Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

ONZ: Do 2050 r. ubędzie 1/5 Polaków

edytowano marzec 2007 w Polityka
image

Obcięta strzałka z prawej strony mówi, że co roku do krajów Europy Zachodniej będzie napływać 1.2 miliona Azjatów. Będą oni zapełniać najbogatsze kraje.

Artykuł w "Telegraph"

Komentarz

  • Myślę że jest to w pewnym stopniu spadek po systemie bez warości czyli komunie zewoluowanej w degrngoladę moralną czasu obecnego. Skłaniam się do zdania Maćka z pewnym zastrzeżeniem że jednak tylko wszczepienie mocnych zasad katolickich może zmienić tą sytuację. Jednak tu przychodzi pewna refleksja co jest wartością chrzescijańska jeżeli z ust hierarchów kościelnych padają poniższe stwierdzenia:
    >Metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski uważa, że w obecnej sytuacji nie należy wprowadzać do konstytucji zmiany, zakładającej wprowadzenie zapisu o ochronie życia od poczęcia.
    - Jestem przekonany, że konstytucja wystarczająco, w tym momencie, chroni życie - powiedział arcybiskup na antenie radia Zet. Metropolita za "znakomite" uznał stwierdzenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego odnoszące się do pomysłu zmian w konstytucji: "nie wszczynajmy wojny w tym momencie, w którym tej wojny nie można wygrać".<
    Sądzę że możemy swiadczyć życiem za życiem lecz nie ma co liczyć na wsparcie z zewnątrz.
  • upatrujecie przyczyny zmian zaznaczonych na mapie tylko w kontekście malejacej dzietności. Ale teraz przeciez wchodzi w dorosłość wyż demograficzny urodzony w okolicach stanu wojennego. Młodzi, w wieku prokreacyjnym, a sporo z nich wyjechało - mówi się o około milionie a nawet dwóch. Te dzieciaki, których urodziło się sporo dorosły, no i co z tego? teraz wyjeżdżają, dzieci urodza już gdzie indziej, nie w Polsce.
    Z jednej strony to efekt niezałatwionych spraw w kraju, ale z drugiej też globalnej wioski - dlaczego nasi lekarze wyjeżdżają do Anglii? bo agielscy jada do Stanów. Kiedy sa otwarte granice takie ruchy są nieuniknione. Emigranci z Afryki napływający m.in do Francji to w sporej cześci mieszkańcy byłych kolonii francuskich - Maroko, Tunezja. Właśnie ich wpływ na dzietność jest podstawowy dla Francji
    Jest też teoria, że dzietonść maleje wraz ze wzrostem gospodarczym i bogaceniem się społeczeństwa, największy spadek mają na mapce kraje byłego bloku wschodniego - i Polska wypada na ich tle całkiem korzystnie. Tutaj ma miejsce najwiekszy skok gospodarczy, zmiana modelu zycia to cena.

    >Alternatywą jest promowanie wielodzietności w odwołaniu do wartości laickich: ojczyzny, patriotyzmu, tradycji pokoleń<
    trzeba pamiętac, że wśród Polaków są też członkowie dawnej PZPR (całkiem sporo) , agenci WSI, szmalcownicy z czasów wojny, Polska to też różnorodność.
    Promowanie wieldzietności - hmm, pozytywna propaganda i pokazywanie rodzin wieldzietnych - tak; promowanie wielodzietnosci - jako mama szóstki wiem, że to sport ekstremalny, nie dla każdego, niech każdy ma tyle dzeci ile uważa za odpowiednie dla siebie.
    Rafale - jako katoliczka (i Polka) zgadzam się ze zdaniem abp Gocłowskiego - musisz mieć świadomość, że nawet katolicy w naszym kraju nie są jednorodni (jeśli chodzi o argumenty odsyłam do sasiedniego wątku).
  • Ktaolicy owszem mogą się różnić ale życie i jego wartość niepodlega wartościowaniu jest wartością samą w sobie i dlatego wymaga ochrony czy to się podoba Arcybiskupowi czy nie. Potwierdza to komunikat z konferecji episkopatu, w którym zwraca się uwagę na potrzebę prawnej ochrony życia od poczęcia.
  • widzisz, "królestwo Boże nie jest z tego świata". Te słowa (m.in) pozwalają abp. w taki a nie inny sposób się wypowiadać. Sfera polityki nie jest tożsama z moralnością, dlatego rozumny człowiek musi patrzeć często na nią pod katem - jak wybrać, aby mniej szkodzić (Jezus zagadniety o tę sferę życia pokazał denar i zapytał się o to czyj wizerunek jest na nim, odpowiadał na pytanie o podatki dla władzy przecież dla Żydów okupacyjnej) - i dlatego wypowiedź abp Gocłowskiego nie stoi w sprzeczności z wypowiedzią episkopatu (chociaz dziwię się, że akurat teraz zabrał głos, a przecież ustawa była uchwalona w 93 i do tej pory kościół ją akceptował).

    Ale ja nie piszę Rafale, żeby Cie przekonywac - akceptuje, że Ty, mimo że katolik jak ja, mozesz miec różne ode mnie zdanie.
  • ja też nie piszę aby kogokolwiek przekonywać.
  • Alez Maćku Ciebie przekonywac do niczego nie trzeba, a jak jesteś ciekawy moich argumentów, to wrzuć sobie poprzedni wątek na ten temat - przy swoim zostaję (moich wartosci nie negocjuję i dlatego mam takie zdanie a nie inne).
    A co do sportów ekstremalnych, to pogadamy za dwoje dzieci (wiecej) - ale oczywiście do niczego nie zamierzam Cie przekonywać.
  • [cite] Maciek:[/cite] Uważam, że rodzicielstwo - w dużej rodzinie - pozwala osiągnąć dojrzałość. Dlatego punkt odniesienia umieszczam w takim właśnie modelu i prędzej powiem, że sportem ekstremalnym jest zatrzymanie się na początku tej drogi.

    Ale nie tylko rodzicielstwo w dużej rodzinie pozwala osiągnąć dojrzałość, prawda?
  • ale skoro argumenty znane, a i wiadomo, że kazdy zostanie przy swoim, toć i naprawdę przekonywac nie trzeba.
    Tez mam podobne zdanie na temat rodzicielstwa, dojrzałość to dobre słowo, oddające sens relacji rodzic dziecko, mój sens. Ale nie odwazyłabym się nikomu narzucać poszóstnego rodzicielstwa. Jest moim doswiadczeniem, które przyniosło mi duzo radości do tej pory, a i pewnie jeszcze dużo przyniesie, ale też kosztowało mnie duzo pracy. Takie wielodzietne rodzicielstwo lepiej żeby było z wyboru, z powołania. To jest przebywanie w otoczeniu sporej ilości osób, nie każdej psychice to odpowiada. To jest wybór określonej drogi zawodowej dla jednej ze stron, takiej której albo nie będzie, albo będzie przez kilkanaście co najmniej lat bardzo ograniczona. Ja się ogromnie nagimnastykowałam, zeby w jednym być efektywna, a i drugiego uszczknąć - naprawdę wiem co piszę, gdy nazywam to sportem ekstremalnym (ogromna satysfakcja, ale to nie dla każdego, dla bardzo odważnych owszem). Żeby zachowac radość w tym wszystkim potrzebne jest przekonanie, że to moja droga. A ludzie są przeróżni. Są realizujący się w samotności, w rodzinie z jednym dzieckiem (Jezus był jedynakem), z dwójką. Każdemu rozdano inne talenty.
    Ale zdaża się, że dziecka, albo następnego dziecka nie ma przez strach, że nie stać, że stracę, że zmiana za duża - wtedy my może po prostu będąc pokazać, że można, że warto. Według mnie tyle możemy zrobić, my mający duże rodziny.
    Wymagać wielodzietności nie mamy prawa.
  • Możemy wymagać wielodzietności bo żyjemy w pewnej wspólnocie zwanej czasem Narodem i ponosimy wspólnie za trwanie odpowiedzialność. Argument że Jezus był jedynakiem no trudno aby nie był no chyba że skałniasz się też do ostatnich "rewelacji" o odkryciu Jego grobu jakoby miały tam spoczywać Jego szczątki , Jego żony, dzieci itp
    Można chyba załozyć że jeżeli odkrywam pewne wartości w wielodzietnosci to mam chęć podzielić się nimi z bliźnim który m oże mieć mniej odwagi aby iść w podobnym kierunku. Raczej nie odbierałbym tego jako wymaganie od innych wyboru takiejsamej drogi każdy ma ponoc wolną wolę sam dokonuje wyboru i ponosi konsekwecje np. pozostaje staruszkiem który tęskni za jedynakiem który wyjechał za chlebem i nie ma czasu na odwiedziny, bądź opiekę nad staruszkiem. Można to w pewnym stopniu przewidzieć
  • >Można chyba załozyć że jeżeli odkrywam pewne wartości w wielodzietnosci to mam chęć podzielić się nimi z bliźnim który m oże mieć mniej odwagi aby iść w podobnym kierunku. Raczej nie odbierałbym tego jako wymaganie od innych wyboru takiejsamej drogi<
    przeczytaj dokładnie co napisałam

    >Możemy wymagać wielodzietności bo żyjemy w pewnej wspólnocie zwanej czasem Narodem<
    to wymagaj, ja nie będę

    >Argument że Jezus był jedynakiem no trudno aby nie był<
    jak piszę, że był, to piszę, że był. Co do tego ma odkrycie, o którym piszesz???
  • tak, ale gdyby wartością podstawową dla życia ludzkiego było wyjście z dużej rodziny, to i ten model pewnie byłby wykorzystany przez Świetą Rodzinę. Jezus dorósł, potem działał samodzielnie. Dobrał grupę uczniów, którzy opuścili rodziny. Musieli to zrobić oni, musiał to zrobić on, żeby działać, żeby zrealizowac swoje powołanie.
    Ja połaczenia ewangelicznego przesłania i dużej rodziny szukam na innym poziomie. Ewangelia to opowieść o spotkaniu Boga z człowiekiem, ale to spotkanie odbywa się przez spotkanie człowieka z człowiekiem. W dużej rodzinie łatwiej spotkać drugiego człowiek. W tej grupie zakodowane jest poświęcenie sie dla drugiego. Ale te spotkania to takze wyzwanie i ciężka praca. A i może przecież rozwijać się w rózny sposób - walki o miedzę między braćmi najczęściej się toczyły(moja babcia jest z dawnej Galicji, tam to dopiero się działo w tym temacie). Sama duża rodzina nie uswięca, ale może. Może też uświecać realizowanie się w powołaniu całkiem innym. W Ewangelii jest przypowieść o talentach, one nie mają postaci rodziny, są różne i w róznej ilości kazdemu dane, wezwaniem jest, żeby je wykorzystać. Jest też wezwanie do wypłynięcia na głębie - dla mnie ta głębia (wejście na drogę, gdzie potrzebna jest odwaga ale do czego czuję powołanie) to wielodzietność. Dla każdego to co innego.
  • Otaczają mnie ludzie, dla których wielodzietność jest naturalna, ale wśród tych osób są też tacy, którzy nie mogą mieć dzieci albo mają jedno, bo dwoje jest już u Boga. Różne, bardzo różne są sytuacje. Nie każdemu Bóg daje do wychowania troje i więcej dzieci. To nie jest takie oczywiste! Można przewidzieć wiele rzeczy. Także to, że staruszek został sam, bo źle wychował swoich pięcioro dzieci i nie odwiedzają go.
    Piszę to dlatego, że jestem przekonana, że można wychować mądrze, po Bożemu jedno dziecko (które dał Bóg i mimo chęci przyjęcia przez rodziców większej ilości, nie dał więcej).
    Dlatego myślę, że warto jest dzielić się radością bycia rodzicem większej ilości dzieci, ale też warto pamiętać o tych, którzej więcej mieć nie mogą, a bardzo by chcieli. Gdy spotykamy się z człowiekiem (także na forum) nie wiemy do końca, jakie jest jego życie, motywy jego postępowania, wola Boga względem niego...

    "Można chyba załozyć że jeżeli odkrywam pewne wartości w wielodzietnosci to mam chęć podzielić się nimi z bliźnim który m oże mieć mniej odwagi aby iść w podobnym kierunku." ---- A to na pewno też :-)
  • Maćku, dogmat o niepokalanym poczęciu ? Rozpędziłeś się. Ten dogmat dotyczy samej Maryi Panny.

    Jeżeli chodzi o sporty ekstremalne, zgadzam się z Jolą, bycie matką sześciorga dzieci, z całą pewnością jest sportem ekstremalnym. Cała logistyka to jest naprawdę nie lada zadanie.
    Trzeba być ciągle w gotowości, bez względu na stan ducha i ciała. Godzenie interesów dzieci starszych i młodszych. Choroby, znowu godzenie interesów dzieci zdrowych i chorych.
    W wychowaniu bardzo ważne jest dla mnie indywidualne podejście do każdego dziecka. Trzeba znaleźć na to czas i siłę.

    Bywają też rodziny wielodzietne, które mają na ziemi jedno dziecko, albo żadnego, a w niebie kilkoro. Jak napisała Kasia, nie wiesz od razu, którzy to. Trzeba uważać, by niepotrzebnie ich nie krzywdzić nierozważnym słowem.
  • Jolu pojawiały się rewelacje w postaci że Jezus miał rodzeństwo oczywiście można nad tym roprawiać tylko po co.
    Jeżeli rodzina jest podstawową komórką składową Narodu to brak wymagań na szerokim polu panstwa powinien przekładać się na brak wymagań w rodzinie. Po Twojej wypowiedzi taki wniosek mi przyszedł do głowy. Można to rozciągnąć na inne dziedziny życia np. nie wolno ograniczać prędkości na drogach.
  • Katechizm Koscioła katolickiego ujmuje te sprawy jednak takze w kontekście planowania:
    "Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci. Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa. Poza tym, dostosują swoje postępowanie do obiektywnych kryteriów moralności". Zaraz potem znajduje się wzmianka o wielodzietnosci, która ujeta jest w kontekście "znaku Bożego błogosławieństwa", ale także "wielkoduszności rodziców" czyli aprobuje ich decyzję w tym względzie, traktując także jako swego rodzaju poswięcienie.
  • No widzisz jaka możliwość interpretacji...
    co Ty Maćku wypisujesz?? naprawdę "Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci." jest takie wielodznaczne, że pomieści sprawę Alicji Tysiąc?? no zastanów się.

    Tak, uważam, że wielkodsznośc uzyta jest tutaj w kontekście nadzwyczajności.
  • problemy zdrowotne Alicji Tysiąc zapewne podlegałyby pod "uzasadnione powody... odsunięcia...". Rozumiem już co chciałeś wykazać.
    Jednakże ja widzę w tym tekście akcent na odpowiedzialność ("odpowiedzialne rodzicielstwo"), a żeby nie wyszłedł z tego jakis dziwoląg (ludzie maja rózne dziwne pomysły) dodane są jeszcze owe "objektywne krytyria moralności".
    Kiedy już ludzie zdecydują się w swoim sumieniu na to, że chcą, że mogą (zakłada to ich aktywne myslenie o macierzyństwie, a nie bierne tylko "rozmnażajcie się") i wybiorą drogę wielodzietności, to oznacza, że odznaczają się "wielkimi zaletami ducha, szlachetnością, wyrozumiałością" - dzięki za doprecyzowanie.
  • Wracając do przekonywania JPII zostawił nam tajemnice światła jedna z nich Jolu jest o przekonywaniu Głoszenie Królestwa Bożego i wezwanie do nawrócenia. Jak głosić Królestwo Boże bez przekonywania? i przekonania
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.