Moje pytanie brzmi tak: czy ktoś jest w stanie mi pomóc...?
#nicsięniedzieje #serio #piszępracę
Poszukuję następujących książek w związku z pracą, którą mam zamiar wkrótce napisać. Zatem, gdyby ktoś miał i mógł użyczyć na czas jakiś, lub odsprzedać raczej niedrogo, lub - wskazać miejsce, skąd mogłabym ewentualnie wypożyczyć te oto pozycje: 1. Andrzej Gretkowski "Nowotwór to jeszcze nie wyrok. Wybrane zagadnienia z psychoonkologii" (w drugim obiegu za miliony monet... ) 2. Kinga Buczek "Pokonaj nowotwór niekonwencjonalnie" 3. Witold Zatoński "Nowotwory złośliwe w Polsce" 4. "Nowotwory złośliwe: postępowanie wielodyscyplinarne (...) t. I i II
Powtarzam - nic się nie dzieje, przeciwnie! Po raz kolejny proszę Was o pomoc i wiem, że się nie zawiodę.
Właśnie usłyszałam w radio kilka zachęt do sięgnięcia po takie książki "Nie jesteś skazany" Renaty Czerwickiej i " Czy warto umierać za smartfona" Zanussiego.
Ktoś czytał? Szczególnie interesuje mnie pierwsza pozycja .
Przeczytałam właśnie trzy tomy autorstwa Ch. Link "Czas burz", "Niespokojne niebo", "Dziki łubin". Ogólnie dobrze się czytało, ale po lekturze mam taki obraz: rzadko który Niemiec był zwolennikiem Hitlera, jakiś tam wujek w gestapo czy zięć w SS, reszta to najwyżej mięso armatnie ginące z rąk okrutnych Rosjan, czy Francuzów, a biedne żony przeżywające horror w bombardowanym Berlinie, stojące w kolejkach po żywność i węgiel.
"Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar. Na podstawie losów Helene Hannemann, Niemki, żony Roma i matki pięciorga dzieci, która dobrowolnie poszła za swoją rodziną do Auschwitz.
Właśnie usłyszałam w radio kilka zachęt do sięgnięcia po takie książki "Nie jesteś skazany" Renaty Czerwickiej i " Czy warto umierać za smartfona" Zanussiego.
Ktoś czytał? Szczególnie interesuje mnie pierwsza pozycja .
Czytałam ta pierwsza i bardzo polecam. Prawdziwa historia.
Właśnie usłyszałam w radio kilka zachęt do sięgnięcia po takie książki "Nie jesteś skazany" Renaty Czerwickiej i " Czy warto umierać za smartfona" Zanussiego.
Ktoś czytał? Szczególnie interesuje mnie pierwsza pozycja .
Czytałam ta pierwsza i bardzo polecam. Prawdziwa historia.
A czy ktos czytal "cialo kobiety, madrosc kobiety"? Mysle o kupnie, ale poniewaz to droga ksiazka, to chcialabym zapytac czy naprawde warto wydac te 70zl.
@Natalle@Atlantyk, nie wiem, kto polecał książki z serii "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai", ale ja słyszałam o nich niezbyt przychylne opinie. Że tylnymi drzwiami przemycają antywartości.
Działam "w branży" i swego czasu interesowałam się debiutami młodych autorów i mam swoje przemyślenia na temat tego, jak wczesne wydanie wpływa na dalszy rozwój, z tego powodu jestem zaciekawiona.
Ok, sprawdziłam, na LC podana jest jakaś firma "L&M Design" - w internecie pod zbliżoną nazwą figurują tylko remonty i wykończeniówka.
Trochę dziwnie wygląda to "wydanie" szczerze mówiąc. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ktoś postanowił założyć nowe wydawnictwo i zainwestować w młode talenty i od razu urzekła go historia nastolatka zafascynowanego Wiedźminem na tyle, że od niej zaczyna nową serię...
Wygląda po prostu na to, że rodzice sami postanowili wydać to, co syn pisze - na co wskazują też te dziwne "zbiórki" i prośby o wsparcie. "Normalnie" wydanie tak nie wygląda, wysyłasz plik do Prószyńskiego, Media Rodzina, Znaku czy WL i jeżeli przyjmą tekst do wydania, to przechodzi redakcję i korektę, inwestują w autora i jego promocję - w tak komercyjnej tematyce nie powinno być to problemem.
Osobiście uważam, że z takimi krokami nie warto się śpieszyć - debiutuje się tylko raz i warto to zrobić, gdy naprawdę będzie się gotowym. A dla rozwoju bardzo ważna jest współpraca z doświadczonym redaktorem.
Mimo to tekst nie musi być zły, "sztampowość" pewnych tematów niekoniecznie musi działać na minus. Szkoda że autor nie zamieszcza fragmentu do przeczytania, tylko nagranie.
Skoro znasz go Maćku, to doradziłabym, by nie próbować promować książki na LC poprzez "anonimowe" opinie wystawione przez rodzinę i znajomych z kont założonych wczoraj. To naprawdę widać i jest przeciwskuteczne
Po pierwsze nie jest powiedziane, że debiutuje się tylko raz. Można zmienić odbiorcę, gatunek i to też nazywane jest debiutem. Po drugie nie można w nieskończoność czekać z debiutem, aż będzie idealny. Czasem trzeba się rzucić na głęboką wodę. W tym na pewno pomoże wydawnictwo, bo jeśli profesjonaliści biorą debiut na warsztat, to znaczy że ma potencjał. Po trzecie nie każdy debiut ginie w otchłani niepamięci. W linkowanym artykule piszą o 400 sprzedanych egzemplarzach debiutu, ale to tylko średnia. Barbara Wysoczańska sprzedała prawa do ekranizacji swojego debiutu. Jeśli chodzi o mnie, sprzedałam dużo więcej niż 400 egzemplarzy swojego debiutu. Self publishing to osobna kwestia. Moim zdaniem raczej dla celebrytów albo mocno zdeterminowanych. Cały proces jest trudny i nie zawsze satysfakcjonujący. Za to można realnie zarobić, a nie 1,50-2 zł od egzemplarza jak w wydawnictwach. Reasumując, życzę Tobiaszowi powodzenia. A nawet jeśli zostanie to tylko w rodzinie, to kto komu broni spełniać marzenia? A wszystkich, którzy się wahają, czy pisać czy nie, czy wydać czy nie, zachęcam, by spróbowali. Wysłanie tekstu do wydawnictwa nic nie kosztuje. Ja wydałam bez znajomości i wkładu własnego i znam innych pisarzy, którzy też tak zaczynali. Warto więc zrobić pierwszy krok, chyba że ktoś jak @Mirala twierdzi, ze się nie opłaca. Finansowo na początku na pewno się nie opłaca (nie wszystkim), ale jest wiele innych plusów. Ja uważam, że warto.
@Gosia5 w zasadzie w bardzo wielu kwestiach się zgadzamy, na pewno w tym, że nie warto czekać w nieskończoność z wydaniem, bo zawsze można mieć wrażenie, że książka jeszcze nie jest idealna i coś można byłoby poprawić.
Sęk tylko w tym, że na opanowanie warsztatu pisarskiego potrzeba jednak czasu i ćwiczeń, praktyki. Tego nie da się "przeskoczyć". Niestety dorośli czasem robią niedźwiedzią przysługę, chcąc od razu promować synka czy córkę na "genialne dziecko", które od razu osiąga to co jest sukcesem dla starszych, zamiast mądrze ukierunkować na rozwój.
@Coralgol, nie wiemy tego. Może jest to marzeniem syna od lat i dopiero teraz napisał coś, co zasługuje ujrzeć światło dzienne? I nie traktowałbym nastoletniej twórczości jako debiutu rzutującego na karierę. To trochę jak dziecięce role aktorów. Mogą być trampoliną do sukcesu, jednorazową przygodą albo falstartem, który przerodzi się kiedyś w całkiem udaną działalność. Oczywiście teoretyzuję, bo nie czytałam i nie znam sytuacji. Obawiam się, ze Ty też teoretyzujesz, ale może się mylę. Po prostu nie lubię nikogo skreślać. A trzymanie własnej książki w ręku to frajda, zwłaszcza dla młodego człowieka. No i całkiem bezpieczne hobby.
Komentarz
"Nie jesteś skazany" Renaty Czerwickiej i " Czy warto umierać za smartfona" Zanussiego.
Ktoś czytał? Szczególnie interesuje mnie pierwsza pozycja .
Franz Kafka - Opowieści i przypowieści
Georges Perec - Człowiek, który śpi
Andrea Levy - Wysepka
@calour, już wydałam cztery, niedługo piąta. Życzę powodzenia
Po drugie nie można w nieskończoność czekać z debiutem, aż będzie idealny. Czasem trzeba się rzucić na głęboką wodę. W tym na pewno pomoże wydawnictwo, bo jeśli profesjonaliści biorą debiut na warsztat, to znaczy że ma potencjał.
Po trzecie nie każdy debiut ginie w otchłani niepamięci. W linkowanym artykule piszą o 400 sprzedanych egzemplarzach debiutu, ale to tylko średnia. Barbara Wysoczańska sprzedała prawa do ekranizacji swojego debiutu. Jeśli chodzi o mnie, sprzedałam dużo więcej niż 400 egzemplarzy swojego debiutu.
Self publishing to osobna kwestia. Moim zdaniem raczej dla celebrytów albo mocno zdeterminowanych. Cały proces jest trudny i nie zawsze satysfakcjonujący. Za to można realnie zarobić, a nie 1,50-2 zł od egzemplarza jak w wydawnictwach.
Reasumując, życzę Tobiaszowi powodzenia. A nawet jeśli zostanie to tylko w rodzinie, to kto komu broni spełniać marzenia? A wszystkich, którzy się wahają, czy pisać czy nie, czy wydać czy nie, zachęcam, by spróbowali. Wysłanie tekstu do wydawnictwa nic nie kosztuje. Ja wydałam bez znajomości i wkładu własnego i znam innych pisarzy, którzy też tak zaczynali. Warto więc zrobić pierwszy krok, chyba że ktoś jak @Mirala twierdzi, ze się nie opłaca. Finansowo na początku na pewno się nie opłaca (nie wszystkim), ale jest wiele innych plusów. Ja uważam, że warto.
Oczywiście teoretyzuję, bo nie czytałam i nie znam sytuacji. Obawiam się, ze Ty też teoretyzujesz, ale może się mylę. Po prostu nie lubię nikogo skreślać. A trzymanie własnej książki w ręku to frajda, zwłaszcza dla młodego człowieka. No i całkiem bezpieczne hobby.
Dlaczego późniejsze samodzielne przeczytanie ma być problemem?