Rzeczywiście, niezły maraton tyle rozszerzeń, ambitnie syn podszedł. U nas jutro polski ustny, lekki stresik, a we wtorek rozszerzona chemia, w sumie najważniejszy dla córki przedmiot.
Peem Wam, że w terminie matur naszego pierworodnego byliśmy w drodze do Hiszpanii. I to chyba było najlepsze, co mogliśmy zrobić! Mniej nerwów dla syna, mniej mojego marudzenia... Okazało się (zupełnie przypadkowo ) że to jego matura, nie moja I że dał radę. I ja dałam radę nie pisać sms-ów ca 10 minut.
Jeszcze tylko angielski w piątek, ale to luzik.
Za dwa lata kolejna matura. Już myślę, gdzie z mężem tym razem pojedziemy. Ukuła nam się nowa świecka tradycja, której nie zamierzam zaprzepaścić
Zostali z ulubioną ciocią, która latała za nimi z kanapkami, robiła smoothie na wzmocnienie pamięci i prasowala koszulki na wf I oczywiście gotowała to, co lubią i odgrzewała obiadki.
Dla tych, co nie wiedzą- ja tego wszystkiego nie robię.
Moze faktycznie chłopcy są inni, ale najstarszy jakoś nie protestowal na tę zamianę. Śmiał sie z mamusiek wystających pod szkołą i czekających na dziewietnastoletnich byczkow, żeby ich po trudach egzaminu przytulić do matczynego łona. Posmial sie i poszedl z kumplami na piwo
O maturach moich synów (poza polskim u starszego, gdzie było ostro... i skończyło się 74% ) niewiele wiem. Córki trochę inaczej, ale tu co najwyżej czipsy kupiłam, żeby uczcić kolejny egzamin. Serio. Dają radę, choć córka obecna trochę troski oczekuje. Dzisiaj angielski ustny na 13. Córka jeszcze śpi. I zostaną mi już tylko dwie matury do przeżycia.
ja może nie histeryzuję, pod szkołą nie stoję itp. ale widzę po córce, że się stresuje i wsparcie rodziców potrzebne - przed pierwszym egzaminem prawie w nocy nie spała, brzuch ją bolał itp. - to siedziałam przy niej, nospy o 3 nad ranem szukałam... mąż ją do szkoły podwoził i odbierał bo akurat mógł a deszcz padał
już mi najmłodsza wypomina, że jak ona będzie zdawać to pewnie się nie będziemy tak przejmować
Nasza Gaba to spokój i luz, czasem wręcz jej zazdroszczę podejścia do życia ;-) Ale bardzo doceniala naszą obecność. Wspólne przedmaturalne sniadanka z jajecznica taty i gorące obiadki. Mąż akurat pracował na miejscu, więc odwozil ją samochodem, bo normalnie jedzie dość długo z przesiadkami. Dodam, że na studniówkę pomogła jej się wyszykowac moja przyjaciółka, bo my już w górach na nartach byliśmy ;-)
Komentarz
Została geografia rozszerzona- 16.05. No i ustne.
Ufff powoli widac koniec
dziś ustny angielski
+++
+
I to chyba było najlepsze, co mogliśmy zrobić!
Mniej nerwów dla syna, mniej mojego marudzenia...
Okazało się (zupełnie przypadkowo ) że to jego matura, nie moja I że dał radę. I ja dałam radę nie pisać sms-ów ca 10 minut.
Jeszcze tylko angielski w piątek, ale to luzik.
Za dwa lata kolejna matura. Już myślę, gdzie z mężem tym razem pojedziemy. Ukuła nam się nowa świecka tradycja, której nie zamierzam zaprzepaścić
Za maturzystów +
Jeszcze polski ustny został w czwartek.
Historia była trudna.
Ale to nie koniec moich nerwów bo jeszcze egzamin z rysunku na architekturę....
I oczywiście gotowała to, co lubią i odgrzewała obiadki.
Dla tych, co nie wiedzą- ja tego wszystkiego nie robię.
Moze faktycznie chłopcy są inni, ale najstarszy jakoś nie protestowal na tę zamianę. Śmiał sie z mamusiek wystających pod szkołą i czekających na dziewietnastoletnich byczkow, żeby ich po trudach egzaminu przytulić do matczynego łona.
Posmial sie i poszedl z kumplami na piwo
Córki trochę inaczej, ale tu co najwyżej czipsy kupiłam, żeby uczcić kolejny egzamin. Serio. Dają radę, choć córka obecna trochę troski oczekuje.
Dzisiaj angielski ustny na 13. Córka jeszcze śpi.
I zostaną mi już tylko dwie matury do przeżycia.
ale widzę po córce, że się stresuje i wsparcie rodziców potrzebne
- przed pierwszym egzaminem prawie w nocy nie spała, brzuch ją bolał itp. - to siedziałam przy niej, nospy o 3 nad ranem szukałam...
mąż ją do szkoły podwoził i odbierał bo akurat mógł a deszcz padał
już mi najmłodsza wypomina, że jak ona będzie zdawać to pewnie się nie będziemy tak przejmować
+++