Zlikwidować obowiązek nauki, co jest w dzisiejszym świecie nierealne. Ale realne byłoby obniżenie obowiązku do 16 lat. I takie zgranie matur z wiekiem ucznia, by uczeń max do 18 lat chodził do szkoły. Żeby 18- latek szedł na studia/do pracy a nie 19- latek czy 20- latek jak w przypadku technikum.
Czy np uwolnić ED. Dziecko ED nie jest zapisane do żadnej szkoły. Program realizuje wedle woli u portfela rodziców. Jakby co to w UK tak jest, sama paktu Kowala, faktycznie nie ma dziecka w systemie szkolnym, nie ma obowiązku realizacji konkretnego programu. Jest obowiązek nauki, ale nie szkolny.
Konueczne jest jakies rozwiazanie problemu ciezkich plecaków. Żal mi moich szczuplutkich dzieci jak z takimi ciezarami cchodzą. Niestety szafki szkolne nie rozwiązują problemu, bo ucza się w domu i nic nie pomoże, ze w szafce zostawia jakas jedna książkę z muzyki czy plastyki. Sama mecze się z chorym kręgosłupem, wiem jaki to ból i nie chcę zeby musialy tego doświadczać.
wzmocnienie znaczenia aktywnosci ucznia - w roznych krajach wolontariaty, prace spoleczne oznaczaja dodatkowe punkty przy rekrutacjach do szkol na nastepnych etapach edukacji
Tak samo jest tu, gdzie jestem. 16 lat i reszta nauki dla chętnych. Ewentualnie do zawodu, tzw. apprenticeship, do wybranego zakładu pracy. Np u nas były oferty na mechanika do Toyoty i inne. Ale też nie byle kogo wezmą. Tu jak ktoś idzie do zawodu, to nie ma. tej stygmy. A wiecie, ile ja miałam pytań, czy znam polskiego hydraulika?
I nieważne w której klasie jest uczeń, a praktycznie zawsze jest zgodnie z rocznikiem, to idzie w nauce swoim torem. Bo nie każdy jest na tyle zdolny, by podołać materiałowi danej klasy, więc np w klasie syna (6 podstawówka tu w UK) jest 4 uczniów, i jeden taka matematykę robi z młodszymi, bo nie nadąża. Ew. uczeń jest w ramach klasy swojej indywidualnie prowadzony.
W LO zapisujesz się ma zajecia, a nie do klasy. Można chodzić ze starszymi, młodszymi. Jest lista zajeć koniecznych do zaliczenia, są moduły. Nie ma obowiązku obecności na niektórych modułach/zajęciach, można samemu się uczyć i zdawać albo zaliczać w formie projektów. Nauczyciele w LO tylko z wykształceniem kierunkowym i najwyższym stopniem awansu.
Czyli najpierw mieliby się męczyć w podstawówce? Taki sobie pomysł - niektórzy nie nadają się do pracy z małymi dziećmi, a z młodzieżą i owszem.
Trudno mi sobie wyobrazić 24 letnia nauczycielkę w LO, chociaż pewnie to nie jest niemozliwe. Klasy 4-6 to nie takie malutkie dzieci, no i są też inne typy szkół. Uważam, że w LO powinien uczyć ktoś z dużą wiedzą i doświadczeniem. Teraz przez dostęp do wiedzy, to musi być coś więcej niż to co da się wyczytać w ksiażkach i w internecie.
Miałam w liceum świetną nauczycielkę angielskiego i świetną nauczycielkę chemii - obie, gdy zaczęły mnie uczyć, były świeżo po studiach.
Pytałam w LO na dniu otwartym, jak zapatrują się na indywidualny tok nauki. Dziecko chodzi na wybrane przedmioty niekoniecznie ze swoją klasą, a z niektórych zdaje tylko egzamin komisyjny (mój uczył się do EDB i geografii w 8 SP tylko przez tydzień i zdał celująco). Pani informatyk (więc nowoczesna kobieta) patrzyła na mnie wielkimi oczami i mówi, że bym chciała jak w Ameryce, ale u nich to nie przejdzie. U nas sprawdza się proporcja 1/3 zajęć (w tym sport), 2/3 nauki własnej przy biurku. I to już od 4 SP - po co czekać na LO z nauką Zajęcia dobrowolne (z dużą rolą decyzyjną rodziców). Nam trudno znaleźć nauczyciela, który podpasuje - mamy tak, że dla jednego dziecka ktoś jest świetny, a drugie twierdzi, że się nic z nim nie uczy i rozwala jego lekcje (a egzamin zalicza bdb).
Zlikwidowac biurokrację w szkołach np. wymagania edukacyjne, które rodzice mają podpisywać na początku roku szkolnego. Każdy nauczyciel ma coś takiego wykombinować, a mnie się tego nawet czytać nie chce. Bo jak się się wczytuję, to dostaję wścieklizny
Zlikwidowałabym przedmioty takie jak: WOS, WOK, Przedsiębiorczość czy Obsługa komputera. Wprowadziłabym : Czytanie pism urzędowych, decyzji, rozporządzeń, wypełnianie PiTów, systemy podatkowe itp.
Tu na forum to, co napiszę, jest bardzo niepopularne, ale ja bym bardzo chciała, żeby jednak szkoła pełniła funkcje opiekuńcze w przypadku nauczania początkowego.
Czyli mniej dni, w których nie ma zajęć, a na codzień sensowna opieka do godzin popołudniowych, obejmująca zajęcia sportowe i artystyczne, kółka zainteresowań, a także czas na swobodną zabawę na dworzu.
Niestety w przypadku szkół wielkomiejskich przeszkodą są głównie warunki lokalowe, i żadne zwiększenia pensum nauczycielskiego tego nie zmienią, bo dzieciaki i nauczyciele zwyczajnie się w szkołach nie mieszczą.
Dla mnie jest śmieszne podawanie zachodu za przykład i obniżanie obowiązku szkolnego, a nauczanie zostaje po staremu komunistycznemu. Młodsze dzieci wciągane w wyścig szczurów z przyjaznego przedszkola. Teraz coraz więcej osób ma doświadczenia i widzą jak naprawdę wygląda nauka w młodszych klasach za granicą. To przedszkole do wieku 8-9 lat. U nas tak niby miało być po reformie, kiedy zlikwidowano przedmioty w I-III, a jest jak jest.
Piszcie tu jak najwięcej pomysłów, będą one spisane w punktach przez mader i przesłane i wykorzystane na planowanym po Świętach spotkaniu organizowanym przez KP dotyczącym edukacji.
Do liceum żeby był limit, na przykład jakiś procent z egzaminów po szkole podstawowej, żeby liceum wreszcie było liceum. U nas niektóre licea biorą wszystkich, nawet tych co do dobrych zawodówek się nie dostali.
Komentarz
I takie zgranie matur z wiekiem ucznia, by uczeń max do 18 lat chodził do szkoły. Żeby 18- latek szedł na studia/do pracy a nie 19- latek czy 20- latek jak w przypadku technikum.
I nieważne w której klasie jest uczeń, a praktycznie zawsze jest zgodnie z rocznikiem, to idzie w nauce swoim torem. Bo nie każdy jest na tyle zdolny, by podołać materiałowi danej klasy, więc np w klasie syna (6 podstawówka tu w UK) jest 4 uczniów, i jeden taka matematykę robi z młodszymi, bo nie nadąża. Ew. uczeń jest w ramach klasy swojej indywidualnie prowadzony.
Ja z kolei postulowałabym mniejsze klasy, ok 10-12 uczniów.
U nas sprawdza się proporcja 1/3 zajęć (w tym sport), 2/3 nauki własnej przy biurku. I to już od 4 SP - po co czekać na LO z nauką Zajęcia dobrowolne (z dużą rolą decyzyjną rodziców). Nam trudno znaleźć nauczyciela, który podpasuje - mamy tak, że dla jednego dziecka ktoś jest świetny, a drugie twierdzi, że się nic z nim nie uczy i rozwala jego lekcje (a egzamin zalicza bdb).
Wprowadzić bon edukacyjny.
priv
Czyli mniej dni, w których nie ma zajęć, a na codzień sensowna opieka do godzin popołudniowych, obejmująca zajęcia sportowe i artystyczne, kółka zainteresowań, a także czas na swobodną zabawę na dworzu.
Niestety w przypadku szkół wielkomiejskich przeszkodą są głównie warunki lokalowe, i żadne zwiększenia pensum nauczycielskiego tego nie zmienią, bo dzieciaki i nauczyciele zwyczajnie się w szkołach nie mieszczą.