@pustynny_wietrze my naprawdę nie mamy potrzeby dosalania, więc i po co? Żyjemy, mamy się całkiem dobrze. Wyniki w normie . Nie przekonasz mnie. Nawet jeśli to mit jak z globalnym ociepleniem, to mnie nie przekonasz. Wystarczy mi plaster zółtego sera (kupnego) i już jestem mocno zasolona . Jeśli miałabym zrobić sobie kanapkę z żółtym serem, a na to pomidor i potem jeszcze poslić, to wszystko, to bym chyba litr wody od razu wypiła .
@Maciejka, w ciąży też nie soliłaś w ogóle ani ani zero nic nic?
Serio pytam, bo w moim otoczeniu bardzo dużo było problemów u kobiet, które w ciąży nie soliły w ogóle. Nie chcę przynudzać, już kilka razy wklejałam pewien link o soli w ciąży, ale jakby ktoś chciał, wkleję jeszcze raz, co tam, będę głównym upierdliwcem forumowym
A kanapek to i ja przeważnie nie solę, ale w gotowaniu nie wyobrażam sobie soli nie używać (tzn. zależy jeszcze co, oczywiście)- i nie widzę takiej potrzeby Bo sól w rozsądnych ilościach nie jest szkodliwa!
Z solą jest ten problem, że jest jej dużo już w kupowanych produktach: "jak szacuje dr Włodzimierz Sekuła z Instytutu żywności i żywienia na podstawie ogólnopolskich badań [1] w wędlinach, pieczywie, przetworach i mrożonkach zjadamy przeciętnie kol jne 4,4gr soli dzienne" (źródło). Do tego "z badania panelowego gospodarstw domowych w 2009 zakupy soli kuchennej wynosiły 0,26 kg na osobę, przeliczając na spożycie daje około 8,5 grama". Razem to ok. 13 gr. dziennie. Górna granica normy to do 5gr dzienie. Poza tym sód i chlor występuje naturalnie np. w jajach, serach itp. Praktycznie nie dosalając niczego i tak się przekracza normę jesli się kupuje sklepową wędlinę, konserwy itp.
Pocieszające jest to, że do smaku potraw bez soli można się przyzwyczaić (mi to nawet bezboleśnie poszło). Gorzej mi idzie z cukrem, zdecydowanie mi go brakuje spośórd tzw. trzech białych śmierci
@ArturN no ale ja właśnie napisałam, że co innego, gdy się je dużo żywności przetworzonej, i gdy się jej nie je prawie wcale
I to raczej nie w soli problem w sumie, tylko w tej zywności przemysłowej I jeszcze - nie każdy potrzebuje tyle samo soli, i w nie każdym miejscu na Ziemi da się tak sól ograniczyć. Tzn. dać się da, tylko skutki mogą być opłakane
@ArturN no ale ja właśnie napisałam, że co innego, gdy się je dużo żywności przetworzonej, i gdy się jej nie je prawie wcale
I to raczej nie w soli problem w sumie, tylko w tej zywności przemysłowej I jeszcze - nie każdy potrzebuje tyle samo soli, i w nie każdym miejscu na Ziemi da się tak sól ograniczyć. Tzn. dać się da, tylko skutki mogą być opłakane
Sól jest własnie częścią świata przemysłowego Ludzki organizm jest przystosowany do takiej ilości chloru i sodu, jaki występuje naturalnie w roślinach i mięsie. Kiedyś była dodawana do żywności, bo ją konserwowała. Dzisiaj mamy lodówki i dosalanie nie ma uzasanienia racjonalnego. Trzeba się naprawdę postarać żeby mieć niedobory sodu czy chloru w organizmie
There is a great deal of concern today about overconsumption of salt in our country. Studies have shown that excess salt intake from infancy onward may result from the intake of prepared foods and snack foods which contain a great deal of salt, but little else nutritionally, and have come to comprise a large part of the diets of many people. While the concern about over-salting may be legitimate in terms of overall public health, there is one group of people for whom over-salting is not a problem--pregnant women. In fact, pregnancy is one condition in which the body requires more salt in order to remain healthy. Numerous changes in the mother's body during pregnancy explain this increased need for salt.
Of first importance is the growth and development of the placenta. This organ, unique to pregnancy, makes possible the exchange of all nutrients and waste products between mother and baby. As the baby grows and requires more nourishment, the placenta increases in size to provide it. If the placenta does not grow well, neither can the baby.
As pregnancy progresses, the placenta needs a great deal more blood flowing through it in order to work efficiently. In normal pregnancy, the mother's blood volume must expand by more than 40 percent to meet this metabolic need. Salt is a chief element in maintaining this dramatically expanded blood volume. One of the properties of salt is that it causes the body to retain fluid which, under normal conditions, is retained in the bloodstream for use in placental perfusion. Salt restriction during pregnancy limits the normal expansion of the blood volume. A blood volume below the level needed to service the growing placenta produces disastrous consequences.
(...)
"Sodium is required in pregnancy for the expanded maternal tissue and fluid compartments as well as to provide for fetal needs. The normal patient may use the level of sodium she prefers. Routine sodium restriction is not advised."
(...)
Przepraszam, że po angielsku. W razie potrzeby prztłumaczę.
@MonikaN te moje znajome miały kłopoty w ciąży, bo ich lekarze prowadzący "na wszelki wypadek" kazali im ograniczyć sól w ciąży - no i w trakcie wyszło podwyższone ciśnienie, opuchnięte okropnie nogi i różne inne związane z tym atrakcje. Niektóre z nich intuicyjnie olały lekarza i wróciły do soli, i im przeszły złe symptomy.
i jak zwykle zaznaczam, że nie propaguję całej zawartości tej strony ze ślepym posłuszeństwem. Ale akurat część o soli i diecie ciężarnej warto poczytać, żeby zrozumieć wiele mechanizmów pojawiających się w czasie ciąży.
@pustynny zaraz poczytam, mam nadzieję, że moja znajomość inglysza wystarczy.
A co do soli, hmmm soliłam w ciąży z Jaśkiem, a ciśnienie szalało, góra - dól, góra-dół, częściej za wysokie. A na końcówce, to zupełne szaleństwo, więc nie wiem czy solenie mi pomagało, czy akurat przeszadzało z czego sobie wtedy sprawy nie zdawałam.
Wiesz mi w ciąży lekarz zalecał łykanie żelaza, bo za niska hemoglobina, nie dałam się, wyrównałam dietą. Staram się słuchać potrzeb mojego ciała, jeśli będę w ciaży i poczuję, że muszę posolić, to posolę, ale nic na siłę. Dobrze mi bez tej soli i nei będę tego zmieniać.
@Moniko, jeśli wyszło, że ja Cię do czegoś namawiam i sugeruję, że w ogóle źle żyjesz i zła kobieta jesteś to przepraszam! Na pewno wiesz lepiej, jak się czujesz i czego Ci trzeba
Tak tylko chciałam wtrącić kilka groszy, żeby dać szerszy obraz sytuacji Po prostu, nieciężarna część świata soli za dużo, bo dostaje sól z przetworzoną żywnością, tu się zgodzę.
Ale jak się prawie nie je gotowców (odpowiadam na pytania: nie, nie jem wędlin - nie lubię, sery umiarkowanie i coraz częściej własnej produkcji, mrożonki b.rzadko...przeważnie jem to, co sama zrobię - tak mi smakuje, tak jest taniej, tak lubię Więc raczej nie spożywam ukrytej soli), to solenie sosu zdrowiem nie zachwieje
no i ważny klimat, naprawdę. na pewno mieszkaniec Finlandii potrzebuje dużo mniej soli niż mieszkaniec Libii
@pustynny, od Ciebie miałaby odbierać coś jako krytykę? Kobieto, opanuj się . Dobra kobieta jestem i na dodatek dobrze żyję .
Wiadomo, że im mniej przetworzonej żywności tym mniej soli w diecie i jest oczywiste, że spożywamy jej za dużo jedząc niezbyt zdrowo. Zmieniając sposób żywienia na taki o którym piszesz: własne pieczywo, własne sery, własne wędliny, itd, to tej soli jest bardzo mało w diecie.
Jeśli taka Twoja potrzeba sól sobie ten sos, a ja solić go nie będę .
BTW Artykuł ciekawy, nie wiedziałam, ze istnieje taka zależność. Podtrzymuję: jeśli mój ogranizm w ciąży zapragnie soli, to mu dosolę .
Ej czekaj, a z tym cięzarnymi, którym lekarz kazał odstawić sól, to nie będzie czasem tak, że Ich organizmy już tak mocno były przyzwyczajone do soli, że zareagowały w ten sposób? To mnie zastanawia.
Jeśli organizm już jest "odywknięty", to tak sobie tłumaczę, że jest przywyczajony do braku soli i w ciąży czy nie w ciąży nie zrobi to za bardzo różnicy. Choć wg wstawionego artykułu wychodzi na to, że ta sól jest ważna. No nic to. Jak Bóg da, to zrobię eksperyment na sobie - zachcianka na słone .
Ja piję dużo wody i herbat. Mój organizm domaga się wody. Po wysiłku mam to samo- woda i jeszcze raz woda. To jest super uczucie, bo kiedyś pewnie by mnie ciągneło do słodkiego. Szczególnie w chwili emocji.
Katarzyna ma rację jak jest trudno to lepiej nie mieć nic w domu słodkiego. Sczczególnie na początku. Dobre porównanie z alkoholikami:) Ale to prawda, że nałóg to nałóg.
Ja jem nie systematycznie i po prostu za dużo. Nie potrafię wrócić do jedzenia śniadań. Czasem mi się udaje ale....
Znalazłam sobie zamienniki sprawiające mi przyjemność kiedyś był to grejfrut, pomarańcza.
Teraz jaglanka z warzywami. Nie mam daru pisania więc czytam forum namiętnie i się uczę. Dynia już zaplanowana:)
A i jeszcze nauczyłam się jeść z powrotem jabłka. Jak się denerwuję to biorę jabłko.
Wprowadziłam sobie dni tylko z jabkami. Mój mały post najczęściej w jakiejś intencji.
A ja tak chciałam powiedzieć, że rzeczywiście jak jakiś odwyk czy "dieta" musi się zaczynać od JUŻ. Nie ma sensu przekładać na od 1ego, za dwa dni, po weekendzie czy coś. Jak tylko chciałam przejść na odwyk (tak jak było to planowane od 2giego) to mój organizm bezczelnie domagał się cukru - masakra!!! Tyle cukru to ja od dawna nie zjadłam... ;( i tak się zastanawiam czy lepsze normalne jedzenie bez jakiś odwyków (oczywiście i tak zbyt dużych dawek cukrowych) czy ten odwyk raz i na zawsze... coby do nałogu nie wrócić...A grzybki jak były tak są... Może odwyk od teraz?
Ja mam problem z odwykiem ponownym od cukru (czyt. słodyczy), jestem uczulona na większość owoców, suszone muszę przelewać wrzątkiem by mnie nie uczuliły, więc trudno sobie zamienniki znaleźć. Pocieszam się, że nie słodzę kawy i herbaty zupełnie. Słodycze jak jem to raczej czekolada, krówki domowe lub domowe ciasto. Chciała bym znowu pozbyć się cukrowego uzależnienia...bardzo, bardzo.
Hejka, nie będę ściemniać, odpadłam słodkie jem, ale nie jest to chyba jakoś strasznie masowe lub nałogowe, ale czasem potrzebuję - albo mi się wydaje, że potrzebuję (psychicznie i energetycznie) zjeść coś słodkiego...
Zmaganie typu "nie zjeść", "nie zjeść" nie na teraz...
Komentarz
@Maciejka, w ciąży też nie soliłaś w ogóle ani ani zero nic nic?
Serio pytam, bo w moim otoczeniu bardzo dużo było problemów u kobiet, które w ciąży nie soliły w ogóle. Nie chcę przynudzać, już kilka razy wklejałam pewien link o soli w ciąży, ale jakby ktoś chciał, wkleję jeszcze raz, co tam, będę głównym upierdliwcem forumowym
Z solą jest ten problem, że jest jej dużo już w kupowanych produktach: "jak szacuje dr Włodzimierz Sekuła z Instytutu żywności i żywienia na podstawie ogólnopolskich badań [1] w wędlinach, pieczywie, przetworach i mrożonkach zjadamy przeciętnie kol jne 4,4gr soli dzienne" (źródło). Do tego "z badania panelowego gospodarstw domowych w 2009 zakupy soli kuchennej wynosiły 0,26 kg na osobę, przeliczając na spożycie daje około 8,5 grama". Razem to ok. 13 gr. dziennie. Górna granica normy to do 5gr dzienie. Poza tym sód i chlor występuje naturalnie np. w jajach, serach itp. Praktycznie nie dosalając niczego i tak się przekracza normę jesli się kupuje sklepową wędlinę, konserwy itp.
Pocieszające jest to, że do smaku potraw bez soli można się przyzwyczaić (mi to nawet bezboleśnie poszło). Gorzej mi idzie z cukrem, zdecydowanie mi go brakuje spośórd tzw. trzech białych śmierci
@pustynny będąc w ciąży z J. soliłam, ponieważ na odwyku jesteśmy od sierpnia 2010, J. miał już wtedy 2 miesiące życia poza brzuchem za sobą.
A z czego wynikały problemy tych ciężarnych? Z niedoboru sodu czy chloru?
I to raczej nie w soli problem w sumie, tylko w tej zywności przemysłowej
I jeszcze - nie każdy potrzebuje tyle samo soli, i w nie każdym miejscu na Ziemi da się tak sól ograniczyć. Tzn. dać się da, tylko skutki mogą być opłakane
@pustynny, a jaja, a ser, ryby, a mrożonki? Nie używasz tego przy gotowaniu? Tam wszędzie jest sód.
Widocznie my żyjemy w takim miejscu na Ziemi, gdzie da się sól mocno ograniczyć i jeszcze mieć do tego bardzo dobre wyniki badań .
There is a great deal
of concern today about
overconsumption of salt in our country. Studies have shown that excess
salt intake from infancy onward
may result from the intake of
prepared foods and snack foods which contain a great deal of salt, but
little else nutritionally,
and have come to comprise a large
part of the diets of many people. While the concern about over-salting
may be legitimate
in terms of overall public health,
there is one group of people for whom over-salting is not a
problem--pregnant women. In
fact, pregnancy is one condition in
which the body requires more salt in order to remain healthy. Numerous changes
in the mother's body during pregnancy explain this increased need for salt.
Of
first importance is the growth and development of the placenta. This
organ, unique to pregnancy, makes possible the exchange
of all nutrients and waste products
between mother and baby. As the baby grows and requires more
nourishment, the placenta
increases in size to provide it. If
the placenta does not grow well, neither can the baby.
As
(...)pregnancy progresses, the placenta needs a great deal more blood
flowing through it in order to work efficiently. In normal
pregnancy, the mother's blood volume
must expand by more than 40 percent to meet this metabolic need. Salt
is a chief element
in maintaining this dramatically
expanded blood volume. One of the properties of salt is that it causes
the body to retain
fluid which, under normal
conditions, is retained in the bloodstream for use in placental
perfusion. Salt restriction during
pregnancy limits the normal
expansion of the blood volume. A blood volume below the level needed to
service the growing placenta
produces disastrous consequences.
"Sodium is required in pregnancy for the expanded
maternal tissue and fluid
compartments as well as to provide for fetal needs. The normal patient
may use the level of sodium
she prefers. Routine sodium
restriction is not advised."
(...)
Przepraszam, że po angielsku. W razie potrzeby prztłumaczę.
@MonikaN te moje znajome miały kłopoty w ciąży, bo ich lekarze prowadzący "na wszelki wypadek" kazali im ograniczyć sól w ciąży - no i w trakcie wyszło podwyższone ciśnienie, opuchnięte okropnie nogi i różne inne związane z tym atrakcje. Niektóre z nich intuicyjnie olały lekarza i wróciły do soli, i im przeszły złe symptomy.
Polecam linka:
http://www.drbrewerpregnancydiet.com
i jak zwykle zaznaczam, że nie propaguję całej zawartości tej strony ze ślepym posłuszeństwem. Ale akurat część o soli i diecie ciężarnej warto poczytać, żeby zrozumieć wiele mechanizmów pojawiających się w czasie ciąży.
A co do soli, hmmm soliłam w ciąży z Jaśkiem, a ciśnienie szalało, góra - dól, góra-dół, częściej za wysokie. A na końcówce, to zupełne szaleństwo, więc nie wiem czy solenie mi pomagało, czy akurat przeszadzało z czego sobie wtedy sprawy nie zdawałam.
Wiesz mi w ciąży lekarz zalecał łykanie żelaza, bo za niska hemoglobina, nie dałam się, wyrównałam dietą. Staram się słuchać potrzeb mojego ciała, jeśli będę w ciaży i poczuję, że muszę posolić, to posolę, ale nic na siłę. Dobrze mi bez tej soli i nei będę tego zmieniać.
Tak tylko chciałam wtrącić kilka groszy, żeby dać szerszy obraz sytuacji Po prostu, nieciężarna część świata soli za dużo, bo dostaje sól z przetworzoną żywnością, tu się zgodzę.
Ale jak się prawie nie je gotowców (odpowiadam na pytania: nie, nie jem wędlin - nie lubię, sery umiarkowanie i coraz częściej własnej produkcji, mrożonki b.rzadko...przeważnie jem to, co sama zrobię - tak mi smakuje, tak jest taniej, tak lubię Więc raczej nie spożywam ukrytej soli), to solenie sosu zdrowiem nie zachwieje
no i ważny klimat, naprawdę. na pewno mieszkaniec Finlandii potrzebuje dużo mniej soli niż mieszkaniec Libii
@pustynny, od Ciebie miałaby odbierać coś jako krytykę? Kobieto, opanuj się . Dobra kobieta jestem i na dodatek dobrze żyję .
Wiadomo, że im mniej przetworzonej żywności tym mniej soli w diecie i jest oczywiste, że spożywamy jej za dużo jedząc niezbyt zdrowo. Zmieniając sposób żywienia na taki o którym piszesz: własne pieczywo, własne sery, własne wędliny, itd, to tej soli jest bardzo mało w diecie.
Jeśli taka Twoja potrzeba sól sobie ten sos, a ja solić go nie będę .
BTW Artykuł ciekawy, nie wiedziałam, ze istnieje taka zależność. Podtrzymuję: jeśli mój ogranizm w ciąży zapragnie soli, to mu dosolę .
I pójdę spać spokojna
Ej czekaj, a z tym cięzarnymi, którym lekarz kazał odstawić sól, to nie będzie czasem tak, że Ich organizmy już tak mocno były przyzwyczajone do soli, że zareagowały w ten sposób? To mnie zastanawia.
Jeśli organizm już jest "odywknięty", to tak sobie tłumaczę, że jest przywyczajony do braku soli i w ciąży czy nie w ciąży nie zrobi to za bardzo różnicy. Choć wg wstawionego artykułu wychodzi na to, że ta sól jest ważna. No nic to. Jak Bóg da, to zrobię eksperyment na sobie - zachcianka na słone .
Nie no to forum jest niemożliwe
HAAAAAAALLLLOOOOOOOOOO!!!!!
Tu się o CUKRZE rozmawia a nie o SOLI!!!!!!!
[-X
Po spacerze utknełam w pierogach. Wyrobiłam się do Narnii.
Asia jak dzisiaj:)
Asia chwile słabości są zawsze.
Ja piję dużo wody i herbat. Mój organizm domaga się wody. Po wysiłku mam to samo- woda i jeszcze raz woda. To jest super uczucie, bo kiedyś pewnie by mnie ciągneło do słodkiego. Szczególnie w chwili emocji.
Katarzyna ma rację jak jest trudno to lepiej nie mieć nic w domu słodkiego. Sczczególnie na początku. Dobre porównanie z alkoholikami:) Ale to prawda, że nałóg to nałóg.
Ja jem nie systematycznie i po prostu za dużo. Nie potrafię wrócić do jedzenia śniadań. Czasem mi się udaje ale....
Znalazłam sobie zamienniki sprawiające mi przyjemność kiedyś był to grejfrut, pomarańcza.
Teraz jaglanka z warzywami. Nie mam daru pisania więc czytam forum namiętnie i się uczę. Dynia już zaplanowana:)
A i jeszcze nauczyłam się jeść z powrotem jabłka. Jak się denerwuję to biorę jabłko.
Wprowadziłam sobie dni tylko z jabkami. Mój mały post najczęściej w jakiejś intencji.
Może odwyk od teraz?
Hejka, nie będę ściemniać, odpadłam słodkie jem, ale nie jest to chyba jakoś strasznie masowe lub nałogowe, ale czasem potrzebuję - albo mi się wydaje, że potrzebuję (psychicznie i energetycznie) zjeść coś słodkiego...
Zmaganie typu "nie zjeść", "nie zjeść" nie na teraz...