Generalnie - kto absolutnie nie da rady z mężem - ok. Jeśli jednak jakimś cudem udałoby się męża wyciągnąć i przyjechać całą rodziną - to byłoby dużo lepiej.
Obóz jest pomyslany jako rodzinny właśnie. Ze wzgledów praktycznych: jeśli będzie rodzina matka+dzieci, to dobrze żeby w skłądzie był "duży" syn, którego będzie można wydelegować do dyżurów.
Przegadam sprawę. Mam co najmniej dwóch dużych synów (bo trzeci juz na tyle duży, że pewnie z dzieciakami nie bedzie chciał jechac, więc tu nie widze przeszkód, żeby mieli dyżury, tylko jak pisze - z moim mężem sa dwa problemy - jeden taki, ze wiecznie brakuje mu czasu na urlop (ostatnio mieliśmy już wykupione bilety lotnicze w dwie strony i w końcu poleciałam sama z dziecmi , a drugi bardziej zasadniczy, tzn. chętnie pośle mnie czy dzieci na rekolekcje, ale siebie juz niekoniecznie. Troche mu nie po drodze.
Specjalnie lokalizacja jest taka, żeby nie można było uciec do pensjonatu. To byłoby zbyt łatwe.
Generalnie, @Małgorzata: pomysł z dziećmi (starszymi) ogarniającymi dyżury - jest b. fajny. Zastosujemy. Chodzi też o to, żeby ojcowie, którzy na codzień nie mają zbyt wiele czasu dla dzieci, mogli z nimi pobyć "w działaniu" - np. wspólnie lowiac ryby, ale i wspólnie wstając o szóstej zeby rozpalić ogień.
To, kto z rodziny zostanie wyznaczony do dyzuru - jest wewnętrzną sprawą rodziny. Jeśli bedzie nas dużo - to będzie również mośliwość zwolnienia z dyżurów rodziców szczególnie obciążonych potomstwem. Dlatego jednak musi nas być wystarczajaco dużo. 15 rodzin 2+5 ( średnio) - byłoby optymalnie.
To ja się wtrace. Oczywiście, że najlepiej byłoby nic nie robić i taka opcja dla rodziców wielodzietnych pozwoliłaby im wypocząć. Realia są jakie są . Wakacje są organizowane po kosztach, by jak najwięcej rodzin mogło sobie na nie pozwolić. Trzeba zapłacić animatorom, to młodzi świetni ludzie. Organizatorzy pracują społecznie, nie wiem czy macie świadomość że to kupa roboty. Pracy po pracy. A w domu wszyscy mamy sporo dzieci.
Gdyby miało być tak, jak chcecie, obóz musiałby kosztować znacznie więcej. Matki będą się relaksować. Zresztą , znając mojego męża, będzie robił wszystko za wszystkich więc wszyscy będą odpoczywać:)
Moi to już nie takie dzieci - jedne maiałby 18-stkę, drugi prawie 16 lat. jeżdzą na obozy i miewaja dyżury kuchenne, może nei gotują na poziomie swojej mamusi , ale pozmywaja itp. bez problemu
Nie. Dzieci nie będzie. Matki mają w tym czasie swoje fitnesy i inne jagody. Tylko niemowlęta. A to teź nie wszyscy ojcowie tylko jeden dorosły raz na trzy dni - tak mi tłumaczono, bo dokładnie tych samych argumentów użyłam, co Ty. Chyba, że nie coś źle zrozumiałam.
Przyjmuję propozycję. Może jakiś stosowny mundur Ci załatwić?
Masz rację co do tego, że lepsze od męża do dyżuru bedą starsze nastolatki. O to przecież chodzi, żeby ich czegoś nauczyć. Jeśli bedziemy mieli np. 5-cio osobową grupę dyżurną, to wystarczy w niej 2 starszych mężczyzn - reszta - nastolatki. te grupy bedą miały odpowiedzialne zadania - np. ugotować na ogniu obiad dla 100 ludzi. Gotowałem kiedyś na obozie sam dla 40 osób (Wilczki trochę pomagały) - i była to charówa dośc ciężka. Generalnie - nie martw się na zapas obciążeniem dyżurami. Byleby dało się z rodziny kogoś "pełnosprawnego" wydelegować - i bedzie dobrze. Każda grupa dostanie doświadczonego szefa.
Żono, tłumaczę jak będzie z grupami: Będą trzy grupy. Zamieniające się dyżurami codziennie. Grupa A ma np. w poniedziałek kuchnię (najbardziej absorbujący dyzur, praktycznie dzień z głowy), we wtorek gary (tylko ok. pół godziny po każdym posiłku), w środę - porządki w obozie i sprawy wodne (trzeba wcześniej wstać, potem po południu poświęcić jeszcze z półtorej godziny, reszta dnia - wolna). Itd. Grupa B i C - to samo, rotacyjnie. Jest to naprawdę do przejścia.
Jeszcze jedna kwestia związana z obozem, typu "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie":
Czy ktoś z Forumowiczów zna jakies instytucje, gdzie można by tanio (taniej niż komercyjnie) lub ew. za darmo wypozyczyć/użyczyć sprzęt biwakowy - głównie duże namioty?
Z góry dziękuję, potrzebujemy tego dość sporo a to co na razie mamy "zabezpieczone" raczej nie wystarczy.
Ula, Nie martw się co mąż potrafi a co nie. Nauczymy. Nie będzie sam. Ja już mianowałem siebie szefem jednej z grup, więc będzie dobrze - przynajmniej raz na trzy dni obiad będzie
Komentarz
Obóz jest pomyslany jako rodzinny właśnie. Ze wzgledów praktycznych: jeśli będzie rodzina matka+dzieci, to dobrze żeby w skłądzie był "duży" syn, którego będzie można wydelegować do dyżurów.
Co nie zmienia faktu ze pomysł ekstra zwlaszcza dla biurowych mieszczuchow;)
Generalnie, @Małgorzata: pomysł z dziećmi (starszymi) ogarniającymi dyżury - jest b. fajny. Zastosujemy.
Chodzi też o to, żeby ojcowie, którzy na codzień nie mają zbyt wiele czasu dla dzieci, mogli z nimi pobyć "w działaniu" - np. wspólnie lowiac ryby, ale i wspólnie wstając o szóstej zeby rozpalić ogień.
To, kto z rodziny zostanie wyznaczony do dyzuru - jest wewnętrzną sprawą rodziny. Jeśli bedzie nas dużo - to będzie również mośliwość zwolnienia z dyżurów rodziców szczególnie obciążonych potomstwem. Dlatego jednak musi nas być wystarczajaco dużo. 15 rodzin 2+5 ( średnio) - byłoby optymalnie.
Trzeba zapłacić animatorom, to młodzi świetni ludzie. Organizatorzy pracują społecznie, nie wiem czy macie świadomość że to kupa roboty. Pracy po pracy. A w domu wszyscy mamy sporo dzieci.
Gdyby miało być tak, jak chcecie, obóz musiałby kosztować znacznie więcej. Matki będą się relaksować. Zresztą , znając mojego męża, będzie robił wszystko za wszystkich więc wszyscy będą odpoczywać:)
Masz rację co do tego, że lepsze od męża do dyżuru bedą starsze nastolatki. O to przecież chodzi, żeby ich czegoś nauczyć. Jeśli bedziemy mieli np. 5-cio osobową grupę dyżurną, to wystarczy w niej 2 starszych mężczyzn - reszta - nastolatki.
te grupy bedą miały odpowiedzialne zadania - np. ugotować na ogniu obiad dla 100 ludzi.
Gotowałem kiedyś na obozie sam dla 40 osób (Wilczki trochę pomagały) - i była to charówa dośc ciężka.
Generalnie - nie martw się na zapas obciążeniem dyżurami. Byleby dało się z rodziny kogoś "pełnosprawnego" wydelegować - i bedzie dobrze. Każda grupa dostanie doświadczonego szefa.
Będą trzy grupy. Zamieniające się dyżurami codziennie. Grupa A ma np. w poniedziałek kuchnię (najbardziej absorbujący dyzur, praktycznie dzień z głowy), we wtorek gary (tylko ok. pół godziny po każdym posiłku), w środę - porządki w obozie i sprawy wodne (trzeba wcześniej wstać, potem po południu poświęcić jeszcze z półtorej godziny, reszta dnia - wolna). Itd. Grupa B i C - to samo, rotacyjnie. Jest to naprawdę do przejścia.
Czy ktoś z Forumowiczów zna jakies instytucje, gdzie można by tanio (taniej niż komercyjnie) lub ew. za darmo wypozyczyć/użyczyć sprzęt biwakowy - głównie duże namioty?
Z góry dziękuję, potrzebujemy tego dość sporo a to co na razie mamy "zabezpieczone" raczej nie wystarczy.
Nie martw się co mąż potrafi a co nie. Nauczymy. Nie będzie sam. Ja już mianowałem siebie szefem jednej z grup, więc będzie dobrze - przynajmniej raz na trzy dni obiad będzie
@Reakcjonista,Maciek- wielkie brawa, gratulacje za pomysł i chęci
Nieustannie biję pokłony, że Wam się chce!
Naprawdę superekstra:)
Sama miałabym ochotę, ale strasznie dużo znaków zapytania
Urlop muszę wykradać i nie wiem czy w tym czasie nie mamy pielgrzymki z naszymi podopiecznymi
Dwójka naszych chłopaków skautów jadą na swoje obozy skautowe(w lipcu co prawda)
No generalnie cała trójka wchodzi w widełki "dorosły"
Ale strasznie fajnie będą mieli ci co pojadą:)
(tylko te kleszcze i komary no)
No i chciałabym Was w końcu poznać...
@Reakcjonista Tata dziewczyny naszego Janka tworzy Skautów na Pomorzu.
Może się znacie... W każdym razie mogę dać Ci namiar. Na pewno jeśli może, pomoże w sprawie sprzętu i może nie tylko