@Joannna Nie każdy ma z kim zostawić dzieci, żeby iść na randkę. Poza tym u @fedor sprawa raczej bardzo poważna jak chce się rozwodzić majác małe dzieci, w tym jedno nie ma nawet roku.... Randka tu nie pomoże raczej, bo pewnie żadne z nich nie ma na to ochoty ani nawet patrzeć na wspòłmałżonka. Raczej terapia.
Ja ją kocham i mógłbym patrzeć godzinami. Ona - uważa mnie za psychopatę (nerwowy ze mnie egzemplarz, ale zdrowy psychicznie) i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Tak już od tygodnia, a koleżanka tylko podkręca atmosferę. Jest po kontakcie z prawnikiem, więc sytuacja bardzo poważna.
Ale w sumie to nie wiemy o co chodzi, bo może nie o zwykłe nieporozumienia dnia codziennego ale o zdradę. Wtedy to nie każde małżeństwo się ostoi i trudne to wszystko bardzo jest.Kryzys kryzysowi nieròwny a jeśli @fedor wspomina o rozwodzie, to jest już poważnie.
Nie było ani zdrady, ani alkoholu, ani kłótni o finanse. Idzie o dzieci (oboje wychowujemy je fatalnie), teściową i wybuchowość (takie mamy temperamenty), do tego zaburzenia psychiczne mogące mieć związek z depresją poporodową.
Ja ją kocham i mógłbym patrzeć godzinami. Ona - uważa mnie za psychopatę (nerwowy ze mnie egzemplarz, ale zdrowy psychicznie) i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Tak już od tygodnia, a koleżanka tylko podkręca atmosferę. Jest po kontakcie z prawnikiem, więc sytuacja bardzo poważna.
Oj to rzeczywiście ciężka materia. Kobieta, którą mąż kocha nie rzuca raczej łatwo takich oskarżeń. Trzeba by było dokładnie przyjrzeć się co stoi za określeniem "nerwowy egzemplarz" ale tego internety nie rozwiążą i nawet nie powinny próbować. Bo może być to coś bardzo poważnego, a może po prostu inna koncepcja wychowania dzieci, która wymaga uzgodnienia i trzymania się owych uzgodnień. Na pocieszenie tydzień to bardzo krótki czas - tyle czasu to na emocjach się jedzie bez głębszego zastanowienia. Św. Józefowi polecam +
Z sugerowaniem pomocy psychiatrycznej to trzeba uważać. Na kobiete to dziala jak plachta na byka. Brat jest w malzenstwie 15 lat. Dwojka nastoletnich dzieci. Od dluzszego czasu nie jest dobrze, ale on sie staral. 2 lata ciągnąl bratową na terapie malzenska. Gdy odkryto u niej zaawansowaną boreliozę i on w końcu zasugerował pomoc psychiatry, to złożyla pozew o rozwód, bo przecież brat robi z niej wariatkę. Niestety wiele cierpienia dla wszystkich. Gwozdziem do trumny jest matka i przyjaciolka, ktore szalenie wspierają bratową w " dążeniu do szczęscia". Niestety nie ma szans na odsunięnie tych szkodników.
Bo to jest zaraza. Chyba powoli zaczynam żyć zasadą, że zrywam z przyjaciółmi rozwodnikami. Może to okrutne, ale gdyby planujący rozwód wiedzieli, że stracą nie tylko drugą połowę ale przyjaciół i innych bliskich, to by się zastanowili. Ponadto chciałabym chronić swoją rodzinę. Artkul może i z onetu, ale jaki prawdziwy....:
Znam takich... Cierpiących bardzo... Ją zostawił mąż 6 lat temu z ciezko chora corka.Poszedl do innej małpy. Jego żona zona zostawila I uciekla z kolegą. Spotkali sie jako rodzice chrzestni . I co z takim przypadkiem?
Za mało jest publicznego potępienia i ostracyzmu za takie czyny. Z reguły komentuje się to ,,każdy ma prawo do szczęścia " i tyle. A że żona i dzieci cierpią? To nie ma znaczenia, zwlaszcza, gdy kolejne dziecko w drodze.
Za mało jest publicznego potępienia i ostracyzmu za takie czyny. Z reguły komentuje się to ,,każdy ma prawo do szczęścia " i tyle. A że żona i dzieci cierpią? To nie ma znaczenia, zwlaszcza, gdy kolejne dziecko w drodze.
Bo tak najłatwiej,wysilać się nie trzeba.
Wysiłek jest modny w bieganiu,w dbaniu o ciało ale wysilać się w relacjach ?
smutne to bardzo ciesze się, że nasi najbliżsi znajomi trwają w związkach mimo nieuniknionych kryzysów ale oni mocno w wierze zakorzenieni, dla mnie są umocnieniem gdy sama mam kryzys
z rodziną już gorzej, brat po rozwodzie (małżeństwo cywilne tylko na szczęście)
Mam przyjaciółkę, mąż odszedł do kochanki, zostawil ją i dzieci. Ale to ona złożyła pozew. I mimo, że przebaczyła mężowi i chciała jego powrotu, to szybko znalazła pocieszyciela. Dla takiej postawy nie mam akceptacji.
A dzieci w tym wszystkim..... Wiem, że różne traumy można przeżyć, ale dzieci po rozstaniach rodziców noszą w sobie duży ból
Ból porównywalny do śmierci bliskiej osoby. Jestem świadkiem jak cierpią dzieci mojej kuzynki. Najstarsze dziecko (15l.) zaczęło się samookaleczać, żeby tylko zwrócić uwagę taty. Psycholog, terapia i tylko na pozór jest poprawa. Nie tracimy nadziei, że niewierny mąż kiedyś oprzytomni. Tylko to będzie trudne bo dzieci już go nienawidzą.
Przedtem myślałem że przy trójce dzieci kij w żeby i trzeba trwać. Żeby nie były małe. Z perspektywy czasu nie wiem czy jednak nie lepiej było skończyć gdy miały 10- niż 15+. Tak czy tak koniec świata, niektóre dzieci znoszą lepiej, niektóre fatalnie. A chyba nastoletnie znoszą ciężej. Pewnie nie ma reguły.
Jeżeli obydwie strony są zainteresowane ratowaniem, są szanse, w innym przypadku to marne szanse.
Ostracyzm jest, większość rodziny i znajomych reaguje jak kasik - zacznie cię traktować jak trędowatego. Niezależnie od stopnia winy. Mało komu przyjdzie do głowy zapytać czy coś pomóc, chociażby przy wychowaniu.
Kiedyś bylam u znajomej a tam byla jej znajoma. Nasza I.sie bawi z dziewczynka ktora tam byla . Po chwili nasza corka przychodzi I nie potrafi się z nią bawic. Okazalo sie ze mala dziewczynka chciala tylko w rozwod sie bawic!. Pytam a jak to wygląda . Okazalo sie ze byl domek I lalki I wrzeszczala na okraglo wynoś sie z mojego życia itd!.. A miala tylko 4 latka.
Przedtem myślałem że przy trójce dzieci kij w żeby i trzeba trwać. Żeby nie były małe. Z perspektywy czasu nie wiem czy jednak nie lepiej było skończyć gdy miały 10- niż 15+. Tak czy tak koniec świata, niektóre dzieci znoszą lepiej, niektóre fatalnie. A chyba nastoletnie znoszą ciężej. Pewnie nie ma reguły.
Jeżeli obydwie strony są zainteresowane ratowaniem, są szanse, w innym przypadku to marne szanse.
Ostracyzm jest, większość rodziny i znajomych reaguje jak kasik - zacznie cię traktować jak trędowatego. Niezależnie od stopnia winy. Mało komu przyjdzie do głowy zapytać czy coś pomóc, chociażby przy wychowaniu.
A pytales dzieci jak widza takie sytuacje? Jak oceniaja rozwody u innych? Moj dorastajacy syn czasem opowiada sytuacje ze szkoly jak cierpia dzieci rozwodzacych się rodzicow. Mowi ze nie wyobraza sobie ze miglby byc takim dzieckiem. To rozerwanie psychiki dziecka na pol, bo ono widzi rodzicow jako calosc. Moj znajomy, ktory mial ojca alkoholika i ciezko bylo, podkreslal, ze najbardziej bal się ze rodzice się rozwioda. Rozwod to nie jest rozwiazanie i nie powinno się go wogole brac pod uwage.
Zawsze rozwód uważam za dramat. U osoby wierzącej tym bardziej, bo jeśli wiąże ją ślub kościelny, to raczej (poza unieważnieniem) nie ma szans na powtórne małżeństwo. To zawsze dramat, chyba, także, gdy nie ma dzieci. A dla osoby zostającej samej, może nawet większy niż gdy ma dziecko/dzieci i ma się dla kogo trzymać. Znam osoby, które właśnie po rozwodzie znajdują przyjaźń i wsparcie we wspólnotach.
Co więcej znam takich, co przeszli i rozwód, a potem stracili pracę. I co, znaleźli inną, stoją na nogach, może nawet idą dalej przed siebie. Ale poczucie podwójnej porażki życiowej jest.
Mam przyjaciółkę, mąż odszedł do kochanki, zostawil ją i dzieci. Ale to ona złożyła pozew. I mimo, że przebaczyła mężowi i chciała jego powrotu, to szybko znalazła pocieszyciela. Dla takiej postawy nie mam akceptacji.
Komentarz
Idzie o dzieci (oboje wychowujemy je fatalnie), teściową i wybuchowość (takie mamy temperamenty), do tego zaburzenia psychiczne mogące mieć związek z depresją poporodową.
+++
Brat jest w malzenstwie 15 lat. Dwojka nastoletnich dzieci. Od dluzszego czasu nie jest dobrze, ale on sie staral. 2 lata ciągnąl bratową na terapie malzenska. Gdy odkryto u niej zaawansowaną boreliozę i on w końcu zasugerował pomoc psychiatry, to złożyla pozew o rozwód, bo przecież brat robi z niej wariatkę. Niestety wiele cierpienia dla wszystkich.
Gwozdziem do trumny jest matka i przyjaciolka, ktore szalenie wspierają bratową w " dążeniu do szczęscia". Niestety nie ma szans na odsunięnie tych szkodników.
Straszne.
I zostawil je maz.
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/psychologia/twoi-znajomi-sie-rozwodza-uwazaj-mozesz-byc-nastepny/8k7f5
Cierpiących bardzo...
Ją zostawił mąż 6 lat temu z ciezko chora corka.Poszedl do innej małpy.
Jego żona zona zostawila I uciekla z kolegą.
Spotkali sie jako rodzice chrzestni .
I co z takim przypadkiem?
ciesze się, że nasi najbliżsi znajomi trwają w związkach mimo nieuniknionych kryzysów
ale oni mocno w wierze zakorzenieni, dla mnie są umocnieniem gdy sama mam kryzys
z rodziną już gorzej, brat po rozwodzie (małżeństwo cywilne tylko na szczęście)
Wiem, że różne traumy można przeżyć, ale dzieci po rozstaniach rodziców noszą w sobie duży ból
Jeżeli obydwie strony są zainteresowane ratowaniem, są szanse, w innym przypadku to marne szanse.
Ostracyzm jest, większość rodziny i znajomych reaguje jak kasik - zacznie cię traktować jak trędowatego. Niezależnie od stopnia winy. Mało komu przyjdzie do głowy zapytać czy coś pomóc, chociażby przy wychowaniu.
Nasza I.sie bawi z dziewczynka ktora tam byla .
Po chwili nasza corka przychodzi I nie potrafi się z nią bawic.
Okazalo sie ze mala dziewczynka chciala tylko w rozwod sie bawic!.
Pytam a jak to wygląda .
Okazalo sie ze byl domek I lalki I wrzeszczala na okraglo wynoś sie z mojego życia itd!..
A miala tylko 4 latka.