Mle, ze strachu przed grubością i żeby dzieć rósł a nie obrastał:-) ale generalnie cukier nie jest mi wielce do życia potrzebny. No i okazało się, że jak wychodzę z porodówki, to jestem chudsza niż przed ciążą a dziecie i tak pod 4 kg;-) więc tym razem tylko ze wskazań lekarskich, żadnych osobistych wątków.
Ja na razie nie mam jadłospisu, przestałam tylko używać cukru i białej mąki. Najtrudniej mi z białym chlebem było się pożegnać, zwłaszcza, że mąż przychodzi zazwyczaj ok. 20 i dopiero wtedy kolacja. Ale to możliwe, bo to jednak w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia i nauczenia się inaczej jeść. Jem nadal z nim, ale bez chleba. Od Olesi chyba pożyczę sobie nie jedzenie kolacji. Tylko nie wiem czy to wykonalne
@Basju - wykonalne. Chyba, że koniecznie chcesz jeść kolację z Mężem - co doskonale rozumiem.
Jadłospisu też nie mam godzina po godzinie ani posiłek po posiłku. Pewnie to nie jest najlepsze rozwiązanie i dietetycy na mnie nakrzyczą, ale robię dla siebie posiłki z tego, co mam w domu. Zaopatrzyłam się w makaron razowy (do rosołu z dużą przewagą warzyw lub do warzyw), kaszę jaglaną, gryczaną, jęczmienną. Mam mąkę razową żytnią i grahamkę, więc piekę i panieruję w miarę potrzeby. Zawsze pod ręką są jakieś warzywa, teraz sezon się zaczyna, wiec i w ogródku coś rośnie (szczypiorek i rzodkiewka na razie ). Z owoców do wyboru nie ma wiele, ale akurat kwaśne jabłka, grejpfruty i arbuzy, to - nie żartuję - moje ulubione owoce między innymi.
No i przecież mamy niezawodne przepisy Ani D.
Naprawdę na początku myślałam, że będzie gorzej, tym bardziej po kilku postach Daniela bez tłuszczów (a tu mam moje ulubione masełko klarowane!) i bez kasz. Nie czuję się nawet specjalnie głodna.
Ale żeby nie było - Mąż przywiózł moją ulubioną mieszankę toffi... Z trudem oddałam ją dzieciom i nie powstrzymałam się przed kęsem, niestety... Całkiem, jak wcześniej z tym bigosem...
Kibicuję! I ponieważ nie stać mnie na RADYKALNY SKOK dietowy i cukrowy, to robię KROK (na klatę biorę wszystkie tego konsekwencje! ;-))... Więcej tego zdrowego - nmniej słodkiej białej śmierci...
Wczoraj chciałam ciastek.. ale nie kupiłam... potem mnie na tartę naszło, bo w przecenie była i sie nie powstrzymałam... za to Pan Bóg mnie powstrzymał, bo przy kasie mi sie złamała i wyleciała z pudełka... ( zadowoliłam sie małym ciastkiem... Tak wiec bilans na plus, mały, ale plus
a ja powoli sie do Was zblizam w ciazy mialam straszne parcie na slodkie, teraz troche juz przeszlo, ale: za duzo pieke, ciagle kupuje czekolade (a maz mi zjada, wiec kupuje nowa ). Plan mam taki, zeby piec tylko w weekend, czekoladzie mowimy nie! Innych slodyczy w zasadzie nie jem, wszystkie te sklepowe wytwory sa za slodkie dla mnie. Gubia mnie ciasta (a teraz kurka jeszcze ciagle kolo kawiarni na spacerze przechodze!) i lody....
Wczoraj wyprawiałam Męża. Upiekłam drożdżówkę. Wyszła - a jakże - "" na jajkach wiejskich od Mamy. Mężu dostał prawie całą. Prawie... No i spróbowałam maluśki kawalątek.
Chciałam pozdrowić bezcukrowców!!! Dzielne silne niewiasty! Czytam i się inspiruję, co by trochę dietę udoskonalić... Było trochę imprez i nagle teraz chce mi się podwójnych obiadów i dosłodzenia...
Nadwagi nie mam ale niestety dobrze wiem co to Candida...
Byłam kiedyś 2,5 tyg na warzywkach:) Fajnie było, pojawiło się mnóstwo fajnych nowych smaków i fantazja sałatkowa.
Mnie wyjazd do babci zdeprymował (wiecie jak jest z Babciami...)
ale od jutra: zero cukru, zero produktów mlecznych i pochodnych, zero jaj. A w ogóle gdzieś napisała Monira że na myślenie najlepszy jest post i adoracja. Mam trochę rzeczy do przemyślenia.
Ja dziś zapasy zrobiłam i jadło gotuję na jutro. Dziś nadal mi się kawa z rana odbija - za dużo litrów pod rzad wypiłam. Mam jakiś bulimiczny mechanizm rzucania niezdrowych rzeczy
ok, odstawiłam cukier a wraz z nim jaja i produkty mleczne. No i sól, tak przy okazji.
I teraz mam pytanie, gdyż moja dentystka poleciła mi jeść dużo wapnia. Czy mam zastąpić sery i mleko krowie owczymi, kozimi itp czy spróbować warzywami czy czymś zaspokoić potrzeby wapnia?
Na razie jestem na jaglance lub innej kaszy z warzywami. (ale żeby nie było tak świetnie zdarzyło mi się skubnąć rodzynek )
Moniko-nic nie solicie? zupy tez?-ani ciut, ciut? I ziemniaków?
Ja za to dzis poległam... Tzn- świadomie poległam. W imię miłosci :):)
Mój najmłodszy synek znalazł dzisiaj 5 złotych w swoich spodenkach. Oczywiscie ucieszył sie bardzo. Poleciał do sklepu "cos sobie kupić"
Przyniósł loda
i drugiego dla mamuni. W pierwszej chwili Mówię_"synuś...nie zjem tego loda" Ale jak zobaczyłam jak patrzy smutno na mnie tymi swoimi pięknymi, czarnymi gałami, widziałam,ze jak tego loda nie zjem to niejako odrzucę jego gest miłosci.
Zjadłam.
Ale wiecie co?- wcale bez szału. W ogóle nie miałam ochoty. To pocieszajace. Myślałam,ze jak sie rzuce na te słodycze to SZOK.
*Duke solę minimalnie zupę szczawiową, ale my słabo zupowi jesteśmy.
Rosół, grochówka, kalafiorowa czy pomidorowa bez soli.
Drugie dania zawsze bez soli.
Warzywa gotowane bez soli.
Ziemniaki nie solimy, ale rzadko je jemy, raczej ryż, kasza, makaron.
Chleb i mięso pieczone też bez soli.
Odwykliśmy, co nie znaczy, że było łatwo.
Jak pierwszy raz miałam zjeść fasolkę szparagową bez soli, to myślałam, że nie przełknę. Mąż szybciej zaakceptował brak soli, a mi szło opornie, gotowaliśmy bez soli, ale ja soliłam trochę mimo wszystko, zwłaszcza fasolę właśnie i jajka. A teraz to tylko tą szczawiową, bo nie da się zjeść zupełnie.
Za to jak jesteśmy u jednych bądź drugich dziadków, to bardzo dużo pijemy.
A zapomniałam o najważniejszych przy odwyku solowy dużo przyprawialiśmy majerankiem, oregano, ziołami prowansalskimi (normalnie jak nałogi jakieś), a teraz już sporadycznie "ziołujemy".
kupiłam sobie stevię w tabletkach jak słodzik i mleko sojowe (czort wie co to jest) i zmiksowałam sobie OHYDNĄ kawę. Ale słodka Haczor się już ze mnie śmieje, zwłaszcza jak zobaczył kozi ser
hmm, to muszę się zatem przestawić na inne mleko - a już zaczęłam się oswajać w ramach umartwienia. Kupiłam jeszcze kozie. Ale ok, będę robić z nerkowca.
Komentarz
Najtrudniej mi z białym chlebem było się pożegnać, zwłaszcza, że mąż przychodzi zazwyczaj ok. 20 i dopiero wtedy kolacja. Ale to możliwe, bo to jednak w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia i nauczenia się inaczej jeść. Jem nadal z nim, ale bez chleba.
Od Olesi chyba pożyczę sobie nie jedzenie kolacji. Tylko nie wiem czy to wykonalne
Kibicuję! I ponieważ nie stać mnie na RADYKALNY SKOK dietowy i cukrowy, to robię KROK (na klatę biorę wszystkie tego konsekwencje! ;-))... Więcej tego zdrowego - nmniej słodkiej białej śmierci...
Też DZIĘKS ode mnie... :-)
">
Nie jeść truskawek to grzech. Przecież niedługo się skończą.
ale od jutra: zero cukru, zero produktów mlecznych i pochodnych, zero jaj.
A w ogóle gdzieś napisała Monira że na myślenie najlepszy jest post i adoracja. Mam trochę rzeczy do przemyślenia.
No i też mam cel zbierania do puszki
Dziś nadal mi się kawa z rana odbija - za dużo litrów pod rzad wypiłam. Mam jakiś bulimiczny mechanizm rzucania niezdrowych rzeczy
No i sól, tak przy okazji.
I teraz mam pytanie, gdyż moja dentystka poleciła mi jeść dużo wapnia. Czy mam zastąpić sery i mleko krowie owczymi, kozimi itp czy spróbować warzywami czy czymś zaspokoić potrzeby wapnia?
Na razie jestem na jaglance lub innej kaszy z warzywami.
(ale żeby nie było tak świetnie zdarzyło mi się skubnąć rodzynek )
Nie wiem my już dwa lata nie solimy i dobrze nam z tymi soli nie brakuje.
Ale każdy sobie.
@Haku niezle combo, tak się przyczajałaś, a teraz kilka rzeczy na raz.
Bez jaj to u nas życia nie ma
I ziemniaków?
Ja za to dzis poległam...
Tzn- świadomie poległam. W imię miłosci :):)
Mój najmłodszy synek znalazł dzisiaj 5 złotych w swoich spodenkach.
Oczywiscie ucieszył sie bardzo.
Poleciał do sklepu "cos sobie kupić"
Przyniósł loda
i drugiego dla mamuni.
W pierwszej chwili Mówię_"synuś...nie zjem tego loda"
Ale jak zobaczyłam jak patrzy smutno na mnie tymi swoimi pięknymi, czarnymi gałami, widziałam,ze jak tego loda nie zjem to niejako odrzucę jego gest miłosci.
Zjadłam.
Ale wiecie co?- wcale bez szału. W ogóle nie miałam ochoty.
To pocieszajace. Myślałam,ze jak sie rzuce na te słodycze to SZOK.
*Duke solę minimalnie zupę szczawiową, ale my słabo zupowi jesteśmy.
Rosół, grochówka, kalafiorowa czy pomidorowa bez soli.
Drugie dania zawsze bez soli.
Warzywa gotowane bez soli.
Ziemniaki nie solimy, ale rzadko je jemy, raczej ryż, kasza, makaron.
Chleb i mięso pieczone też bez soli.
Odwykliśmy, co nie znaczy, że było łatwo.
Jak pierwszy raz miałam zjeść fasolkę szparagową bez soli, to myślałam, że nie przełknę. Mąż szybciej zaakceptował brak soli, a mi szło opornie, gotowaliśmy bez soli, ale ja soliłam trochę mimo wszystko, zwłaszcza fasolę właśnie i jajka. A teraz to tylko tą szczawiową, bo nie da się zjeść zupełnie.
Za to jak jesteśmy u jednych bądź drugich dziadków, to bardzo dużo pijemy.
A zapomniałam o najważniejszych przy odwyku solowy dużo przyprawialiśmy majerankiem, oregano, ziołami prowansalskimi (normalnie jak nałogi jakieś), a teraz już sporadycznie "ziołujemy".
Haczor się już ze mnie śmieje, zwłaszcza jak zobaczył kozi ser
Bardzo dziękuję za wskazówki!