Mam przyjaciółkę, mąż odszedł do kochanki, zostawil ją i dzieci. Ale to ona złożyła pozew. I mimo, że przebaczyła mężowi i chciała jego powrotu, to szybko znalazła pocieszyciela. Dla takiej postawy nie mam akceptacji.
a może nie pocieszyciela ale wsparcie?
Dokładnie.
A jak szybko tego ,,pocieszyciela'' znalazła?
Nie lubię takich tekstów; nie dość, że kobieta musiała się borykać ze zdradą, opuszczeniem, krzywdą dzieci i wzięciem za wszystko odpowiedzialności, to jeszcze inni piszą o braku akceptacji.
Po roku. Rozwodnik z trojką dzieci, w tym jedno niepelnosprawne. Prawnik, zabiera ją w fajne miejsca na świecie. Potem wracają każde do swoich zobowązań.
Po roku. Rozwodnik z trojką dzieci, w tym jedno niepelnosprawne. Prawnik, zabiera ją w fajne miejsca na świecie. Potem wracają każde do swoich zobowązań.
Może dają sobie nawzajem wsparcie. Piszę serio; osobiście znam takie sytuacje.
Za mało jest publicznego potępienia i ostracyzmu za takie czyny. Z reguły komentuje się to ,,każdy ma prawo do szczęścia " i tyle. A że żona i dzieci cierpią? To nie ma znaczenia, zwlaszcza, gdy kolejne dziecko w drodze.
Tylko ta tolerancja się konczy, kiedy to np. mąż tolerancyjnej pani upomina się o swoje "prawo do szczęścia".
Mam przyjaciółkę, mąż odszedł do kochanki, zostawil ją i dzieci. Ale to ona złożyła pozew. I mimo, że przebaczyła mężowi i chciała jego powrotu, to szybko znalazła pocieszyciela. Dla takiej postawy nie mam akceptacji.
a może nie pocieszyciela ale wsparcie?
Dokładnie.
A jak szybko tego ,,pocieszyciela'' znalazła?
Nie lubię takich tekstów; nie dość, że kobieta musiała się borykać ze zdradą, opuszczeniem, krzywdą dzieci i wzięciem za wszystko odpowiedzialności, to jeszcze inni piszą o braku akceptacji.
Takie teksty są zwyczajnie niesmaczne. Podobnie w przypadku wdów które ponownie wychodzą za mąż.
@feodor Po pierwsze jak depresja poporodowa, to żona do psychiatry natychmiast, zawieź já osobiście, ja w depresji też chciałam się rozwodzić, wtedy się nie myśli racjonalnie. Dostanie lek i się unormuje. Po drugie Twoja nerwowość teraz tylko doleje oliwy do ognia. Po trzecie odstawić teściową i koleżankę!!!
Niemożliwe. Teściowa nie ma dochodu, jest chora psychicznie (afektywna dwubiegunowa). Jest niezdolna do samodzielnej egzystencji, a żona jest jedynym dzieckiem.
@feodor Po pierwsze jak depresja poporodowa, to żona do psychiatry natychmiast, zawieź já osobiście, ja w depresji też chciałam się rozwodzić, wtedy się nie myśli racjonalnie. Dostanie lek i się unormuje. Po drugie Twoja nerwowość teraz tylko doleje oliwy do ognia. Po trzecie odstawić teściową i koleżankę!!!
Leczy się. Ale karmi piersią, więc ma słabe lekarstwa. Nie chce odstawić.
Na to wygląda. A że sama po rozwodzie to i takie rozwiązania podsuwa. Chyba wolałabym sama koleżance cos wynająć na msc czy dwa, niż czekać, kiedy cos znajdzie... niech w tym czasie się ogarnie.
Rozwod to nie jest rozwiazanie i nie powinno się go wogole brac pod uwage.
Gdyby mąż Ci się zakochał i wyprowadził do innej co byś zrobiła? Oczywiście można nie brać rozwodu, z całościowego punktu widzenia nic to nie zmienia, dzieci mają już rozbitą rodzinę. Rozwód staje się formalnością bez wpływu na rzeczywistą sytuację, a co najwyżej może pomóc małżonkowi w walce o alimenty i ograniczenie władzy, jeżeli np drugi rodzić nieodpowiedzialnie podchodzi do swojej roli.
Są takie sytuacje, gdzie prawdziwe jest stwierdzenie nigdy nie mów nigdy.
U mnie w rodzinie na taką przykrą sprawę się zanosi, nie wiem kompletnie co radzić, jak pomóc. Dwoje małych dzieci i awantury (moim subiektywnym zdaniem) o rzeczy mało istotne. Ale są tak zacietrzewieni, rozczarowani, że stracili kompletnie obiektywizm i nie potrafią się dogadać.
U mnie w rodzinie na taką przykrą sprawę się zanosi, nie wiem kompletnie co radzić, jak pomóc. Dwoje małych dzieci i awantury (moim subiektywnym zdaniem) o rzeczy mało istotne. Ale są tak zacietrzewieni, rozczarowani, że stracili kompletnie obiektywizm i nie potrafią się dogadać.
Problem jest na pewno głębszy. Osoby postronne nie zawsze wiedza o zdradach, nałogach, uzależnieniu od netu. Ja z mężem byliśmy wzorem małżeństwa, a jak okazało się, że może być rozwód nikt nie mógł uwierzyć. Ja zresztą też nie mogłam. Wychodzenie z kryzysu trwało długo, a o jego prawdziwym powodzie wiedziały najbliższe tylko osoby.
@beatak, nie do konca. To jest bliska mi osoba nie tylko ze względu, ze jest rodziną ale też przyjaciółką. Niestety trwa już to jakiś czas. Wcześniej namawiałam na terapie dla małżenstw ale teraz już chyba za późno
@beatak, nie do konca. To jest bliska mi osoba nie tylko ze względu, ze jest rodziną ale też przyjaciółką. Niestety trwa już to jakiś czas. Wcześniej namawiałam na terapie dla małżenstw ale teraz już chyba za późno
Z doświadczenia wiem, że nawet najlepszej przyjaciółce trudno jest powiedzieć o zdradzie małżeńskiej i przemocy. Człowiek się tego najzwyczajniej w świecie wstydzi, nawet jeśli jest ofiara. Oczywiście, nie twierdzę,że tak samo jest z Twoją przyjaciółką.
Czasem starsze dzieci namawiają (zazwyczaj) matkę na rozwód. Albo po latach już jako dorośli żałują ze tego rozwodu nie było.
A inni żałują, że był. Nie ma co domniemywać. To małżeństwo podejmuje decyzję w tej sprawie.
Nie chodzi mi o jakaś konkretna sytuacje. Uważam ze odgórne założenie, ze rozwód jest zawsze zły dla dzieci jest błędne.
To prawda. Mój przyjaciel całe dziecięce i nastoletnie życie czekał na rozwód rodziców. Ojciec tłukł jego i matkę do krwi, niemal codziennie. Przestał dopiero wtedy, gdy przyjaciel dorósł i mógł mu się postawić.
a separacja może być dobra? jedno i drugie jest skutkiem jakiejś złej sytuacji, nie wiem czy można określić takie rozwiązania jako dobre same w sobie, ale bez przesady że zawsze są złem.
a separacja może być dobra? jedno i drugie jest skutkiem jakiejś złej sytuacji, nie wiem czy można określić takie rozwiązania jako dobre same w sobie, ale bez przesady że zawsze są złem.
Komentarz
A jak szybko tego ,,pocieszyciela'' znalazła?
Nie lubię takich tekstów; nie dość, że kobieta musiała się borykać ze zdradą, opuszczeniem, krzywdą dzieci i wzięciem za wszystko odpowiedzialności, to jeszcze inni piszą o braku akceptacji.
Gdyby mąż Ci się zakochał i wyprowadził do innej co byś zrobiła? Oczywiście można nie brać rozwodu, z całościowego punktu widzenia nic to nie zmienia, dzieci mają już rozbitą rodzinę. Rozwód staje się formalnością bez wpływu na rzeczywistą sytuację, a co najwyżej może pomóc małżonkowi w walce o alimenty i ograniczenie władzy, jeżeli np drugi rodzić nieodpowiedzialnie podchodzi do swojej roli.
Są takie sytuacje, gdzie prawdziwe jest stwierdzenie nigdy nie mów nigdy.
Np.małżonek zadłuża się gdzie się da I wciąga w to całą swą rodzinę.