Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

ślub kościelny po latach

edytowano września 2014 w Pomagajmy sobie
pytanie mam do tych co brali ślub kościelny kilka lat po ślubie cywilnym (w kilku wątkach mignęły mi takie info:) ). Jak do tego doszło? Co się stało że podjeliście taką decyzję  i jaką drogę musieliście przejść? Interesuje mnie przede wszystkim strona duchowa ale też czysto organizacyjna (jak taki ślub wyglądał, czy obrączki były te same, jakie były stroje i czy musieliście pokonywać opór rodziny typu "a na co ta fanaberia?"). A może jest tu ktoś kto brał ślub jednostronny?

Komentarz

  • Brała moja ciocia, po latach małżeństwa. Dostali stwierdzenie nieważności pierwszego małżeństwa wujka. Ciocia miała zieloną garsonkę.
  • Kuzynka brała ślub kilka lat po cywilnym, ale prawie 20 lat temu. To były inne czasy. Cywilny jak cywilny, przyjęcie w domu pana młodego, gdzie mieli zamieszkać. Ślub kościelny odbył się u panny młodej i było jak zwykle. Ksiądz proboszcz cieszył się, że do niego doszło. Obrączki te same. Suknia w bieli. Weselicho na 150 osób, jak to na wsi bywa. Wiem jedynie, że narzekali na  problemy z kursem właśnie ze względu na te kilka lat pożycia. Musieli chodzić na indywidualne nauki ok pół roku,a le nie wiem, czy to nie domena parafii, bo inny kuzyn z tej samej parafii miał taki sam wymóg i jednak ślubu kościelnego po latach "cywilnego" nie wziął.

    Duchowego aspektu decyzji nie było. Oboje deklarują ateizm. Problemów z rodziną tez brak. Oboje bardzo asertywni.
  • Kitek,a kroi sie cos? +++
  • powiedzmy że stoję na rozdrożu: serce mówi - ślub, rozum - rozwód...
  • Nie odwaze sie radzic,wespre tylko +
  • Mysmy mieli slub jednostronny, mąż niewierzący, choć ochrzczony w Cerkwi Prawosławnej.
  • Moj kuzyn, po stwierdzeniu niewaznosci pierwszego malzenstwa, bral slub "po latach". Mieli juz dwoje dzieci. Nie bylismy, bo nie moglismy. Nie mniej radosc byla w rodzinie.
  • edytowano września 2014
    Kitek nie zazdroszczę dylematu.


    Od strony duchowej( może ktoś mądry ustosunkuje się) słyszałam, że w takiej sytuacji po ślubie kościelnym początkowo jest zazwyczaj gorzej w małżeństwie-  kudłatemu nie podoba się sakramentalne życie, to bierze w obroty.
  • Kitek czy biorąc ślub coś w ogóle możesz stracić?
  • Chyba, że ma nadzieję na małżeństwo z innym mężczyzną... Ma prawo.
  • Chyba, że ma nadzieję na małżeństwo z innym mężczyzną... Ma prawo.

    aż tak daleko myślami nie wybiegam:), ale ślub kościelny z moim obiecnym mężem wymagałby odemnie pewnych ustępstw na które  nie jestem gotowa. No i jak tu np. przyrzekać przyjęcie dzieci, kiedy wiem, że mąż w życiu na żadne się już nie zgodzi? 
  • Hmmm, w takim wypadku ślub i tak nie ważny chyba...
  • Hmmm, w takim wypadku ślub i tak nie ważny chyba...

    no właśnie, więc chyba nawet nie ma sensu o tym myśleć.... 
  • @kitek, ale Ty przysięgasz za siebie. Wiesz, że mąż na pewno nie przyjmie więcej dzieci?
    @Ania D. czy Twoja ciocia nie ma przypadkiem na imię Jadzia? Bo może na tym samym ślubie byłyśmy :)
    przepraszam za tę samotną emotkę kilka postów wyżej, nie wiedzieć czemu tekst mi zjadło.
  • Naprawdę na początku jest źle. Jeżeli żyje się naprawdę zgodnie z Bożym prawem, jest ciężko przetrwać. Burzenie dotychczasowego życia, postaw do fundamentu. Stary człowiek broni się, diabeł kusi do złego i zwykle trudno jest temu, kto bardziej trwa przy Bogu.
    Naprawdę warto przemyśleć, czy moje chcę to jest chcę mimo wszystko wytrwać, czy to tylko kaprys. (przepraszam)
  • Jak jednostronny, to chyba męża nie obowiązuje treść? Ty przysięgasz za siebie.
  • Raz byłam na ślubie dwustronnym, gdzie jedna ze stron była sceptyczna (deklaruje się jako ateista) wobec wymawianej przysięgi (słyszalne zwłaszcza przy "tak mi dopomóż..."). Przykre doświadczenie.
    To już chyba lepiej jednostronny w takiej sytuacji. Uczciwiej.
  • Ale zdaje się, że ktoś formalnie ochrzczony a niewierzący nie może brać udziału w ślubie jednostronnym, bo jest uznawany za katolika, mimo faktycznej niewiary.
    Musiałby się zdecydować na oficjalną apostazję i/lub zmianę wyznania.

    Pewna tego nie jestem, niech mnie ktoś poprawi jak głupoty gadam.
  • @kitek, na modlitwie priorytety ustalić, a potem się tego trzymać choćby nie wiem co. Bo to pewnik, że diabeł będzie się starał mieszać i przekonywać, że nic nie postanawiałaś...
  • My też braliśmy po latach, bo Myszaty miał już ten sakrament za sobą. On nawet nie chciał słuchać o "unieważnieniu małżeństwa" (określenie niepoprawne, ale on takiego wtedy używał); mówił: "przed Bogiem ślubowałem, to ksiądz, nawet choćby był biskupem, nie będzie mnie z tego zwalniał".

    Minął dłuższy okres czasu i zaprzyjaźniony ksiądz, wytłumaczył mu co to jest zbadanie ważności zawartego małżeństwa.
    Zgodził się złożyć pozew w Sądzie Biskupim - sprawa trwała ponad dwa lata, trzeba było przesłuchać świadków w Polsce, a poza tym, odnaleźć jego drugą stronę; to było bardzo trudne, bo w Polsce jest ochrona danych osobowych. Okazało się, że ona jest w więzieniu *(1), została skazana za zabójstwo.
    W końcu wszystkich przesłuchano - wyrok, w dwóch instancjach: sakrament został ważnie zawarty ze strony Myszatego, z jej strony, nieważnie. Wyrok podsumowujący - małżeństwo zostało nieważnie zawarte.
    Slub braliśmy w Polsce, w Katowicach, w kaplicy Miłosierdzia Bożego, w domu Diakonii Stałej Ruchu Swiatło-Zycie.
    Dziewczyny pięknie ozdobiły kaplicę, ubrały ją w białe lilie.
    Ja byłam ubrana na biało, wiązankę miałam z kolorowych lilii; Myszaty miał kombinowany garnitur (spodnie czarne, marynarka szara, w tzw. pepitkę), włosy miał dłuższe od moich.
    Slub wplotłam w Nieszpory (nie było dotąd w Kościele takiego), bo Myszaty nie przystępuje do Stołu Pańskiego, dziwnie by było, gdyby tylko pan młody do komunii nie przystąpił. Msza św. dla wszystkich była do południa. Podczas ślubu Gizela Skop (opracowała śpiewnik Exsultate Deo) grała nam na organach, była Litania do Wszystkich Swiętych, a na zakończenie "Zmartwychwstał Pan". *(2)
    Obrączki mieliśmy te same, wesela nie było - mieliśmy już 55 lat, nie chciało nam się tańczyć - ale ksiądz był w sutannie (u niego rzadkość, pożyczyłam od księdza prałata, specjalnie na tą uroczystość), a przy tym pograł nam na gitarze.
    Nocowaliśmy w apartamencie prałata :), on był w tym czasie w Carlsbergu.

    *(1) - Gdy się dowiedziałam, że ona siedzi, to zrobiłam paczkę (Myszaty nic nie wiedział) i posłałam jej. Zeby nie wiedziała, że to ma związek z Myszatym, znalazłam ("adres do korespondencji"), a łatwe to nie było, bo mało kto chce mieć kontakt z więźniem. Jednak przekazano mi wiadomość, że ona odmówiła przyjęcia przesyłki :(

    *(2) Gdy żyłam w związku niesakramentalnym, pytałam Pana, jak to jest, czy już Go nie ma w moim sercu? Pewnego dnia powiedział mi, że jest nadal, ale ukrzyżowany. Gdy żyliśmy w narzeczeństwie (tak wyszło, że trwało to równo rok), to zobaczyłam, że Jezus jest we mnie złożony w grobie, ale zmartwychwstanie z chwilą ślubu. Dlatego właśnie poprosiłam o "Zmartwychwstał Pan".

    PS: Koszty rozpatrzenia pozwu były bardzo wysokie, ok. 1 tys. Euro, bo kosztowne było tłumaczenie zeznań, kosztowało również odszukanie "drugiej strony". My żyjemy na poziomie minimum socjalnego, sprawa była rozpatrywana krótko po wypadku, jaki Myszaty miał w pracy. Całość kosztów pokryła Kuria w Niemczech.
  • kitek napisała:

    > jak tu np. przyrzekać przyjęcie dzieci, kiedy wiem, że mąż w życiu na żadne się już nie zgodzi? <

    Jeżeli już macie dzieci (wspólne), to ten punkt was nie dotyczy, tzn. możecie nie powoływać już świadomie potomstwa, ale nie możecie stosować antykoncepcji; jednak jeżeli Bóg zechce was dzieckiem obdarzyć musicie je przyjąć i wychowywać po katolicku.
    To właśnie znaczy owo zobowiązanie.
  • Powiem jeszcze, że u nas po ślubie kościelnym nic się nie zmieniło - ani na lepsze, ani na gorsze. Pan nam błogosławi, tak jak wcześniej, a problemów małżeńskich od praktycznie od początku nie mieliśmy. Może przez pierwsze dwa lata - trochę się kłóciliśmy, bo musieliśmy się dotrzeć, ale później już staliśmy się bardzo zgodnym tandemem.

    PS: Różnica jest taka, że teraz już Klarcia jest w pełnej jedności z Kościołem.
  • Tusia - nie, ma inaczej na imię (zresztą teraz jest już u Pana).
  • Coz, widocznie zielone garsonki sa na takich slubach wysoko reprezentowane ;). A slub byl piekny, po kilkunastu latavh malzenstwa i obydwojgu na nim zalezalo
  • moi rodzice mieli ślub połowiczny, ojciec był stroną nie wierzącą. był ochrzczony, innych sakramentów nie przyjął
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.