Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wzywanie pogotowia do rodzącej

Pozwoliłam sobie założyć wątek ( z czystej ciekawości) na wypadek gdyby kiedyś znowu przytrafiła mi się sytuacja jak dzisiaj nad ranem. Otóż moja sąsiadka zaczęła rodzić. Ani ona ani jej rodzina nie mają samochodu. My nieprzytomni po nieprzespanej nocy, synek dał nam popalić ;) zostaliśmy jednak wyrwani z jakże chwilowych objęć Morfeusza, przez sąsiada, który dobijał się do bramy i wydzwaniał mężowi na komórkę a my nic nie słyszeliśmy. Na szczęście po jakimś czasie obudziły się moje śpiące królewny i zaczęły szczekać. Wyszłam do bramy i pytam sie co jest do cholery. Jego kobita zaczęła rodzić. Wzywali pogotowie, ale dyspozytor odmówił wysłania karetki. Poleciałam do nich do domu - faktycznie, kobita już się zwijał od bólu w plecach, a mój mąż był totalnie nieprzytomny, zbyt nieprzytomny, żeby jechać tak szybko jak tego wymagała sytuacja. Wściekła sama zadzwoniłam i tłumaczę, że dziewczyna rodzi, już nie pierwszy raz, zna swoje objawy i wie, że to już. Do najbliższego szpitala 20 km, mgła, ślisko i korki na piątce. A ci swoje, że pogotowie nie jeżdzi do porodów i trzeba mieć własny transport. W końcu udało mi się dobudzić męża ale sama też musiałam pojechać z nimi bo jakby sąsiadce zaczęło się coś dziać to żeby mój mąż nie zrobił jakiego wypadku...Zostawiłam małego z rodzeństwem ( może to karalne nie wiem ale co robić ) i udało nam się ich dowieźć na tą cholerną najbliższą porodówkę co dalej na razie nie wiem bo musieliśmy wracać.
W związku z powyższym mam pytanie do wszystkich parających się medycyną - czy w takim razie faktycznie nie już wzywa się pogotowia do rodzących, służba zdrowia nie ma takiego obowiązku ?
«134

Komentarz

  • Dziękuję za to pytanie - nawet nie wiedziałam, że z tym mogą być problemy - ale czad. A ja tu na styczeń ze Znienackiem się szykuję.
  • Od moje3go lekarza, który mi prowadził ciażę, słyszałam, że jak nie daj Boże mnie zacznie boleć brzuch albo bym dostała krwotoku mam natychmiast wołać karetkę i muszą przyjechać ( obeszło sie na szczęście bez karetki) ale czy przez miesiąc zmieniły się jakieś przepisy ? Pytam bo u nas sporo jest cieżarnych jak na taką małą wioskę i wolę wiedzieć co robić na przyszłość.
  • Obowiązek przyjechać na nagłe wezwanie to dalej mają, tylko pytanie co to znaczy nagłe wezwanie - pewnie uznali, że akcja nie na tyle zaawansowana żeby gnać na sygnale i że ciężarna sama może dojechać w tym czasie do szpitala...
  • I wynika, że rację mieli bo zdążyliście...
  • Wolę nie myśleć co by było jakbyśmy nie zdążyli albo mielibyśmy po drodze stłuczkę. Narzędzia do porodu mam ale dla psów, więc do człowieka nie mogłabym ich użyć, po za tym nie potrafię przyjmować ludzkich porodów, a jakby coś poszło nie tak to kto by poszedł siedzieć ?
  • Naprawdę nie wiem po co płacimy takie wielkie zusy....Nie ogarniam tej służby zdrowia kompletnie i tych nfzetów....
  • No ale przecież poród nie trwa 15 minut, jak czekali na skurcze co 3 minuty, to czyj brak wyobraźni? Dlaczego nie umówili się wcześniej z jakimiś sąsiadami np. dwoma dla asekuracji, że około 15 XII mają termin i w razie co czy mogą liczyć na samochód?
  • Ja ich rozumiem, że poród to dla nich najważniejsza sprawa na świecie, ale jak karetka ma wezwanie do duszności, bólu w klatce czy wypadku to jasne jest że do porodu nie pojedzie bo to nie taksówka medyczna.
  • Termin miała na 20 XII.
    Ciekawa jestem czy w takim wypadku można np. łamać przepisy drogowe albo jechać z niedozwoloną prędkością ? I po co jest obowiązek rodzenia w szpitalu skoro dzieją się takie jaja ?
  • E tam, obowiązku rodzenia w szpitalu nie ma, a jak nie pojedziesz tylko urodzisz w domu to co dadzą Ci grzywnę :P ? Myślę, że nawet policja by nie dała mandatu za przekroczenie prędkości jakby było takie alibi :)
  • edytowano grudnia 2014
    Mój Ś.p. Tato, lekarz, zawsze mi radził, że gdybym wzywała karetkę czy szła na ostry dyżur - aby nieco "podkoloryzować" objawy, aby brzmiało dramatycznie, bo inaczej nie przyjmą i chyba miał rację. Kiedyś byłam na ostrym dyżurze w jakieś wolne dni (chyba 1 stycznia) z dzieckiem z chorym uchem, ból nie do zniesienia - szczęśliwie na izbie przyjęć dodałam zdanie: "nie wiem, czy nie ciało obce" - lekarz mi powiedział, że gdyby nie to to by mnie odesłali do domu, bo od tego roku zlikwidowano ostre dyżury laryngologiczne dziecięce - a ciała obce mają obowiązek nadal obsługiwać.
  • A co w przypadku, kiedy nie ma sie sasiada z autem, nie ma sie swojego auta? Taxi wzywac? Roznie bywa, do tej pory nie slyszalam, zeby pogotowie odmowilo przyjazdu, znajoma wzywala jak rodzila.
    A jesli chodzi o krwotok czy silny bol brzucha, no to moze juz byc zagrozenie zycia, bo moze byc odklejanie lozyska. W zagrozonej ciazy tez mnie lekarz uwrazliwial na takie objawy I kazal wzywac pogotowie.
  • Krwotok, odklejenie łożyska, nagły silny ból brzucha to jednak trochę inne sytuacje jak poród w terminie. Myślę, ze po prostu nie dali karetki bo mieli pilniejsze wezwanie.
  • Przede wszystkim poza miastem na taxi się czeka - do Izabelina, ktory jest pod Warszawą niby blisko, czas oczekiwania na taxi wynosi od pół godziny do 40-50 minut. U mnie wezwanie taxi bez planowego zamówienia jest bezsensowne do pilnych przypadków.
  • @prowincjuszka, poród jest sytuacją zagrożenia życia mają psi obowiązek przyjechać, na miejscu tej kobiety pozwałabym dyspozytora, serio.
  • edytowano grudnia 2014
    Ja miałam przy T. tak że mój mąż nie zdążył dojechać ze Szwajcarii i byłam sama z trójką dzieci. U mnie cała akcja porodowa trwa max 20 minut od pierwszego skurcza. Dobrze że przyjechali tą karetką, bo dowieźli mnie na dwie minuty dosłownie przed urodzeniem się T. Całe szczęście że sąsiedzi obok dziećmi się zaopiekowali choć to środek nocy był.
    Edit: na moim osiedlu mieszkałam od miesiąca i sąsiadów znałam tak se, prosiłam rodzinę żeby przyjechali mi pomóc przed porodem ale nie przyjechali. ze schodów już musieli mnie znieść bo bym nie doszła sama. Ciekawe jak w takiej sytuacji taksówką dojechać...
  • @Beabea ale serio pierwsze skurcze mozna doslownie przespac, a potem miec co 2 min.i samej nie da sie isc, nie kazda kobieta ma ksiazkowe dlugie fazy porodu. Nawet tu byla dyskusja o porodach ekspresowych. Nie do uwierzenia, ze odmowili przyjazdu!
  • Dyspozytor trochę chyba działa na zasadzie misia widzimisia.

    A z ulewań dot. transportu to sobie uleję.
    No więc nasz szpital musiał ogłosi święty przetarg na transport międzyszpitalny, mimo, że ma własną stację pogotowia, który wygrała firma z sąsiedniego miasta. Wg prawa ma 2 h na przyjazd po chorego.
    Dochodzi do takich absurdów, jak poniżej.
    Pacjent po wypadku z miasta A musi być przeslany do specjalistycznego szpitala w mieście B. Oczywiście diagnostyka zajmuje kilka godzin od wypadku, po czym 2 h oczekiwania na karetkę. Niestety pacjent się po drodze pogarsza, stają więc w innym małym szpitalu. Tam orzekają, że po podaniu leków trzeba pacjenta i tak do miasta B wysłać, ale już karetką z lekarzem. I tu kolejne 2 h oczekiwania na transport na odcinku 17 km. Do kupy od wypadku do szpitala właściwego 11 h i wszystko zgodnie z prawem.
  • A to ja znowu znam historię ratowniczce medycznej która w karetce robi zdjęcia pacjęta wysyła mmsy do lekarza (z którym ma romans) i postępuje wg jego wytycznych.... Czasami kierowca już nawet wie co należy zrobić ale gwiazda nie...
  • Mi nie chcieli z przychodni wizyty domowej zorganizować, choć miałam skręconą nogą unieruchomioną, a 9-mies córeczka wysoko zagorączkowała. Pani poradziła, żeby mnie sąsiad zawiózł :/ Zapomniała przy tym, że do przychodni prowadzi ponad 10 stromych schodów i nawet sąsiad by nie pomógł - poruszałam się tylko o dwóch kulach :( Gdy jej wszystko objaśniłam łaskawie się zgodziła spytać lekarza.
    Pogotowie do duszącego się dziecka z ością w gardle (niecałe dwa lata) nie przyjechało. Pani powiedziała, że jak mamy samochód, to sobie mamy sami zawieźć. Mąż jechał z dusza na ramieniu, bo synek co chwila kaszlał i miał odruchy wymiotne.
    Nie wzywam pogotowia, żeby zaoszczędzić na paliwie. Więc, jak stwierdzą, że niepotrzebnie wzywałam - mogę karę zapłacić.
  • @Ergo, ale co innego są skurcze co 2 min a co innego początek porodu, dyspozytor powinien przez telefon zebrać wywiad co się dzieje i wtedy decyduje. Jak widać w przypadku sąsiadki @prowincjuszki miał rację, kobieta zdążyła dojechać do szpitala. On też musi wybierać do którego pacjenta trzeba w pierwszej kolejności wysłać pogotowie. A każdy widzi głównie swój problem i nie ma świadomości, że w tym czasie może ktoś potrzebować tej karetki bardziej.
  • @beabea z całym szacunkiem ale problem jest bardziej złożony. Myślę że problemem jest zbyt mała liczba zespołów i karetek. To po pierwsze . Po drugie znam to "wybieranie" niestety od tej złej strony, ja też prosiłam o pomoc w drugiej ciąży - krwawiłam a męża nie było. Niestety życie mojego dziecka nie było dostatecznie ważne...nie tak ważne jak kogoś kto miał ból w klatce czy tam coś innego. Pogotowie przyjechało po trzecim wezwaniu. Dodam że dzwoniłam z pod miasta i za trzecim razem połączyło mnie z innym dyspozytorem. Dziecku nic się nie stało. Ale leżałam w szpitalu i pomoc była potrzebna. Czym miałam jechać, taryfą?
  • edytowano grudnia 2014
    Na zbyt małą liczbę karetek i zespołów to nikt nic nie poradzi - ani dyspozytor ani pacjent i trzeba się odnajdywać w takiej sytuacji jaka jest niestety.
    "Niestety życie mojego dziecka nie było dostatecznie ważne...nie tak ważne jak kogoś kto miał ból w klatce czy tam coś innego" - to coś innego to może być zawał, udar, zatorowość płucna, ostry brzuch, sepsa, wypadek itd. Postaw się na miejscu dyspozytora i decyduj... Prędko każdy przestanie być taki pewny w swoich stwierdzeniach co powinien a co nie powinien...
    Często też jest problem w drugą stronę - pacjenci wzywają pogotowie do rzeczy, które mogłyby spokojnie być załatwione w POZ rano i niektórzy mniej doświadczeni dyspozytorzy po iluś takich wezwaniach mogą też przebalansować w drugą stronę.
  • Dziękuję Wam wszystkim za porady. Ta kobieta jest niegramotna , to taka trochę patola...:( . Może jesteśmy trochę świniami, że chcemy się wymigać od pomocy ( robienia znowu za karetkę) dzisiaj w nocy, ale taxi odpada bo ich nawet nie stać było na bilet autobusowy z powrotem i mój mąż musiał im zostawić pieniądze aby mieli na powrót bo on przecież musiał jechać do pracy a ja do dziecka. Jak już wspomniałam do szpitala jest 20 km a taksówki tylko 2!
    Sąsiadkę zbadali i owszem coś tam się dzieje ale nie mogli jej zostawić bo nie ma miejsc, kazali wrócić po odejściu wody. Także pewnie stanie się to dzisiaj. Wątpię , żeby mój mąż miał siłę znowu nie spać i czuwać a ja nie mam prawa jazdy. Jak nie przyjedzie karetka to poproszę policję o pomoc albo ochotniczą straż pożarną.
  • Szczerze jakbym ja np. się znalazła na miejscu sąsiadki to bym umarła razem z dzieckiem.
  • Dlatego mimo wszystko warto pomóc...
  • Zaczynam rozumieć dziewczyny wychodzące za mąż tylko za bogatych mężczyzn. jak nie masz kasy i porządnej fury to jesteś gorszym obywatelem.
  • A i te taksówki też trzeba wzywać z pobliskiego miasteczka i nie przyjadą tak o tylko trzeba wcześniej rezerwować.
  • No, ale jak Pani, o której piszesz, będzie miała 15. takich momentów, że myśli, że już, to piętnaście razy karetke wysyłać. Zdajesz sobie sprawę, jakie to są pieniądze? Nieporównywalne z taksówką.
  • Tak dlatego mój mąż będzie 15 razy jechał po nocy i będzie zlecenia przekładał, i mandaty płacił jak go policja złapie, że za bardzo gna bo sąsiadkę boli brzuch.
    Nie rozumiem dlaczego nie ma akuszerek na wsiach i małych miasteczkach....
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.