I nie chodzi o pieniądze na taksówkę bo pewnie jak mój mąż coś zarobi to im zapłaci nawet 100 lub dwie za tą taryfę, bo sąsiad jak już wspomniałam nie ma nawet na bilet. Tylko, że te taksówki nie jeżdżą tak jak w mieście na wezwanie. No cóż, jakoś sobie poradzimy.
@beabea ja Cię bardzo przepraszam, ja rozumiem co to może być -kolejno udar, sepsa, zawał itd. Wszystko to zagrożenie życia. Takie samo jak moje i mojego dziecka!!! Jestem cesarkowa i krwawienie w ciąży może oznaczać pęknięcie blizny. Więc proszę nie pisz mi że "trzeba się odnajdywać w takiej sytuacji".
Ja rozumiem o co chodzi Beibei, poród normalny to nie jest zagrożenie życia ( sąsiadka nie ma wskazań póki co do cesarki) i poprzednie były sn, ale zawsze może coś pójść nie tak a ja nie mam uprawnień do położnictwa ani odpowiednich narzędzi, potrafię pomóc rodzącej suce ( dopóki nie wymaga interwencji chirurgicznej), ale nie kobiecie. Jakby nam zaczęła rodzić w samochodzie to starałabym się pomóc ale...nie wiem czy potrafię po za tym podobno nie żyjemy w dżungli, dlaczego z pogotowiem jest jak za jakiegoś króla Ćwieczka ?
Bo, jeszcze raz - wyjazd karetki to jest kasa. Duża. Pogotowie jest ratunkowe. Oprócz karetek ratunkowych jest jeszcze transport medyczny i cała masa transportu, która można sobie zorganizować na własną rękę.
Kluczowe jest moim zdaniem pytanie, czemu nie ma na wsiach akuszerek? Powinny być.
Ja nie rozumiem dlaczego tak odniosła się do mojego wpisu, napisałam przecież że życie dziecka było zagrożone ,na równi to stawiam z kimś kto ma zawał. Tu życie i tam życie. Dopiero inny dyspozytor przyjął zgłoszenie.
Nie chciałam tym pytaniem siać dymu i powodować kłótni. Chodzi mi tylko o poradę co robić jak postępować w razie W, i czy jak odejdzie woda to czy można wzywać karetkę ? Albo co ile muszą być skurcze. ( choć ja np. nigdy nie miałam prawdziwych skurczy może inne kobiety też nie mają )
Nie wiem, mój najkrótszy poród to pół godziny od odejścia wód, gdzie wcześniej nie było żadnej akcji skurczowej, za to po 3. fałszywych alarmach, gdzie tylko ktg zrobili i kazali sie zgłosić później - przy czym zawsze mąż woził na izbę
do sąsiadki przyjechała karetka i jak miała krwawienie w 12. tygodniu i jak poród sie zaczął. Róznie bywa.
Ja też do końca nie wiem co robić w takim przypadku. Pewnie bym wiozła sama albo mąż jakby nie chcieli przyjechać. Mnie do porodu w 2003 mąż wiózł - UWAGA - 180 / h starym golfem dwójką. Potem mi powiedział że ... bał się że zaraz zemdleje jak ja zacznę rodzić. Odeszły mi wody a on myślał że to już, i tak była cc.
No jak ja przy plamieniu czekałam na męża aż wróci z pracy bo wstyd mi były wzywać do siebie samej karetkę to dostałam zjechanko, że mi na dziecku chyba nie zależy skoro czekam tyle godzin...Dlatego myślałam, że przepisy się jakieś zmieniły.
I co gorsza konkubent tej pani nie ma prawka, bo jakby miał to już nie taki problem pożyczylibyśmy mu samochód i może by dojechał z nią do szpitala na czas.
Dla mnie to dyspozytor ma bardzo trudną robotę. Bo ja cykor jestem i nigdy wizyt domowych nie odmawiam. Kilka razy mi się zdarzyło przez telefon usłyszeć coś błachego, a na miejscu masakra. Ale o wiele częściej na wszelki wypadek pojadę, a tam jakiś 26-latek, co się na siłce przedzwigal i nie chce mu się do przychodni a plecki bolą.
Znam osobe pracujaca w pogotowiu, jak mi czasem opowiada do czego ludzie wzywaja pogotowie, to tylko rece zalamac. A kwestia porodu jest dosc dyskusyjna.
Na zbyt małą liczbę karetek i zespołów to nikt nic nie poradzi ------------------ Ale za to są pieniądze na ustawianie plastikowej tęczy i innych szpecących miasta "instalacji".
Tak. Zapalenia 'oskrzeli, migreny, bliżej niezdefiniowane słabości, kac. Mój mąż wspomina, jak na pomocy doraźnej o 4rano zadzwoniła studentka,pprosząc o wizytę domową, bo nie ma termometru i ktoś jej musi temperaturę zmierzyć. Albo facet, któremu się od 4h po coli odbija i nie wie, co zrobić:-)
Ktoś pisał wcześniej, że jak się podkoloruje fakty, to może przyjadą. Ale tu znowu kwestia: Kto potrzebuje bardziej pomocy, do indywidualnej oceny.
Może jakby zadzwoniła, jak by już się rodziło (np. By było widać główkę), albo już by było na zewnątrz, to by jednak przyjechali... jeśli to jej 6 dziecko, to jest szansa, że nie będzie kłopotu i samo się urodzi. Jeśli dobrze pamiętam, to gdzieś w innym wątku, Katarzyna pisała, że najważniejsze to okryć dziecko po porodzie, czy przytulić do siebie i potem okryć, żeby mu nie było zimno.
Tak, czy owak, to dziwne, że nie chcą przyjechać. Pewnie to kwestia lokalizacji. A może już ich znają? Dwie moje koleżanki urodziły "przez przypadek" i za każdym razem przyjeżdżała karetka: w jednym przypadku mąż poinformował, że rodzi, w drugim, że już urodziła. W obu przypadkach dzieci urodziły się w domu.
@MartynaN, ty jesteś lekarzem, to mnie popraw jeśli się mylę, ale mi w szpitalu powiedzieli, że poród zawsze traktuje się jak sytuację zagrażającą życiu, to chyba co innego niż kac, czy migrena (z całym szacunkiem dla migren, mam siostrę migrenową i wiem, że to masakryczny ból jest). Nie ma chyba jakiegoś odgórnego zakazu przysyłania taksówek do porodów? I w sytuacjach nagłych to nawet nie chodzi o transport do szpitala, tylko właśnie żeby lekarz przyjechał do rodzącej i poród przyjął, albo chociaż noworodka zbadał (taką sytuację miała koleżanka rodziców z Krakowa, że zanim karetka dojechała, to już sąsiadka zdążyła poród odebrać, dobrze, że nie było komplikacji)
Moje ostatnie dziecko urodziło się w szpitalu. Na chorobę karetka? Tak bywa. Kajtkowi była potrzebna super karetka, która go na OiOM specjalistycznej kliniki zawiozła. Sam poród miód malina, mąż sam by ogarnął.
Dla mnie to też jest to sytuacja niezrozumiala.Oczywiście, 97% poród będzie naturalny i bezproblemowy, ale nie widzę możliwości stwierdzenia przez tel. że to nie te 3%. Chyba, że na drugim końcu powiatu wypadek masowy był i faktycznie karetki nie było. Ale dyspoxytorzy są różni. Ja mam dobre doświadczenia. Natomist jeszczew Poz dyspozytor odmówił przesłania karetki do ewidentnego udaru i się z moim M. wykłócał, a czas leciał.
A z innej beczki, to mi się nie podoba, jeśli/że poród traktują jako sytuacja zagrażająca życiu. Tj.natura po prostu.
Jakby ludzie mieli olej w głowie i trochę zaufania do siebie i tez nie nadużywali karetki, to pani x mogłaby powiedzieć, że ciąża jest zagrożona, że po cc itd.i by przyjechali. Ale cóż, wszyscy kłamią więc nie można nikomu ufać.
Jak ktoś ma kasę to w zasadzie sprawa prosta i w mieście i na wsi. Ma się umówioną położną, która jest pod telefonem 24h/dobę. Przyjeżdża w ciągu 20min.
Ale jak ja np. nie będąc położną ani ratownikiem mam stwierdzić czy poród będzie bezproblemowy ( a do nas sąsiedzi przyszli po pomoc ) jak się kompletnie na tym nie znam. I nie jestem jakimś płk. Kwiatkowskim żeby się podawać za kogoś kim nie jestem i przyjmować porody jak mogę kogoś niechcąco odesłać na tamten świat. Chyba się uchleję i pójdę spać dzisiaj.
Miej telefon do Katarzyny pod ręką to może Cię poinstruuje będziesz miała dyplom nie tylko od psów, a od ludzi też a potem nam tu ładnie na forum opiszesz jaka byłaś dzielna
Komentarz
Jakby nam zaczęła rodzić w samochodzie to starałabym się pomóc ale...nie wiem czy potrafię po za tym podobno nie żyjemy w dżungli, dlaczego z pogotowiem jest jak za jakiegoś króla Ćwieczka ?
Kluczowe jest moim zdaniem pytanie, czemu nie ma na wsiach akuszerek? Powinny być.
do sąsiadki przyjechała karetka i jak miała krwawienie w 12. tygodniu i jak poród sie zaczął. Róznie bywa.
A kwestia porodu jest dosc dyskusyjna.
------------------
Ale za to są pieniądze na ustawianie plastikowej tęczy i innych szpecących miasta "instalacji".
---------
I tu trafiłaś w sedno problemu.
Mój mąż wspomina, jak na pomocy doraźnej o 4rano zadzwoniła studentka,pprosząc o wizytę domową, bo nie ma termometru i ktoś jej musi temperaturę zmierzyć. Albo facet, któremu się od 4h po coli odbija i nie wie, co zrobić:-)
Może jakby zadzwoniła, jak by już się rodziło (np. By było widać główkę), albo już by było na zewnątrz, to by jednak przyjechali... jeśli to jej 6 dziecko, to jest szansa, że nie będzie kłopotu i samo się urodzi. Jeśli dobrze pamiętam, to gdzieś w innym wątku, Katarzyna pisała, że najważniejsze to okryć dziecko po porodzie, czy przytulić do siebie i potem okryć, żeby mu nie było zimno.
Tak, czy owak, to dziwne, że nie chcą przyjechać. Pewnie to kwestia lokalizacji. A może już ich znają? Dwie moje koleżanki urodziły "przez przypadek" i za każdym razem przyjeżdżała karetka: w jednym przypadku mąż poinformował, że rodzi, w drugim, że już urodziła. W obu przypadkach dzieci urodziły się w domu.
Nie ma chyba jakiegoś odgórnego zakazu przysyłania taksówek do porodów? I w sytuacjach nagłych to nawet nie chodzi o transport do szpitala, tylko właśnie żeby lekarz przyjechał do rodzącej i poród przyjął, albo chociaż noworodka zbadał (taką sytuację miała koleżanka rodziców z Krakowa, że zanim karetka dojechała, to już sąsiadka zdążyła poród odebrać, dobrze, że nie było komplikacji)
Jakby ludzie mieli olej w głowie i trochę zaufania do siebie i tez nie nadużywali karetki, to pani x mogłaby powiedzieć, że ciąża jest zagrożona, że po cc itd.i by przyjechali. Ale cóż, wszyscy kłamią więc nie można nikomu ufać.
Chyba się uchleję i pójdę spać dzisiaj.