"Najbardziej uderza mnie to, że swoją intymną więź z Jezusem Matka Teresa podtrzymywała nawet w samym środku dobijających ją ciemności. Jej wiara i miłość były tak wielkie, że kroczyła w ciemności, bez żadnego pocieszenia, prowadzona światłem wiary. Żyła tylko z czystej wiary i miłości" (za GN 14 wywiad z postulatorem procesu kanonizacyjnego o. Brianem Kolodiejchukiem)
Nie wyobrażam sobie 50 lat życia z Bogiem, bez doświadczania w sercu jego bliskości. Naprawdę bardzo Matkę Teresę podziwiam, że wytrwała w swojej wierze.
Komentarz
Rozumiem to u Teresy z Lisieux a u M. Teresy nie.
Tzn. rozumiem oschłość w życiu kontemplacyjnym które z samej definicji niesie ryzyko rutyny, nudy, duchowego "wypalenia".
Ale w życiu tak skrajnie czynnym jak M. Teresy z Kalkuty - tak pełnym kontaktów wciąz z nowymi ludźmi?
Może co za dużo to niezdrowo dla ducha, może wciąż te same tłumy anonimowych potrzebujących działały na psychikę tak samo jak wciąż te same karmelitańskie "gęby" w Lisieux???
Gorąco polecam książkę.