Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

wielodzietni jak dinozaury

12357

Komentarz

  • Chyba za srogo wychowuję dzieci.
    Nie pozwalam głośno się zachowywać na klatce schodowej
    Grać w piłkę i hałasować pod oknami sąsiadów
    Bawić się w głośne zabawy po godz. 14-tej (pytałam sąsiadów około której wracają do domu)
    Ale sorry
    Dzieci nie są pępkiem świata
    są miejsca, gdzie mogą się wyszaleć, wykrzyczeć
    ale powinny wiedzieć gdzie i co im wolno
    że oprócz nich są inni ludzie, może chorzy, może zmęczeni
  • To frytki na pewno zadzialaly.

    A widzialas, co się działo po zjedzeniu posilku? Nadal grzeczne?

    I jedna siostra zakonna do 30 dzieci w tym wieku? Nie powinien byc 1 opiekun na 10 dzieci?
  • Po zjedzeniu frytek wstąpiły w nie złe moce. Toż to w Macu było. :)
    MSPANC
  • Tak wlasnie myslalam, po lodach i frytkach zawsze trzeba egzorcyzmowac towarzystwo.
  • Ale powiem Wam ze ja kiedy jestem w Macu ( nie tak czesto jakbym chciała :(( ) to tylko cichutko przebieram nożkami pod stolikiem w oczekiwaniu na żarło. A potem juz odpływam :)) nie ma mnie :))
  • @mama_asia u mnie podobnie. Ostatnio moja mama stwierdziła, że musztruję moją 5 latkę, gdy zakazałam jej jęczeć i narzekać na plaży nad jeziorkiem:)
  • U nas też jest za surowo (według dziadków ;) ), chociaż według nas i tak zbyt lajtowo. Różnica poglądów ;)

    Nie ma krzyków i tupania wieczorem, darcia się na klatce schodowej, sięgania w nie swoje talerze i te pe (znaczy nie ma na to przyzwolenia, bo jak się zdarzają incydenty, to są gaszone).

    Za to nasze córki na czczo są nie do wytrzymania ;)
  • Boszsz... ja myślałam, że tylko ja pamiętam tę gołębicę!

    :))
  • @Agnieszka - dotknęłaś ciekawego problemu, więc pozwolę go sobie pociągnąć: żeby nie było wątpliwości - hałaśliwie, czy niekulturalnie zachowujący się dorośli przeszkadzają mi w równym stopniu, co dzieci. Ba, nawet dzieciom jestem skłonna wybaczyć więcej niż dorosłym. Tyle, że nie widziałam dotąd nikogo dorosłego, kto by w miejscu publicznym rzucał się z rykiem na posadzkę, czy w restauracji zaglądał do dań innych klientów. Może mam naturę kaprala, ale wymagam kultury zarówno od dorosłych, jak i od dzieci.
    Tak sobie myślę, że na kursie, na którym jest @E.milia, gdyby w te prezentowane pomoce wpełzał ktoś z dorosłych uczestników kursu, to byłoby to w takim samym stopniu rozpraszające, co gdy robi to dziecko. Tyle, że dorośli uczestnicy nie mają tego w zwyczaju raczej.
    Dodatkowo, z mojego doświadczenia wynika, że to wcale nie jest tak, że dziecko ma potrzebę wyemitować określoną liczbę decybeli na dobę (to w kontekście tego wywożenia pod wiadukt). A nawet, jakby przeciwnie - są dzieci rozdarte i dzieci dość ciche. Śmiem twierdzić, że poziom hałasu generowany przez określone dziecko pozostaje w związku z tym, jak było ono wychowywane. Szczególnie takiego "spontanicznego codziennego hałasu" nie związanego ze szczególnymi sytuacjami typu poważny uraz, wielka ekscytacja itp.
  • @Katarzyna @Małgorzata w samo sedno. Ja nawet sądzę, że same dzieciaki są zmęczone ciągłym hałasem i potrzebują zasad. Moje są strofowane i na klatce schodowej, i w restauracji. Jeśli nie potrafią się zachować, zabieram talerz i dziękując wyprowadzam. Kto ma ich nauczyć właściwego zachowania, jak nie rodzice? Na basenie, w tzw. kulkach, czy na placu zabaw, proszę bardzo. W miejscach użyteczności publicznej, uczymy się właściwego zachowania. I tyle.
  • Ja miałam przy moim autystycznym synu problem- unikałam miejsc gdzie jest więcej dzieci itd- teraz chodzę- by widział tez jaki jest świat, oczywiscie jak widzę,zima dość - wychodzimy. Jednak jak jestesmy na mszy sw i jest w miarę ok - zostajemy- jak jest przeszkadzający bardzo na zmiane idziemy na tył kościoła .U nas raczej większość kapłanów wie o nim, ale w 90% trafiamy tak,ze jest naprawde ok, potrafi sie zachować pomimo...nawet bylismy na długim koncercie w kościele Magnificat Bacha to usnął a potem słuchał pieknie- ostatnie 10 min pochodziłam z nim i strasza pani podeszła i podziękowała ,ze nie widziała dziecka autystycznego tak grzecznego. Ja mam wpływ na jego zachowanie ale na jego autyzm nie- jest czasem nieprzewidywalnie, ale chce żyć w miarę normalnie- by sie nie izolować społecznie w zyciu.Jak cos- tłumacze innym dlaczego zatyka uszy, potrafi krzyknąć itd- obserwuje go, staram sie przewidzieć co moze byc trudne dla niego. Moja córka - ma 10 lat, jest bardzo grzeczna, potrafi sie zachować wszędzie. Długo jej wiele rzeczy tłumaczyliśmy i pokazywaliśmy.
    Ja do innych dzieci mam wiele wyrozumiałości,ale w kościele drażni mnie strasznie,ze ludzie przynoszą tony zabawek, pozwalają chodzić wszędzie itd- na to nie mam zgody. Synowi nigdy bym na to nie pozwoliła- pomimo tego jakim jest. Ale jak uczymy sie jego świata i w to wchodzimy o wiele więcej zyskujemy i przewidujemy.
  • Acha i chodzę z synem do muzeum czy innych takich miejsc- jest coraz lepiej i wierze,ze bedzie.
  • @Pax w pewnym sensie rozumiem. Mój najmłodszy miał podejrzenie autyzmu, potem aspergera. na razie jest ok, ale swoje przeszłam i doceniam wysiłek rodziców, którzy potrafią do trudnego dzieciaka dotrzeć. Pamiętam, jak trudny był zwyczajny spacer.:-(. To, że Twój synek potrafi się właściwie zachować, to rezultat Waszej ciężkiej pracy. Bardzo Cie podziwiam.
  • @Elunia - nie rozumiem, dlaczego dzieci chore mają być poza tą dyskusją. Przecież to dziecko przeszkadzające na koncercie dyplomowym przeszkadzałoby tak samo chore, jak i zdrowe.
    Oczywiście, mogę znacznie więcej wybaczyć dziecku choremu, które dziwnie zachowuje się w miejscu publicznym - rozumem, że ono i jego rodzice mają obiektywną trudność. Podtrzymuję jednak zdanie, że są takie miejsca, gdzie nie należy zabierać ze sobą dzieci, które zachowują się w sposób, który przeszkadza innym osobom. I nie jest istotne, czy chodzi o dziecko zdrowe, czy chore.
  • W tym wypadku poniosę wszelkie niedogodności bez mrugnięcia okiem

    Pytanie, czy dziewczyna grająca właśnie egzamin dyplomowy też ;)
  • Mam wrażenie ze wszyscy wiedza o co chodzi a dyskusja ciągnie się dalej. :D na mnie mówi gestapo w rodzinie mimo ze uważam ze jestem wyluzowana. Właśnie mam kilka nie swoich dzieci pod opieka. Słuchają sie, jedza co daje, klada się kiedy im powiem. Ponieważ ich rodzica to nie wychodzi dali mi przydomek gestapo. Milo nie. A ja im tylko konkretnie mowie co i kiedy będziemy robic. A jak się maja zamiar nie słucha to sankcje maja w postaci tego ze nie robią innych fajnych rzeczy. A mam do was pytanie. Dzieci 3,4 i 6,5 wystawiają do nas przedstawienia. Pierwsze bylo spoko ale obecnie przygotowują się 5 minut i wystawiają cos bez sensu. Bez dilogow, bez ladu i składu no kompletnie bez fabuly. Wszyscy zachwyceni bija brawo a ja im powiedzialm ze się nie postrali i chciałabym zobaczyć cos bardziej dopracowanego. Oczywiście dalam im wskazówki co. Inni rodzice napadli na mnie żem zblazowana. Drogie forum, kto ma racje?
  • Ja nie znoszę takiej szmiry ;-)
    Od razu mówiłam, że mi się nie podoba, też nas raczyli swego czasu takim szajsem ;-)

    Efekt - ostatnio bardzo długo przygotowują się do występów
    Jak widzę, że włożyli sporo czasu i wysiłku w przygotowania to chwalę.

    nie jestem rodzicem, który bezkrytycznie wszystko chwali
  • @andora - Nie rozstrzygnę, kto ma rację, ale mogę Ci napisać, że jestem głęboko przekonana, że nagrody powinny być adekwatne do wysiłku lub efektu. Jeśli dziecko się nauczy, że wystarczy, że beknie, a wszyscy wokół będą się cieszyć i klaskać z radości, jakie jest genialne, to może się w przyszłości dotkliwie rozczarować. Niby fachowcy piszą, że lepsza jest ocena opisowa niż emocjonalna. Ja tam nie mam nic i przeciwko emocjonalnej, ale warunek, żeby była adekwatna. Jeśli przy tym wsparta oceną opisową, to dziecko ma szanse na tym skorzystać.
    Oklaskując nieprzygotowane przedstawienia narażacie się na to, że dzieci będą Wam co chwilę "coś wystawiać", żeby zwrócić na siebie uwagę. Dorosłym to szybko bokiem wyjdzie, a dzieci nie będzie rozwijać w żaden sposób.
  • kiedy się mocno napracują to sami mają dużą satysfakcję

    cały czas im wkładam do głowy, żeby nie robili byle jak, bo to nie ma żadnej wartości
  • Dzieki. To ich zmotywuje do lepszej pracy ;) chyba nawet się zmotywuje i jedno pomogę im wystawić. Ale swoja droga fascynuje mnie zachwyt nad takimi szmirami (kocham to określenie).
  • To nie zachwyt nad szmirami, tylko zachwyt nad swoim dzieckiem. I z tego zachwytu bierze się oczekiwanie od wszystkich wokół, by też byli na każdym kroku zachwyceni każdą rzeczą, nie ważne jak głupią, którą dziecko zrobi - "Bo to przecież tylko dziecko i jest takie urocze!"
  • i...
    nawet zgniłe jest matce miłe ;)
  • @Skatarzyna - wyrodna matka ze mnie - zgniłe mi niemiłe. Nawet w wykonaniu własnego dziecka. Oczekuję zaangażowania, wysiłku, pracy. I potrafię je docenić. Ale nie klaszczę "za darmo", bo uważam, że to niewychowawcze.
  • Wiem, wiem, też taka wyrodna i wrednam.
  • W tym przedstawieniu grala również moja córka. Nie zachwyciła mnie również.
  • Moja córka miała przestawienie w szkole- wiedzieliśmy,ze zachowanie syna moze to zakłócić bo małe pomieszczenie i po prostu poprosiłam koleżankę by syn u niej godzinkę został. Ale gdyby to była duża aula stałabym z tylu z nim i tyle ,w razie czego bym wyszła. Trzeba mieć chyba wyczucie i tyle. Na koncert duuzy jakiegoś zespołu dla doroslych dzieci bym żadnych nie wzięła. Denerwują mnie jednak sytuacje konieczne typu samolot czy autobus gdzie jestem niejako "uwięziona" a trafiają sie straszne komentarze ,ze dziecko płacze ,niewychowane itd. Dzieci niepełnosprawne w jakikolwiek sposób tez maja prawo podróżować , podobnie malenskie,które płaczą bo np.czuja ból w uszach.Staram sie wykupywać miejsce na początku czy koncu jesli jest taka możliwość .
    I jeszcze jedno- ja mam możliwość zorganizowania opieki czy zamiany z mężem ale czasem mamy samotne z dzieckiem niepełnosprawnym nie i z tego powodu nie powinna sie izolować i nigdzie nie chodzić . W Polsce (moze sie to zmieniło) rzadko widziałam dzieci czy dostoslych niepełnosprawnych w kinie,restauracji itd- tutaj to powszechne .Przyjezdzajac tu byłam zszokowana ilością ludzi dorosłych z ZD - wszędzie, takze pracujących w sklepach przy układaniu towaru czy innych rzeczach. Zawsze widziałam jak sa traktowani dokładnie tak samo jak innych. Tutaj duzo dzieci z autyzmem chodzi z psami przewodnikami- trzymają je i mogą wejść wszędzie - widząc to nikt sie nie dziwi innemu zachowaniu.My bedziemy składać dokumenty na takiego psa- długo sie czeka,ale myślimy,ze warto.
  • Czytam i czytam i wreszcie pod koniec padły sensowne komentarze. Dzieci trzeba wychowywać. Wielu tego nie robi i potem normalni rodzice mają pod górkę, bo nie pozwala im się z dzieckiem gdzieś wejść, bo z góry się zakłada, że dzieci to nieokiełznana dzicz :(
    Kultura osobista dotyczy wszystkich. Była na ten przykład z dziećmi w Jaskini Niedźwiedziej (13,11,7,5 i 4). Były bardzo grzeczne, za to grupa emerytów trajkotała, robiła zdjęcia mimo zakazu, a pan przewodnik tak szybko szedł, że nie nadążaliśmy po prostu :(
    Inny przykład. Byliśmy nad morzem z psem. Nasza sunia leżała grzecznie koło domku, nie szczekała (3 domki na ogrodzonym terenie). Przyjechali państwo, też z psem. Pies rzucał się na naszą, ciągle ujadał, wchodził nam do domku. No zła byłam, bo musiałam mojego psa w domu trzymać. :/
    Tak jest ze wszystkim. Żyjmy i dajmy żyć innym :)
  • @Malgorzata szacun za tę wypowiedź
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.