Na podstawie całej nauki Kościoła. Na podstawie Bożej miłości, a choćby sprawiedliwości. Kościół często mówi o niebie dla tych dzieci, czasem słyszymy o limbusie, ale co do zbawienia nie ma wątpliwości.
@asiao - każde doświadczenie, nawet trudne, można zintegrować jako zysk dla siebie. To, jak doświadczamy naszego życia, tylko w niewielkim stopniu zależy od obiektywnych aspektów tego, czego doświadczamy, a w głównej mierze od tego, jak sami to przyjmujemy.
To tak, zupełnie poza wymiarem duchowym. A jeśli do tego dołożyć, że dziecko, nawet jeśli zmarło bardzo wcześnie, istnieje w wieczności, to mowa o zysku w skali nie osobistej ale ogólnej, nie wydaje mi się w żaden sposób dziwna.
Ale jestem w stanie przyjąć, że każdy ma inną wrażliwość i inne sposoby radzenia sobie z własnymi doświadczeniami.
nie zyja. nawet w pełni nie zaistniały cieleśnie.. bo cos poszło nie tak ..co moze bylo konsekwencja zdrowotnych zaniedban matki ? ojca? albo ich beztroski w przekazywaniu zycia ? i ja bym wolala zeby Bog sie mna nie posługiwał w dawniu takich swiadectw i zadna to metoda do osiagania pokoju serca
Moze mnie bardziej pociesza, ze mial sie urodzic jakis chory na ciele i umysle czlowiek i lepiej, ze nie miał szans sie uksztaltowac. a nie, ze swiety czlowiek nie mial szansy nawet zaistniec Co za bzdury z tym pokojem serca przez strate ..
Pokój serca można mieć w każdej sytuacji. Albo go nie mieć. To mniej zależy od sytuacji, a bardziej od osoby, którą ta sytuacja spotkała.
A co kogo pociesza, to już inna sprawa. W świecie medycznym to, co napisałaś, @asiao, o możliwym dużym ryzyku wad wrodzonych u dzieci, które przestają się rozwijać na wczesnym etapie rozwoju, uważa się za bardzo racjonalne pocieszenie dla rodziców doświadczających straty. Ale nie każdy opiera się wyłącznie na tym, co racjonalne.
Dla nas też to stracone dziecko jest wielkim ZYSKIEM (jeśli już używamy tego określenia)! Tak na szybko: 1. Dzięki temu jesteśmy małżeństwem! To doświadczenie spowodowało, że utwierdziliśmy się w naszej miłości i pomimo przeszkód tym bardziej chcemy trwać razem. 2. Czuję obecność tego dziecka w sobie, z naszą rodziną. Zawsze będzie obecny! 3. Zrozumieliśmy co w życiu jest najważniejsze i jak niewiele zależy od nas samych. 4. Nauczyliśmy się pokory. 5. Dzięki tej ciąży dowiedziałam się, że jestem chora i dzięki leczeniu mogłam urodzić te dzieci, które są z nami.
Próbuje znaleść chociaż jeden minus i nie potrafię...
@asiao, wierzymy, że dzieciątko otrzymuje nieśmiertelną duszę w pierwszej sekundzie swojego istnienia. I że od tego momentu JEST człowiekiem, dlatego Kościół nie dopuszcza aborcji w żadnym momencie życia dziecka w łonie mamy.
To, czy ma wady genetyczne, czy nie ma, czy zdążyło się fizycznie ukształtować, czy też nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Jego dusza już jest w pełni ukształtowana. I, wierzymy, że ta dusza idzie do nieba. Po prostu. I to jest pociechą dla wierzących.
@Gloria wkleiła nazwę dokumentu Kościoła nt. dzieci nienarodzonych.
Piękny fragment z trzeciej jego części pt. Racje nadziei:
82. b) Bóg nie domaga się od nas rzeczy niemożliwych 108. Ponadto moc Boża nie ogranicza się do sakramentów:
„Bóg nie związał swojej mocy z sakramentami, tak by bez sakramentów nie mógł udzielić
skutku sakramentów” („Deus virtutem suam non alligavit sacramentis quin possit sine sacramentis effectum
sacramentorum conferre”) 109
. Bóg może więc udzielić łaski chrztu bez udzielenia tego sakramentu –
ten fakt powinien być uwzględniany szczególnie wtedy, gdy udzielenie chrztu okazałoby się niemożliwe.
Konieczność sakramentu nie jest absolutna. Tym, co jest absolutne, jest konieczność dla ludzkości „sakramentu
pierwotnego” (Ursakrament), którym jest sam Chrystus.
Mi też jest bliższe podejście asiao; ja mocno racjonalizuję (ochrona przed nadwrażliwością) - nawet jeśli dzieci bez chrztu nie osiągają zbawienia, to w tradycji katolickiej trafiają do Limbusa - miejsca naturalnej szczęśliwości. Takiego jakby raju, choć bez wizji Boga. św. Tomasz pisał, że te dzieci nie boleją nad tym, że nie widzą Boga, bo nie dane im jest poznać w ogóle jaki jest nadprzyrodzony cel.
Nie zastanawiam się mocno nad losem poronionego dziecka. Obserwuję, że to rodzi mnóstwo bólu i też nadmiernego poczucia odpowiedzialności. Takie jakby wahadło antyaborcyjne wychylone do granic możliwości - matki się obwiniają, że źle się prowadziły, stresowały czy co tam jeszcze. Ja płakałem wtedy, ale nie położyło się to jakimś cieniem na nas. Samych mikroporonień jest jakieś 20-70% w zależności od badań, co wskazuje, że drugie tyle dzieci straciliśmy nawet nie wiedząc o tym, bo organizm kobiety odrzucił ten zarodek np. ze względu na niezgodności genetyczne.
JEsli ktos sie poczul urazony moimi wpisami to przepraszam nie taki mialam zamiar ..zeby kogos urazac
a i tak lepiej w sytuacji utraty ciazy pocieszyc sie racjonalnie, że mozliwe były duże wady wrodzone niz snuć basnie i legendy
W pierwszym zdaniu przepraszasz ewentualnie urażonych (doceniam!), a w kolejnym oceniasz ("lepiej") i dewaluujesz ("snuć baśnie i legendy"). Rozumiem, że nie jest Twoim zamiarem zadawać komuś ból, ale najwyraźniej, bez zamiaru Ci się to udaje. Czy masz jakieś obawy, że Twój sposób poradzenia sobie z sytuacją straty dziecka jest niewłaściwy, że musisz go nazywać lepszym od innych sposobów i te inne dewaluować? Daj ludziom czuć tak, jak czują, a sama czuj tak, jak sama uważasz za słuszne. Tu nie ma "lepiej" albo "gorzej" jeśli tylko dla kogoś dany sposób poradzenia sobie wiąże się ze zintegrowaniem tego trudnego doświadczenia.
Nie mam pojęcia co sobie mogłaś wymyślić i o której godzinie i nigdzie się na ten temat nie wypowiadam. Jeśli jednak zarzucasz mi, że robię podział na lepsze i gorsze sposoby radzenia sobie, to poproszę o wskazanie mojej wypowiedzi, która świadczy o takim podziale.
Tak.twoj wpis z moim wpisem który zinterpretowalas rozkładając go na części może sugerować, że ja mogę komuś coś sugerować ..normalnie analiza doglebna co autor miał na myśli...ale nie miał. A.mnie tylko poirytowalo, że ktoś sugeruje,że mozna czerpać zysk ze straty Strata daje wynik ujemny a nie dodatni To jest dorabianie ideologii ! ktoś miał być ale go nie ma i nie bedzie.koniec przed początkiem.
Komentarz
J
wybieramy najlepsza opcje zysku ze straty
i ja bym wolala zeby Bog sie mna nie posługiwał w dawniu takich swiadectw i zadna to metoda do osiagania pokoju serca
a nie, ze swiety czlowiek nie mial szansy nawet zaistniec
Co za bzdury z tym pokojem serca przez strate ..
a i tak lepiej w sytuacji utraty ciazy pocieszyc sie racjonalnie, że mozliwe były duże wady wrodzone niz snuć basnie i legendy
1. Dzięki temu jesteśmy małżeństwem! To doświadczenie spowodowało, że utwierdziliśmy się w naszej miłości i pomimo przeszkód tym bardziej chcemy trwać razem.
2. Czuję obecność tego dziecka w sobie, z naszą rodziną. Zawsze będzie obecny!
3. Zrozumieliśmy co w życiu jest najważniejsze i jak niewiele zależy od nas samych.
4. Nauczyliśmy się pokory.
5. Dzięki tej ciąży dowiedziałam się, że jestem chora i dzięki leczeniu mogłam urodzić te dzieci, które są z nami.
Próbuje znaleść chociaż jeden minus i nie potrafię...
ja nie znajduje w stracie zysku
Zysk to jest cos co jest dodane a nie przecierpiane
Pan Jezus i przecierpiał, i umarł. A ZYSKALIŚMY na tym wszyscy.
To, czy ma wady genetyczne, czy nie ma, czy zdążyło się fizycznie ukształtować, czy też nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Jego dusza już jest w pełni ukształtowana. I, wierzymy, że ta dusza idzie do nieba. Po prostu. I to jest pociechą dla wierzących.
Piękny fragment z trzeciej jego części pt. Racje nadziei:
82. b) Bóg nie domaga się od nas rzeczy niemożliwych 108. Ponadto moc Boża nie ogranicza się do sakramentów: „Bóg nie związał swojej mocy z sakramentami, tak by bez sakramentów nie mógł udzielić skutku sakramentów” („Deus virtutem suam non alligavit sacramentis quin possit sine sacramentis effectum sacramentorum conferre”) 109 . Bóg może więc udzielić łaski chrztu bez udzielenia tego sakramentu – ten fakt powinien być uwzględniany szczególnie wtedy, gdy udzielenie chrztu okazałoby się niemożliwe. Konieczność sakramentu nie jest absolutna. Tym, co jest absolutne, jest konieczność dla ludzkości „sakramentu pierwotnego” (Ursakrament), którym jest sam Chrystus.
Tu całość:
http://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/cti_documents/rc_con_cfaith_doc_20070419_un-baptised-infants_pl.pdf
Nie zastanawiam się mocno nad losem poronionego dziecka. Obserwuję, że to rodzi mnóstwo bólu i też nadmiernego poczucia odpowiedzialności. Takie jakby wahadło antyaborcyjne wychylone do granic możliwości - matki się obwiniają, że źle się prowadziły, stresowały czy co tam jeszcze. Ja płakałem wtedy, ale nie położyło się to jakimś cieniem na nas.
Samych mikroporonień jest jakieś 20-70% w zależności od badań, co wskazuje, że drugie tyle dzieci straciliśmy nawet nie wiedząc o tym, bo organizm kobiety odrzucił ten zarodek np. ze względu na niezgodności genetyczne.
Nie wkręcają mi wyimaginowanych intencji
Jedni mają zyski inni strate
A.mnie tylko poirytowalo, że ktoś sugeruje,że mozna czerpać zysk ze straty
Strata daje wynik ujemny a nie dodatni
To jest dorabianie ideologii !
ktoś miał być ale go nie ma i nie bedzie.koniec przed początkiem.