujące.
    Jednak coś w jego wypowiedzi mnie zaskoczyło. Bowiem na koniec swego wystąpienia o. Posacki podkreślił, że jego i inne wykłady i świadectwa mają przygotować obecnych "do tego, co się będzie działo tutaj jutro"!
    Nie do treści, które maja zostać przekazane, nie do lepszego zrozumienia nauki rekolekcjonisty, ale do tego co się będzie działo!
    A że wszyscy wiedzieli, że mają się dziać cuda uzdrowienia - no to cóż - przygotowanie do cudu!

    Hmm, wszystko było dobrze, dobry był nawet ksiądz Posacki, dopóki nie wypowiedział tego feralnego zdania: "że jego i inne wykłady i świadectwa mają przygotować obecnych "do tego, co się będzie działo tutaj jutro".
    A pani Kominek to bardzo się nie spodobało. Że niby do cudów miał przygotować ksiądz Posacki? To on mówił tylko po to, żeby ich do czegoś przygotować?
    I to do cudów przygotować (bo przecież pani Kominek wiedziała, jak zapewne i wszyscy inni wiedzieli, co się będzie działo następnego dnia)? Skąd ona to wiedziała? Prorok czy co?<div>"Następnego dnia o demonach było mniej" - to już postęp :) "choć ciągle z nimi się żegnano!"
    Aha, przypominam sobie, było coś takiego na spotkaniu z B. - mówił żartobliwie "pa,pa, demony", no tak, trzeba się czegoś czepić, nawet żartów.
    MK nie potrafi pojąć, że B. jest Afrykańczykiem i nie jest tak strasznie poważny i nie myśli ciągle o tym, żeby nie zrazić słuchaczy "ciągłym" (?!?) powtarzaniem słowa "demon". Nie rozumie, że pobożnych europejskich katolików to razi.
    Wystąpił ks. Bashobora i zapowiedział, że "Idziemy i wszędzie zabieramy radość - la, la, la, yes Lord, yes Lord... amen." I pożegnał demony - "by, by daimon, by, by". Oto małą próbkę wielokrotnie powtarzanej mowy: "Uwielbimy Boga teraz.
    Widzicie ci wszyscy księża co tu są, to tak naprawdę egzorcyści, to coś ten demon może uczynić - by by daimon.
    Spowiadamy się, ogłaszamy chwałę Boga, ogłaszamy, że jesteśmy córkami i synami Boga i demon ma problem, ale może się ukrywać ten demon.
    Ilu z was otrzymało bierzmowanie, podnieście ręce, cha - cha; więc staliście się żołnierzami Jezusa. I dlatego tego jest katolicka Odnowa. Powrót do korzeni, stać się żołnierzami Chrystusa, katolikami charyzmatykami, chodząc w świętości Bożej, a wiec głosić świętość gdziekolwiek idziemy!"
    Jak się widzi ten tekst to wygląda tak skromnie - ale w rzeczywistości jest to wypowiadane z wielka emfazą, przerywane śpiewem, nuceniem i częstymi okrzykami: "Brawa dla Jezusa!" po których następują frenetyczne oklaski!

    No cóż się czepić? B. śpiewa, tańczy(!), żegna demony (!!), wymienia je częściej niż imię Jezusa (!!!), a jeszcze do tego wszyscy klaszczą !!!! :D</div>
  • edytowano lipiec 2013
    Otóż pan Miller rozpoczął swoje wystąpienie od słów "Niech wam Bóg błogosławi", co natychmiast zbudziło moja czujność, bowiem tak może mówić tylko kapłan. Świecki może użyć formuły "niech nam Bóg błogosławi". Mimo pozorów, nie jest to drobiazg.
     <span style="font-style: normal; font-size: 10pt;">:-O </span><span style="font-style: normal; font-size: 10pt;">Nigdy nie słyszała o błogosławieństwie rodzicielskim, nigdy nie wypowiadała choćby takiej formuły: "Bóg z Tobą", "idź z Bogiem"? Jest to wzywanie obecności Bożej (o przepraszam, prośba do Boga), życzenie i modlitwa, by Bóg błogosławił. Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś się tego czepiał.
    Ja codziennie na dobranoc robię krzyżyk na czole moich dzieci i mówię: "Niech cię Bóg błogosławi i strzeże". Herezja?!</span><div style="font-style: normal;"><span style="font-style: normal; font-size: 10pt;"><br></span></div><blockquote style="font-style: normal; margin: 0px 0px 0px 40px; border: none; padding: 0px;"><div><div><span style="font-size: 10pt; font-style: normal;">
    </span><span style="font-style: normal; font-size: 10pt; background-color: rgb(255, 255, 255);"><i>Po czym odmówił coś na kształt modlitwy i zaklęcia jednocześnie.
    Zaczęło się całkiem niewinnie: "Św. Michale Archaniele, przyjdź przez przestrzeń czasu i odległości. Pozwól jednemu aniołowi ze wszystkich dziewięciu chórów - by każdy był tu obecny, po jednym z każdego chóru."
    Dalej jednak było już całkiem niepokojące: "wzywam po jednym z każdego z dziewięciu chórów anielskich by tu przybył." I tak pan Miller wzywał po kolei po jednym z chórów cherubinów, tronów, panowania, mocy, zasług (cnot?), zwierzchności, wreszcie z chóru archaniołów! Potem wezwał anioła stróża Warszawy i Polski, aniołów obecnych w kościele, stróżów tabernakulum i wejścia do tego kościoła i wszystkich aniołów stróżów obecnych w kościele.
    Wreszcie zakończył najbardziej dziwacznym wezwaniem: "Wzywam Jana Pawła II, aby łaskawie usłyszał mój głos, św. Maksymilianie Kolbe, św. ojcze Pio, św. Charbelu, wzywam was, byście w tej chwili otoczyli kołem to święte zgromadzenie wraz z Maryją, Jezusem i św. Józefem.
    Świecki, który wzywa aniołów (zamiast się do nich modlić!) albo jest zwykłym oszustem, albo nawiedzonym, który nie wie czym może mu to grozić i czym to grozi tym, którzy go słuchają.
    Pamiętajmy, że nawet wyświęcony kapłan nie może bezkarnie wzywać aniołów i duchów, tym bardziej zwykły świecki. A dodatkowe wezwanie - prawie nakaz - by Pan Jezus wraz z Matką Boża i św. Józefem otoczyli kołem jest tylko zwykła konsekwencją roszczenia sobie praw do wzywania i rozkazywania.
    Zagrożenia, wynikające z takiej postawy chyba są znane każdemu, kto choć trochę interesuje się nauką Kościoła w tym przedmiocie.
    A jak się weźmie pod uwagę, że poprzedniego dnia mówcy ostrzegali przed wywoływaniem duchów - to wszystko staje się zupełnie niezrozumiale.
    Czyżby taki autorytet jak o. Posacki nie wiedział co się mówi i dzieje po pierwszym dniu "przygotowania"?</i></span><span style="font-style: normal; font-size: 10pt;">
    </span></div></div></blockquote><div><div style="font-style: normal;"><span style="font-size: 10pt;">No, cóż, ja też nie słyszałam takich modlitw, dość oryginalnych, no ale dlaczego nie? Może on tak lubi? Może woli tych aniołów prosić o opiekę niż św. Dominika?
    Zaklęcie - że niby "wzywam"?
    No nie chce mi się tego komentować... "Przyjdź", "bądź ze mną", "opiekuj się mną", "pomóż", to dobrze, ale już "wzywam" to źle?

    No cóż, może jednak nie każdego to razi, nawet takiego autorytetu jak ksiądz Posacki? Że też on nie zauważył w tym zaklęcia!
    I to ksiądz, który widzi zagrożenie w Harrym Potterze, w homeopatii, we wróżbach andrzejkowych?!
    Maria Kominek widzi lepiej, wyraźniej, widzi, że są tam wzywane złe duchy (choć nie mówi o tym wprost o nie - to niemodne mówić słowo "demon").
    "Wzywać duchów"? A kto duchy wzywał, może wywoływał? </span></div></div><div style="font-style: normal;"><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div><blockquote style="margin: 0 0 0 40px; border: none; padding: 0px;"><div><div><span style="font-size: 10pt;">
    <i>Czyżby taki autorytet jak o. Posacki nie wiedział co się mówi i dzieje po pierwszym dniu "przygotowania"?</i>
    </span></div></div><div><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div></blockquote><div><div style="font-style: normal;"><span style="font-size: 10pt;">No bo jeśli wiedział, to musiałby pewnie myśleć jak pani Kominek.
    No ale jeśli jednak wiedział, skoro coś zapowiadał, to co się z nim stało?
    Też odszedł od zdrowej katolickiej nauki, której strażniczką jest MK?

    Dalej, nie będę już cytować, MK mówi o duchach i przebaczeniu, no jakoś to można usprawiedliwić negatywnymi doświadczeniami księdza Bashobory (znów ta wyrozumiałość).
    Jednak jest pewne "ale"... 
    </span></div><div style="font-style: normal;"><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div></div><blockquote style="margin: 0 0 0 40px; border: none; padding: 0px;"><div><div><span style="font-size: 10pt;">
    <i>Najpierw - powiązał mające się odbywać uzdrowienia z przebaczeniem bliskim zmarłym. Po drugie - kazał ich wzywać! Zacytujmy:  "Stań przed tą osobą, o której myślisz, przypomnij sobie tę osobę, stań i przebacz tej osobie. To jest trudne, ale z łaską Boga można to uczynić... Teraz możecie czuć w klatce piersiowej takiej ukrytej złości, która niech teraz odejdzie. Duchu Święty, dotykaj teraz te ukryta złość, oczyszczaj nas z niej. Teraz niech odejdzie, niech odejdzie od nas.(...)
    Widzimy już tę osobę, jest to osoba bliska, która umarła, kiedy umarła czułem się bardzo zły, czułem się smutny, mam w sobie złość i smutek, muszę przebaczyć. Kiedy umarłeś brakowało mi tej miłości."
    I tak długo, wymieniając wszelkich bliskich i powinowatych: matko, bracie, dziadku, babciu, ciotko, siostro, sąsiedzi... i zawsze z dodaniem: "Przebaczam ci w Imię Jezusa. Kiedy umarliście brakowało mi waszej miłości - przebaczam wam."</i>
    </span></div></div></blockquote><div><div style="font-style: normal;"><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div></div><blockquote style="margin: 0 0 0 40px; border: none; padding: 0px;"><div><div><span style="font-size: 10pt;"> 
    <i>Czy to nie jest żonglerka duchami? Czy to jest katolickie? Co to jest za wywoływanie zmarłych i oddawanie ich z powrotem Jezusowi?
    Czy wołanie duchów staje się normalnym, jeśli się to dzieje w świątyni i bez specjalnego stolika?
    Czy pod pozorem przebaczenia swoim bliskim wolno wołać zmarłych i to - o ironio! - wołać za pośrednictwem samego Boga, który te procedery zakazał?</i>
    </span></div></div><div><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div></blockquote><div><div style="font-style: normal;"><span style="font-size: 10pt;">O ironio, autorka tego tekstu zauważa wywoływanie duchów (znów duchy!), a nie zauważają tego księża, ludzie, którzy uczestniczą w tych rekolekcjach, czyżby dali się wszyscy zwieść, czy to jakiś diabeł ich opętał (i znów on!) czy co?:bm:
    A może chodzi o zwyczajne wyobrażenie sobie ich obecności, która pomaga uwolnić te negatywne emocje, które w człowieku się nagromadziły i podjęcie decyzji o przebaczeniu. W imię Jezusa, tzn. mocą Jezusa wybaczam, bo swoją mocą nie potrafię.

    Później Bashobora ogłasza uzdrowienia, ilość uzdrowień, mówi, czego Bóg dokonuje.

    Przerywnikiem jest piosenka, która jest oczywiście teologicznie błędna i głupia, no bo jak można śpiewać, że czuję Jezusa nawet w moim nosie i stopach...
    Ona z pewnością nie może tak śpiewać, ale myślę, że dzieci i radośni dorośli mogą (o ile nie mają sztywnych schematów, jak należy modlić się i śpiewać).

    No i tak dalej - ludzie są zwodzeni - emocje, nadzieje;
    ona stara się przestrzec (skoro nie ma nikogo z autorytetów, który chciałby to zrobić);
    jak się przeczyta, a nie słucha, na chłodno, to może nie będzie się zwiedzionym.
    Czyli wszystko jest złe, kłamstwo i zwodzenie ludzi - ale skąd ona to wie?
    Badała sprawę, sprawdzała wszystko dokładnie, a co z tymi świadectwami uzdrowień, o których czytała (jak pisze na początku artykułu)?
    Czyli ona zwyczajnie wie, nie wierzy - i nie wierzyła od początku, więc musiała zrobić wszystko, żeby sobie udowodnić, że nie może w to wierzyć.

    No bo co by się okazało, gdyby jednak zobaczyła cuda?
    No wtedy, to oczywiście byłyby fałszywe cuda (diabelskie - dla jasności).
    Muszą być fałszywe - no ewentualnie skutek histerii, emocji, sugestii...
    No bo... ona nie wierzy, że Bóg może działać przez takich zwykłych ludzi i w tak spektakularny sposób jak ojciec John. Który tak dziwnie się zachowuje... I tańczy... I żartuje...
    A nie jest pokornym, cichutkim zakonnikiem za klauzurą...

    Pani Kominek nie wyobraża sobie, ze Duch Święty może działać inaczej, niż jej się to mieści w głowie, inaczej niż jest przyzwyczajona.</span><br><br></div></div>
  • edytowano lipiec 2013
    I tu następuje jedyny "groźny" argument z jej strony:
    W roku 2000 Kongregacja Nauki Wiary wydała specjalną Instrukcję nt. modlitwy o uzdrowienie.
    Miała ona zapobiec wszelkim i licznym nadużyciom.
    Wydaje się jednak, że ci którzy organizują konferencje, rekolekcje czy inne spotkania "z uzdrowieniami" nie do końca zapoznali się z przedstawionymi tam normami dyscyplinarnymi.
    Zacytuje tylko dwie z krótkim komentarzem:
    Art. 5. § 2. Powinno się troskliwie unikać pomieszania tych wolnych modlitw nieliturgicznych z celebracjami liturgicznymi w ścisłym tego słowa znaczeniu.
    Mowa tu o modlitwach o uzdrowienie.
    Niestety, ks. Bashobara natychmiast po Komunii świętej, jeszcze przed błogosławieństwem nie tylko miał "przekaz od Pana", ale i modlił się, wzywał takimi słowami: "Duchu święty. przyjdź teraz, wypełnij wszystkich tutaj obecnych, poruszaj się w nas, Ty umacniasz nasze życie, poruszaj się w nas Panie, Ty przynosisz radość tam gdzie nie ma. Poruszaj się wśród tych co chorują na astmę, poruszaj się w naszych głowach, wśród tych co nie widzą, przyjdź, poruszaj się..."
    Mamy do czynienia z poważnym nadużyciem liturgicznym, bowiem następny § 3 brzmi:
    Jest poza tym rzeczą konieczną, aby w ich realizacji nie dochodziło, przede wszystkim ze strony tych, którzy je prowadzą, do form podobnych do histerii, sztuczności, teatralności lub sensacji.
    Tu chyba komentarz nie jest konieczny - sensacji i teatralności było co nie miara.

    Przyznam, że jedynie ten argument, z tego całego wywodu mnie zastanawia.
    Też mnie pewne rzeczy dziwią. Nie jestem jednak znawcą w dziedzinie przepisów liturgicznych.
    Ale myślę, ze jest to do naprawienia, jeśli zachodzi jakaś niezgodność z zaleceniami co do liturgii.
    Myślę też, że od zwrócenia uwagi jest biskup, więc jeśli rzeczywiście jest coś niewłaściwego, to można zwrócić mu na to uwagę.

    Chociaż to, co wymienia MK, nie wydaje się zakłóceniem celebracji.
    Raczej ma pomóc wzbudzić głębszą wiarę w to, że Jezus jest obecny i chce także dzisiaj uzdrawiać wszystkich, którzy do niego przychodzą.
    Myślę, że to drobiazg, wobec tego całego dobra, które najwyraźniej daje ksiądz Bashobora.


    Przypomina mi się wypowiedź pewnego księdza, który chciał posługiwać charyzmatami, które otrzymał i chciał zachęcać innych do tego, by się modlili o dary Ducha Świętego. Brzmiała ona mniej więcej tak:

    "Popełniłem wówczas tyle błędów, że można by książkę napisać".
    W pierwszej chwili zdziwiłam się czytając to, bo przecież opowiadał on, jak wielkie rzeczy Bóg przez niego czynił.
    Potem pomyślałam, że ten ksiądz miał wielką odwagę, nie bał się osądów ludzkich, ośmieszenia, wytykania wszystkich prawdziwych i urojonych błędów.

    Trzeba mieć odwagę i trzeba być pokornym, żeby narazić się na głoszenie Ewangelii dzisiaj...


    Sparafrazuję znany dowcip:
    "Kto śpi, ten nic nie robi;
    Kto nic nie robi, ten nie robi błędów;
    kto nie robi błędów, ten jest święty."


    Jeszcze argument odnośnie teatralności i sensacji - dla wychowanych w sztywnych schematach ludzi wszystko inne jest sztucznością i teatralnością, tak jak wszyscy, którzy nie myślą i nie zachowują się tak jak oni są "dziwni" i "podejrzani".


    Odnośnie pana Millera, który
    "dostał specjalną misję od samej Najświętszej Maryi Panny. Misja ta polega na głoszeniu "głowom państw i głowom kościoła (?) w poszczególnych państwach" konieczności poświęcenia danego państwa Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Niepokalanemu Sercu Maryi."
    Nasuwa się kilka pytań: pierwsze - ściśle teologiczne - co to oznacza rozkonsekrować państwo? Drugie - jakie "chody" musi mieć zwykły świecki, by został przyjęty przez prezydenta i odmawiać z nim różaniec w TV (prawdopodobnie prezydent wykorzystał to w jakimś swoim celu). Ludzie jednak w swej naiwności się zachwycali "cudem odmówienia różańca w TV".

    Maria Kominek się domyśla i swoje domysły bierze za rzeczywistość - czyli że ktoś coś wykorzystał w swoim celu.
    Nie wie, co znaczy rozkonsekrować - można dowiedzieć się tego oglądając film "Kolumbia - świadectwo dla świata". Wtedy nie mogła tego obejrzeć i zapytać, bo nie była na rekolekcjach.
    Więc ja wyjaśnię pokrótce tak jak pamiętam:
    Kolumbię uroczyście oddano Sercu Jezusa i Maryi (sejm i rząd to uczynił), po czym do władzy doszli ludzie, którzy odwołali ten akt, po czym znów doszli do władzy ludzie, którzy przygotowali naród do ponownej uroczystej konsekracji i dokonali go, zdaje się że jeszcze zapisali to w konstytucji.
    Jeśli mowa o "chodach", to może miał po prostu odwagę poprosić o spotkanie z prezydentem, a Bóg mu to "załatwił", jeśli rzeczywiście zlecił mu taką misję. Tak trudno w to uwierzyć, że Bóg może wszystko?


    Może MK razi to, że są to zwykli ludzie, a Bóg do nich mówi?
    No przecież w Polsce już to wszystko było:
    Szkoda tylko, że nikt nie powiedział Millerowi, by nie wywalał otwartych drzwi.
    Otóż Naród Polski był poświęcony trzykrotnie NSJ - w roku 1920 w Częstochowie, w czerwcu 1921 r. w Krakowie i w 1951 r. w Warszawie. Poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi dokonał zaś Prymas Polski, kardynał August Hlond, 8 września 1946 roku.

    Najwyraźniej pani Kominek nie zna przesłania Rozalii Celakówny, która mówi o intronizacji Serca Jezusa i Maryi przez rządy narodów, które dzięki temu ocaleją od zagłady.


    No i pan Miller nawołuje do tworzenia grup modlitewnych o wsparcie modlitewne, żeby się wszystko udało.
    No i oczywiście nie podoba się to pani Kominek.
    Nie bez kozery rozpoczęłam swój artykuł od przypomnienia Medjugoria. Właśnie w słowach pana Millera ukazuje się bezpośredni, choć zawoalowany związek z tym, co tam się dzieje.
    Tam słyszy się ciągłe nawoływanie o ogłoszenie Maryi Królową Pokoju i jakoś nikt z wiernych się nie zastanawia, że tytuł ten Maryi został już dawno nadany (zrobił to Benedykt XV w 1917 r.).
    Tam ciągle mówi się o demonach i o szatanie, czego efektem jest to, że wierni przestają rozumować logicznie i wszędzie (tam gdzie jest i tam gdzie go nie ma) dopatrują się szatana. Ostatecznie wszystkie niepowodzenia są przypisywane działaniu złego ducha, co prowadzi do zatracenia poczucia własnej odpowiedzialności, w konsekwencji - do zatracenia poczucia grzechu.

    Od razu widzi związek ze sprawą Medjugoria - ja go nie widzę.

    No bo tam też nawołują do ogłoszenia - ale nie o oddanie Sercom Jezusa i Maryi narodów - a do ogłoszenie Maryi Królową Pokoju. Bardzo ścisły związek :) Poza tym nie słyszałam o tym, więc nie jestem pewna, czy czegoś ta pani nie przekręciła. No ale jeśli to prawda to co?
    To niby kolejne podobieństwo, że już ten tytuł został nadany? No ale może znów czegoś nie zrozumiała, tak jak z dziełem intronizacji?


    Teraz kolejne podobieństwa:
    "ciągle mówi się o demonach (...)" - to zdaje się wie od zakonnika, o którym była mowa na początku, bo ona przecież sama nic nie czytała i nie była w Medjugoriu;

    "wierni przestają rozumować logicznie i wszędzie (tam gdzie jest i tam gdzie go nie ma) dopatrują się szatana." - to wydaje mi się nielogiczne, bo nawet jeśli słyszeliby dużo o szatanie, to nie znaczy, ze słyszeli nieprawdę; dużo, to nie znaczy błędnie;

    "Ostatecznie wszystkie niepowodzenia są przypisywane działaniu złego ducha, co prowadzi do zatracenia poczucia własnej odpowiedzialności, w konsekwencji - do zatracenia poczucia grzechu" - pozorna logika oparta na błędnych i niesprawdzonych założeniach;
    jeśli nawet dużo wiem o działaniu złego ducha, to niekoniecznie musi to prowadzić do zatraty poczucia grzechu, może prowadzić do obawy przed złym, bądź do szukania sposobów na ochronę przed nim.


    No i dalej na tę sama nutę:
    mówiono bardzo dużo o demonach. Nadmiernie dużo, o wiele więcej niż potrzeba, by ostrzec wiernych przed działaniem złego ducha.
    Podobnie jak i w Medjugoriu mówiono o wielu domniemanych uzdrowieniach. Nie wspomniano ani razu o zamiarze zbadania prawdziwości uzdrowień.

    Mówi znów o demonach - to jednak ją najbardziej boli - jak można tak dużo mówić o demonach!?
    To jest jej odczucie, ja nie pamiętam, żebym o nich dużo słyszała na spotkaniu z Bashoborą, uważam że było to zawsze w pewnym kontekście.

    I sądzę, że jednak było więcej o Jezusie - ciekawe, czy kiedykolwiek słyszała tak często imię Jezus? Myślę, że nie, no ale na szczęście jakoś się tego nie czepia.
    Choć pewne aluzje jednak są - cytuje słowa Bashobory często powtarzane: "Idziemy z Jezusem. Amen. Brawa dla Jezusa!" No i co chwila jakieś pieśni mówiące o Jezusie!
    Po co to komu? Przecież to niepotrzebne (pani Kominek)!


    No tak, dlaczego mówią o uzdrowieniach, a nie mówią o konieczności badań tego?
    Mówi o instrukcji, która nakłada "obowiązek by ci, którzy przewodniczą celebracji zebrali obiektywnie i sumiennie ewentualne świadectwa i przedłożyli fakt kompetentnej władzy kościelnej."

    Nie wiem, czy to prawda i w jakim kontekście.
    Ale nie da się zmusić ludzi do przedłożenia dowodów na swoje uzdrowienie.
    Zawsze jest zachęta, żeby ludzie dawali świadectwo uzdrowień. Ludzie najczęściej jednak nie idą do księdza z tym, a jeśli nawet, to księdzu nie w głowie badania dziesiątek, może setek, może więcej uzdrowień.

    Zresztą po co? Jako dowód na świętość Bashobory? Nigdy ani on ani nikt inny nie twierdził, że jest święty. Jako dowód prawdziwości jego posługi? Wygląda na to, że nikt, ani jego biskup, ani arcybiskup Dziwisz, ani ksiądz Posacki nie kwestionują Bożego pochodzenia jego posługi.


    Apeluję jednak do tych, którzy doznali łaski dzięki posłudze ojca Bashobory, by o tym mówili, napisali, by także inni chętnie skorzystali z jego posługi!
    Na przykład tu


    No i znów wtykanie w temat Medjugoria, o którym najwyraźniej MK nie wie nic, poza tym, że mówi się tam dużo o demonach, o uzdrowieniach, o nadaniu tytułu Królowej Pokoju Matce Bożej.
    Kolejne, w jej mniemaniu, podobieństwo - zwolennicy Medjugoria tworzą wspólnoty modlitewne i tutaj Miller też chce tworzyć wspólnoty modlitewne dla wsparcia dzieła intronizacji Serc Jezusa i Maryi - baaardzo podejrzane. I prorokuje: "Będą nowe "wieczerniki", powoli oddzielające się od normalnego życia Kościoła, jak to ma miejsce z grupami medjugoryjskimi."
    Nie słyszałam nic o tym, by grupy medj. oddzielały się od życia Kościoła. No a proroctwo dotyczące nowych grup modlitewnych wskazuje na to, że być może sama Maria Kominek uważa, że ma dar proroctwa.

    No i kolejna wizja:
    Szatanowi to na razie wystarczy - powolne rozbijanie Kościoła, powolne podkopywanie tradycyjnych nabożeństw, wreszcie powolny rozkład formacji wiernych i sprowadzenie nabożeństw do swoistych happeningów.
    Więc bądźmy czujni, unikajmy sensacji w wierze i pozostańmy przy zdrowej nauce Kościoła.

    Bądźmy czujni - nie pozwalajmy na tworzenie się nowych grup modlitewnych, na spotkania z ludźmi głębokiej wiary, na nowe formy ewangelizacji, bo to zagrożenie od złego ducha - zdaje się twierdzić MK.
    Powróćmy do dawnych, sprawdzonych form, do starych grup modlitewnych, do dawnego sposobu modlitwy, w domyśle - do tego, co MK uważam za dobry sposób modlitwy.


    No bo MK nie wierzy, że Bóg może objawiać się ludziom na różne sposoby, nie wierzy, że Duch Święty wciąż działa w Kościele, że nie jest ograniczony do tych form, które były sto lat temu.
    Nie wierzy też, że może działać tak, jak prawie dwa tysiące lat temu.




    Całość artykułu Marii Kominek sprowadza się w gruncie rzeczy do twierdzenia, że "Duch Święty nie może działać tak, jak mi się to nie podoba".



    P.S.
    Uff, długie to, nie sądziłam, że takie wyjdzie.


    PPS. Troszkę poprawiłam i odrobinę wycięłam - nieistotnych rzeczy (20.01)
  • Tak się namęczyłaś bidulko i jednego nie sprawdziłaś. Piszesz ciągle "pani Kominek" a nie wiesz co znaczy OP po jej nazwisku?
  • Długość nie oznacza jakości.

    Proszę podać przykład JEDNEGO udowodnionego (dokumentacja medyczna) CUDU dokonanego przez Baszoborę to w ogóle możemy zacząć rozmawiać.

    PS. z całego tego wywodu chyba najbardziej mnie rozłożyło emocjonalne wyśmiewanie się z uzależnienia od kopa endorfinowego towarzyszącego spotkaniom charyzmatycznym, na który zwróciła uwagę siostra Kominek. To smutna rzeczywistość.

    I chyba wolę ludzi chodzących na dyskoteki techno, bo osiągając ten sam efekt psychofizjologiczny jak charyzmatycy przynajmniej nie twierdzą, że to pod wpływem Ducha Świętego.
  • [cite] Bogna:[/cite]Długość nie oznacza jakości.

    I chyba wolę ludzi chodzących na dyskoteki techno, bo osiągając ten sam efekt psychofizjologiczny jak charyzmatycy przynajmniej nie twierdzą, że to pod wpływem Ducha Świętego.

    Tylko co oznacza "pod wpływem Ducha Świętego"?
    Jako że jestem w jednym z ruchów odnowy herezji lub Kościoła (co tam kto uważa), to niekiedy uczestniczę w modlitwach, w czasie których osoby posługują charyzmatami. I mam do tego podejście dość krytyczne.
    W kwestii tzw. "daru języków" wydaje mi się, że to po prostu jubilacja o jakiej wspomina Augustyn, zresztą zalecając ją. Dlatego sam niekiedy w ten sposób się modlę we wspólnocie, wcale nie uważając tego za obcy język. Chodzi tutaj przede wszystkim o uwielbienie Boga, jak napisał Augustyn: â?žTen, kto wznosi jubilację (iubilat), nie wypowiada słów, ale wydaje dźwięki radości bez słów (sine verbis). Jest to bowiem głos umysłu zalanego radością, wyrażającego uczucie, jak potrafi [â??]. Człowiek, w rozradowaniu ciesząc się dźwiękami, których nie można zrozumieć i wypowiedzieć, wydaje odgłosy wesela bez słów. Czyni to tak, że wydaje się, że on samym głosem się raduje, ale słowami nie potrafi wyrazić tego, jak się raduje, bo jest wypełniony nadzwyczajną radościąâ?. Dlatego myślę, że to jest pod wpływem Ducha Świętego, co wcale nie znaczy, że nadnaturalne. Raczej chodzi o to, co jest powodem mojej radości i jaki jest jej cel.
    Z drugiej strony fenomen glosolalii jest opisywany w psychologii (takie zbitki słowne mogą mieć jakąś szczątkową gramatykę itd.). Raz jeden słyszałem o faktycznym mówieniu w obcym języku. Pewien misjonarz wrócił z misji i nie chciał tam wracać. Uczestniczył w takich modlitwach w Polsce i chłopak stojący obok niego zaczął modlić się w językach - okazało się, że było to wezwanie do tego misjonarza w jakimś znanym mu narzeczu. Osoby, które mi to referowały były dla mnie wiarygodne, ale wiadomo - może to być koloryzowana opowieść.

    Dlatego nie mam nic przeciwko tym efektom psychofizjologicznym, wydają mi się naturalne i nawet wskazane w trakcie modlitwy. Chodzi tutaj o zaangażowanie całej osoby - jest czas by medytować o Bogu, jest czas by posługiwać się intuicją; a w tym wszystkim uczucia mają istotne znaczenie. Oczywiście bez sensu jest pragnienie samych uczuć - tylko, że wtedy one szybko wygasają i następuję takie naturalne oczyszczenie. Ci, którzy wtedy rezygnują, to można powiedzieć, że byli uzależnieni, czy raczej więź z Bogiem od tego uzależniali. Niektórzy jednak wtedy dojrzewają w wierze.

    Dla mnie osobiście (raczej kreującego się na mało emocjonalnego i racjonalnego) decyzja, by nie być tylko krytycznym obserwatorem w czasie tych modlitw, ale podjęcie czynnego udziału było oczyszczające (modlitwa jest darem Boga, czy to "charyzmatyczna", czy medytacyjna, czy kontemplacyjna) oraz rozwijająca (warto "czuć", wyrażać miłość, radość).
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.