Pisanie artykułów to niewielka różnica, to też zwykłe wyrażenie swojej opinii podobnie jak rozpisywanie się na forum. Pociągnę analogię do rad dawanych Gregoriusowi i innym maruderom - nie odsyłacie ich przecież do pisania swoich krytycznych artykułów (niektórzy pewnie periodyki by mogli założyć) tylko do zgłaszania problemu bezpośrednio u źródła - więc chyba powinniście robić to samo A jak robicie, to fajnie
pisanie artykułów w poczytnej prasie katolickiej to niewiele?
...wiesz jak mówią-prawda jest jak dupa, każdy ma swoją i nawet Ty wyznajesz swoja "osobistą prawdę", niezależnie od tego co tu piszesz i jak bardzo starasz się udowodnić, że tak nie jest. Jeśli nie w tej dziedzinie mniej lub nadziej naginasz pradę pod siebie to innej zapewne tak, bo jesteśmy ludźmi tylko.
...wiesz jak mówią-prawda jest jak dupa, każdy ma swoją i nawet Ty wyznajesz swoja "osobistą prawdę", niezależnie od tego co tu piszesz i jak bardzo starasz się udowodnić, że tak nie jest. Jeśli nie w tej dziedzinie mniej lub nadziej naginasz pradę pod siebie to innej zapewne tak, bo jesteśmy ludźmi tylko.
@MamaMalgorzatka a uznajesz jakieś Prawdy uniwersalne? Bo ja sobie mogę "wyznawać swoją osobistą" prawdę tylko jeśli chcę być Katoliczką (bo przymusu nie ma) to muszę ją skonfrontować w sumieniu z Prawdą przekazywaną przez mój Kościół. I jeśli te prawdy się rozchodzą gdzieś to naginanie Prawdy pod siebie jest bardzo kiepskim pomysłem. Bo ja słaby człowiek jestem i z ochotą wybiorę to co jest łatwiejsze, dogadza moim zachciankom i wadom i skłonności do grzechu zwyczajnie. I jeszcze znajdę trylion tłumaczeń dlaczego tak jest dobrze i słusznie.
...wiesz jak mówią-prawda jest jak dupa, każdy ma swoją i nawet Ty wyznajesz swoja "osobistą prawdę", niezależnie od tego co tu piszesz i jak bardzo starasz się udowodnić, że tak nie jest. Jeśli nie w tej dziedzinie mniej lub nadziej naginasz pradę pod siebie to innej zapewne tak, bo jesteśmy ludźmi tylko.
Jak to ujął Leszek Miller: prawda rodzi się w dyskusji.
Nie no niektórzy myślą że zgodnie z własnym sumieniem postępuje się wtedy kiedy dobrze się z sobą czujemy. I jednocześnie nie szkodzimy w widoczny sposób czyli fizycznie i psychicznie innym. Wtedy faktycznie tyle prawd ile ludzi.
Feliks Koneczny ładnie napisał, że szczęście, to przechodzenie do trudności wyższego rzędu. Jeśli nie mam dylematów i problemów, żyć jest mi łatwo, wiem, że podołam, to znaczy, że się gdzieś zatrzymałam i odpuściłam. Każde kolejne dziecko to próba zaufania coraz bardziej Dawcy Życia. Na cóż w tej drodze npr, choćby i bardzo zracjonalizowany. Są wydarzenia, które mogą rozsypać całkowicie życie doczesne i bez zakotwiczenia w wieczności ich nie zrozumiemy.
Ta dyskusja chyba na prawdę dalej nie ma sensu. Nikt nikogo nie przekona, i nie o to tutaj chodzi, każdy ma swoje rację, a sprawy intymne, otwarcie na życie bądź go brak, zostawmy między małżonkami i Panem Bogiem.
pytasz by dowiedzieć się czy stosuję taką o mozliwym działaniu wczesnoporonnym? tak jak przedmówcy uważam że to trochę zbyt intymny temat by go roztrząsać na forum.
...hm, ja tam intymności nie widzę szczerze powiedziawszy ... Nie, nie pytam czy stosujesz taką o możliwym działaniu wczesnoporonnym. Pytanie bez podtekstu, ogólnie zapytanie, z ciekawości w kontekście Twojej wypowiedzi.
Ta dyskusja chyba na prawdę dalej nie ma sensu. Nikt nikogo nie przekona, i nie o to tutaj chodzi, każdy ma swoje rację, a sprawy intymne, otwarcie na życie bądź go brak, zostawmy między małżonkami i Panem Bogiem.
Nie każdy. Ja nie potępiam, nawet czasami stosuje. Co więcej na forum o tym wiedzą i nawet mnie nie zbanowali, mimo wszystko mnie tolerują, a i bywają wielce pomocni
Ale to może dlatego, że nikogo nie staram się na siłę przekonać, że moja wizja jest jedyna i najlepsza. I że taka jest wizja chrześcijańska.
Każdy robi wg sumienia i wiary, więc nie bardzo nawet rozumiem o co chodzi w tej dyskusji.
Może o to, że niektórych coś jednak gryzie i przypuszczają, że to jednak grzech, więc byłoby im milej, gdyby kilka ludzi powiedziało, no tak, źle rozumieliśmy pismo święte, to nie grzech. Obawiam się jednak, że tak to nie zadziała i trzeba będzie z tą rozterką powalczyć samemu
Ta dyskusja chyba na prawdę dalej nie ma sensu. Nikt nikogo nie przekona, i nie o to tutaj chodzi, każdy ma swoje rację, a sprawy intymne, otwarcie na życie bądź go brak, zostawmy między małżonkami i Panem Bogiem.
Czyli NPRowców wywalić z kursów małżeńskich...
Nie, dlaczego? niech każdy wie ,że jest coś takiego jak Npr, i niech wie ,że może stosować zgodnie ze swoim sumieniem, bardziej chodziło mi o to ,żeby nie robić propagandy Npr-owej ale również idolatrii z wielodzietności. Nie wszyscy są tacy sami.
Czyli kurka nie rozumiem. Albo jest to sprawa między małżonkami albo nie jest. Kompromis, że małżeństwo nie jest po to aby mieć dzieci wydaje się trochę kuriozalny.
Komentarz
Jak tam się S. chowa?
dziwny jest ten świat .. :P
Feliks Koneczny ładnie napisał, że szczęście, to przechodzenie do trudności wyższego rzędu. Jeśli nie mam dylematów i problemów, żyć jest mi łatwo, wiem, że podołam, to znaczy, że się gdzieś zatrzymałam i odpuściłam. Każde kolejne dziecko to próba zaufania coraz bardziej Dawcy Życia. Na cóż w tej drodze npr, choćby i bardzo zracjonalizowany. Są wydarzenia, które mogą rozsypać całkowicie życie doczesne i bez zakotwiczenia w wieczności ich nie zrozumiemy.
chyba raczej - jak to ktoś już ładnie nazwał - otwartość na wpadkę
Nie, nie pytam czy stosujesz taką o możliwym działaniu wczesnoporonnym. Pytanie bez podtekstu, ogólnie zapytanie, z ciekawości w kontekście Twojej wypowiedzi.
Dobre
Ale jednak ten pobyt nie jest kilkuletni wiec częstotliwość pojawiania sie kolejnych dzieci jest taka sama jak by pracowac na miejscu