Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

wielodzietni jak dinozaury

123457»

Komentarz

  • Chyba że masz nierówny teren i kosiarkę bez napędu :(
  • @Malgorzata, proszę Cie, nie każ mi ściągać gaci! Ja już nie będę! ;)
  • @Elunia chciałabym być twoją sąsiadką. Myślę, że znalazłybyśmy wspólny język :)
  • @Katarzyna - no jasne, że z zazdrości ;)
  • Mam bardzo dużo wyrozumiałości dla dzieci i ich zachowań ale oczekuję tez od ich rodziców tego, że będą uczyć pociechy swe określonych zasad i norm współżycia.
    Wiele zniosę ze strony przestraszonego, głodnego, zmęczonego, obolałego itp maluszka ale zachowania będące wynikiem jedynie braku zainteresowania rodziców lub przekonania, że dziecko to przecież tylko dziecko ojej ej i bądźmy wyrozumiali powodują, że jeży mi się sierść na karku i lekko obnażają się kły.
    Taka moja obserwacja: matki doskonale wiedzą, jak by wychowały cudze dziecko, ale od ich własnego wara. "Tamte"są rozpieszczone i niewychowane. "Moje" takie wrażliwe, przecież to dziecko.
    Przeraża mnie ta tendencja do robienia wszystkiego, łącznie z oczekiwaniami od otoczenia postępowania zgodnie z planem matki by synom za wszelką cenę oszczędzić przykrych konsekwencji-wymuszanie zmiany oceny, usunięcia uwagi, przesunięcia terminu sprawdzianu itp. Na szczęście org uświadamia mi ze są jeszcze normalne matki uczące swych synów męskości.
    Męczą mnie np grupy romskie -krzykliwe, hałaśliwe i pośród nich dzieci, którym wszystko wolno.
    Może to kwestia kultury w sensie mentalności ale mnie ten wschodni, głośny model wychowania i pozwalania dzieciom niemal na wszystko nie odpowiada. Trudno. Ja tez jako dorosły nie robię w miejscach publicznych tego na co pozwalam sobie w domu czy w gronie rodzinnym lub przyjaciół.
    Od dzieci też oczekuję tego samego.

    Bardzo fajna scena była w jakimś polskim filmie-kelnerka obserwuje dziewczynkę, której rodzice zajęci sobą nie zauważają, nie zwracają uwagi na nieodpowiednie zachowanie. Dziewczynka drażni psa. Kelnerka podchodzi i bierze dziecko za rączkę mówiąc "tak nie wolno. Nie wolno bic pieska. nie wiesz?no nie wiesz...skąd masz wiedzieć, jak mama nie wychowala. Mama nie wychowała ". Przechodząc obok rodziców z naciskiem powtarza " tak. Mama nie wychowała. To wychowania ulica".
    Sadza dziecko przy stoliku , dziecko nagle grzecznieje.
    Moim zdaniem świetne podsumowanie.

    A czemuż by dziecko nie mogło bić pieska?
    Przecież to tylko dziecko. Ono się dopiero uczy życia. Oj. Ma ochotę uderzyć pieska niech uderzy. Wielkie mi co. Przecież to dziecko i tylko pies.
    Czemuż by nie mogło uderzyć innego dziecka. Dorosłego.
    To tylko dzieck9
  • Granica jednego człowieka kończy sie tam gdzie zaczyna sie granica drugiego.

    Trzeba uczyć dzieci ze nie wszędzie na wszystko mogą sobie pozwolić.
    Szacunek dla innego człowieka jest ważny i to trzeba przekazywać dzieciom. Szacunek dla czyjejś pracy.

    Trzeba dzieciom stawiać granice bo to jest niezbędne w wychowaniu.

    Dyskutujecie o rzeczach o których nie przyszłoby mi do głowy dyskutować. Jak to przewijanie dziecka. Jak muszę to zrobić na siedzeniu w restauracji, gdy nie ma innej mozliwosci to robię to tak ze nikt poza mną tego nie widzi.
    Nie robiłabym z tego nigdy tematu do rozmów tak szerokich..

    A przewinięcie dziecka na stole ostentacyjnie podobało mi sie jedynie gdy zrobiła to kiedys Anna Mucha na stacji benz zeby zamanifestować to ze toalety nie są do tego przygotowane ;-)
  • A co wolno dziecku w kościele? W niektórych miejscach są standardy jak w filharmonii, w innych są dywaniki na środku przed ołtarzem. Znam rodziny wielo- i ED, które wybierają skrajne warianty.
    Moje oseski ćlamkają nawet język, nie są bezgłośne (może to kwestia rodzinnej wiotkości). Byłam ostatnio z jednym takim 4-mies. na debacie o ED, siadłam na końcu, żeby maksymalnie nie rozpraszać, uff... 1, 5 godz. spała, jak już poćlamkała swoje, po przerwie słuchałam zza drzwi, bo widziałam, że kondycja bezszelestności jej spada. Na cichej Mszy tradycyjnej wymiękam, unikam.
  • jako matka wymagam dużo od moich dzieci , ale czasem z różnym skutkiem, mam jednego takiego harpagana, który nie może wysiedzieć 10 minut nigdzie i najgorzej, gdy idę z nim do kościoła...

    gdy zadzwoniła do mnie wychowawczyni z problemem dotyczącym mojej córki , to szczerze powiedziałam, że też to widzę i nie podoba mi się takie zachowanie i zrobię, co mogę , wyraziłam swoje zdanie szczerze
    ale mam znajomych, którzy zawsze bronią swoich dzieci, a szczególnie przed systemową szkołą , zawsze bronią , przed każdym

    byliśmy na wyjeździe kiedyś urlopowym z innymi rodzinami z dziećmi- ja szłam z moimi spać grzecznie po 22 i wtedy jeszcze inne dzieci uciszałam, bo rodzice mieli czas dla siebie i dzieci robiły co chciały
    i słuchałam ,że przesadzam, że to wakacje, albo słyszę, że jestem za sztywna, albo ,że za dużo wymagam....
    zgadzam się z @kociara zdrowy rozsądek- ja nauczyłam się wynajmować opiekunkę i zostawiać dzieci, chociaż czasem serce mi krwawi, bo ja lubię mieć dzieci przy sobie jako mama - kwoka



  • Hehe, bardzo fajne. U nas koleny hit. Dzieci najadly się ciastek przed kolacja. Pozwoliłam iść zjesc po jednym. Później sie pytaly czy mogą więcej ale im zakazalam. Zezarly potajemnie cala paczke. Nakrzyczalam na nie i zabrałam resztę. Jedno się rozryczalo ze krzycze. Inne po kolacji przyszlo po resztę ciastek. Jak powiedziałam ze za oszukiwanie nie dostana to znów zostalam gestapo. Najfajniejsze jest to ze dzieci kumają ze zle zrobily i nie dostana. To dla rodziców jest problem.
  • Dobre, bo trafne. Ale czy odnosi się tylko do rodziców? Toż to prawda stara jak Biblia, że człowiek źdźbło w cudzym oku zobaczy, a we własnym belkę ignoruje.
  • Tak ogólnoludzko, życiowo - dobre. Otrzeźwiające trochę
  • Super. Ja kiedyś tak patrzyłam na innych i myślałam jaa a teraz nie zdziwi mnie już żaden sposób na wytrwanie bo to baaaardzo trudne...
  •  często interpretujemy czyjeś zachowania na podstawie wyrywku jego życia...a właściwie zawsze...

    coś w tym jest
  • odnośnie czucia się dinozaurem....wszystko zależy w jakim środowisku się przebywa

    ale fakt, że należymy do niemodnej dziś mniejszości , trochę nas do dinozaurów zbliża ;)

    jesteśmy znakiem zapytania dla wielu
    często obalamy mity przeróżne ( te na temat wielodzietności)

    przestałam do tego przywiązywać wagę

    ludzie zawsze będą gadać, zawsze coś się komuś nie spodoba...i to jeden z dowodów na to, że nie muszę się dostosowywać do wyimaginowanych norm społecznych ( bo to co innego niż ogólnoprzyjęte normy dobrego zachowania)

    jak ktoś nie ma dzieci - ludzie pytają dlaczego ( mało ich obchodzi, że ktoś od lat się np stara i po prostu z jakiejś przyczyny nie może)
    jak ktoś ma jedno, pytają kiedy następne
    jak masz następne, to pytają dlaczego taka mała przerwa pomiędzy dziećmi
    jak masz dwie córki, to twierdzą, że synek by się przydał ( lub na odwrót)
    masz parkę i jesteś w ciąży - no po co , skoro masz parkę

    dajesz dzieciom słodycze - źle
    nie dajesz - jesteś zołza
    chodzisz do szkoły i gadasz z nauczycielami - jesteś upierdliwym rodzicem
    nie chodzisz do nauczycieli - nie interesujesz się dzieckiem itd itp

    osiwieć można 

    więc lepiej wrzucić na luz ;-)

  • edytowano lipiec 2016
    Ehem. Wielodzietni nie są jak dinozaury, bo dinozaury wzięły i wyginęły. Wielodzietni istnieją i mnożą się obficie :smiley: 

  • Podobno nie wyginęły :)
  • Podobno wcale ich nie bylo..dinozaurów
  • kenta Hovinda nie oglądałaś asiao, nie było dinozaurów bo to smoki były...:)
  • Marcelina powiedział(a):
    MamaKredka, ja sie staram jednak zawsze usmiechac i glowe trzymac wysoko. Do zapieklego serca nie trafisz cita riposta. Zgryzliwie odpowiadam tylko ludziom juz jakos znajomym, jesli przeginaja w zartach. Najczesciej na pytanie "to ile jeszcze" odpowiadam cos w rodzaju "a jak tam twoja prostata?". Faceci rozumieja, przepraszaja i temat sie konczy ;)

    Hahaha!!! @Marcelina , popieram. My też (prawie) zawsze uśmiechnięci (nawet jak czasem ciężki dzień to jeszcze bardziej). Słowami nie trafisz, świadectwem życia tak ;) Ale często zdarzają nam się takie niefajne, wścibskie komentarze. Np dziś rozmawiałam z koleżanką, pyta mnie z przekąsem (w tonie wypowiedzi wyczułam ironię) "no to kiedy następne?" (mamy 5 dzieci w tym 3 miesięcznika). Odpowiedziałam, że jak odpocznę ;) A ripostę z prostatą warto zapamiętać, pewnie jeszcze kiedyś się przyda ;)
  • Laf2011 powiedział(a):
    Ja niestety nie jestem mistrzem cietej riposty.
    Ja jestem ale to jak ochłonę, czyli zawsze po czasie ;-(
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.