Nie chcę Cię straszyć, ale w bursach jest różnie i Twój syn może przyjechać z niej jeszcze bardziej wkurzający. Sama mieszkałam w internacie i bywało bardzo różnie, szczególnie wśród chłopaków. Kolega zabrał niedawno syna z bursy, bo mieszkał, okazało się, z młodymi dilerami.
Od dwóch osób już słyszałam pozytywy, ale chciałabym zrobić większe rozeznanie. Mój młodzieniec kończy właśnie gimnazjum i ma podobne nastawienie i obecną średnią, jak Twój Bea.
Bea moj nie lepiej. Tez spadl z wysokiego konia bo mu sie nic nie chce. Zmotywowac go skutecznie nie bardzo umiem. Nie chce sie uczyc to bedzie u meza w firmie towary pakowal.
Bea a moze konie "odebrać" na jakis czas Skoro tulko one mu w głowie Zobaczyć co i jak Mam kroche znajomych którzy mieli okazje uczyć sie z dała od domu Kazdy jeden z nich nie myśli nawet o tum zeby posłać do takiej szkoły dziecko Nie zeby jakos oni specjalnie sie stoczyli Ale mówią ze nie, ze nie dość ze oni czuli sie fatalnie cos jakby odrzucenie to jeszcze jak juz byli z dala od rodziców to korzystali ze nie ma ględzenia, jęczenia starych! Trochę tez ta postawa wynikała wlasnie z tego poczucia odrzucenia- skoro wy mnie out z domu to ja za nic mam wasze przekazy etc Gim to w sumie chyba najgorszy wiek, niby dzieciak ale samo przejście na wyższy level- wyższa od podstawówki szkoła- powoduje ze wydaje sie im jacy to oni dooooorosli. Do tego zmiana otoczenia, nowi ludzie etc Wiec tu chyba najważniejsze to i bardzo dobra szkoła, taka z zasadami, gdzie nie ma pobłażania dla uwazajacacego sie za dorosłego dzieciaka, taka szkoła z dyscyplina i zasadami ale tez zeby dziecko czuło sie potrzebne, nieodrzucona wlasnie w tum trudnym okresie
Średnia 3,7 nie jest katastrofa Ja swego czasu pozalilam sie na forum na średnia 4.0 Młodego to dostałam opieprz ze marudzę na taka do ta średnia , ze inni by chcieli mieć takie u swoich dzieci wiec mam nie marudzić
Jak ja pisałam, że chcę do internatu syna posłać, to się gromy posypały...
Jeszcze na plus takiego internatu może być to, że eliminuje się czynnik deprawujący: czyli obecną szkołę. Więc nie tylko jest tak, że rodzic się pozbywa dziecka i niech ktoś sobie radzi, ale wyrywa go ze złego środowiska (nie mówię, broń Boże, tego o Bea, ale tak ogólnie). U nas tym złym czynnikiem jest obecna szkoła na przykład.
@MonikaN - czy rok młodszy to dużo? Raczej o niemożność powrotu na weekendy się rozchodzi, gdyby mógł wracać w każdy piątek do domu - to byśmy się nie zastanawiali.
Znajoma 11-latka wysłała za granicę do internatu. Chłopak ma teraz 24 lata i żyje.
Myślalam, ze 3 lata różnicy. Ale Twój syn miał być daleko od domu. Nie wracać na weekendy. I ktores z Was chyba, nie było do końca przekonane do takiego rozwiazania.
Wiecie, człowiek wiele rzeczy przeżyje, tylko się zastanawiam za jaką cenę i po co? Można tak sobie wmawiać różne rzeczy, ale w dzisiejszych, trudnych moim zdaniem dla rodziny czasach, z trudnymi dziećmi lepiej radzić sobie i pracować, jak one są na miejscu. Ja w internacie czułam się dobrze i nie zeszłam na psy, ale może dlatego, że ogólnie byłam bezproblemowym dzieckiem i do internatu poszłam ze względu na konkretną szkołę, która była daleko od miejsca zamieszkania. Po tym, co tam widziałam, wiem że własnej córki nie dałabym do internatu na pewno.
Cale pokolenia brytyjskich arystokratow przezyly najpierw od niemowlectwa z niania, a od siodmego roku zycia w internacie. Pytanie, czy o to nam chodzi, zeby dzieci tylko przezyly. Aczkolwiek ja mam inna zupelnieperspektywe, wiec nie powinnam sie wtracac.
MonikaN - tak, mógłby bywać w domu ok 4-5 razy do roku. Nie wypłacilibyśmy się za szkołę, internat i dojazdy. Dlatego staramy się przeprowadzić bliżej szkoły. Najmniej przekonany to był mąż do przeprowadzki, ja do posłania syna na taką odległość do internatu. Nie można mieć niestety wszystkiego.
Komentarz
młody ma wylotkę
patologio Ty :P
http://www.franciszkanie.edu.pl/
Od dwóch osób już słyszałam pozytywy, ale chciałabym zrobić większe rozeznanie. Mój młodzieniec kończy właśnie gimnazjum i ma podobne nastawienie i obecną średnią, jak Twój Bea.
Skoro tulko one mu w głowie
Zobaczyć co i jak
Mam kroche znajomych którzy mieli okazje uczyć sie z dała od domu
Kazdy jeden z nich nie myśli nawet o tum zeby posłać do takiej szkoły dziecko
Nie zeby jakos oni specjalnie sie stoczyli
Ale mówią ze nie, ze nie dość ze oni czuli sie fatalnie cos jakby odrzucenie to jeszcze jak juz byli z dala od rodziców to korzystali ze nie ma ględzenia, jęczenia starych!
Trochę tez ta postawa wynikała wlasnie z tego poczucia odrzucenia- skoro wy mnie out z domu to ja za nic mam wasze przekazy etc
Gim to w sumie chyba najgorszy wiek, niby dzieciak ale samo przejście na wyższy level- wyższa od podstawówki szkoła- powoduje ze wydaje sie im jacy to oni dooooorosli. Do tego zmiana otoczenia, nowi ludzie etc
Wiec tu chyba najważniejsze to i bardzo dobra szkoła, taka z zasadami, gdzie nie ma pobłażania dla uwazajacacego sie za dorosłego dzieciaka, taka szkoła z dyscyplina i zasadami ale tez zeby dziecko czuło sie potrzebne, nieodrzucona wlasnie w tum trudnym okresie
Średnia 3,7 nie jest katastrofa
Ja swego czasu pozalilam sie na forum na średnia 4.0 Młodego to dostałam opieprz ze marudzę na taka do ta średnia , ze inni by chcieli mieć takie u swoich dzieci wiec mam nie marudzić
Jeszcze na plus takiego internatu może być to, że eliminuje się czynnik deprawujący: czyli obecną szkołę. Więc nie tylko jest tak, że rodzic się pozbywa dziecka i niech ktoś sobie radzi, ale wyrywa go ze złego środowiska (nie mówię, broń Boże, tego o Bea, ale tak ogólnie). U nas tym złym czynnikiem jest obecna szkoła na przykład.
Znajoma 11-latka wysłała za granicę do internatu. Chłopak ma teraz 24 lata i żyje.
Ale Twój syn miał być daleko od domu. Nie wracać na weekendy.
I ktores z Was chyba, nie było do końca przekonane do takiego rozwiazania.
Ja w internacie czułam się dobrze i nie zeszłam na psy, ale może dlatego, że ogólnie byłam bezproblemowym dzieckiem i do internatu poszłam ze względu na konkretną szkołę, która była daleko od miejsca zamieszkania. Po tym, co tam widziałam, wiem że własnej córki nie dałabym do internatu na pewno.
Aczkolwiek ja mam inna zupelnieperspektywe, wiec nie powinnam sie wtracac.
Dlatego staramy się przeprowadzić bliżej szkoły.
Najmniej przekonany to był mąż do przeprowadzki, ja do posłania syna na taką odległość do internatu. Nie można mieć niestety wszystkiego.