Pytanie mam do właścicieli mieszkań do wynajmu. Jak sprawdzacie wiarygodność potencjalnych najemców?
Macie jakiś żelazny zestaw pytań, który zadajecie? Albo inne sposoby?
Do tej pory wynajmowałam w zasadzie znajomym, więc nie było problemu. Tym razem, już tego luksusu nie mam. Parę dni temu zamieściłam ogłoszenie, jest sporo chętnych ale co jeden to większy kosmita na pierwszy rzut oka. I nie bardzo mam pomysł jak zidentyfikować potencjalnych przekręciarzy i jak się zabezpieczyć (poza sensownie spisaną umową oczywiście).
Wdzięczna będę za wszelkie porady.
Komentarz
Najgorsze doświadczenie mamy niestety ze znajomymi znajomych albo naszymi dalszymi
Ostatnio mój mąż miał najwięcej wątpliwości z samotnym obcokrajowcem...a jak do tej pory był to nasz najlepszy lokator:)
Właśnie się wyprowadził, bo potrzebował czegoś w centrum na szkołę językową.
Zasadniczo dobre są też pary (niestety wśród młodych coraz rzadziej są małżeństwa:()
Choc rodziny mają u nas zawsze pierwszeństwo.
W mieszane towarzystwa studenckie, dziwne pary (czasem widać) nie wchodzimy
Takie osoby nie zawsze są dobrze widziane przez wynajmujących i potraktowane życzliwie są po prostu wdzięczne.
U mnie dwóch chłopaków po studiach mieszkało prawie trzy lata. Obaj założyli własne firmy i jeden kupił mieszkanie w okolicy, a drugi ożenił się i mieszkał dalej z żoną. Z żalem wypowiedziałem im, gdy musieliśmy wracać do Warszawy.
Wydaje mi się, że dobrze jest potraktować z otwartością kogoś, kogo sytuacja jest nieco trudniejsza niż przeciętna. Finalnie to się po prostu opłaca i po ludzku, i finansowo też.
Dla moich rodziców to przygoda życia...
Od tamtej pory nie wynajmują obcokrajowcom.
Tata sprawdza, o ile się da, miejsce pracy. Np. kiedyś był jakiś dyrektor czegoś tam, tata zadzwonił na telefon do biura znaleziony w necie i poprosił gościa do telefonu - już wiedział, czy facet mówił prawdę czy nie.
Poza tym jest to sytuacja niestabilna, która może się w każdej chwili zakończyć, a każda zmiana wynajmującego to miesięczny czynsz "w plecy".
Nie wynajmujemy też studentom, bo studenci wyprowadzają się w czerwcu. Są też w stanie wyprowadzić się z dnia na dzień, jeśli po drugiej stronie ulicy znajdą mieszkanie 50zł/mies. tańsze.
Myślę, że trzeba też zaufać intuicji. Jak ktoś się wydaje "dziwny", to jednak lepiej nie wynajmować.
- pobierania kaucji (3 miesieczne czynsze), ktora jest wplacana na specjalne konto, z ktorego dostaje sie pieniadze z powrotem, z odsetkami, po zakonczeniu wynajmu (jesli nie narobilo sie szkod).
- przedstawia sie wyciag z ostatniego pol roku zarobkow
- czasem wynajmujacy chce opinie z ostatniego miejsca wynajmu.
Brzmiało dobrze, to mówię ok, wynajmijmy im.
Potem jak je zobaczyłam to mi mina zrzedła... W rzeczywistości miały 30 lat, ale tak twarze zniszczone przez solarium... kryształek w zębie, kryształek na paznokciu, takie klimaty...
No ale ok, o gustach się nie dyskutuje, chcą wynająć, już się zgodziliśmy, co tam intuicja, zamykamy oczy i podpisujemy umowę.
Mieszkały miesiąc i się wyprowadziły, tak po prostu !!!!!!! przy okazji zniszczyły lampę...wynajęły na przełomie września i października... potem przez pół roku mieszkanie stało puste... masakra.
u nas by chyba mało było chętnych na takie warunki... niestety...
kaucja w wysokości 3 mies. czynszu - super - wtedy faktycznie jest szansa wyegzekwowania dotrzymywania warunków umowy (szczególnie okresu wynajmu), ale też mało realna w naszych warunkach
1. Kaucja.
2. RISERCZ w internecie
3. Dobra umowa. (mozliwosc kontrolowania mieszkania i co w razie niewywiazywania sie z jej warunkow)
4. Umowa na krotki czas z mozliwoscia przedluzenia (juz nigdy nie podpiszemy umowy na jakies magiczne 5 lat - zawsze rok i dalej zobaczymy)
5. Mozna zastanowić sie nad NAJMEM OKAZJONALNYM.
6. Zawsze ide do sasiadow/ochrony/co tam jest na stanie i mowie, ze jest nowy najemca i prosze o telefon, gdyby cos nie tak.
7. Intuicja
8. Teoretycznie może byc wyciąg z ostatniego pol roku, ale to czesto sie nie sprawdza (wiadomo studenci etc.)
my kaucję też bierzemy
to ważna rzecz!
Potrafili tacy delikwenci trzy razy do roku rozchodzić się i schodzić za każdym razem robiąc afery o dzielenie rachunków, czynszu a nawet sprzętów domowych.
Każda rozterka sercowa kończyła się "to ja się wyprowadzam!"
Przez 2 lata wynajmowałam panu na wysokim stanowisku, zamożnemu i wielodzietnemu ojcu, zameldowanemu w Warszawie... Trochę mnie uwierało, bo domyślalam się w jakim celu mu to mieszkanie. Ale facet bardzo kulturalny i bezproblemowy. Z ulga jednak przyjęłam wiadomość o jego wyprowadzce.
Teraz już 4 rok wynajmuje parce ale jakoś nie pomyślałam że mam udział w ich grzechu...
Co do lokatorów, to jesteśmy nastawieni na studentki pierwszego roku z mniejszych miejscowości- z naszego doświadczenia raczej dbają o mieszkanie, nie są przesadnie roszczeniowe i nie imprezują.
Z detali zwracamy jeszcze uwagę na to, żeby nie paliły papierosów i nie wprowadzały się ze zwierzętami. I zastrzegamy w umowie że mieszkanie należy zdać posprzątane- jeżeli zostawiają syf to płacą karę - taki straszak sprawia, że syfu nie ma . Kaucję pobieramy i zapłaty czynszu wymagamy do 5ego danego miesiąca, liczniki też rozliczamy im co miesiąc (spółdzielnia robi to co pół roku)- to sprawia, że nie ma szoku, kiedy przychodzi po pół roku duża niedopłata.
czasami zdarza się, że ktoś chce za 2 miesiące lub "zaokrągla" np. czynsz jest 2300zł a kaucja 3000zł
Mówiliśmy jasno że nie wpłacamy kaucji bo zwykle nie da się jej odzyskać.
Mówiliśmy że w razie problemów po prostu wyprowadzamy się od zaraz bo nie ma nic gorszego niż wracać z pracy i użerać się z czymś w domu.
Przy wprowadzce od razu zaznaczyłam że chcę żeby wynajmujący zabrał z domu wszystkie dywany bo było z nimi źle.
Wbrew pozorom facet jest bardzo zadowolony że nam wynajął. Żadnych konfliktów, niezapłaconych rachunków, bajzlu.
Niektórzy oczy otwierali ze zdumienia gdy mówiliśmy co i jak. Ale wolimy stracić okazję a nawet pięć niż żałować.
Pewnie nikt z Was tu piszących by nam nie wynajął
Bardzo dobrze dzięki tej postawie wyszliśmy.
Znam taką sytuację, w której właściciel mieszkania został z ogromnymi długami, bo rozliczenia są co pół roku, lokatorzy wyprowadzili się bez słowa po zimie, a przy sprawdzaniu liczników okazało się, że udało im się wyrobić rachunki za prąd na kilka tysięcy (ogrzewanie elektryczne mieszkania, wielki, nieekonomiczny, stary piec i wszystko w mieszkaniu na prąd, łącznie z bojlerem elektrycznym do wody).
Można niby we własnym zakresie co miesiąc sprawdzać liczniki lokatorom - ale ani to wygodne dla właściciela, ani komfortowe dla wynajmujących.