Co do tego tekstu opatrzonego zdjeciem Bracia Figo Fagot o podtekstach w piosenkach. W wielu piosenkach disco polo przy ktorych bawia sie goscie na weselach mozna sie takowych doszukac
Co do tego tekstu opatrzonego zdjeciem Bracia Figo Fagot o podtekstach w piosenkach. W wielu piosenkach disco polo przy ktorych bawia sie goscie na weselach mozna sie takowych doszukac
Ten cytat jest wydumany; tzw. dylematy moralne są przedmiotem wielu badań.
Generalnie ludzie są bardziej skłonni w teoretycznych rozważaniach zgodzić się na poświęcenie życia kogoś mniej bliskiego i "nie przykładając swojej ręki" do zabicia dla ratowania innych.
Szczególnie ciekawe jest to przykładanie ręki, bo jest bardzo dosłowne. Większość ludzi jest gotowa przestawić zwrotnicę jadącą po torze na którym stoi 5 ludzi, na tor na którym stoi 1 człowiek. Ale znowu mniejszość jest skłonna zepchnąć grubasa na tory, by zatrzymać wagonik jadący na 5 ludzi. Skutek jest ten sam. Ale wyobrażenie, że swoimi rękoma, fizycznie, mamy kogoś zabić jest skutecznym odstraszaczem.
Co ciekawe, kluczowe są tutaj emocje, a nie racjonalny namysł. Wyborów utylitarnych dokonują ludzie, którzy nie mają odpowiednich emocji społecznych i kalkulują "na zimno".
Nawiązując do cytatu. Więcej ludzi będzie skłonne zastrzelić babcię, niż obedrzeć ją ze skóry. A domyślam się, że obie grupy będą statystycznie w mniejszości.
@Brawario a czy Bóg jest moralny? Czy można poświęcić życie swego Syna, by ratować świat?
Bóg Ojciec nie rozkazał żadnemu z ludzi dokonania wewnętrznie złego czynu, jakim było zabicie Jego niewinnego Syna. Bóg mając wiedzę odnośnie złych wyborów dokonywanych przez ludzi, wykorzystał zło czynione przez innych ludzi do realizacji Swego zbawczego planu, a to co innego. Nie można jednak powiedzieć, by Bóg w sposób aktywny i bezpośredni czynił zło, po to by wynikło z niego dobro.
Słusznie. Czy moralne jest dopuścić zastrzelenie i obdarcie ze skóry własnej babci dla ratowania Gotham, pomimo tego, że jest się w mocy przeciwdziałać temu złu?
Słusznie. Czy moralne jest dopuścić zastrzelenie i obdarcie ze skóry własnej babci dla ratowania Gotham, pomimo tego, że jest się w mocy przeciwdziałać temu złu?
Tolerancja mniejszego zła może być moralna. Ale tolerować (w tradycyjnym znaczeniu) to nie jest to samo co samemu to czynić, popierać czy zachęcać do tego.
@Brawario, ja słyszałam od ks. katechety w liceum takie wyjaśnienie: dusza po śmierci staje przed Bogiem i widzi wreszcie naprawdę, jak Bóg jest wspaniały. Poznaje Jego wielką miłość. Wtedy grzeszna dusza jest jak ślepy, który nagle przejrzał. I jeśli wtedy szczerze zawoła: Boże wybacz mi, żałuję, kocham Cię, chcę być z Tobą, Bóg wysyła tę duszę do czyśćca. Dusza cierpi i pokutuje, ale jest zbawiona i pełna nadziei, która jej nie zawiedzie. Piekło jest wtedy, gdy dusza ujrzy żywego Boga, pozna Jego wspaniałość i miłość i powie: nie chcę Cię. To dotyczy tych, którzy już umarli. Bo żywi są jeszcze w zasięgu Boskiej ekonomii, jak np. żałujący łotr ukrzyżowany z Jezusem. Czy mógłbyś nam to wyjaśnić?
Co prawda ja nie Brawario, ale skoro Brawario się nie odzywa. Nasuwa mi się pytanie: na lekcje jakiej religii chodziłaś, bo z pewnością nie była to nauka katolicka?
Katechizm Piotra Kard. Gasparriego:
"582. Co powinniśmy sobie głównie przypominać o śmierci?
O śmierci powinniśmy sobie przypominać głównie, ze jest ona karą za grzechy, że jest chwilą, od której zależy wieczność, tak, iż po śmierci nie ma już miejsca na pokutę i zasługę, i że nie wiemy, kiedy i jak umrzemy."
Katechizm z 1992 roku:
"1013 Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka, czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by realizował swoje ziemskie życie według zamysłu Bożego i by decydował o swoim ostatecznym przeznaczeniu."
Podręcznik dogmatyki katolickiej X. dr. Macieja Sieniatyckiego, profesora UJ w Krakowie, Kraków 1930
"Rzeczy ostateczne są: śmierć, sąd, piekło, niebo.
1. Śmierć. Śmierć jest odłączeniem się duszy od ciała. Dusza, będąc nieśmiertelną, nie umiera, ale zaraz po śmierci człowieka staje na sąd Boży, ciało zostaje na ziemi, ulega rozkładowi i w proch się zmienia.
O śmierci uczy nas wiara:
a) Wszyscy ludzie umrą. Wszystkich dotknie wyrok Boży, wydany na cały ród ludzki jeszcze w raju: "Proch jesteś i w proch się obrócisz" i znowu: "Postanowiono ludziom raz umrzeć" (Hebr. 9, 27).
b) Dzień śmierci jest niepewny. Nikt nie wie, kiedy umrze. Pan Jezus każe nam o tej prawdzie codziennie rozmyślać i przyrównuje śmierć do złodzieja, który zazwyczaj wtedy przychodzi, kiedy się go ludzie najmniej spodziewają. "I wy gotowi bądźcie, bo godziny, której się nie spodziewacie, Syn człowieczy przyjdzie" (Łk. 12, 40) i znowu: "Czuwajcie tedy, bo nie wiecie dnia ani godziny" (Mt. 25, 13).
c) Śmierć jest karą za grzechy. Chociaż człowiek z natury swej jest śmiertelny, to przecież byłby według pierwotnego zamiaru Bożego nie umierał, gdyby nie był zgrzeszył pierwszy rodzic w raju.
d) Po śmierci nie ma już czasu na zasługi. "Na którymkolwiek miejscu (drzewo) upadnie tam będzie" (Ekl. 11, 3), tzn. w jakim stanie śmierć człowieka zaskoczy, w takim na wieki człowiek pozostanie. Dlatego napomina nas Pan Jezus, byśmy zasługiwali sobie, póki dzień mamy (za życia), bo gdy noc (śmierć) nadejdzie, nikt nie będzie mógł pracować (zasługiwać sobie) (Jan 9, 4)."
@Joanna i Bronisław, chodziłam na lekcje religii katolickiej. Ten katecheta, który nam to powiedział, był bardzo dobry i pobożny, bardzo uduchowiony. Na pewno naukę Kościoła zna. To co mówił jest zresztą bardzo logiczne. My nie ukaralibyśmy niegrzecznego dziecka, które myślało, że zachowuje się dobrze i którego nikt nie nauczył grzeczności, a co dopiero dobry Bóg. Wiem, że po śmierci nie ma zbierania zasług, ale tu chodzi o coś innego - dusza dopiero "przejrzała na oczy". Karę w czyśćcu poniesie. A czy Wy nie walczylibyście o swoje dzieci do końca i nawet po końcu i nawet, gdyby odwróciły się od Was?
@Joanna i Bronisław, chodziłam na lekcje religii katolickiej. Ten katecheta, który nam to powiedział, był bardzo dobry i pobożny, bardzo uduchowiony. Na pewno naukę Kościoła zna. To co mówił jest zresztą bardzo logiczne. My nie ukaralibyśmy niegrzecznego dziecka, które myślało, że zachowuje się dobrze i którego nikt nie nauczył grzeczności, a co dopiero dobry Bóg. Wiem, że po śmierci nie ma zbierania zasług, ale tu chodzi o coś innego - dusza dopiero "przejrzała na oczy". Karę w czyśćcu poniesie. A czy Wy nie walczylibyście o swoje dzieci do końca i nawet po końcu i nawet, gdyby odwróciły się od Was?
Szanowna Maleno,
przytoczyłem tylko naukę Kościoła Katolickiego. Rozumiem, o co Ci chodzi, i bardzo ładnie to brzmi, ale katecheta, bez względu na to, jak pobożny i uduchowiony, jeżeli jest ustanowiony do nauczania wiary katolickiej, nie może nauczać swoich własnych wizji, nawet jeżeli one ładnie brzmią. Wierzymy, że to, czego naucza Kościół, jest ustanowione i podane do wierzenia przez samego Boga, a zatem Bóg chce, żebyśmy tak właśnie byli nauczani. Dwiema różnymi rzeczami są zbawienie i potępienie oraz kara za grzechy. Zbawieni są ci, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej. Pozostali są potępieni. Zbawieni zaś mogą iść prosto do nieba lub do czyśćca, jeżeli nie zdążyli odpokutować za grzechy w życiu doczesnym. Nagroda i kara są wieczne (też istnieją wizje sprzeczne z nauczaniem Kościoła mówiące o pustym piekle, bo wieczna kara ma być rzekomo sprzeczna z logiką Ewangelii). Po cóż byłaby wiara i w ogóle życie doczesne, gdyby decyzję podejmowało się po przedstawieniu wszystkiego czarno na białym? W wierze zawsze pozostaje to ziarno niepewności, ten skok w przepaść i to jest właśnie ta nasza minimalna zasługa. Gdybyśmy dostali wszystko na tacy, żadna wiara nie byłaby już potrzebna, tak jak nie będzie potrzebna po śmierci.
--------- To niezupełnie to samo, ale tak mi się skojarzyło.
X. Adam Martyna
"1. Grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego.
To pierwszy z grzechów przeciw Duchowi Świętemu, tak jak podają nasze popularne katechizmy. Bywają tacy ludzie, którzy mówią: "Dlaczego mam pokutować w tak młodym wieku? Jak się zestarzeję, to się będę dużo modlił, a Pan Bóg jest miłosierny, to mi na pewno wybaczy". I tak bardzo często dopuszczają się bardzo ciężkich grzechów, w nadziei, że Pan Bóg im wybaczy, bo jest miłosierny.
Nie wolno jednak zapominać, że Bóg jest także sprawiedliwy, bo za dobre wynagradza, a za złe karze. Żaden dobry uczynek nie pozostaje bez nagrody i żaden zły bez kary.
Grzeszyć, dlatego, że Bóg jest miłosierny, jest równoznaczne z ubliżaniem Mu i lekceważeniem Jego dobroci."
@Joanna i Bronisław, Twoje wytłumaczenie też brzmi logicznie.Ja myślę, że Pan Bóg potrafi pogodzić Twoje słowa i słowa mojego Ks. katechety. Nie będę już dodawać swoich przemyśleń na ten temat, a to dlatego, że nie jestem teologiem ani autorytetem w tej dziedzinie. Naukę Kościoła znam w miarę dobrze, jak na laika, ale nie tak, by nauczać. To są wielkie sprawy, nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. Dziękuję za tyle przytoczonych cennych wiadomości.
@Joanna i Bronisław, Twoje wytłumaczenie też brzmi logicznie.Ja myślę, że Pan Bóg potrafi pogodzić Twoje słowa i słowa mojego Ks. katechety. Nie będę już dodawać swoich przemyśleń na ten temat, a to dlatego, że nie jestem teologiem ani autorytetem w tej dziedzinie. Naukę Kościoła znam w miarę dobrze, jak na laika, ale nie tak, by nauczać. To są wielkie sprawy, nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. Dziękuję za tyle przytoczonych cennych wiadomości.
Tym stwierdzeniem nie tylko odrzucasz naukę Kościoła katolickiego w oparciu o prywatne zdanie jednego katechety, ale również wszelką racjonalność. Godzić można jedynie rzeczy niesprzeczne.
Nigdy nie odrzucam nauki Kościoła. Mogę się mylić, ale jak tego uniknąć? Nawet uczeni teologowie czasem długo do czegoś dochodzą. Bogu dzięki mamy oficjalną naukę Kościoła. A jeśli chodzi o to pogodzenie, @Joanna i Bronisław, to niejasno się wyraziłam. Chodzi o to, że Bóg każdego po śmierci oceni indywidualnie, bo tylko On do końca każdego zna, całe życie człowieka, jego możliwości i wybory.
W tym tekście obalam jeden z bardziej absurdalnych - ale niestety popularnych - sposobów bronienia przez katolików wiary katolickiej, a mianowicie powiedzonko, iż "Biblia nie powinna być interpretowana dosłownie":
Wiele wskazuje więc na to, iż karnawał wciąż czeka na prawdziwą chrystianizację. Jeśli ma on istnieć, to powinien być czasem dobrej, niewinnej i stroniącej od niebezpieczeństwa grzechu, umiarkowanej zabawy, radości i wesołości. Nie zaś okresem, w którym zawiesza się moralne standardy, po to, by po dniach hulanek, szaleństw i swawoli, iść do kościoła i dać sobie posypać głowę popiołem. Jak na razie jednak, karnawał jest bardziej czymś w rodzaju szatańskiej zemsty i parodii świętych okresów czasu go poprzedzających i po nim następujących (Boże Narodzenie oraz Wielki Post i święta Wielkiej Nocy). W ten sposób demony chcą bowiem zbrukać i upodlić ludzkie sumienia licznymi grzechami, tak by uczynić je niezdolnymi do owocnego przeżywania Wielkiego Postu i świąt Zmartwychwstania Pańskiego. http://salwowski.net/2017/02/12/jaki-jest-duch-karnawalu/
W tym tekście obalam jeden z bardziej absurdalnych - ale niestety popularnych - sposobów bronienia przez katolików wiary katolickiej, a mianowicie powiedzonko, iż "Biblia nie powinna być interpretowana dosłownie":
W tym tekście obalam jeden z bardziej absurdalnych - ale niestety popularnych - sposobów bronienia przez katolików wiary katolickiej, a mianowicie powiedzonko, iż "Biblia nie powinna być interpretowana dosłownie":
@Malena Tzw. opcja ostateczna (czyli to, że w człowiek decyduje o zbawieniu w momencie śmierci / sądu - taką interpretację słów tego księdza przyjął JiB) ostatnio była potępiona w Veritatis splendor przez JPII. A temu księdzu nie chodziło o tzw. samopotępienie po śmierci? To jest taka teoryja, że Bóg chciałby wszystkich ludzi zbawić, ale Ci, którzy umierają bez stanu łaski uświęcającej, po śmierci odrzucają Boga (nie są w stanie Go wybrać). Niektórym trudno jest zaakceptować Boga, który decyduje się kogoś posłać do Piekła, więc sobie tworzą taki konstrukt, że człowiek sam odrzuca Boga, sam się skazuje na Piekło. To jest taka teza na granicy, nie wiem, czy wprost potępiona; jakkolwiek nielogiczna i z pewnością wbrew teologom sprzed wieków. Tak samo trudno jest chyba współczesnym katolikom zaakceptować Boże przeznaczenie do zbawienia i budują jakieś konstrukty typu, że Bóg chciałby wszystkim udzielić łaski wiary, ale tak jakby nie chce (bo wiadomo, że jak Bóg czegoś chce, to to się dzieje - jest wszechmogący).
O ile pamiętam, Ksiądz nie używał słownictwa teologicznego. Na pewno chodziło o duszę będącą od Boga daleko, a więc nie w stanie łaski. Bardzo mi się to spodobało. A skoro dusza nie odrzuca Boga, widząc Go już po tamtej stronie, to czy nie znaczy to, że jednak pielęgnowała w sobie dobro, nawet jeśli wiele błądziła? Przecież Lucyfer znał Boga, widział Jego piękno, dobroć, miłość, mądrość i świadomie się od Niego odwrócił. Dziękuję, @Anawim , za teologiczne przedstawienie tej sprawy. Solidna podstawa jest bardzo potrzebna, zanim zacznie się rozważać samemu.
Komentarz
http://salwowski.net/2017/02/06/zabic-babcie-i-uratowac-miasto-czy-uratowac-babcie-niszczac-miasto/
Generalnie ludzie są bardziej skłonni w teoretycznych rozważaniach zgodzić się na poświęcenie życia kogoś mniej bliskiego i "nie przykładając swojej ręki" do zabicia dla ratowania innych.
Szczególnie ciekawe jest to przykładanie ręki, bo jest bardzo dosłowne. Większość ludzi jest gotowa przestawić zwrotnicę jadącą po torze na którym stoi 5 ludzi, na tor na którym stoi 1 człowiek. Ale znowu mniejszość jest skłonna zepchnąć grubasa na tory, by zatrzymać wagonik jadący na 5 ludzi. Skutek jest ten sam. Ale wyobrażenie, że swoimi rękoma, fizycznie, mamy kogoś zabić jest skutecznym odstraszaczem.
Co ciekawe, kluczowe są tutaj emocje, a nie racjonalny namysł. Wyborów utylitarnych dokonują ludzie, którzy nie mają odpowiednich emocji społecznych i kalkulują "na zimno".
Nawiązując do cytatu. Więcej ludzi będzie skłonne zastrzelić babcię, niż obedrzeć ją ze skóry. A domyślam się, że obie grupy będą statystycznie w mniejszości.
a czy Bóg jest moralny? Czy można poświęcić życie swego Syna, by ratować świat?
http://salwowski.net/2017/02/08/czy-wolnosc-slowa-i-ekspresji-sa-wartosciami-nadrzednymi/
bardzo lubię tańczyć
tylko i wyłącznie z moim mężem
Wiem, że po śmierci nie ma zbierania zasług, ale tu chodzi o coś innego - dusza dopiero "przejrzała na oczy". Karę w czyśćcu poniesie.
A czy Wy nie walczylibyście o swoje dzieci do końca i nawet po końcu i nawet, gdyby odwróciły się od Was?
przytoczyłem tylko naukę Kościoła Katolickiego. Rozumiem, o co Ci chodzi, i bardzo ładnie to brzmi, ale katecheta, bez względu na to, jak pobożny i uduchowiony, jeżeli jest ustanowiony do nauczania wiary katolickiej, nie może nauczać swoich własnych wizji, nawet jeżeli one ładnie brzmią. Wierzymy, że to, czego naucza Kościół, jest ustanowione i podane do wierzenia przez samego Boga, a zatem Bóg chce, żebyśmy tak właśnie byli nauczani. Dwiema różnymi rzeczami są zbawienie i potępienie oraz kara za grzechy. Zbawieni są ci, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej. Pozostali są potępieni. Zbawieni zaś mogą iść prosto do nieba lub do czyśćca, jeżeli nie zdążyli odpokutować za grzechy w życiu doczesnym. Nagroda i kara są wieczne (też istnieją wizje sprzeczne z nauczaniem Kościoła mówiące o pustym piekle, bo wieczna kara ma być rzekomo sprzeczna z logiką Ewangelii). Po cóż byłaby wiara i w ogóle życie doczesne, gdyby decyzję podejmowało się po przedstawieniu wszystkiego czarno na białym? W wierze zawsze pozostaje to ziarno niepewności, ten skok w przepaść i to jest właśnie ta nasza minimalna zasługa. Gdybyśmy dostali wszystko na tacy, żadna wiara nie byłaby już potrzebna, tak jak nie będzie potrzebna po śmierci.
---------
To niezupełnie to samo, ale tak mi się skojarzyło.
X. Adam Martyna
"1. Grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego.
To pierwszy z grzechów przeciw Duchowi Świętemu, tak jak podają nasze popularne katechizmy. Bywają tacy ludzie, którzy mówią: "Dlaczego mam pokutować w tak młodym wieku? Jak się zestarzeję, to się będę dużo modlił, a Pan Bóg jest miłosierny, to mi na pewno wybaczy". I tak bardzo często dopuszczają się bardzo ciężkich grzechów, w nadziei, że Pan Bóg im wybaczy, bo jest miłosierny.
Nie wolno jednak zapominać, że Bóg jest także sprawiedliwy, bo za dobre wynagradza, a za złe karze. Żaden dobry uczynek nie pozostaje bez nagrody i żaden zły bez kary.
Grzeszyć, dlatego, że Bóg jest miłosierny, jest równoznaczne z ubliżaniem Mu i lekceważeniem Jego dobroci."
http://www.pch24.pl/grzechy-przeciw-duchowi-swietemu,3028,i.html
Dziękuję za tyle przytoczonych cennych wiadomości.
A jeśli chodzi o to pogodzenie, @Joanna i Bronisław, to niejasno się wyraziłam. Chodzi o to, że Bóg każdego po śmierci oceni indywidualnie, bo tylko On do końca każdego zna, całe życie człowieka, jego możliwości i wybory.
http://salwowski.net/2017/02/10/pismo-sw-powinno-byc-zazwyczaj-interpretowane-doslownie/
http://salwowski.net/2017/02/12/jaki-jest-duch-karnawalu/
Czyli nie zawsze...
Tzw. opcja ostateczna (czyli to, że w człowiek decyduje o zbawieniu w momencie śmierci / sądu - taką interpretację słów tego księdza przyjął JiB) ostatnio była potępiona w Veritatis splendor przez JPII.
A temu księdzu nie chodziło o tzw. samopotępienie po śmierci? To jest taka teoryja, że Bóg chciałby wszystkich ludzi zbawić, ale Ci, którzy umierają bez stanu łaski uświęcającej, po śmierci odrzucają Boga (nie są w stanie Go wybrać). Niektórym trudno jest zaakceptować Boga, który decyduje się kogoś posłać do Piekła, więc sobie tworzą taki konstrukt, że człowiek sam odrzuca Boga, sam się skazuje na Piekło. To jest taka teza na granicy, nie wiem, czy wprost potępiona; jakkolwiek nielogiczna i z pewnością wbrew teologom sprzed wieków.
Tak samo trudno jest chyba współczesnym katolikom zaakceptować Boże przeznaczenie do zbawienia i budują jakieś konstrukty typu, że Bóg chciałby wszystkim udzielić łaski wiary, ale tak jakby nie chce (bo wiadomo, że jak Bóg czegoś chce, to to się dzieje - jest wszechmogący).
Dziękuję, @Anawim , za teologiczne przedstawienie tej sprawy. Solidna podstawa jest bardzo potrzebna, zanim zacznie się rozważać samemu.