Wczoraj w radiowej audycji Pawła Zuchniewicza usłyszałem opowieść o małżeństwie, w którym urodziło się dziecko z ciężką wadą serca. Mimo wysiłków lekarzy, umarło. Kiedy zaszli kolejny raz w ciążę, z niepokojem oczekiwali na poród. Drugie dziecko okazało się być obarczone tą samą wadą i tragedia powtórzyła się. Lekarze stanowczo zabronili małżonkom zachodzenia w ciążę, nie widząc możliwości, aby los mógł się odmienić. Małżonkowie jednak woleli słuchać Pana Boga i dziś oprócz dwójki w Niebie mają jeszcze piętnaścioro dzieci, które nie miały nigdy poważniejszych problemów ze zdrowiem.
Niezwykłe, prawda?
Komentarz
Urodził się zdrowy chłopiec. Co roku w dniu urodzin synka mama odwiedza z kwiatami tamtego lekarza, który pomagał jej mężowi w walce o małego.
Ja też znam wspaniałego człowieka, którego wg obecnych standardów w medycynie powinno nie być - takie dzieci zabija się przed narodzeniem w imię humanitaryzmu.
Cierpi na rozszczep kręgosłupa (konkretnie: przepuklinę oponowo-rdzeniową). Pochodzi z niewykształconej rodziny, ale dzięki wytrwałości swoich rodziców ukończył nie tylko technikum, ale nawet politechnikę. Ma dobrą pracę, a w wolnym czasie aktywnie działa w kilku stowarzyszeniach osób niepełnosprawnych. W dużej mierze usamodzielnił się i wspomaga swoją schorowaną matkę (mieszkają tylko we dwójkę, bo ojciec zmarł, a starszy brat wyemigrował i rzadko przyjeżdża do Polski). Jest bardzo wartościowym i niezwykle pogodnym człowiekiem. Niedawno otrzymał tytuł Człowieka Roku wśród Niepełnosprawnych, nadawany w Poznaniu przez TVP3, Radio Merkury i "Gazetę Wyborczą".
szwfowałam temu stowarzyszeniu przez kilka lat i znam Sebastiana
zapomniałaś dodać, że tańczy na wózku
takich ludzi znam bardzo wielu-właśnie ze stowarzyszenia, ale i nie tylko