@prowincjuszka pokazaliśmy martwą siostrę dzieciom, żeby się mogły z nią pożegnać, nasze wątpliwości rozwiał psycholog - że tak trzeba, dla spokoju sumienia. Jeśli dziecko jest zdeformowane, to się je powinno zawinąć w kocyk, założyć czapeczkę i dać rodzicom, żeby umarło na kochających rękach, a nie odłożone na bok, na stół... Jestem wdzięczna położnym, że mi ją wytarły z krwi i smółki i dały na ręce. Potem niestety już był krwotok i zostałam zabrana, ale mąż został przy ciałku, tulił je, żegnał się i zapamiętywał jej twarz. On ją pamięta bardziej tuż po porodzie, ja mam więcej wspomnień z przygotowania do pogrzebu, kiedy była już po sekcji i w chłodni miała nienaturalne kolory.
> Kurczę, Klarcia, a czy muszą być te drastyczne szczegóły, żeby atmosfera była jak przy wyroku śmierci? Bo tym jest aborcja. Nieważne, w jaki sposób, ważne, że dziecko umiera, a personel w tym uczestniczy. <
Tam gdzie toczę boje - muszą. Tylko wtedy mogę określać takich "lekarzy" rzeźnikiem, na tych ludziach śmierć dziecka przy wywołanym porodzie wrażenia nie robi. Ale wobec tego - co widzimy na plakatach Ruchu Pro Live? Jeżeli to już jest nieaktualne, to będę musiała zmienić całą swoją koncepcję w komentarzach.
Wierzę Ci, dla mnie też jest to makabryczne, ale tam gdzie toczę dyskusje, mocne argumenty były bardzo przydatne. Adwersarze do wrażliwych osób raczej się nie zaliczają.
a pamiętacie slynną historię z Wrocławia niedawną gdzie wywołano poród przedwczesny dziecka z ZD które jak się okazało żyło , wazyło 700 gramów (mniejsze udaje się uratować..) i neonatolog wezwany przez pielęgniarkę podjął się ratowania dziecka. Maleństwo niestety w końcu zmarło, a mogło żyć... mogło żyć długo, normalnie do doroslości.... Ja nie mam tego potwierdzonego, ale ze słyszenia wiem (z tym że to co słyszałam nie było w Polsce) że kobiety miewają "lewe" papiery o "wadzie letalnej"
Dlaczego media tak kłamią na prof Chazana, przecież podawanie błędnych informacji na czyjs temat jest karalne! Czytając artykuł antyaborcyjny zalinkowany przez Anię77 znowu trafiłam na dole na jakieś bajdurzenie jakoby profesor chcial zabronić cc. Wiem , że może jestem uczulona na tym punkcie ale przecież ten człowiek wypowiadał się w kwestii bezsensowności robienia operacji na życzenie a nie dla ratowania życia dziecka i matki. Nie wyopbrażam sobie chrześcijanina z taką wiedzą i praktyką który by kobiecie nie mogacej urodzić powiedział złośliwie,, zdychaj sobie" i zostawił na pewną śmierć. Dlaczego wypisują na niego takie kalumnie ?
Niektórzy tego oczekują, ale niech nikt nie ma złudzeń, że polscy biskupi wykonają jakiś mocny i zdecydowany gest poparcia wobec prof. Bogdana Chazana, dyrektora warszawskiego szpitala Świętej Rodziny, lekarza, na którym dokonuje się medialny lincz za to, że pozostał wierny nie tylko przysiędze Hippokratesa*, ale przede wszystkim moralnemu nauczaniu Kościoła.
Dlaczego profesor nie może liczyć na poparcie konferencji episkopatu? Odpowiedź jest dość prosta – ponieważ biskupi in gremio są strażnikami „aborcyjnego kompromisu” zapisanego w ustawie z 1993 r., czemu wielokrotnie dawali dowód. Gdy w 2007 r. za sprawą Marka Jurka, ówczesnego marszałka Sejmu, pojawiła się realna szansa na wpisanie do Konstytucji RP ochrony życia od poczęcia, biskupi nie udzielili tej inicjatywie żadnego istotnego wsparcia, a posłowie odwiedzający kurie i pytający swych pasterzy o to, jakie mają zająć stanowisko, rzadko spotykali się z zachętą, a częściej z obawą o możliwe skutki naruszenia wspomnianych ustaleń. Głos zabierali nieliczni hierarchowie, a wyczekiwane słowa wsparcia ze strony przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Michalika padły dopiero, gdy wszyscy byli już pewni (więc i on sam), że sprawa jest przegrana. Podobnie było pięć lat później, kiedy w parlamencie pojawił się projekt zakazu aborcji eugenicznej i uzyskał większość pozwalającą na skierowanie go do dalszych prac w komisjach – biskupi znów w swej większości milczeli.
Wróćmy jednak do prof. Chazana. Otóż jest on bodaj najbardziej znaczącym sygnatariuszem Deklaracji Wiary lekarzy katolickich. Nie była to inicjatywa konferencji episkopatu, lecz świeckich – konkretnie dr Wandy Półtawskiej, przyjaciółki papieża Jana Pawła II, która m. in. przyczyniła się do odejścia w zasłużonej niesławie abp. Paetza i do dziś przez sporą część biskupów jest traktowana chłodno. Niewiele zatem wskazuje, by akcja dr Półtawskiej została uzgodniona z konferencją, a skoro tak, to biskupi, choć nie wprost, się od niej dystansują – jedynym organem KEP, który udzielił wsparcia sygnatariuszom Deklaracji Wiary, i to po wielu dniach ich medialnego grillowania, był Zespół ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Chorych kierowany przez biskupa gorzowskiego Stefana Regmunta. Poszczególni biskupi bronią lekarzy, ale znaczące postaci Kościoła w Polsce (może poza abp. Hoserem) milczą, a nowy prymas abp Wojciech Polak pospieszył nawet uspakajać dziennikarzy, że „deklaracja wiary nie jest i nie będzie nigdy interpretowana jako odmowa pomocy w nagłym wypadku, w sytuacji, gdy życie jest zagrożone”.
prowincjuszka, kochana, to nie pierwszy raz.... "oni" walczą bezwzględnymi metodami. (mam na myśli tych którzy opluwają m.in Chazana) . Co do biskupów... trudno mi się wypowiadać. ? sama nie wiem...?
Arcybiskup diecezji szczecińsko-kamienskiej pochwalił lekarzy za podpisywanie deklaracji wiary i prosił by inni podpisywali i sie nie bali.Czytalam w zeszłym tygodniu.Jednak nie moge znaleźć nic teraz.
Greg może nie przesadzajmy, to że jakiś ksiądz wypowiedział słowa znaczące, że lekarz ma się podporządkować obowiązującemu prawu państwowemu jakie by nie było to nie znaczy, że kościól katolicki jest lewacki i popiera aborcje. To tak samo jak jeden ksiądz ma babę, albo wyłudza za pogrzeb czy chrzest nie znaczy, że każdy taki jest.
Co tam zresztą jeden ksiądz...Samo WHO zaleca przeprowadzanie aborcji szczególnie w krajach rozwijających się - bez powodu czyli ze wzgl. społecznych i wydało podobno instrukcję co robić z usuniętymi dziećmi , pisze wprost, żeby wrzucać do kanalizacji lub szamb !Zgroza.
Wiecie czego się obawiam, że właśnie ci cyniczni i złosliwi wrogowie deklaracji wiary będą z pacjentami szczególnie tymi co mają krzyżyk na szyi postępować jak z mięsem. Np. jak przyjdzie kobieta do cesarki to jej powiedzą ,, taka jesteś wierząca to nich ci teraz twój Pan Bóg zrobi cesarkę bo ja ide na urlop, skoro niektórzy podpisali sobie deklarację" albo jak trzeba będzie ratować słabe dziecko to tak samo przewrotnie ,, módl się o cud skoro jesteś taka katolicka ja nie będę tracić czasu za taka pensję". No i ogólnie będzie zwalanie na deklarację wiary i tych co ją podpisali, wszystko aby rozjuszyć i podjudzac pacjentów.
Poniższy kwiatek znajomy lewak wkleił na moim profilu FB pod linkiem do poparcia prof. Chazana.
Źródło jak dla mnie zerowej wiarygodności (Wprost), jest gdzieś może jakieś wiarygodne zestawienie faktów dla kontry?
Magdalena Rigamonti
Do prof. Bogdana Chazana: Panie profesorze, proszę przestać kłamać!
Widziałam kobietę w zaawansowanej ciąży. Rozmawiałam z nią długo, kilka godzin. I była to jedna z najtrudniejszych dla mnie rozmów. Kobieta od ponad dwóch miesięcy wie, że dziecko, które nosi w brzuchu, ma wodogłowie, jego mózg się nie rozwija, nie ma części czaszki, nosa, podniebienia. Nie ma też szans na przeżycie.
Kobieta nie chce ujawniać swojego prawdziwego nazwiska, nie chce się stać ikoną walki o prawa kobiet, pozostaje anonimowa. Opowiedziała mi swoją historię, udokumentowaną wynikami badań, pism, oświadczeń. I z tej historii jasno wynika, że prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie, manipulował pacjentką, przedłużał wydanie decyzji o wykonaniu aborcji.
Więcej, nie przestał manipulować. Publicznie kłamie. Mówi, że o sprawie pacjentki swojego szpitala dowiedział się dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy spotkał się z kobietą, czyli 14 kwietnia 2014 r.
Oto wypowiedzi prof. Chazana z ostatnich dni: „Nie odkładałem decyzji o odmowie wykonania aborcji. Przecież pismo, w którym informowałem ją o chęci udzielenia pomocy podczas ciąży i porodu, możliwości wsparcia psychologicznego w hospicjum perinatalnym, zostało przekazane następnego dnia po otrzymaniu od niej prośby o wykonanie aborcji” – mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Ale w Polsat News w rozmowie z Dorotą Gawryluk zmienia zdanie: „Czas pomiędzy złożeniem przez panią podania, prośby a odebraniem przez panią odpowiedzi wynosił trzy dni”. Więc jak było? Jeden dzień czy trzy? Oto krok po kroku historia ponaddwutygodniowej walki pani Agnieszki o swoje prawa.
7 marca 2014 r. dr Maciej Gawlak, ordynator oddziału położnictwa Szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie, robi USG swojej pacjentce. Rozpoznaje liczne wady płodu. Prosi o konsultację innego lekarza. Lekarz przeprowadza USG, potwierdza wady. Następnego dnia kolejna konsultacja, dr Zwoliński przeprowadza badanie USG, potwierdza wady.
Zapada decyzja o przewiezieniu pacjentki do Instytutu Matki i Dziecka, gdzie wykonane zostają kolejne USG i rezonans. Badania potwierdzają wady. Lekarze mówią, że pacjentka powinna podjąć decyzję. Pacjentka informuje, że już podjęła i chce przerwać ciążę. 2 kwietnia zostaje przewieziona z powrotem do Szpitala im. Świętej Rodziny z pełną dokumentacją stwierdzającą wady czaszki, mózgu, podniebienia i nosa dziecka. 3 kwietnia dr Gawlak informuje pacjentkę, że o sprawie powiadomił swojego szefa prof. Chazana, któremu przekazał, iż pacjentka jest zdecydowana przerwać ciążę, i wypisał kobietę do domu. Dodaje, żeby czekała na telefon.
7 kwietnia odbywa się kontrolna wizyta w szpitalu. Dr Gawlak przekazuje, że rozmawiał z prof. Chazanem, a ten nakazał czekać na pełną dokumentację. Wtedy też pacjentka została po raz kolejny poinformowana, że prof. Chazan wie o sprawie i zna decyzję kobiety.
Był koniec 23. tygodnia ciąży. Poronienie nie nastąpiło, kobieta nie zmieniła decyzji. Od lekarzy po raz kolejny usłyszała, że to prof. Chazan musi wyrazić zgodę na przerwanie ciąży i że kobieta musi się z nim spotkać. Prof. Chazan wyznaczył termin spotkania na piątek 11 kwietnia. Spotkanie się jednak nie odbyło z powodu innych obowiązków profesora. Następny termin wyznaczono na 14 kwietnia. Na tym spotkaniu oprócz dr. Gawlaka, lekarza prowadzącego ciążę, byli też rzeczniczka praw pacjenta ze Szpitala im. Świętej Rodziny, pacjentka i prof. Chazan. To był koniec 24. tygodnia ciąży. Dr Gawlak zaczął rozmowę od słów: „Tak jak już z profesorem rozmawiałem, pacjentka podjęła decyzję”. Pacjentka potwierdziła i usłyszała, że profesor musi się skontaktować z prawnikiem. Ponowne spotkanie odbyło się 16 kwietnia. Wtedy to profesor wręczył pacjentce dokument odmawiający aborcji ze względu na konflikt sumienia, z datą 15 kwietnia 2014 r.
Rozpoczął się 25. tydzień ciąży. Profesor wiedział, że legalnie ciążę można przerwać do 24. tygodnia, jest przecież dyrektorem szpitala, specjalistą ginekologiem.
Ustawa nie przewiduje kary dla lekarza, który uniemożliwi wykonanie aborcji kobiecie do niej uprawnionej. W tym sensie prof. Chazan nie złamał prawa. W dodatku został medialną gwiazdą. Dzięki temu uzyskał możliwość publicznego naigrawania się z przepisów i demonstrowania swojego fanatycznego zacietrzewienia, które przesłania mu podstawową misję lekarza.
Profesor wypowiada się w taki sposób, jakby to pacjentka przymuszała go do usunięcia uszkodzonego płodu. Twierdzi też, wprowadzając opinię publiczną w błąd, że aborcja polega na rozczłonkowaniu dziecka i wyciąganiu go po kawałku z macicy kobiety. Manipuluje nawet nazwą ustawy. W rozmowie z dziennikarką „Gazety Wyborczej” mówi: „Przy okazji proszę zwrócić uwagę na tytuł ustawy: »O ochronie dziecka poczętego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży«. Ustawodawca użył na początku słów »ochrona dziecka«. Świadomie nie nazwał tego przepisu »Ustawą o zabijaniu dziecka poczętego«”.
W rzeczywistości ustawa w ogóle nie mówi o dziecku poczętym. To określenie nacechowane emocjonalnie, używane przez ideologicznych przeciwników aborcji. Prawdziwa nazwa aktu to Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. ■
Prowincjuszka jakos nie jestem przekonana do tego co napisalas.
Oby tak się nigdy nie stało, ale nie zdziwiłabym się jakby ci postępowi lewicowi byli przewrotni do tego stopnia.Skoro jest w nich tyle nienawiści do chrześcijańskich zasad. Przeżyłam kiedyś,, próbkę " takiego czegoś i kpin z pacjenta bo jest wierzący. Nie wiem co będzie za parę miesięcy jak się zacznie złośliwe eliminowanie katolików.
Powinna się zgłosić do lekarza, który jej to dziecko wyhodował na szkle, z pewnością on nie miałby dylematów moralnych żeby usunąć swój "wadliwy produkt"...
"Takie było wtedy prawo" - komentarz profesora do pytania dlaczego wówczas respektował prawo [dopuszczające aborcję, także na życzenie], teraz nie
edit: profesor zaprzecza swym własnym słowom, które wypowiadał w innym programie, zarzucając Pieńkowskiej, że mówi rzeczy być może bolesne dla rodziców tego dziecka. Szantażyk emocjonalny, wycieczki osobiste, kpina, odwracanie wątków, mała potyczka słowna
Nie odpowiedział wprost na zadane proste pytanie (czy brał pieniądze za zabiegi za prl-u, kupę czasu poświecił na wmawianie Pieńkowskiej, ze wmawia mu zauroczeniem prl-em.
Wówczas ustrój mu się nie podobał, ale wykonywał zabiegi
Teraz ustrój mu się podoba, ale zabiegów nie wykonuje...
Pieńkowska nieprofesjonalna grająca gwiazdę, nieobiektywna, traktująca gościa programu z góry Niepozwalająca na rozwinięcie wypowiedzi, wchodząca w słowo, nieinteresująca się tym co gość ma do powiedzienia tylko mająca z góry swoją tezę założoną.
Prof Chazan, spokojny, acz widać że z tv nieobyty. I nie radzący sobie z manipulującymi dziennikarzami.
@kociara moim zdaniem to on jej odpowiedział na pytanie dość wyczerpująco, i nie mówił o prawie w PRL tylko że w pewnym momencie zdał sobie sprawę że dzieci zabijać się nie powinno. To ona uparcie wracała do tego prawa choć to w ogóle nie było istotne.
Cóż, każdy jak widać ma prawo do innego odbioru tego co widzi czy słyszy
Nie zamierzam ani nikogo przekonywać ani uważać, że się myli
wyraziłam swoją opinię na temat tego, co usłyszałam a która jest inna od opinii wcześniej zawartej
i tyle
dodam tylko, że w moje ocenie prof wydaje się być niezwykle kulturalny i opanowany [tembr głosu, modulacja, mowa ciała itp] natomiast ten sposób rozmowy, pewna maniera zdecydowanie świadczy o czymś innym
nie jest grzeczny
jest protekcjonalny i odbieram go jako osobę z silnie rozwiniętym ego i syndromem Pana Boga [nie w odniesieniu do tej konkretnej sprawy-wielu wybitnych specjalistów z różnych dziedzin medycznych ma to dość mocno rozwinięte, podejrzewam, ze współpracownicy takich sław mogliby to potwierdzić albo pacjenci]
Cóż ja go odbieram jako osobę wewnętrznie bardzo zdenerwowaną i spiętą i przykrywającą to spięcie i zdenerwowanie spokojem.
Nie dziwię mu się zresztą przy takiej nagonce. Odbieram go jako człowieka który do tej pory nie spotkał się z manipulacją mediów wprost na siebie skierowaną.
Co do syndromu PB to nie wiem, jest pewny swojej wiedzy i fachu jak większość lekarzy.
Końcówka Chazana znacznie lepsza, niż początek rozmowy, nerwowy. Mnie się wydaje, że jemu jest coraz gorzej wytrzymywać tę nagonkę i stres. W szpitalu 4 kontrole, media go szarpią. Z jednej strony schowanie się w mysią dziurę byłoby tchórzostwem, z drugiej strony - to jest tylko człowiek, w dodatku ma też na sumieniu błędy młodości. Trzeba się za niego dużo modlić. Swoją drogą, politycy kłamią w żywe oczy i dostają kolejne mandaty do rządzenia, a człowiek, który zerwał ze złem, ma być niewiarygodny przez to, że kiedyś robił źle. Na tamto pytanie mógł spokojnie odpowiedzieć - jeśli brał kasę - że brał i teraz jako zadośćuczynienie m.in. utrzymuje mogiłę dzieci nienarodzonych i pewnie jeszcze niejedno mógłby powiedzieć. Ale z drugiej strony, może pokora nie kazała mu tego powiedzieć. Ja tak to widzę - to, że się "nie pochwalił", jest po ludzku na jego niekorzyść, ale po Bożemu może tak jest lepiej.
Komentarz
Jeśli dziecko jest zdeformowane, to się je powinno zawinąć w kocyk, założyć czapeczkę i dać rodzicom, żeby umarło na kochających rękach, a nie odłożone na bok, na stół...
Jestem wdzięczna położnym, że mi ją wytarły z krwi i smółki i dały na ręce. Potem niestety już był krwotok i zostałam zabrana, ale mąż został przy ciałku, tulił je, żegnał się i zapamiętywał jej twarz. On ją pamięta bardziej tuż po porodzie, ja mam więcej wspomnień z przygotowania do pogrzebu, kiedy była już po sekcji i w chłodni miała nienaturalne kolory.
była jak przy wyroku śmierci? Bo tym jest aborcja. Nieważne, w jaki
sposób, ważne, że dziecko umiera, a personel w tym uczestniczy. <
Tam gdzie toczę boje - muszą.
Tylko wtedy mogę określać takich "lekarzy" rzeźnikiem, na tych ludziach śmierć dziecka przy wywołanym porodzie wrażenia nie robi.
Ale wobec tego - co widzimy na plakatach Ruchu Pro Live?
Jeżeli to już jest nieaktualne, to będę musiała zmienić całą swoją koncepcję w komentarzach.
Wierzę Ci, dla mnie też jest to makabryczne, ale tam gdzie toczę dyskusje, mocne argumenty były bardzo przydatne. Adwersarze do wrażliwych osób raczej się nie zaliczają.
http://gloria.tv/?media=623969
Ja nie mam tego potwierdzonego, ale ze słyszenia wiem (z tym że to co słyszałam nie było w Polsce) że kobiety miewają "lewe" papiery o "wadzie letalnej"
dorzucam:
http://natemat.pl/106231,lekarz-zalecil-jej-aborcje-bo-dziecko-mialo-umrzec-poszla-do-prof-bogdana-chazana-corka-urodzila-sie-zdrowa-wywiad
Czytając artykuł antyaborcyjny zalinkowany przez Anię77 znowu trafiłam na dole na jakieś bajdurzenie jakoby profesor chcial zabronić cc. Wiem , że może jestem uczulona na tym punkcie ale przecież ten człowiek wypowiadał się w kwestii bezsensowności robienia operacji na życzenie a nie dla ratowania życia dziecka i matki. Nie wyopbrażam sobie chrześcijanina z taką wiedzą i praktyką który by kobiecie nie mogacej urodzić powiedział złośliwie,, zdychaj sobie" i zostawił na pewną śmierć. Dlaczego wypisują na niego takie kalumnie ?
Żadnych złudzeń, profesorze Chazan!
Niektórzy tego oczekują, ale niech nikt nie ma złudzeń, że polscy
biskupi wykonają jakiś mocny i zdecydowany gest poparcia wobec prof.
Bogdana Chazana, dyrektora warszawskiego szpitala Świętej Rodziny,
lekarza, na którym dokonuje się medialny lincz za to, że pozostał wierny
nie tylko przysiędze Hippokratesa*, ale przede wszystkim moralnemu
nauczaniu Kościoła.
Dlaczego profesor nie może liczyć na poparcie konferencji episkopatu? Odpowiedź jest dość prosta – ponieważ biskupi in gremio są strażnikami „aborcyjnego kompromisu”
zapisanego w ustawie z 1993 r., czemu wielokrotnie dawali dowód. Gdy w
2007 r. za sprawą Marka Jurka, ówczesnego marszałka Sejmu, pojawiła się
realna szansa na wpisanie do Konstytucji RP ochrony życia od poczęcia,
biskupi nie udzielili tej inicjatywie żadnego istotnego wsparcia, a
posłowie odwiedzający kurie i pytający swych pasterzy o to, jakie mają
zająć stanowisko, rzadko spotykali się z zachętą, a częściej z obawą o
możliwe skutki naruszenia wspomnianych ustaleń. Głos zabierali nieliczni
hierarchowie, a wyczekiwane słowa wsparcia ze strony przewodniczącego
Konferencji Episkopatu Polski abp. Michalika padły dopiero, gdy wszyscy
byli już pewni (więc i on sam), że sprawa jest przegrana. Podobnie było
pięć lat później, kiedy w parlamencie pojawił się projekt zakazu aborcji
eugenicznej i uzyskał większość pozwalającą na skierowanie go do
dalszych prac w komisjach – biskupi znów w swej większości milczeli.
Wróćmy jednak do prof. Chazana. Otóż jest on bodaj najbardziej znaczącym
sygnatariuszem Deklaracji Wiary lekarzy katolickich. Nie była to
inicjatywa konferencji episkopatu, lecz świeckich – konkretnie dr Wandy
Półtawskiej, przyjaciółki papieża Jana Pawła II, która m. in.
przyczyniła się do odejścia w zasłużonej niesławie abp. Paetza i do dziś
przez sporą część biskupów jest traktowana chłodno. Niewiele zatem
wskazuje, by akcja dr Półtawskiej została uzgodniona z konferencją, a
skoro tak, to biskupi, choć nie wprost, się od niej dystansują – jedynym
organem KEP, który udzielił wsparcia sygnatariuszom Deklaracji Wiary, i
to po wielu dniach ich medialnego grillowania, był Zespół ds. Duszpasterstwa
Służby Zdrowia i Chorych kierowany przez biskupa gorzowskiego Stefana
Regmunta. Poszczególni biskupi bronią lekarzy, ale znaczące postaci
Kościoła w Polsce (może poza abp. Hoserem) milczą, a nowy prymas abp
Wojciech Polak pospieszył nawet uspakajać dziennikarzy, że „deklaracja
wiary nie jest i nie będzie nigdy interpretowana jako odmowa pomocy w
nagłym wypadku, w sytuacji, gdy życie jest zagrożone”.
cd: http://www.bibula.com/?p=75002
---------------------------
że świat staje do góry nogami to wiedziałem ....... - ale żeby sprawy poszły tak daleko .....czy wszyscy juz są po ciemnej stronie mocy ?
Co do biskupów... trudno mi się wypowiadać. ? sama nie wiem...?
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3475043,dr-hab-lidia-hirnle-nowym-szefem-kliniki-ginekologii-wygrala-z-prof-marianem-gabrysiem,id,t.html
sorry za zrodlo. Widzialam material w tel regionalnej, wiec poszukalam na szybko.
Poniższy kwiatek znajomy lewak wkleił na moim profilu FB pod linkiem do poparcia prof. Chazana.
Źródło jak dla mnie zerowej wiarygodności (Wprost), jest gdzieś może jakieś wiarygodne zestawienie faktów dla kontry?
Magdalena Rigamonti
Do prof. Bogdana Chazana: Panie profesorze, proszę przestać kłamać!
Widziałam kobietę w zaawansowanej ciąży. Rozmawiałam z nią długo,
kilka godzin. I była to jedna z najtrudniejszych dla mnie rozmów.
Kobieta od ponad dwóch miesięcy wie, że dziecko, które nosi w brzuchu,
ma wodogłowie, jego mózg się nie rozwija, nie ma części czaszki, nosa,
podniebienia. Nie ma też szans na przeżycie.
Kobieta nie chce
ujawniać swojego prawdziwego nazwiska, nie chce się stać ikoną walki
o prawa kobiet, pozostaje anonimowa. Opowiedziała mi swoją historię,
udokumentowaną wynikami badań, pism, oświadczeń. I z tej historii jasno
wynika, że prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im.
Świętej Rodziny w Warszawie, manipulował pacjentką, przedłużał wydanie
decyzji o wykonaniu aborcji.
Więcej, nie przestał manipulować.
Publicznie kłamie. Mówi, że o sprawie pacjentki swojego szpitala
dowiedział się dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy spotkał się z kobietą,
czyli 14 kwietnia 2014 r.
Oto wypowiedzi prof. Chazana
z ostatnich dni: „Nie odkładałem decyzji o odmowie wykonania aborcji.
Przecież pismo, w którym informowałem ją o chęci udzielenia pomocy
podczas ciąży i porodu, możliwości wsparcia psychologicznego w hospicjum
perinatalnym, zostało przekazane następnego dnia po otrzymaniu od niej
prośby o wykonanie aborcji” – mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Ale w Polsat News w rozmowie z Dorotą Gawryluk zmienia zdanie: „Czas
pomiędzy złożeniem przez panią podania, prośby a odebraniem przez panią
odpowiedzi wynosił trzy dni”. Więc jak było? Jeden dzień czy trzy? Oto
krok po kroku historia ponaddwutygodniowej walki pani Agnieszki o swoje
prawa.
7 marca 2014 r. dr Maciej Gawlak, ordynator oddziału
położnictwa Szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie, robi USG swojej
pacjentce. Rozpoznaje liczne wady płodu. Prosi o konsultację innego
lekarza. Lekarz przeprowadza USG, potwierdza wady. Następnego dnia
kolejna konsultacja, dr Zwoliński przeprowadza badanie USG, potwierdza
wady.
Zapada decyzja o przewiezieniu pacjentki do Instytutu
Matki i Dziecka, gdzie wykonane zostają kolejne USG i rezonans. Badania
potwierdzają wady. Lekarze mówią, że pacjentka powinna podjąć decyzję.
Pacjentka informuje, że już podjęła i chce przerwać ciążę. 2 kwietnia
zostaje przewieziona z powrotem do Szpitala im. Świętej Rodziny z pełną
dokumentacją stwierdzającą wady czaszki, mózgu, podniebienia i nosa
dziecka. 3 kwietnia dr Gawlak informuje pacjentkę, że o sprawie
powiadomił swojego szefa prof. Chazana, któremu przekazał, iż pacjentka
jest zdecydowana przerwać ciążę, i wypisał kobietę do domu. Dodaje, żeby
czekała na telefon.
7 kwietnia odbywa się kontrolna wizyta
w szpitalu. Dr Gawlak przekazuje, że rozmawiał z prof. Chazanem, a ten
nakazał czekać na pełną dokumentację. Wtedy też pacjentka została po raz
kolejny poinformowana, że prof. Chazan wie o sprawie i zna decyzję
kobiety.
Był koniec 23. tygodnia ciąży. Poronienie
nie nastąpiło, kobieta nie zmieniła decyzji. Od lekarzy po raz kolejny
usłyszała, że to prof. Chazan musi wyrazić zgodę na przerwanie ciąży
i że kobieta musi się z nim spotkać. Prof. Chazan wyznaczył termin
spotkania na piątek 11 kwietnia. Spotkanie się jednak nie odbyło
z powodu innych obowiązków profesora. Następny termin wyznaczono na 14
kwietnia. Na tym spotkaniu oprócz dr. Gawlaka, lekarza prowadzącego
ciążę, byli też rzeczniczka praw pacjenta ze Szpitala im. Świętej
Rodziny, pacjentka i prof. Chazan. To był koniec 24. tygodnia ciąży. Dr
Gawlak zaczął rozmowę od słów: „Tak jak już z profesorem rozmawiałem,
pacjentka podjęła decyzję”. Pacjentka potwierdziła i usłyszała,
że profesor musi się skontaktować z prawnikiem. Ponowne spotkanie odbyło
się 16 kwietnia. Wtedy to profesor wręczył pacjentce dokument
odmawiający aborcji ze względu na konflikt sumienia, z datą 15 kwietnia
2014 r.
Rozpoczął się 25. tydzień ciąży. Profesor wiedział,
że legalnie ciążę można przerwać do 24. tygodnia, jest przecież
dyrektorem szpitala, specjalistą ginekologiem.
Ustawa
nie przewiduje kary dla lekarza, który uniemożliwi wykonanie aborcji
kobiecie do niej uprawnionej. W tym sensie prof. Chazan nie złamał
prawa. W dodatku został medialną gwiazdą. Dzięki temu uzyskał możliwość
publicznego naigrawania się z przepisów i demonstrowania swojego
fanatycznego zacietrzewienia, które przesłania mu podstawową misję
lekarza.
Profesor wypowiada się w taki sposób, jakby
to pacjentka przymuszała go do usunięcia uszkodzonego płodu. Twierdzi
też, wprowadzając opinię publiczną w błąd, że aborcja polega
na rozczłonkowaniu dziecka i wyciąganiu go po kawałku z macicy kobiety.
Manipuluje nawet nazwą ustawy. W rozmowie z dziennikarką „Gazety
Wyborczej” mówi: „Przy okazji proszę zwrócić uwagę na tytuł ustawy: »O
ochronie dziecka poczętego i warunkach dopuszczalności przerywania
ciąży«. Ustawodawca użył na początku słów »ochrona dziecka«. Świadomie
nie nazwał tego przepisu »Ustawą o zabijaniu dziecka poczętego«”.
W rzeczywistości ustawa w ogóle nie mówi o dziecku poczętym.
To określenie nacechowane emocjonalnie, używane przez ideologicznych
przeciwników aborcji. Prawdziwa nazwa aktu to Ustawa o planowaniu
rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności
przerywania ciąży. ■
Oby tak się nigdy nie stało, ale nie zdziwiłabym się jakby ci postępowi lewicowi byli przewrotni do tego stopnia.Skoro jest w nich tyle nienawiści do chrześcijańskich zasad.
Przeżyłam kiedyś,, próbkę " takiego czegoś i kpin z pacjenta bo jest wierzący. Nie wiem co będzie za parę miesięcy jak się zacznie złośliwe eliminowanie katolików.
Zmiazdzyl Jolę
Swoją drogą, politycy kłamią w żywe oczy i dostają kolejne mandaty do rządzenia, a człowiek, który zerwał ze złem, ma być niewiarygodny przez to, że kiedyś robił źle.
Na tamto pytanie mógł spokojnie odpowiedzieć - jeśli brał kasę - że brał i teraz jako zadośćuczynienie m.in. utrzymuje mogiłę dzieci nienarodzonych i pewnie jeszcze niejedno mógłby powiedzieć. Ale z drugiej strony, może pokora nie kazała mu tego powiedzieć. Ja tak to widzę - to, że się "nie pochwalił", jest po ludzku na jego niekorzyść, ale po Bożemu może tak jest lepiej.
choć z drugiej strony, jak dostawał pensję w szpitalu - to brał