Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Załuje że nie zabiłam własnego dziecka

edytowano lipiec 2008 w Ogólna
Witam wszystkie zwolenniczki i przeciwniczki aborcji. Mój Nick jest
założony celowo tylko po to aby tu Wam coś napisac. Otóż przed 11
laty sama stałam przed wyborem usunąć czy da c szanse? Moja dziecko
miało się urodzi poważnie chore. Miało poważną wadę serca a to Pikus
w porównaniu z wadami które ukazały się po porodzie i w dalszym
życiu Julki. Moja decyzja była wtedy na tak. Urodzę bez względu na
Wszystko To dziecko musi życ. I powiem wam że to była najgorsza
decyzja mojego życia. Moja córka żyje i owszem ale 11 prawie 12 lat
jaj życia to ciągłe cierpienie, operacja za operacja,. Każdy jej
ruch to okropny ból. Ból, którego ja jako matka nie mogę znieśc. To
dziecko nie maiło ani jednego dnia bez bólu bez okropnego bólu.
Julka przeszła już około 50 operacji ratującej jej życie
porawiających taz zwany komfort życiowy ( komfort polega na tym ze
niedostaje morfiny tak często jak przed operacjami). Dzisiaj żałuje
ze nie pozwoliłam mojemu dziecku odejść.
Wszystkie przeciwniczki aborcji uważają ze aborcja jest złaâ??.. tak
ale jeśli wykonuje się ją jako rodzaj antykoncepcji. Piszecie ze
lepsze takie życie niż żadne. Ciekawe , która z was zamieniłaby się
z moim dzieckiem? Która by chciała mieć tak chore dziecko. Dziecko
proszące o śmierc bo dłużej już nie może zyc w bólu? Odda do
adopcji? Mało wiecie o adopcji. Żadna rodzina nie
adoptuje "uszkodzonego " dziecka. Żadna. A jeśli znacie choc jedną
to dajcie mi jej adres telefon email. Jestem i będę za aborcją z
uzasadnionych przyczyn. Dziś załuje ze nie dałam mojemu dziecku
szansy na śmierc

Z forum GW
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=20823&w=74890138&a=74890138

Komentarz

  • [cite] Yenna:[/cite]
    Żal mi tej kobiety bo ona sama wpływa na dodatkowe cierpienie dziecka. Dla mnie każdy dzień życia mojego dziecka w takiej sytuacji byłby świętem, a nie dniem żałoby i oczekiwania na jego śmierć.
    Właśnie święto - choć trudne. Ona jest w takiej samej sytuacji jak każda matka mająca niepełnosprawne dziecko. A jednak to DZIECKO. No i najważniejsze jest przecież NIEBO. O ile to dziecko nas do niego wyprzedza....

    A i błagam - poprawcie, proszę, tytuł wątku: nie zabiłam.
  • Zgadzam się - to może być wołanie o pomoc. A to znaczy, że nie ma oparcia w rodzinie: mężu, rodzicach, rodzeństwie. I tu znowu kłania się dobrodziejstwo dużych rodzin. Zawsze jest ktoś kto pomoże w ciężkiej chwili. A tak.... zostaje tylko forum....
  • Jestem przekonana, że jest to prowokacja.
    Propagandowy tekst napisany nie przez matkę cierpiącego dziecka, tylko przez zwolenniczkę/ka aborcji.
  • Nie wiemy czy to prowokacja zwolenniczki aborcji - załóżmy, że nie. Wtedy dramat matki jest rzeczywisty - ale gdybanie 'szkoda że nie zabiłam' są i okrutne i niegodziwe. Przecież, gdyby zabiła, to kto wie, czy wtedy jej samopoczucie byłoby lepsze.
  • Rzecz w tym ze ona nie mogła wiedzieć na pewno ze dziecko jest chore. Sama pisze ze miało mieć 'tylko' wade serca. Ja sama w takiej sytuacji liczyłabym ze lekarze sie pomylili, albo ze chociaz wade da sie skorygowac.
    Wielu ludzi nie wierzy w Niebo, wiec jak mogą widzieć sens cierpienia? Ja nie badzo widze. A ludzie na ogół mają dzieci z dość egoistycznych pobudek - bo je chcą, bo mają taką potrzebę i wtedy potrafią ignorować fakt ze są niedojrzali, ze wypadało by najpierw troche uporządkować swoje zycie
  • Autorka narzeka, że jej dziecko jest chore, że 50 operacji... Szkoda, że nie przyzna się przy okazji, że zamiast jeździć z dzieckiem do szpitali, wolałaby pić koniak w restauracji, robić karierę mniejszą lub większą, biegać ze zdrowym dzieckiem po zielonych łąkach itd... Po prostu chyba nie dorosła do macierzyństwa...
  • [cite] Honorata:[/cite]
    Wielu ludzi nie wierzy w Niebo, wiec jak mogą widzieć sens cierpienia? Ja nie badzo widze. A ludzie na ogół mają dzieci z dość egoistycznych pobudek - bo je chcą, bo mają taką potrzebę i wtedy potrafią ignorować fakt ze są niedojrzali, ze wypadało by najpierw troche uporządkować swoje zycie

    Nie rozumiem , Honorata. Jaki związek ma wiara w Niebo a sens cierpienia? Dla mnie żaden. Osoby niewierzące, co więcej ateiści, potrafią opiekować się chorymi dziećmi i nie wpadają na takie pomysły, pt. 'Żałuję , że nie zabiłam'. Oczywiście nam jest łatwiej potrzeć na takie wydarzenia przez pryzmat wiary i tak jak Bolka pisze
    [cite] Bolka:[/cite]
    Jeśli Bóg chce mie obdarzyć chorym dzieciątkiem, to ja pokornie ten dar przyjmuję, choćby serce mi się krajało na widok jego cieprienia. Zresztą nic nie dzieje się bez przyczyny i każde życie pojawia się "po coś". A ja tego "po coś" rozumieć nie muszę.
  • Tak jak Bolka - myślę, że nie nam roztrzygać, czy ktoś ma żyć czy nie. I że matka jest od tego, by urodzić. A na zabijanie nie ma w świecie miejsca.
    Może to jest prowokacja. Może też znękany i zrozpaczony umysł matki szuka drogi? Może nie ma wsparcia w bliskich? Może nikt nie udziela jej duchowego wsparcia? Jest tysiąc powodów, jak myślę. Może jej serce po prostu jest już w strzępach i wypłakała oczy? Widziałam wielotygodniową agonię mojej babci. Po 12 latach takiego patrzenia na własne dziecko myślę, że można oszaleć.

    Cierpienie jest ogromną tajemnicą i tak naprawdę nikt nie umie powiedzieć nic mądrego wobec niego, jak tylko - nie daj się mu zniszczyć. Nie mówimy o upośledzeniu, nie mówimy o odleżynach, o przykuciu do wózka, ale o dziecku, które żyje na morfinie. Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest być matką takiego cierpienia.
    Nie sądzę, by ktokolwiek z nas osiągnął taką dojrzałość, by patrzeć na takie cierpienie z pogodną mądrością. Nikt nie patrzy. Bóg też nie patrzy. Bóg w tym dziecku strasznie cierpi.
    Cierpienie budzi i powinno budzić sprzeciw i współcierpienie innych.
    @Ola i Paweł
    czy pisząc o tym, że matka nie dojrzała, macie na myśli, że jest nie dość pogodzona z chorobą swego dziecka? Że tak jak tłuściutki Budda nie patrzy na swoje dziecko z łagodnym, błogim uśmiechem? Nie bardzo rozumiem Wasz wpis.
  • Chodziło mi o to, że wydaje mi się, że matka która dorosła do macierzyństwa to taka, która przyjmuje dziecko takie jakie jest i jest gotowa poświęcić dla niego całą siebie. Aborcja wydaje mi sie tylko ucieczką (więc w pewnym sensie tchórzostwem), a podejście "mogłam dziecko zabić, byłoby nam obojgu lepiej" jest dla mnie przynajmniej niedojrzałe.

    P
  • Ja uważam, że ona widzi tylko jedna stronę medalu i warto by zobaczyła te drugą, by spojrzeć na problem bardziej obiektywnie. Chęć gotowości oddania 100% siebie w praktyce sprawdza się inaczej, ale moim zdaniem kobieta decydująca się na dziecko powinna przynajmniej chcieć się tak poświęcić.
  • Jeszcze raz napiszę, że według mnie jest to tekst propagandowy.
    Owszem, niestety istnieją rodzice, którzy przeżywają takie tragedie. Nikt nie zaprzeczy, że jest im ogromnie ciężko. Ale postawcie się w ich sytuacji: staralibyście się być oparciem dla dziecka, nieść ulgę w cierpieniu czy powiedzieć mu: "żałuję, że Cię nie zabiłam"?

    Cytat z artykułu: "Jestem i będę za aborcją z uzasadnionych przyczyn."
    W jakim celu został napisany ten artykuł? Ku upowszechnieniu zabijania dzieci na życzenie rodziców w przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości w czasie ciąży.

    Cywilizacja śmierci
  • Żeby była jasność - ja nie uważam, że ona źle zrobiła, że urodziła. Ja po prostu rozumiem, że nie daje sobie z tym rady.
    -----------------------------------------------
    To zamiast gadać "żałuję kochana córeczko, że cię nie zabiłam" niech zastrzeli dziecko. Ulży i jemu i sobie. To jest ten właśnie absurd jej podejścia.

    Tekst rzeczywiście propagandowy, bo tylko proaborczy (prowyborczy?) prowokator może takie absurdy wypisywać...
  • [cite] Yenna:[/cite]
    Karina czemu ma służyć wklejenie takiego tekstu? O czym chcesz nas przekonać - lepiej zabić?
    :shocked:
  • [cite] Ola i Paweł:[/cite]Autorka narzeka, że jej dziecko jest chore, że 50 operacji... Szkoda, że nie przyzna się przy okazji, że zamiast jeździć z dzieckiem do szpitali, wolałaby pić koniak w restauracji, robić karierę mniejszą lub większą, biegać ze zdrowym dzieckiem po zielonych łąkach itd... Po prostu chyba nie dorosła do macierzyństwa...
    Tutaj czegoś nie rozumiem. To chyba normalne, że wolałaby tak jak piszesz. To nie ma nic wspólnego z niedorośnięciem do macierzyństwa.
    Ja myślę, że jest zmęczona. Ona dalej piszę, że ma dużo wsparcia, ale patrzenie na cierpienie ją wykańcza. Pisze, że jej dziecko nie przeżyło dnia bez bólu, dzięki tym operacjom przyjmuje mniej morfiny, ale ból czuje, ból powoduje nawet muzyka (prawie każda).
    Wkleiłam ten tekst, bo byłam w szoku jak zobaczyłam ten wątek na emamie. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że ktoś żałuje, że urodził.
  • [cite] Anita:[/cite]
    To nie artykuł tylko post na forum, więc raczej nie ma aż takiego masowego oddziaływania.

    Racja, to jest post, ale służący temu samemu - rozpowszechnieniu idei aborcji na życzenie.
    [cite] Anita:[/cite]
    Z nieprawidłowościami w czasie ciąży jest problem taki, że czasem wyglądają na większe, niż są w rzeczywistości, więc trudno ocenić póki się dziecko nie urodzi. Stąd nie sądzę, żeby się wszyscy rwali do wykonywania aborcji niejako "profilaktycznie". A przynajmniej mam taką głęboką nadzieję, że nie.
    Ale Anito, autorka tekstu żałuje właśnie tego, że nie wykonała aborcji profilaktycznie. I do tego zachęca innych :sad:
  • Autorka nigdzie nie pisze: "zabijajcie swoje chore nienarodzone dzieci".
    Czasem człowiek musi wykrzyczeć swój ból i zmęczenie. Internet jest takim miejscem, gdzie możemy (pozornie) czuć się bezpieczni. Ja wiem, jakie myśli przychodzą do głowy, kiedy człowiek spodziewa się chorego dziecka. Nie zawsze są pełne optymizmu niestety. Domyślam się, że kiedy już ma się chore dziecko, czasem przychodzą chwile wątpienia i żal za tym co minęło (beztroska, planowanie co będzie jak urodzi nam się dziecko itp.).
  • Przypadek pana Świtaja chodzi mi po głowie przy okazji tego wątku. Tam też była rozpacz i samobójcze myśli, choć pan żył w samym środku Polski. Przecież to jest normalne, co ta kobieta czuje. Po prostu ludzkie.

    Tak samo jak i Wam nie podoba mi się, że w tej rozpaczy, histerii? sieje lęk w sercach innych. Zapewne spora ilość aborcji dokonuje się właśnie w takim zamęcie, popłochu i przerażeniu. Lęk i rozpacz to narzędzia diabła.

    Tyle że co tu komuś takiemu napisać? No naprawdę - wszystkie złote rady stają mi w gardle kołkiem, bo sama nie wiem, kto tu bardziej cierpi: matka czy dziecko. Nie chodzi chyba o to, żeby się gorszyć i oburzać na pomysł zabicia, ale co komuś takiemu powiedzieć, żeby go umocnić? Bo jak nic ta kobieta wykazała się odwagą i dzielna jest przez te lata. Po prostu widzi, że nic nie pomaga jej dziecku i myśli, że może śmierć byłaby lepsza... Nigdy nie byliście w takiej sytuacji? nigdy nie spotkaliście się z tak wielkim cierpieniem? No co jej powiedzieć? Ja trochę widziałam, ale i tak nie wiem. To jest strasznie ciężka praca własna... samemu trzeba do tego dojść.
  • Myślę, że w tym wpisie trzeba rozdzielić dwie rzeczy. Jedna to wysiłek tej pani włożony w opiekę nad chorym dzieckiem, za który należy się jej uznanie. A druga, to kwestia wyrażania publicznie pochwały dzieciobójstwa, co jest obrzydliwe i nie powinno się przydarzyć porządnemu człowiekowi.
  • Ano - podpisuję się pod zdaniem Maćka.

    Jeszcze bym tylko zaznaczyła, że trzecią rzeczą jest nasza reakcja na skargę. Strasznie mnie zaskoczyło, gdy przeczytałam, że matce nie wolno pisać takich rzeczy (ale jakich? o zabijaniu czy o tym, że jest ponad siły?) i że tylko kobieta dojrzała do poświęcenia jest kobietą dojrzałą do macierzyństwa...
    Bez przesady z tym poświęceniem.

    A o ilości operacji bym się nie wypowiadała. Jadwigo, może tak właśnie jest i ta babka pęka, bo to po prostu nie mieści się w głowie normalnemu człowiekowi?
  • "wydaje mi się", bo właśnie nie mam jeszcze swoich dzieci... i nikogo nie pouczam... po prostu pisze to co czuje... a że może czuję źle, to dziękuję, że rozwijasz temat bo pozwala mi to przemyśleć to kolejny raz.

    P
  • To jest do bolu prawdziwe niestety. W pierwszym szpitalu Powiedziano mi za przychodzą często rodzice byłych wcześniaków którym sie nie powiodlo i mowia im , ze lepiej by bylo gdyby ich dzieci sie nie narodzily albo żeby ich nie zdołano uratować. Gadają tak żeby znów się podnieść i stanąć do walki. Tak jest w przypadku dużych nieprawidłowości, chorób, cierpienia, niepelnosprawnosci. To jest ta przykra część pracy na oiomie. Jednak powiedziano mi też że oni nigdy nie przejmują się rodzicami bo przede wszystkim walczą w interesie pacjenta a nie jego rodziny.

    No mogliby ci rodzice spotkać się z rodzicami dzieci utraconych, rodzicami którzy chcieliby mieć swoje niepełnosprawne chore dziecko przy sobie, może wtedy trochę zmieniliby zdanie może nie. W każdym razie ja tą panią rozumiem bo to jest jej krzyk rozpaczy. Ona potrzebuje wsparcia, pomocy a nie potępienia. Ktoś kto tego nie przeżył nie może jej potępiać. Ona tak bardzo kocha swoja córkę, że nie chce już jej cierpienia i być może uważa że lepiej by jej było w niebie. Tylko po tym to ta kobieta by się już nie podniosła jakby sama przyczyniła się do zabójstwa córki. Jest wielka bo nie oddała a że sobie gada. Patrzyłam na cierpienie A i uwierzcie kto tego nie przeżył nie zrozumie. Bezradność, strach jaki przeżyłam, chwile zwątpienia i zazdrość o donoszone zdrowe dzieci. Przy czym ja nigdy nie żałowałam że on jest a wręcz przeciwnie bardzo go chciałam. Jednak kto wie co bym gadała po paru latach takiej huśtawki a nie 4 miesiącach. Już i tak wstydzę się że bałam się niepełnosprawności. Mam siłę nadal walczyć ale A już nie ma. Jednak mój nie przeszedł ani jednej operacji ale bardzo cierpiał był na morfinie. Płakaliśmy z mężem jak on płakał z bólu. Nie da się długo tak żyć.

  • Dla równowagi znalazłam opowieść matki, która żałuje i przeżywa katusze że zabiła swoje chore dziecko. Tak czy inaczej lepiej się w takiej sytuacji nie znaleźć i nie nam oceniać. My tylko możemy pomóc.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.