Uważam, że najlepszym sposobem jest poznanie siebie i swojego dziecka i czerpanie z różnych metod i teorii tego, co dobre akurat dla nas i dotyczy to nie tylko edukacji, ale też może się odnosić do metod wychowawczych, diety, sposobów na wolny czas, decyzji medycznych, podróży. Wszystko oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.
Zaczynam mieć kompleksy że w ED muszę do wszyskiego wytworzyć entuzjazm i endorfiny. Już to widzę.
Pani pewnie ma słuszność co do większości ale pod koniec ta wstawka że nie ma znaczenia czy "domowa", demokratyczna, montessori czy waldorfska to już mi trąci tym że każdy może mieć swoją Prawdę/prawdę.
Ale ta kobieta ma rację jak dla mnie stuprocentową, dziecko moje tak ma, niczego nie pamięta z lekcji, nieczego z lekcji nie wynosi, traci czas, a w domu dopiero przerabia sama albo ze mną i dopiero wie o co chodzi, jak juz to zrobi jest wieczór najczęściej.....wniosek: w szkole marnuje czas:(
Człowiek żyje w społeczeństwie. W szkole poznaje rówieśników jacy mogą być ludzie. Nie jestem zwolennikiem izolacji. Domyślam się że szkoły powstały dlatego że zapracowani rodzice nie mieli czasu na nauczanie dzieci. Owszem fajnie jest uczyć swoje dziecko indywidualnie, ale na następnym stopniu nauki będzie się uczyć tak jak w szkole.
Zbyszku - ED nie zakłada, że to rodzic osobiście uczy dzieci. Że tak się dzieje, to takie nasze realia, ale nie musi to być najlepsze wyjście. Czy uczymy dzieci wszystkiego? Nie. Do języków, sportu, muzyki potrzebni są fachowcy, specjaliści.
A szkoła równa w dół. I to bardzo mocno. Przynajmniej na zachodzie, może w Pl jeszcze nie. I dziecko traci ten czas.
Ja o szkole państwowej nic dobrego powiedzieć nie mogę.
Mylisz sie. Pomijam kwestie "izolacji" bo taki argument jest z cyklu tych stereotypowych. Natomiast odniose sie tylko do daleszgo etapu edukacji. Sa rozne szkoly rowniez takie ktore maja inny system niz normalny szkolny. Wiec nawet jesli dziecko idzie ostatecznie do szkoly nie musi chodzic w tym narzuconym powszechnie. ... Albo czy na pewno musi sie uczyc tak jak w szkole? Wydaje mi sie ze czym starsze dziecko tym mniej szkoly potrzebuje. Ja w liceum i do matury uczylam sie w domu tzn szkola z system jak na polibudach - najlepszy okres mojej szkolnej edukacji. Tak wiec typowej szkoly mozna uniknac.
Jeśli Pani Prelegent jest katoliczką, to warto jej podesłać ww. pozycje, żeby nie siała złego ziarna.
(Któryś z papieży wydał bullę, w której jasno było napisane, że nie da się pogodzić bycie katolikiem z posłaniem dzieci do szkół waldorfskich - antropozofia jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.)
E, troche to naciagane, ze dziecko nic sie w szkole nie uczy, ze wszystko trzeba w domu powtarzac. Bzdura kompletna, przynajmniej w wiekszosci przypadkow. Co gorsza, znam wiele szkol, ktore nie daja zadan domowych, dzieci od poczatku do konca wszystkiego ucza sie w szkole. Zgoda, ze szkola jest czasochlonna, chocby dlatego, ze trzeba do niej dojsc i wrocic, ze sa przerwy itd, ale to chyba najslabszy argument przeciw.
Szkoła uczy, jak najbardziej. Rozpychania się łokciami i bogatego słownictwa oraz jak marnować czas. A tak serio, to wszystko zależy od wielu czynników: samego dziecka, klasy, nauczycieli i samej wreszcie szkoły. Wystarczy, że jeden z elementów nie zatrybi i mamy katastrofę. Ja nie uważam, że tradycyjne nauczanie jest złe, ale szkoła jako taka. Nagromadzenie wielu uczniów praktycznie bez kontroli musi skutkować jakimś nieszczęściem. CO do uczenia się w szkole, to na pewno są lekcje, na których dziecko się czegoś uczy, ale poza szkołą nauczy się tego samego dwa razy szybciej. To zawsze strata czasu. Żeby nie było. Widzę minusy edukacji domowej. Wspomniana izolacja jest akurat dla mnie plusem - dzieci nie są zdemoralizowane Minusy ed wciąż jednak nie umywają się nawet do minusów szkoły.
ja chyba jestem nienormalna, bo pamiętam wiele rzeczy ze szkoły
przedwczoraj byłam na lekcji otwartej (klasa III) u mojej córki i myślę, że pani z filmu koniecznie chce udowodnić swoją tezę, tymczasem szkoła szkole nie równa, jak i dziecko - dziecku dla jednych lepsze jest ed, ale wiele dzieci dobrze funkcjonuje w szkole
dobrze, że jest możliwość wyboru
ja tam widziałam na lekcji 17 mega aktywnych dziewczynek, cały czas las rąk w górze w drugim tygodniu ferii moje dzieci nie mogły się już doczekać, kiedy pójdą do szkoły
dla jednych lepsze jest ed, ale wiele dzieci dobrze funkcjonuje w szkole
Podpisuję się w 100%. Dokładnie to miałam na myśli pisząc, że najlepiej poznać potrzeby własnej rodziny i na podstawie tej wiedzy podejmować decyzje. Bo są i dzieci, które w szkole odnajdują się bardzo dobrze, a są takie, dla których to naprawdę tylko marnowanie czasu. I z drugiej strony: są takie, które w ed czują się źle i nie korzystają z tego tak, jak mogłyby, a są takie dla których to doskonałe rozwiązanie, które pozwala na rozwinięcie swoich możliwości. Szkodliwe wydaje mi się narzucanie jednej słusznej drogi dla każdego, zarówno przez zwolenników instytucji, jak i zwolenników ed. Niech każdy sam sobie wybiera, bo każdy zna swoją rodzinę najlepiej.
Taa rozwija kreatywnosc pozostalych połączeń nerwowych ktore sie jeszcze ostaly niezagotowane Czyli trzeba byc bardzo kreatywnym zeby mózg sie nie zagotował
Ze szkola jak z przedszkolem nie kazde i nie dla kazdego. Sa lepsze i gorsze. Dzieci bardziej pasujace i mniej do danej klasy/ szkoly. ... Natomiast na marginesie. Jakos pod koniec wrzesnia mialam okazje obserwowac jak sie "bawia" drugoklasisci w czasie przerwy pod czujnym okiem 3 pan. Bawili sie w kopanie kolegi. Tzn krzywdy fizycznej mu nie robili, ale co chwile ktos go szarpal, popychal, przewracal i symulowali kopanie jak w filmach. Panie staly nie wiecej niz 10-20 metrow dalej. Ogladalam to zza okna. Normalnie szok dla mnie. Chlopak z daleka nie wygladal w sumie na nieszczesliwego, czy zaplakanego. Moze uwazal to te za zabawe. To ta socjalizacja? Tak sobie pomyślałam wtedy ze nie chcialabym zeby moje dziecko wchodziło w ktorakolwiek z tych "rol spolecznych".
dooglądałam film - i dla mnie nic się nie zmienia. Jestem za wolnością w edukacji - żeby każdy wybierał co woli dla siebie, czy swojej rodziny. Dla jednych ED, dla drugich małe szkoły, dla innych tworzenie szkół, dla jeszcze innych - inne placówki. Ja też ze szkoły dużo pamiętam - a "piłowanie" nas w liceum bardzo pomogło w początkach studiów, bardzo wymiernie (np. nie musiałam się uczyć całej łaciny przy zoologii bezkręgowców, bo nasza profesor w LO tego wymagała).
Uczenie przez eksperyment czy inne aktywne metody to tylko część wachlarza metod. I na pamięć trzeba się uczyć, i to od najmłodszych lat, żeby nawyk takowy wyrobić. A jak zachęcić dziecko do ćwiczenia na instrumencie, choć to strrasznie ciężka robota, szczególnie, jak nic nie wychodzi? Mnie w szkole zachęcił super - nauczyciel, choć łatwo mu nie było.
I - jak to zwykle bywa - wychodzi, że wszystko zależy od ludzi, z którymi się stykamy - czy to na gruncie szkolnym, czy ED czy innych płaszczyzn edukacyjnych.
Przecież nikt nie oddaje niemowlaka do szkoły na wychowanie Do szkoły idzie siedmiolatek, wiec skądś takie zachowanie (bicie i nych) wynosi. jego edukacja dopiero sie rozpoczyna, wiec moe wiem w czym tu szkoła winna.
Komentarz
Dzięki @tylkoMacku
Pani pewnie ma słuszność co do większości ale pod koniec ta wstawka że nie ma znaczenia czy "domowa", demokratyczna, montessori czy waldorfska to już mi trąci tym że każdy może mieć swoją Prawdę/prawdę.
Owszem fajnie jest uczyć swoje dziecko indywidualnie, ale na następnym stopniu nauki będzie się uczyć tak jak w szkole.
A szkoła równa w dół. I to bardzo mocno. Przynajmniej na zachodzie, może w Pl jeszcze nie. I dziecko traci ten czas.
Ja o szkole państwowej nic dobrego powiedzieć nie mogę.
Natomiast odniose sie tylko do daleszgo etapu edukacji. Sa rozne szkoly rowniez takie ktore maja inny system niz normalny szkolny. Wiec nawet jesli dziecko idzie ostatecznie do szkoly nie musi chodzic w tym narzuconym powszechnie.
...
Albo czy na pewno musi sie uczyc tak jak w szkole? Wydaje mi sie ze czym starsze dziecko tym mniej szkoly potrzebuje. Ja w liceum i do matury uczylam sie w domu tzn szkola z system jak na polibudach - najlepszy okres mojej szkolnej edukacji.
Tak wiec typowej szkoly mozna uniknac.
Uczyliśmy w szkole Waldorfskiej O historia i praktyce pewnej... WSiP
Martina Kayser
WSiP
Seria: N
http://www.misjarodzinna.pl/new/Posacki_06_2007Pedagogika_waldorfska_-_edukacja_czy_inicjacj.pdf<img
Jeśli Pani Prelegent jest katoliczką, to warto jej podesłać ww. pozycje, żeby nie siała złego ziarna.
(Któryś z papieży wydał bullę, w której jasno było napisane, że nie da się pogodzić bycie katolikiem z posłaniem dzieci do szkół waldorfskich - antropozofia jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.)
Żeby nie było. Widzę minusy edukacji domowej. Wspomniana izolacja jest akurat dla mnie plusem - dzieci nie są zdemoralizowane Minusy ed wciąż jednak nie umywają się nawet do minusów szkoły.
przedwczoraj byłam na lekcji otwartej (klasa III) u mojej córki i myślę, że pani z filmu koniecznie chce udowodnić swoją tezę,
tymczasem szkoła szkole nie równa, jak i dziecko - dziecku
dla jednych lepsze jest ed, ale wiele dzieci dobrze funkcjonuje w szkole
dobrze, że jest możliwość wyboru
ja tam widziałam na lekcji 17 mega aktywnych dziewczynek, cały czas las rąk w górze
w drugim tygodniu ferii moje dzieci nie mogły się już doczekać, kiedy pójdą do szkoły
Podpisuję się w 100%. Dokładnie to miałam na myśli pisząc, że najlepiej poznać potrzeby własnej rodziny i na podstawie tej wiedzy podejmować decyzje. Bo są i dzieci, które w szkole odnajdują się bardzo dobrze, a są takie, dla których to naprawdę tylko marnowanie czasu. I z drugiej strony: są takie, które w ed czują się źle i nie korzystają z tego tak, jak mogłyby, a są takie dla których to doskonałe rozwiązanie, które pozwala na rozwinięcie swoich możliwości.
Szkodliwe wydaje mi się narzucanie jednej słusznej drogi dla każdego, zarówno przez zwolenników instytucji, jak i zwolenników ed. Niech każdy sam sobie wybiera, bo każdy zna swoją rodzinę najlepiej.
Co ed robi z mózgiem rodziców! ?!
Czyli trzeba byc bardzo kreatywnym zeby mózg sie nie zagotował
...
Natomiast na marginesie. Jakos pod koniec wrzesnia mialam okazje obserwowac jak sie "bawia" drugoklasisci w czasie przerwy pod czujnym okiem 3 pan. Bawili sie w kopanie kolegi. Tzn krzywdy fizycznej mu nie robili, ale co chwile ktos go szarpal, popychal, przewracal i symulowali kopanie jak w filmach. Panie staly nie wiecej niz 10-20 metrow dalej.
Ogladalam to zza okna. Normalnie szok dla mnie. Chlopak z daleka nie wygladal w sumie na nieszczesliwego, czy zaplakanego. Moze uwazal to te za zabawe. To ta socjalizacja?
Tak sobie pomyślałam wtedy ze nie chcialabym zeby moje dziecko wchodziło w ktorakolwiek z tych "rol spolecznych".
Dla jednych ED, dla drugich małe szkoły, dla innych tworzenie szkół, dla jeszcze innych - inne placówki.
Ja też ze szkoły dużo pamiętam - a "piłowanie" nas w liceum bardzo pomogło w początkach studiów, bardzo wymiernie (np. nie musiałam się uczyć całej łaciny przy zoologii bezkręgowców, bo nasza profesor w LO tego wymagała).
Uczenie przez eksperyment czy inne aktywne metody to tylko część wachlarza metod.
I na pamięć trzeba się uczyć, i to od najmłodszych lat, żeby nawyk takowy wyrobić.
A jak zachęcić dziecko do ćwiczenia na instrumencie, choć to strrasznie ciężka robota, szczególnie, jak nic nie wychodzi?
Mnie w szkole zachęcił super - nauczyciel, choć łatwo mu nie było.
I - jak to zwykle bywa - wychodzi, że wszystko zależy od ludzi, z którymi się stykamy - czy to na gruncie szkolnym, czy ED czy innych płaszczyzn edukacyjnych.
Do szkoły idzie siedmiolatek, wiec skądś takie zachowanie (bicie i nych) wynosi. jego edukacja dopiero sie rozpoczyna, wiec moe wiem w czym tu szkoła winna.
u nas się uczy, szkołę lubi i git
No i dalej mówię - wolność w edukacji!
Rodzice niech mają wybór, a innym nic do tego (jeśli tylko wybór jest moralny).
Teraz bym powiedział, że jest to dom rodzinny, do którego zapraszamy tych, których chcemy.
np tu: