Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ranking szpitali/porodówek

13468912

Komentarz

  • Masakryczny watek, chyba przestane czytac dla zdrowia psychicznego. Jestem w szoku, ze istnieje cos takiego jak wieloosobowe sale do rodzenia i ze zabiera sie dzieci do badania gdzies po porodzie. Przeciez to nie sa jakies specjalistczne badania, czy testy, to kilka chwytow, calosc trwa kilka minut. Nawet jak w szpitalu rodzilam to lekarz przyszedl do nas do pokoju, nikt mi nawet na chwile dziecka nigdzie nie bral.
  • na Żelaznej była jedna sala dwuosobowa. Dziecko razem z tatą "szło" do pokoiku na badanie neonatologiczne  jeśli neonatolog nie mógł przyjść do sali porodowej. Tak było jeszcze 3 lata temu- teraz w nowym bloku porodowym nie wiem jak jest z badaniami dziecka, czy w sali porodowej czy w gabinecie.
    Punkty w skali Apgar- "dawała" położna, oceniając dziecko leżące u mamy.
  • @Rosea
    mnie nie pozwolili na Żelaznej bo:
    1. do końca nie dało się opanować cukrów,
    2. pod koniec rozjechały mi się hormony tarczycy (ostatnie 6 tyg. ciąży ft3 i ft4 miałam poniżej normy mimo dawki 225) - hashi zdiagnozowano u mnie na początku ciazy
    3. stan po dwóch poronieniach
    4. moja wada serca

    - generalnie za dużo powikłań na raz

    ale teraz moja gin z Żelaznej dała zielone światło
  • U mnie tak:
    2009 - cc na madalu. Opieka po - fatalna, poród nijak, bo przyjechałam z 10 cm i trafiłam z IP na stół. Przyznam, że jestem uprzedzona do tego szpitala, jak do żadnego innego.
    2011 - sn na żelaznej ze "swoją" położną. Poród cud-miód : żero ingerencji, rodzę nastojąco, po porodzie chodzę jak we śnie, jestem zaszokowana postawą personelu - od salowych po ordynator pediatrii. Super pomoc przy karmieniu. Względny minus - po dobie "ląduję" na korytarzu (ale sama się zgłosiłam). Plus tego rozwiązania - jest chłodniej niż w dusznych salkach, ucinam sobie pogawędki z położnymi i obserwuję szpitalane życie ;)
    2013 - sn żelazna. Położna nie swoja, ale znana mi. Poród super, wpuszczają nas autem na podjazd dla karetek i wybiegają do mnie z wózkiem ;) Mała rodzi się po 30 min, w kolankowo-łokciowej. Łożysko dość opieszałe, dostaję oksy i rodzę w kucki. Potem wszystko ok, choć w weekend szpital jakby w uśpieniu (za pierwszym razem miałam poczucie wręcz nadskakiwania pacjentom /nie chodzi o opłacenie położnej, bo ja akurat pomocy nie potrzebowalam, obserwowałam zachowanie wobec innych).

    Plusy Żelaznej dla mnie: świetne położne (ekipa z DN to w ogóle creme de la creme) i duża niezależność położnych, szanowanie intymności rodzącej, dobra komunikacja między personelem, nienacinanie i wybór pozycji jako standard (@Olkowa, chyba musiał fatalnie trafić!), położne przeszkolone w kierunku doradztwa laktacyjnego (a nie 1 doradca na cały oddział), nie ma problemu z nieszczepieniem, sprawdzanie i ew. podcinanie wędzidełka bez problemu, pełny kontakt skóra do skóry przez co najmniej 2 h.
    Minusy: może być tłok, możesz leżeć na bloku porodowym po porodzie, nie można prowadzić ciązy na nfz :(
  • To ja jeszcze dopisze o swoim porodzie, bo naprawdę nie polecam tam rodzić (Orłowski).

    Ja rodziłam tam, bo wcześniej 2 tyg leżałam na patologii właśnie tam, z powodu bakterii e-coli w nerkach.
    Nagadali mi, żeby u nich rodzić, bo zbadają mi dziecko pod tym kątem - nie zbadali.

    Szpital to straszny prl. Pani na izbie przyjęć darła się na nas, była bardzo niemiła. Mi odeszły wody w domu 3 godziny przed przyjazdem do szpitala, więc oberwałam, że co tak długo czekam. Podłączyli mnie do ktg, powtarzali to trzy razy, bo miałam bolesne skurcze i nie dawałam rady leżeć. Przy znieczuleniu lekarka nakrzyczała na mnie, że się dre i wywaliła męża za drzwi. Ktg miałam robione kilka razy, ostatnie przy 10cm rozwarcia i partych. Położyli mnie na łózko, nogi do góry i kazali przeć (stało nade mną z 5 osób, włącznie z panią sprzątającą sale!) Nie pozwolili zmienić pozycji, nacięli.

    Potem zabierali mi małą z każdego powodu z pokoju, na szczęście mąż z nią chodził. Ale kiedy był w pracy zabrali ją (ja nie mogłam chodzić) i wrócili z informacją, że została zaszczepiona i mam podpisać zgodę. Chcieli małą dokarmiać, mimo że nie miałam problemu z karmieniem i wszyscy się dziwili, że tylko na piersi jest. No i nie chcieli nas wypuścić ze szpitala, bo spadła jej waga o 200 g.

  • edytowano marzec 2014
    ŻELAZNA!

    Pierwszy poród na Starynkiewicza 2010. Rzeźnia: balonik,
    oksytocyna, masaż szyjki etcetera, 17 godzin koszmaru, całość zakończona
    awaryjnym cc. Położna była miła, żadnych chamskich tekstów nie było ale
    nadmiar niepotrzebnych interwencji owszem. Warunki - głęboki PRL, opieka po porodzie taka sobie chodziaż pielęgniarki dość miłe i w miarę pomocne, za to lekarze - katastrofa "ja wiem lepiej bo jestem lekarzem a matka nie ma nic do gadania bo jakby jej pozwolić na fanaberie to nie wiadomo co by było..."

    Drugi poród - Żelazna
    2013 - wspominam bardzo dobrze. Mimo nerwowych początków bo miałam okołoporodowe krwawnienia z
    nieustalonych przyczyn i lekarze koniecznie chcieli mnie ciąć. Udało się naturalnie, bez żadnych dopalaczy, nacięć i
    innych atrakcji za to z fachowym i bardzo ludzkim wsparciem. Warunki świetne - sala do porodu pojedyncza z toaletą, wanną, drabinkami, materacami itp. Herbata i gorąca czekolada serwowana na życzenie przez asystentkę położnej. Położna - super profesjonalizm i zero zbędnych ingerencji, bardzo uważna i konkretna - kiedy trzeba było to delikatna i wspierająca, chociaż raz, w początkach drugiej fazy porodu, na mnie fuknęła. Ale też z wyczuciem bo pomogło mi to wziąć się w garść w kluczowym momencie.

    Po porodzie sala dwuosobowa z przylegającą łazienką.  Pielegniarki i opieka na noworodkach już gorzej ale zwisało mi to i powiewało bo chodziłam w euforii, że mam małą cały czas przy sobie, mogę chodzić i wszystko przy niej robić sama, nikt mi brzucha nie rozchlastał, nikt nie każe dziecka dokarmiać mm itp.Więc fochy personelu miałam gdzieś, nie były zresztą skrajne, boczyli się głównie o brak zgody na szczepienia oraz to, że chciałam być obecna przy wszystkich zabiegach.
  • I tak mi przyszło do głowy jak czytam ten wątek: Starynkiewicza i Bielany, które wypadają w relacjach najgorzej, to dwa szpitale w Warszawie gdzie wykonuje się aborcje (w majestacie prawa ale to przecież nic nie zmienia).

    I nikt mi nie wmówi, że nie ma korelacji.....
  • Z tego właśnie względu Szpitala Bielańskiego w ogóle nie brałam i nie biorę pod uwagę, mimo że jest blisko nas.
  • Aborcje wykonuje się też w szpitalu Orłowskiego. I też jest to fatalna rzeźnia...
  • ktos mi powie czy faktycznie z chorym dzieckiem nie mozna wyjsc na ządanie czy wcisneli Marsjance kit?
  • edytowano marzec 2014
    zdaje się, że "teoretycznie" prawo miałam - ale jak praktyka pokazuje wystarczy że szpital powoła się, że matka "szkodzi" dziecku a już sądy pędem ograniczają rodzicom prawa

    zresztą akurat jak leżałyśmy w szpitalu była podobna sprawa na położnictwie w Pruszkowie
  • To ja dopisuję się do fanów Żelaznej. Naprawdę dobra opieka na sali porodowej. A jeśli chodzi o opiekę noworodków, to pani ordynator neonatologii dwa razy wykryła u naszych dzieci małą wadę, która została zoperowana tydzień po porodzie. Żaden inny lekarz nie potrafił tego zdiagnozować i z zainteresowaniem oglądali dziewczyny, żeby się douczyć.
    I owszem miałam na Żelaznej też swoje przejścia, ale tym razem też na pewno będę tam rodzić.
  • edytowano wrzesień 2014
    .
  • edytowano czerwiec 2014
    A propos co to znaczy, że w jakimś szpitalu cesarki są robione ale ,, na ciepło " czyli tylko te z akcją porodową ? Bo miałam wybrać sie do tego szpitala ( najbliżej mam do niego czyli 20 km) Może mi to ktoś wytłumaczyć ? Bo ja co prawda do tej pory miałam cesarki ale w innych szptalach , gdy mieszkałam w innym miejscu, bo zawsze mi wody odeszły a ostatnie dziecko o mało sie nie udusiło ale nigdy nie miałam akcji porodowej czyli rozwarcia, parcia itp.
  • 1. poród 2011 Lublin Staszica - porodówka w remoncie, ciasnota, niemiła położna, nie mogłam rodzić w dowolnej pozycji bo twierdziła, że dziecko jej wypadnie na podłogę... mimo normalnej akcji porodowej wpakowała oxy szantażem, na szczęście wenflon wypadł sam za 10 min., lekarka mówiąca "nic nie umiesz przeć" , salowa krzątająca się i patrząca w mój krok...Położna nie chętna do ochrony krocza, ale udało się. Po porodzie wszyscy w miarę mili, pielęgniarki mogły być, do momentu nieszczepienia gdzie nasłuchaliśmy się o skrajnej nieodpowiedzialności. Generalnie mimo wypaśnych teraz podobno sprzętów, nie wrócę tam...

    2. poród 2012  Lublin Kraśnicka - generalnie do luksusu daleko, ale jeśli chodzi o opiekę: patologia ciąży ok, położne wszystkie na prawdę miłe, niektóre świetne. Poród, miłe przyjęcie w IP, cudowna łagodna położna chwaląca mnie non stop, zachęcająca, druga ucząca się położna też miła, Spokój. Oxy z powodu ponad 12h od odejścia wód i słabej akcji, więc się zgodziłam, bolało bardziej, ale psychicznie super! Lekarz wpadł po wszystkim. Bez nacięcia mimo że z rączką. Po porodzie wszystko super nawet obiad przynieśli na porodówkę. Na sali też wszystko ok oprócz zapomnienia o moim nadciśnieniu co się później wiązało z kroplówkami. Mała naświetlana. Generalnie wspominam bardzo dobrze.
    Kilka moich koleżanek i przyjaciółek tam rodziło i nie spotkałam się z negatywną opinią, wszystkie bardzo zadowolone... ale wiem że krążą niezbyt dobre historie, no a jednej koleżanki to nie spytam bo niestety umarła tam przy porodzie. :(
  • Camille, Ty z Looblina? Miałyśmy szansę się spotkać? KUL 2000-2005?
  • Ostatni poród (trzeci) na Żelaznej miałam 2 miesiące temu i jestem bardzo zadowolona, mimo że nie udało się w Domu Narodzin, gdzie wcześniej zostałam wstępnie zakwalifikowa. Moja mama słuchając i oglądając na własne oczy nie mogła uwierzyć, że to wszystko z NFZ. Przede wszystkim świetne położne - profesjonalne, ciepłe, dyskretne. Urodziłam w wodzie i bardzo sobie chwalę. Najsłabszym ogniwem okazała się młoda lekarka, która na szczęście pojawiała się właściwie tylko kiedy odmawiałam:
    a) podania oksytocyny
    b) łyżeczkowania
    Za każdym razem podawała mi listę możliwych negatywnych konsekwencji (ze zgonem włącznie), ale z uśmiechem przyjmowała moje odmowy i podpisy, a porodem i tak zajmowała się położna. Po porodzie również opieka b. dobra. W kwestii odmowy szczepień nie było żadnych problemów ani straszenia zgonem , chyba są przyzwyczajeni.
    ;)
  • edytowano czerwiec 2014
    @Marcelina tak, Kul też ale 2007-2011




    PS. Zamknijcie to forum, nie umiem pracować i ogarniać dom odkąd mnie odlistkowaliście! Siedze i czytam.
  • @Mle - a jeśli wolno spytać, nie udało się w DN, bo było przeludnienie, czy z innych powodów, bo skoro zostałaś zakwalifikowana, to tylko to mi przychodzi do głowy.
    Pozwolono Ci w wannie urodzić???? o jak czadowo :)
    Jak rodziłam na Madalińskiego, no przy partych KAZANO wejść na łóżku i na początku w pozycji bocznej a potem KAZANO na plecy, a ja nie miałam siły dyskutować. Teraz się już nie dam tak łatwo!! :)
  • kaza, kaza, wszedzie kaza.
    Drugie doswiadczenie z Tczewem mam jeszcze gorsze niz pierwsze.
    moze ktos bedzie guglal, to nie polecam:P
  • edytowano wrzesień 2014
    .
  • @Ergo - szpital na Żelaznej ma tyleż zagorzałych zwolenników, co przeciwników. Zależy, czego kto od opieki szpitalnej w czasie porodu oczekuje. Tam jest nastawienie chyba najbardziej fizjologiczne w porównaniu z innymi stołecznymi porodówkami. W związku z tym udział lekarza w opiece nad rodzącą jest marginalny. Z mojej perspektywy (a widziałam znaczną część warszawskich porodówek od środka) to jest najlepsze w stolicy miejsce do rodzenia, dla kogoś, kto nie chce rodzić we własnym domu.
    Minusem jest bardzo duże obłożenie - jak dla mnie, za mało kameralnie się tam zrobiło. Warto wiedzieć, że szpital ma III stopień referencyjności od jakiegoś czasu, więc między bajki można włożyć straszne opowieści, że oni tam tylko fizjologią się zajmują i jak coś się dzieje złego, to nie potrafią sobie poradzić. Potrafią.
  • edytowano czerwiec 2014
    ja na 95% będę rodziła na Żelaznej - rodziłam już tam 2x (dwa pierwsze porody sn) i w porównaniu do porodu na Starynkiewicza (szpital kliniczny) - to Żelazna jest naprawdę klasy LUX
  • Ja tam się wybieram lada dzień. Poród piąty, ale Żelazna po raz pierwszy.
  • @kulka - ciekawa jestem Twoich wrażeń w porównaniu z wcześniejszymi doświadczeniami porodowymi.
  • Jestem wstępnie zakwalifikowana do Domu Narodzin, ale wiadomo, rożnie może być. Pierwszą córkę rodziłąm 9 lat temu na Solcu. Poród indukowany, długi, trudny... ale ja chyba miałam ogólnie bardzo dobre nastawienie do rodzenia dzieci. Potem trzy razy na Madalińskiego z umówioną świetną położną, Każdy raz inny, ale każdy bardzo dobry.

    Pobytów po porodzie w szpitalu, poza pierwszym dziesięciodniowym, właściwie nie pamiętam (ach te hormony :)
  • @kulka - to i tak całkiem dobrze trafiałaś do tej pory. Solec bywał OK (szczególnie od strony psychologicznej, bo dość biednie tam było, co niektórych odstręczało). Na Madalu z najętą położną też można bardzo fajnie urodzić.
  • Gdyby kiedyś jeszcze udało mi się do terminu porodu dotrwać, to wracam do szpitala w Pruszkowie. No chyba, że urodziłabym w domu. :D
  • Moja przyjaciółka urodziła wczoraj nad ranem na żelaznej dziewiąte dziecko;) to trzeci poród na żelaznej za moją skromną namową.
  • @Katarzyna dopiero zobaczylan zes mbie tu wzywala :-)
    postaram sie cos napisac z tego gupiego telefonu.
    1 porod - kasprzaka z racji szkily rodzenia do ktorej chodzilismy.
    w dniu sw terminu trafilismy standardowo na ktg potem wiadomo  co kilka dni ktg az wreszcie jedno z tych ktg bylo kiepskie tzn mlodej tetno skakalo wiec przyjeli mnie na patologie. generalbie to szpital w ktorym sie rodzi tasmowo jak sie dolem nie da to cc bez gadania.
    po pobe 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.