Robert Tekieli. Wielu uważa, że to autorytet. Ów człowiek sam wyznaje, że wierzył w różne dziwne rzeczy, po czym nawrócił się. Teraz wszędzie widzi zagrożenia duchowe. W pewnym sensie rozumiem. Alkoholikowi po leczeniu też lampka szampana może zrujnować z takim trudem odzyskaną równowagę. Ale nie każdy jest alkoholikiem.
Wojciech Wencel. Napisał felieton o tym, że Harry Potter jest zły, w którym wyznał też, że go nie czytał. Rozbrajające. Chyba uważa się za krytyka literackiego.
o. Posacki Pisał i mówił różne rzeczy, aż dostał zakaz wypowiadania się publicznie. Wielki mam szacunek do niego za to, że do zakazu się zastosował.
Ja myślę, że sztuki walki mogą być zagrożeniem. Ale myślę że uprawianie sportu i czczenie niewiadomoKogo to dwie różne sprawy. Można pewnie robić to równocześnie. Niestety szczegółów się nie doprosiŁam.
Berenika pisałam o zwykłych egzorcystach, którzy nie czynią rozglosu wokół siebie...
Porównanie do alkoholika ktoremu moze zaszkodzic lampka wina jest nietrafne... Naprawde. Człowiek który zyl bez Boga i w pewnym momencie odkryl Go potrafi sie nim zachwycić jak Magdalena. Człowiek który zostal uzdrowiony jest Bogu ogromnie wdzięczny i docenia to każdego dnia ze moze juz zyc normalnie. Człowiek który zostal uwolniony z lękow i histerii docenia co dostal i za nic nie chce wrócić do poprzedniego stanu. I w takim człowieku jest wdzięczność a nie lek przed nawrotem. Jak Szawlowi Jezus zdjal luski z oczu to potem miał obsesje i wszędzie widział zlo? Nie, zobaczył ile zyskał i wiedział ze nie chce tego stracić. I to nie bylo doszukiwanie sie... Swoja droga to juz stal sie nudny, forumowy slogan o jakimś szczegolnym doszukiwaniu sie zla i zagrożeń.
@agga mysle jak ująć by bylo krótko, by bylo prawdziwe i czytelne... szczególnie ze swiat duchowy nie jest mierzalny i nie jest łatwo opisywalny.
BTW ani o.Posacki sni Tekieli ani Wencel nie sa egzorcystami... a to ogranicza moje zaufanie i traktuje ich tylko jako pasjonatów... Zaden chyba nie posługuje przy egzorcyzmach...
Wiedzy warto szukac u ks.egzorcystow bo po pierwsze musza byc głębokiej wiary, a po drugie bezpośrednio dotykają skutków...
Już kilka osób pisalo, ze karate to pot, krew i łzy.... to ma niby nie kształtować charakteru? 4 lata trenowałam Shotokan, bardzo żałuje, ze zarzuciłam i ze żadne z moich dzieci tego nie robi. Ale może jeszcze jakoś im to przyjdzie...
Kilka razy byłam na zajęciach z jogi, to zupełnie co innego, tam jest ten niuejdzowo odrealniony klimat, na karate zupełnie nie. Ale z jogą tez rożnie może być, moje znajome umawiają się w kilka prywatnie z kobietą, która prowadzi im zajęcia u nich w domu i jest to wtedy zwykła aktywność fizyczna.
Kilka razy byłam na zajęciach z jogi, to zupełnie co innego, tam jest ten niuejdzowo odrealniony klimat, na karate zupełnie nie. Ale z jogą tez rożnie może być, moje znajome umawiają się w kilka prywatnie z kobietą, która prowadzi im zajęcia u nich w domu i jest to wtedy zwykła aktywność fizyczna.
ja chodze na jogę - żadnych dziwnych klimatów tam nie ma. Zajęcia prowadzi instruktorka fitness, ubrana jak inne instruktorki, żadnych kadzidełek, cudów i mamrotaina pod nosem Właśnie taka aktywność fizyczna - ale nie powiedziałabym że zwykła bo ile mnie kosztuje to prostowanie nogi czy zwijanie ciała to wiem tylko ja i moje mięśnie:) I za nic nie zrezygnuję bo jeszcze w grudniu z bólu kręgosłupa nie byłam w stanie oddychać i nie rozstawałam się z ketanolem a już po dwóch tygodniach ćwiczeń zapomniałam że wogóle mam kręgosłup (zajęcia zresztą nazywają się "Zdrowy kręgosłup")
Co chciałam nadmienić - sprawę karate rewiduję co jakiś czas. Dawno temu nie wyobrażałam sobie życia bez karate. Teraz sobie nie wyobrażam życia bez Boga, więc jakby to naprawdę miało złe przełożenie, rzuciłabym karate mimo całej mej miłości do niego. Zawsze mogę biegać przecież. Pływać. Kalistenikę ćwiczyć. Tylko - mnie karate autentycznie zbliża do Boga. W tym pięknie, w tej sztuce walki, prostocie, logice, płynności znaleźć można tyle pochwały dla Absolutu, tyle radości.
Poznałam kiedyś starszego księdza-Niemca Salezjanina, który ćwiczył karate całe swoje życie. Nie musieliśmy rozmawiać - od razu wiedzieliśmy o co chodzi. Pokazał mi fantastyczny ruch biodra przy kopnięciu mawashi i uderzeniu gyaku z nogi zakrocznej. Poznałam siostrę hinduskę, która wstąpiła do zakonu sióstr francuskich z Lourdes tylko pod warunkiem, że będzie mogła tańczyć chwaląc Boga w ten sposób, a był to taniec, który w jej kulturze ma korzenie w religii.
Patrzcie, król Dawid tańczył na chwałę Bogu. A Samson szczęką osła zabił 1000 Filistynów.
W środę był cytat w Ewangelii, że nie to czyni człowieka nieczystym, co przychodzi z zewnątrz, ale to, co pochodzi z jego serca. Wydaje mi się, że trzeba nieustannie dbać o czystość intencji, właściwą hierarchię, a wtedy takie karate nie będzie zagrożeniem.
Co może mnie pociągać w karate? Buddyzm? Jak on może pociągać kogoś, kto poznał Boga osobowego? Natomiast w przypadku gdy w sercu nie ma Boga - tak, być może karate może być zagrożeniem, bo idzie za nim spokój i sens, a kiedy go nie ma i w sercu jest pustka, człowiek może być na takie coś poddatny.
Podoba mi sie to, co piszesz @Haku, i przekonuje mnie. To jest Twoje osobiste świadectwo, jak Ty sobie poradzilas z czymś, co potencjalnie mogło stać sie Twoim bożkiem, ew. zorganizować ci zycie duchowe i tak dalej.
Ostatnie zdania sa moim zdaniem kluczowe, dlaczego trzeba byc bardzo ostrożnym - kto jest jako dziecko tak mocno ufundowany duchowo, zeby sie oprzeć pewnym pokusom jakie daje karate a zastąpić je sobie relacja z osobowym Bogiem? Mało kto jako dziecko, a ilu dorosłych? Nie wiem, ale zapewne jeszcze mniej. Poza tym, zawsze mozna upaść, zaliczyć kryzys duchowy, normalna rzecz (przynajmniej w moim sinusoidalnym życiu ) - a wtedy demon czai sie tuż obok, gotów wykorzystać każda nasza slabostke, zeby nas pogrążyć, w jakikolwiek sposób. Trzeba mieć na prawdę mocną formacje osobista, zeby w chwili słabości nie odpłynąć na manowce np takiej sztuki walki. Jak dla mnie, osoby chwiejnej i nieuporzadkowanej - to by było życie na bombie. Wiem, ze Ty jestes inna, ale nie polecalabym z czystym sercem wszystkim jak leci matkom dzieci, lub dorosłym.
Jeszcze a propos św. Pawła. Ja go widzę tak: on głosi Chrystusa Ukrzyżowanego, przed grzech piętnuje. Grzech konkretny: cudzołóstwo, bałwochwalstwo, kłamstwo.
W mówieniu o zagrożeniach duchowych niepokoi mnie to przesuwanie punktu ciężkości. Z Pana Boga na demony. I w jakimś sensie rozmywanie osobistej odpowiedzialności: wąż mnie zwiódł.
Prawda, idole Czają się wszędzie. Karate jest jednak pewnym uporządkowanym systemem, ktory tak jak napisała Haku, moze byc siła spokoju wewnętrznego, i uporządkowania - czyli pewną formą duchowości. Systemem, ktory moze ogarnąć całego człowieka - od strony zewnętrznej jak i duchowej. O idolach typu zakupy czy seks raczej sie nie da tego powiedzieć.
Wszystko może stac sie bozkiem /nawet siedzenie na kanapie z popcornem/ z tym ze w sztukach walki mamy do czynienia z czerpaniem energii. nie tylko cwiczenia silowe z wlasnych zasobow miesniowych. Zagrozeniem jest owa energia "nie wiadomo skąd". Chcąc rozwijać sie w technice walki nieuniknione jest coraz głębsze duchowe zaangażowanie. Ja to tak widzę.
Nawet taka rozmowa jak o zagrożeniach na orgu. Gdybym nie poszła na ten różaniec i usnęła w oczekiwaniu na odpowiedz. Tez jest zagrożeniem - zagrozeniem dla dobrego wyboru
@Berenika "W mówieniu o zagrożeniach duchowych niepokoi mnie to przesuwanie punktu ciężkości. Z Pana Boga na demony. I w jakimś sensie rozmywanie osobistej odpowiedzialności: wąż mnie zwiódł."
Myśle, ze jak człowiek jest bez relacji z Bogiem, bez sakramentów, to demon moze go jak najbardziej zwieść. Zaciemnia mu po prostu rozeznanie dobra i zla. Prosta rzecz a jaka skuteczna - I z tego bedą jakies konkretne grzechy.
Proboszcz archikatedry w moim mieście, budowniczy kościołów na Pomorzu, ma czarny pas w karate:) właściwie były proboszcz, bo od stycznia na emeryturze, ma 70 lat, wciąż sprawny, szybki, zręczny
Poznałam kiedyś mężczyzne, który uprawiał sztukę walki (nie karate) i twierdził, że osiągana równowaga i energia wewnętrzna dają mu wrażliwość na wyczuwania chorób. Dodam tylko, że dla osób, które się dały zbadać miało to dość poważne konsekwencje mimo, że były to osoby mocno wierzące.
Taaaaa.... Mój tata NAUKOWO uprawial psychotronike, rozkarstwo, wahadelka i takie tam. Inżynier, twardo stojący na ziemii, Bogu wdzięczny za swe dary i znający tysiąc naukowych wyjaśnień na powyższe. Do dzis nie rozumie, a my-dzieci dźwigamy skutki. I to nie jest zrzucanie winy w wersji "waz mnie skusil"... To są zwykle konsekwencje.
Sztuki walki zasadniczo dzielą się na wewnętrzne i zewnętrzne.
Style wewnętrzne czerpią z właśnie jakiejś dziwnej energii ze środka człowieka. Tam może być gadka o ustawianiu odbytu żeby czakramy się tak ustawiły by czakra mogła krążyć (autentyk z tai chi) I tak wewnętrzne są: tai chi, inne style wewnętrzne kungfu, style medytacyjne, z japońskich sztuk walk aikido ("droga zgodnej energii")
Zewnętrzne są style, w których nie ma gadki o energii wewnętrznej - wykorzystuje się energię (rozumianą jako siła fizyczna) świata. Jedyna energia o jakiej ja słyszę to F=M*c2. Jak walniesz w ścianę z pewną siłą, ściana odda ci z taką samą. Jak walniesz w przeciwnika idącego na ciebie, to siła będzie większa niż kiedy ten przeciwnik będzie się cofał. Jak ktoś idzie na ciebie, korzystniej jest zejść z linii aby nie było bezpośredniego zderzenia niż walić "na czołowe". To są rzeczy wykorzystujące zwykłe prawa fizyki.
Kiedy przyjeżdża wielki mistrz japoński na seminarium i mówi "wyślij energię na tamtą ścianę" to znaczy "walnij tak mocno jakbyś chciała uderzyć w tamtą ścianę". Chodzi o to, że w karate uderza się nie w przeciwnika ale za przeciwnika - kiedy uderzamy np. w brzuch, hamujemy uderzenie, a kiedy uderzamy w punkt znajdujący się gdzieś w powietrzu 10 cm za przeciwnikiem, cała siła naszego uderzenia przechodzi przez niego, bo przeciwnik znajduje się niejako na drodze do naszego celu. Energia w karate bierze się z siły spiętych mięśni, odpowiedniego ustawienia kończyny aby z ręki zrobić narzędzie zakończone twardą końcówką (pięścią), mocno zakorzenione w ziemi dzięki stabilnej postawie ciała i np. wyproście kolana w momencie zadawania ciosu. To jest kime, czyli wyzwolenie wszelkiej siły.
Style zewnętrzne to większość stylów karate (zdarzają się style wewnętrzne, poza Japonią niepopularne), ale też kung fu style zewnętrzne i właściwie wszystkie sztuki walki typu kick-boxing, tekwondoo itp.
Myśle, ze jak człowiek jest bez relacji z Bogiem, bez sakramentów, to demon moze go jak najbardziej zwieść ----- Ewa w raju byla w relacji z Bogiem, ba nawet bez grzechu pierworodnego i jak ja omamil... :-??
"W mówieniu o zagrożeniach duchowych niepokoi mnie to przesuwanie punktu ciężkości. Z Pana Boga na demony. I w jakimś sensie rozmywanie osobistej odpowiedzialności: wąż mnie zwiódł."
Mysle ze to jest po prostu domena sieci, ze sie pisze o czymś tematycznie a jednocześnie nie zna sie człowieka, nie widzi sie go na co dzień, nie widzi sie swobody i luzu. Pisanie tematyczne (tak o demonach jak i o jaglance) zawsze wionie obsesja, a dobrze wiemy ze rzadko kiedy w realu ona występuje.
Wszystko można wrzucić do jednego wora, bo wszystko jest równie niebezpieczne. Za każdym przedmiotem czy czynnością może pojawić się ideologia połykająca nieświadome ofiary jak pelikan rybę. Narysowany kotek jest niczym bez całej machiny stojącej za nim. Jutro zamiast niego może być biedronka, piesek, konik... a nie, kucyki już były. Jeżeli ktoś czci drzewa, na przykład dęby, to czy sadząc dąb koło domu wspieram jego religię i narażam się na opętanie jego wiarą? Równie dobrze możemy zostać opętani przez jakiś proszek do prania jeżeli przyjmiemy jego cudowność i uniwersalność.
Komentarz
Wielu uważa, że to autorytet. Ów człowiek sam wyznaje, że wierzył w różne dziwne rzeczy, po czym nawrócił się. Teraz wszędzie widzi zagrożenia duchowe. W pewnym sensie rozumiem. Alkoholikowi po leczeniu też lampka szampana może zrujnować z takim trudem odzyskaną równowagę. Ale nie każdy jest alkoholikiem.
Wojciech Wencel.
Napisał felieton o tym, że Harry Potter jest zły, w którym wyznał też, że go nie czytał. Rozbrajające. Chyba uważa się za krytyka literackiego.
o. Posacki
Pisał i mówił różne rzeczy, aż dostał zakaz wypowiadania się publicznie. Wielki mam szacunek do niego za to, że do zakazu się zastosował.
Porównanie do alkoholika ktoremu moze zaszkodzic lampka wina jest nietrafne... Naprawde. Człowiek który zyl bez Boga i w pewnym momencie odkryl Go potrafi sie nim zachwycić jak Magdalena. Człowiek który zostal uzdrowiony jest Bogu ogromnie wdzięczny i docenia to każdego dnia ze moze juz zyc normalnie. Człowiek który zostal uwolniony z lękow i histerii docenia co dostal i za nic nie chce wrócić do poprzedniego stanu. I w takim człowieku jest wdzięczność a nie lek przed nawrotem. Jak Szawlowi Jezus zdjal luski z oczu to potem miał obsesje i wszędzie widział zlo? Nie, zobaczył ile zyskał i wiedział ze nie chce tego stracić. I to nie bylo doszukiwanie sie... Swoja droga to juz stal sie nudny, forumowy slogan o jakimś szczegolnym doszukiwaniu sie zla i zagrożeń.
@agga mysle jak ująć by bylo krótko, by bylo prawdziwe i czytelne... szczególnie ze swiat duchowy nie jest mierzalny i nie jest łatwo opisywalny.
http://catholic-kazakhstan.org/Fatima/Pl/index.htm
Wiedzy warto szukac u ks.egzorcystow bo po pierwsze musza byc głębokiej wiary, a po drugie bezpośrednio dotykają skutków...
4 lata trenowałam Shotokan, bardzo żałuje, ze zarzuciłam i ze żadne z moich dzieci tego nie robi.
Ale może jeszcze jakoś im to przyjdzie...
Kilka razy byłam na zajęciach z jogi, to zupełnie co innego, tam jest ten niuejdzowo odrealniony klimat, na karate zupełnie nie.
Ale z jogą tez rożnie może być, moje znajome umawiają się w kilka prywatnie z kobietą, która prowadzi im zajęcia u nich w domu i jest to wtedy zwykła aktywność fizyczna.
ja chodze na jogę - żadnych dziwnych klimatów tam nie ma. Zajęcia prowadzi instruktorka fitness, ubrana jak inne instruktorki, żadnych kadzidełek, cudów i mamrotaina pod nosem Właśnie taka aktywność fizyczna - ale nie powiedziałabym że zwykła bo ile mnie kosztuje to prostowanie nogi czy zwijanie ciała to wiem tylko ja i moje mięśnie:) I za nic nie zrezygnuję bo jeszcze w grudniu z bólu kręgosłupa nie byłam w stanie oddychać i nie rozstawałam się z ketanolem a już po dwóch tygodniach ćwiczeń zapomniałam że wogóle mam kręgosłup (zajęcia zresztą nazywają się "Zdrowy kręgosłup")
Co chciałam nadmienić - sprawę karate rewiduję co jakiś czas. Dawno temu nie wyobrażałam sobie życia bez karate. Teraz sobie nie wyobrażam życia bez Boga, więc jakby to naprawdę miało złe przełożenie, rzuciłabym karate mimo całej mej miłości do niego.
Zawsze mogę biegać przecież.
Pływać.
Kalistenikę ćwiczyć.
Tylko - mnie karate autentycznie zbliża do Boga. W tym pięknie, w tej sztuce walki, prostocie, logice, płynności znaleźć można tyle pochwały dla Absolutu, tyle radości.
Poznałam kiedyś starszego księdza-Niemca Salezjanina, który ćwiczył karate całe swoje życie. Nie musieliśmy rozmawiać - od razu wiedzieliśmy o co chodzi. Pokazał mi fantastyczny ruch biodra przy kopnięciu mawashi i uderzeniu gyaku z nogi zakrocznej.
Poznałam siostrę hinduskę, która wstąpiła do zakonu sióstr francuskich z Lourdes tylko pod warunkiem, że będzie mogła tańczyć chwaląc Boga w ten sposób, a był to taniec, który w jej kulturze ma korzenie w religii.
Patrzcie, król Dawid tańczył na chwałę Bogu. A Samson szczęką osła zabił 1000 Filistynów.
W środę był cytat w Ewangelii, że nie to czyni człowieka nieczystym, co przychodzi z zewnątrz, ale to, co pochodzi z jego serca. Wydaje mi się, że trzeba nieustannie dbać o czystość intencji, właściwą hierarchię, a wtedy takie karate nie będzie zagrożeniem.
Co może mnie pociągać w karate? Buddyzm? Jak on może pociągać kogoś, kto poznał Boga osobowego?
Natomiast w przypadku gdy w sercu nie ma Boga - tak, być może karate może być zagrożeniem, bo idzie za nim spokój i sens, a kiedy go nie ma i w sercu jest pustka, człowiek może być na takie coś poddatny.
To jest Twoje osobiste świadectwo, jak Ty sobie poradzilas z czymś, co potencjalnie mogło stać sie Twoim bożkiem, ew. zorganizować ci zycie duchowe i tak dalej.
Ostatnie zdania sa moim zdaniem kluczowe, dlaczego trzeba byc bardzo ostrożnym - kto jest jako dziecko tak mocno ufundowany duchowo, zeby sie oprzeć pewnym pokusom jakie daje karate a zastąpić je sobie relacja z osobowym Bogiem? Mało kto jako dziecko, a ilu dorosłych? Nie wiem, ale zapewne jeszcze mniej.
Poza tym, zawsze mozna upaść, zaliczyć kryzys duchowy, normalna rzecz (przynajmniej w moim sinusoidalnym życiu ) - a wtedy demon czai sie tuż obok, gotów wykorzystać każda nasza slabostke, zeby nas pogrążyć, w jakikolwiek sposób. Trzeba mieć na prawdę mocną formacje osobista, zeby w chwili słabości nie odpłynąć na manowce np takiej sztuki walki.
Jak dla mnie, osoby chwiejnej i nieuporzadkowanej - to by było życie na bombie. Wiem, ze Ty jestes inna, ale nie polecalabym z czystym sercem wszystkim jak leci matkom dzieci, lub dorosłym.
Chyba więcej osób tonie przez takie rzeczy niż przez karate.
Jeszcze a propos św. Pawła. Ja go widzę tak: on głosi Chrystusa Ukrzyżowanego, przed grzech piętnuje. Grzech konkretny: cudzołóstwo, bałwochwalstwo, kłamstwo.
W mówieniu o zagrożeniach duchowych niepokoi mnie to przesuwanie punktu ciężkości. Z Pana Boga na demony. I w jakimś sensie rozmywanie osobistej odpowiedzialności: wąż mnie zwiódł.
O idolach typu zakupy czy seks raczej sie nie da tego powiedzieć.
Zagrozeniem jest owa energia "nie wiadomo skąd". Chcąc rozwijać sie w technice walki nieuniknione jest coraz głębsze duchowe zaangażowanie.
Ja to tak widzę.
"W mówieniu o zagrożeniach duchowych niepokoi mnie to przesuwanie punktu ciężkości. Z Pana Boga na demony. I w jakimś sensie rozmywanie osobistej odpowiedzialności: wąż mnie zwiódł."
Myśle, ze jak człowiek jest bez relacji z Bogiem, bez sakramentów, to demon moze go jak najbardziej zwieść. Zaciemnia mu po prostu rozeznanie dobra i zla. Prosta rzecz a jaka skuteczna - I z tego bedą jakies konkretne grzechy.
Bądz mądry synu rozwesel me serce a tym co lżą mnie odpowiem: Rozważny zło widzi, nierozważni tam idą i szkodę poniosą.
Ksiega Przyslow
Nie to żebym straszyla, ale ogolnie pasuje jak ulał :-)
Style wewnętrzne czerpią z właśnie jakiejś dziwnej energii ze środka człowieka. Tam może być gadka o ustawianiu odbytu żeby czakramy się tak ustawiły by czakra mogła krążyć (autentyk z tai chi)
I tak wewnętrzne są: tai chi, inne style wewnętrzne kungfu, style medytacyjne, z japońskich sztuk walk aikido ("droga zgodnej energii")
Zewnętrzne są style, w których nie ma gadki o energii wewnętrznej - wykorzystuje się energię (rozumianą jako siła fizyczna) świata. Jedyna energia o jakiej ja słyszę to F=M*c2. Jak walniesz w ścianę z pewną siłą, ściana odda ci z taką samą. Jak walniesz w przeciwnika idącego na ciebie, to siła będzie większa niż kiedy ten przeciwnik będzie się cofał. Jak ktoś idzie na ciebie, korzystniej jest zejść z linii aby nie było bezpośredniego zderzenia niż walić "na czołowe". To są rzeczy wykorzystujące zwykłe prawa fizyki.
Kiedy przyjeżdża wielki mistrz japoński na seminarium i mówi "wyślij energię na tamtą ścianę" to znaczy "walnij tak mocno jakbyś chciała uderzyć w tamtą ścianę". Chodzi o to, że w karate uderza się nie w przeciwnika ale za przeciwnika - kiedy uderzamy np. w brzuch, hamujemy uderzenie, a kiedy uderzamy w punkt znajdujący się gdzieś w powietrzu 10 cm za przeciwnikiem, cała siła naszego uderzenia przechodzi przez niego, bo przeciwnik znajduje się niejako na drodze do naszego celu. Energia w karate bierze się z siły spiętych mięśni, odpowiedniego ustawienia kończyny aby z ręki zrobić narzędzie zakończone twardą końcówką (pięścią), mocno zakorzenione w ziemi dzięki stabilnej postawie ciała i np. wyproście kolana w momencie zadawania ciosu. To jest kime, czyli wyzwolenie wszelkiej siły.
Style zewnętrzne to większość stylów karate (zdarzają się style wewnętrzne, poza Japonią niepopularne), ale też kung fu style zewnętrzne i właściwie wszystkie sztuki walki typu kick-boxing, tekwondoo itp.
-----
Ewa w raju byla w relacji z Bogiem, ba nawet bez grzechu pierworodnego i jak ja omamil... :-??
Mysle ze to jest po prostu domena sieci, ze sie pisze o czymś tematycznie a jednocześnie nie zna sie człowieka, nie widzi sie go na co dzień, nie widzi sie swobody i luzu. Pisanie tematyczne (tak o demonach jak i o jaglance) zawsze wionie obsesja, a dobrze wiemy ze rzadko kiedy w realu ona występuje.