Na forum piszą ci, którzy chcą pisać. Z jakiegoś powodu jedni mają ochotę, aby z Tobą i ze mną rozmawiać, a inni nie. Czemu lewicowcy chcą, a prawicowcy nie? Może świadczy to o tym, że nie podział pro/anty-NPR ma znaczenie, ale coś zupełnie innego?
Po drugie, posiadanie dużej rodziny jest dziś dużo łatwiejsze, niż wtedy. Obserwuję dużo małżeństw młodszych od nas o 15-20 lat, które doganiają nas w liczbie dzieci. Nie musimy z nimi dyskutować o NPR, one chcą mieć dzieci i je przyjmują.
Po trzecie, sam Kościół zachęca do otwartości na życie. Jeżeli wcześniej był pewien przechył w kierunku planowania niewielkiej liczby dzieci, to teraz bardziej docenia się wielodzietność.
Jednym słowem, dawne walki straciły na znaczeniu.
Jeny, jak tak czytam Twoje wpisy to czuję jakbym żył w jakimś alternatywnym świecie. Pomijam politykę. Nawet to że dogadujesz się z księdzem bez poczucia winy. Ale gdzie Ty takie zgodne i otwarte młode małżeństwa znajdujesz?
Nie mam do czego wracać. NPR taki ściśle antykoncepcyjny stosowałam tylko przez rok w życiu. Dosc stresujący rok. Przypłaciłam depresja. To było po ciąży zasśniadowej. Nic miłego. Dobrze, że to już czasy bardzo minione Jednakowoż organizm swój warto znać i choć czas rodzenia mam za sobą, to nadal wolę wiedzieć. NPR to narzędzie. Bardzo ciekawe i funkcjonalne
Ja bym nie idealizował dawnych czasów. "Prawicowcy" wcale nie byli tacy prawicowi, co wychodziło w różnych rozmowach. A fakt posiadania większej liczby dzieci świadczy tylko o tym, że... ma się więcej dzieci.
Nasze forum to setka osób, o bardzo różnych poglądach. Ciekawe jest to, że mimo tego chcą się tutaj spotykać, choć jest wiele innych propozycji. Co zatem nas łączy? Myślę, że warto by było nad tym się zastanowić.
Nie wiem, jak mam odpowiedzieć. Nigdzie specjalnie ich nie szukam.
O co chodzi z księdzem i winą?
Poczucie winy to jest mój duży problem, który niestety dość mocno był zawsze u mnie powiązany z wiarą. Tą wiarę już dawno bym porzucił gdyby nie pewne wydarzenie, o którym tu już nie raz pisałem, które spowodowało że uwierzyłem że Bóg jest samym Dobrem i Miłosierdziem.
Od tamtego czasu starałem się połączyć tą moją "wiarę" z wiarą Katolicką. Na kilkanaście księży z którymi starałem się zbudować relacje oparte na przyjaźni, tylko jeden był taki, który nie pogłębiał tego mojego poczucia winy. Był on właśnie skoncentrowany na Miłosierdziu Bożym i tą moją uwagę zawsze odwracał od tych wszystkich moich niedoskonałości.
Teraz zrezygnowałem z tworzenia relacji pomiędzy mną a spowiednikiem. Wybieram księży których nie znam i do spowiedzi podchodzę z dużym dystansem. Za to staram się codziennie przyjmować Komunię Świętą.
Według mnie księża są w większości mocno straumatyzowanymi ludźmi. Nawet ten npr, który, jak czas pokazał, nie jest pożytecznym remedium na problemy małżeńskie. Często może je nawet pogłębiać. I księża którzy w dobrej wierze ludziom polecali to rozwiązanie, często musieli walczyć też z dysonansem poznawczym u penitentów. I większość księży ma problem z rozeznaniem Woli Bożej dla swoich podopiecznych. I to jest frustrujące zarówno dla nich, jak i dla osób którym doradzają.
Co mnie łączy z forum? Jeżeli ludzi jest tu setka, to nie znam osobiście prawie nikogo. Jak piszę, to najczęściej wyrzucam to co mnie boli. Nie liczę tu na zrozumienie, choć parę razy spotkałem się z życzliwością. Nieraz ktoś napisał coś dla mnie zaskakującego, coś pożytecznego.
Uważam że rozłam na forum powodują te same siły i reguły postępowania co w realnym świecie. Faktycznie jest ewenementem, że jeszcze org nie został przez nie zniszczony
Ja nie buduję relacji z księżmi na przyjaźni, choć z jednym się serdecznie wyściskałem na pożegnanie, kiedy spędziliśmy razem 3 tygodnie wakacji Więc może coś jest na rzeczy, ale to owoc dwuletniej, bliskiej współpracy, a nie coś zaplanowanego.
Jeżeli chodzi o forum, to trudno się zapoznać z setką ludzi, ale może z dziesiątką by się przydało? Spośród najwięcej piszących znam tylko Ciebie, Paulinę, Prayboya i Klarcię.
@Biznes Info Ja też nie mam relacji z księżmi jakiejś przyjacielskiej. Jedynie mam wujka kaplana, ale też latami mogliśmy się nie widzieć. Moim zdaniem ważniejsze jest podłoże duchowe tej relacji, a przyjaźni być nie musi.
Kiedyś @jan_u polecił exodusa. Tam był cotygodniowy kontakt przez komunikator. Mieliśmy się też spotkać osobiście, ale to niestety nie wypaliło. Może byśmy się w tym naszym gronie spotkali na exodusie? Może są też inne tego typu platformy? Moglibyśmy chyba też sami coś takiego podobnego stworzyć?
@M_Monia to nie mieszkanie przed ślubem powoduje, że ludzie się rozwodzą. Ważne są wartości na jakich opierają swoje życie. A to, że często ci, którzy decydują się nie mieszkać razem wykluczają też rozwód, powoduje, że statystyki są jakie są. Ktoś, kto nie widzi problemu w rozwodzie, jak jest nieszczęśliwy w małżeństwie, to sie rozwodzi. Ten, który wyklucza rozwód, trwa nadal w małżeństwie mimo, że szczęśliwy nie jest. To też wpływa na statystyki.
Przykre. Ja tego na szczęście nie mam w swoim otoczeniu. Wychowawczo to musi być mega trudne- odwiedzacie kogoś a on już mieszka z kimś nowym, sąsiad co rusz z nową panią itd. Jak reagują Twoje dzieci na tę powszechną u Was tymczasowość?
To ja w realu widzę normalność. W rodzinie, wśród znajomych nie mam nikogo żyjącego bez trwałego związku (jedna para bez ślubu, ale już wiele lat razem). W sąsiedztwie też zdecydowana większość to rodziny z dziećmi, wnukami. Dlatego ciężko mi wyobrazić sobie wychowywanie dzieci w środowisku, gdzie jest powszechna nietrwałość.
W Polsce to samo. Coraz bardziej rośnie liczna konkubinatów i wypierają małżeństwa.
I to pokazuje że rzeczywistość jest jeszcze gorsza niż w statystykach.
Ale nadal jest większość konserwatysyow z małżeństwem sakramentalnym na zawsze (choć wielodzietnych konsetwatysyow coraz mniej) i ten procent sie zmniejsza i zmniejsza i zmniejsza.
Jak się rozglądam na boki, na młodych w rodzinie, wśród znajomych- bo rówieśnicy już dziadkami zostają, to nie widze konserwatystów wielu. Widzę spora rzesze młodych ludzi, którzy zawierają małżeństwa kościelne, dla rodziny, dla rodziców, dziadków. Bo taka tradycja w rodzinie, bo nie wypada inaczej postąpić, bo rodzice pomagają w zakupie domu/mieszkania i to jest warunek. Na same cywilne nie ma aż takiego parcia ze strony bliskich. I sporo młodych żyje ze sobą bez ślubu.
Wśród rówieśników nie widzę większej ilości rozwodów, rozstań. Tych więcej u starszych 50-60 lat i w górę, bo dzieci odchowane, wyszły z domu a oni obok siebie.
Ostatnio czytałam art o wzroście zawieranych ślubów ze wzg na kredyt 2%
Jak ja widzę, jak żyją Ci "konserwatyści" to się cieszę, że wcale nie jest ich tak dużo
Przynajmniej się zgodziłaś że coraz gorzej się dzieje z trwałością relacji a nie jak Beta że jest świetnie i nic się nie zmienilo. Na każdego działa współczesna kultura tymczasowosci. Na konserwantów też.
Ale rozwody, konkubinaty, to nie są choroby zakaźne. Tym się nie da zarazić, nie da się zapatrzeć.
DaddyPig Jeżeli chodzi o forum, to trudno się zapoznać z setką ludzi, ale może z dziesiątką by się przydało? Spośród najwięcej piszących znam tylko Ciebie, Paulinę, Prayboya i Klarcię
Jak ja widzę, jak żyją Ci "konserwatyści" to się cieszę, że wcale nie jest ich tak dużo
Przynajmniej się zgodziłaś że coraz gorzej się dzieje z trwałością relacji a nie jak Beta że jest świetnie i nic się nie zmienilo. Na każdego działa współczesna kultura tymczasowosci. Na konserwantów też.
Ale rozwody, konkubinaty, to nie są choroby zakaźne. Tym się nie da zarazić, nie da się zapatrzeć.
Da się. Im bardziej powszechne tym łatwiej usprawiedliwić.
Natomiast procesy są długofalowe. W szkole podstawowej i mojego brata (druga połowa lat 90tych i wczesne 2000) w pierwszej klasie było 22/25 pełnych rodzin, w szóstej 3/25 pełne. Warszawa i dość tradycyjna dzielnica.
Ludzie nie rozwodzą się, bo jest taka moda! Szczęśliwi się nie rozwodzą, rozwodzą się ci, którzy są nieszczęśliwi w związku. Porównywanie ilości rozwodów teraz-kiedyś nie pokazuje, że teraz ludzie tworzą gorsze związki. Pokazuje tylko, że ludzie w tych nieudanych związkach po prostu nie trwają teraz tak często jak dawniej.
Trwające małżeństwo, w którym jest zdrada, awantury, emocjonalne niszczenie małżonka nie jest lepsze od takiego, gdzie nastąpił rozwód.
Lepszy to jest związek, gdzie jest miłość, zrozumienie i wzajemna troska. Niezależnie czy to konkubinat, czy cywilny, czy kościelny. Uważam, że z Bogiem łatwiej taki związek stworzyć, ale to trzeba Boga i Jego przykazania traktować poważnie, a nie tylko brać ślub kościelny, bo taka tradycja, naciski rodziny. Sam ślub kościelny to nie magiczne hokus-pokus na udane małżeństwo.
Komentarz
O co chodzi z księdzem i winą?
Jednakowoż organizm swój warto znać i choć czas rodzenia mam za sobą, to nadal wolę wiedzieć. NPR to narzędzie. Bardzo ciekawe i funkcjonalne
Nasze forum to setka osób, o bardzo różnych poglądach. Ciekawe jest to, że mimo tego chcą się tutaj spotykać, choć jest wiele innych propozycji. Co zatem nas łączy? Myślę, że warto by było nad tym się zastanowić.
Od tamtego czasu starałem się połączyć tą moją "wiarę" z wiarą Katolicką. Na kilkanaście księży z którymi starałem się zbudować relacje oparte na przyjaźni, tylko jeden był taki, który nie pogłębiał tego mojego poczucia winy. Był on właśnie skoncentrowany na Miłosierdziu Bożym i tą moją uwagę zawsze odwracał od tych wszystkich moich niedoskonałości.
Teraz zrezygnowałem z tworzenia relacji pomiędzy mną a spowiednikiem. Wybieram księży których nie znam i do spowiedzi podchodzę z dużym dystansem. Za to staram się codziennie przyjmować Komunię Świętą.
Według mnie księża są w większości mocno straumatyzowanymi ludźmi. Nawet ten npr, który, jak czas pokazał, nie jest pożytecznym remedium na problemy małżeńskie. Często może je nawet pogłębiać. I księża którzy w dobrej wierze ludziom polecali to rozwiązanie, często musieli walczyć też z dysonansem poznawczym u penitentów. I większość księży ma problem z rozeznaniem Woli Bożej dla swoich podopiecznych. I to jest frustrujące zarówno dla nich, jak i dla osób którym doradzają.
Uważam że rozłam na forum powodują te same siły i reguły postępowania co w realnym świecie. Faktycznie jest ewenementem, że jeszcze org nie został przez nie zniszczony
Jeżeli chodzi o forum, to trudno się zapoznać z setką ludzi, ale może z dziesiątką by się przydało? Spośród najwięcej piszących znam tylko Ciebie, Paulinę, Prayboya i Klarcię.
Kiedyś @jan_u polecił exodusa. Tam był cotygodniowy kontakt przez komunikator. Mieliśmy się też spotkać osobiście, ale to niestety nie wypaliło. Może byśmy się w tym naszym gronie spotkali na exodusie? Może są też inne tego typu platformy? Moglibyśmy chyba też sami coś takiego podobnego stworzyć?
Musisz doprecyzować. Procent czego i co to znaczy "najwięcej".
Ktoś, kto nie widzi problemu w rozwodzie, jak jest nieszczęśliwy w małżeństwie, to sie rozwodzi. Ten, który wyklucza rozwód, trwa nadal w małżeństwie mimo, że szczęśliwy nie jest. To też wpływa na statystyki.
Da się. Im bardziej powszechne tym łatwiej usprawiedliwić.