@Maciek_bs jedno nie wyklucza drugiego. Są środowiska - tradycjonalistyczne, związane z Odnową w Duchu Świętym, neokatechumenalne itd. Dobrze, że są, to jest bogactwo Kościoła. I ja naprawdę doceniam piękno liturgii przedsoborowej, cieszę się, że Kościół daje taką możliwość, żeby ją celebrować. I cenię ludzi, którzy o piękno liturgii dbają - i tej przedsoborowej, i NOM. Natomiast gdy czytam, że podważa się ważność NOM, że stwierdza się, że jest mniej katolicki - uważam za roztropne zachować dystans do środowisk, w których pojawiają się takie głosy.
Ale też prawda, że mam to szczęście, że mam świetną parafię, z którą czuję się coraz bardziej związana - być może gdybym miała jakieś inne doświadczenia, związane np z mieszkaniem za granicą, to i moje spojrzenie byłoby nieco inne.
I coraz bardziej cenię "zwykłą" Mszę Świętą, "zwykłe" nabożeństwo majowe, w ogóle tę "zwyczajność" w życiu duchowym. Dla mnie osobiście w tej pozornej zwyczajności kryje się najwięcej.
Jak na razie, to gryzą NOMY, myślę, że nawet ci katolicy, którzy nie lubią Tradsów, to gdyby się znaleźli w miejscu, gdzie tylko takie mszę są, to z wdzięcznością by poszli.
Genialny wykład, jaśniej i bardziej treściwie już się nie da.
Uzasadnienie Jenkinsa jest akceptowalne, ale zaledwie możliwe (niekonieczne). Nie ma koniecznych warunków tego, jak Msza ma wyglądać, oprócz wymogów związanych z zaistnieniem sakramentu. W trakcie ostatniej wieczerzy uczestnicy leżeli, pierwsi chrześcijanie mieli sposobność upić się w trakcie Mszy.
Osobliwa zabawa. Przez wieki nieliczni mieli jakiekolwiek pojęcie o dystynkcjach teologicznych, które tutaj się dyskutuje. Ksiądz mógł sobie mruczeć Cycerona pod nosem, w kluczowym momencie wypowiadając słowa konsekracji, a wierni w życiu by się nie zorientowali w niekatolickości Ofiary.
Do zbawienie nie jest potrzebne znać teologię na poziomie, jaki starają się wpoić swoim fanom tradycyjni kapłani. Oczywiście nie ma w tym nic złego, do czasu, kiedy właśnie możliwe stanowiska teologiczne nie przedstawia się jako jedynie słuszne. Robiąc taki zabieg powodują konflikt sumienia, na którym potem żerują.
Sam doświadczyłem tego efektu w... oazie przywiązanej do liturgii nie mniej niż tradycjonaliści, tylko do tej posoborowej. Dokładnie ten sam schemat podnoszący każde odstępstwo od rubryk jako katastrofę. Skutek jest oczywisty - nagle przestaje się uczestniczyć w Ofierze Chrystusa, a zaczyna się być kontrolerem jakości w jakimś warsztacie liturgicznym.
Moja osobista konkluzja jest taka: zagrożeniem dla wiary w kontekście uczestniczenia w liturgii jest używanie rozumu. Chociaż dusza wpierw zwraca się do Boga przez rozum aniżeli przez uczucie, to jednak uczucie dosięga Go w sposób pełniejszy niż rozum
ja nie mam nic przeciwko mojej parafii oprócz tego, że nie daje mi możliwości uczestniczenia w rycie, którego potrzebuję
Ojej, czyżby w parafii nie chcieli zorganizować Mszy Trydenckiej zgodnie z Summorum Pontificum jak prosił Ojciec św. Benedykt XVI? Nie może być!
w sąsiednim mieście pewna starsza pani latami chodziła i starała się o Mszę utworzyła się grupa wiernych udało im się ( można powiedzieć) mają Mszę Swiętą co tydzień... co tydzień w czwartek
Jest takie nastawienie (nie mówię że wśród konkretnych osób tutaj tylko ogólnie): Modlić się z protestantami, prawosławnymi, żydami - ok. Z tradsami - nie ok. Ciekawa sprawa.
Trochę śmieszna jest ta wypowiedź osoby, która przyznała, że jeżeli nie ma możliwości iść na Mszę tradycyjna, to nie idzie na NOM.
Mszą normatywną dla Kościoła katolickiego jest NOM. Msza Trydencka ma status nadzwyczajnej formy tego rytu i jest sprawowana w wybranych miejscach. Nie ma co się oburzać, takie są realia, w których żyjemy.
No to należy iść do proboszcza, a jak ma problem to do biskupa lub jeszcze wyżej. Pytanie co oznacza grupa wiernych i czy faktycznie taka grupa się zbierze. Bo nie ludźmy się że jak przyjdą 4 osoby to raczej nikt im Mszy specjalnej robić nie będzie.
My w zwykłej posoborowej parafii uzyskaliśmy zgodę na wczesną Komunię z Mszą tylko dla nas poza grafikiem. Byliśmy pierwsi, łatwo nie było ale się dało. Po nas były kolejne dzieci.
Kryje się to, że w Kościele odprawia się nową Mszę jako powszechnie obowiązującą. Odprawia ją Papież, biskupi, uczy się ją odprawiać kleryków w seminariach. To jest norma, od której akceptuje się wyjątki w postaci niszowych rytów, który listę znajdziesz tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Katolickie_ryty_liturgiczne
Z cytatu z SP wcale nie wynika, że proboszcz jest zobowiązany organizować tradycyjne celebracje na życzenie każdego parafianina. Droga jest bardziej kręta.
Art. 5. § 1. W parafiach, w których jest stale obecna grupa wiernych przywiązanych do wcześniejszych tradycji liturgicznych, proboszcz powinien chętnie przyjąć ich prośbę o odprawianie Mszy św. w rycie wg Mszału Rzymskiego ogłoszonego w 1962 r. i zapewnić aby dobro tych wiernych stało w zgodzie ze zwykłą opieką duszpasterską w parafii i pod kierunkiem biskupa zgodnie z kanonem 392, unikając niezgody i wybierając jedność Kościoła.
Co z tego wynika?
1. Musi istnieć pewna grupa osób, które są przywiązane do parafii, uczestniczą w jej życiu, a jednocześnie deklarują przywiązanie do dawnej liturgii. 2. Osoby te muszą chcieć podlegać opiece duszpasterskiej parafii. 3. Osoby te muszą akceptować zwierzchnictwo biskupa i jego rozstrzygający głos w sprawach liturgii. 4. Osoby te nie mogą w żaden sposób szkodzić jedności wspólnoty parafialnej.
Proboszcz ocenia, na ile wierni spełniają te wymogi i wtedy udziela zgody, albo nie. Jeżeli ktoś unika parafii, jeździ na Msze gdzie indziej, pyszczy na Franciszka i "posoborowie" w mediach społecznościowych, to raczej zgody nie dostanie.
Na Śląsku jest ksiądz, który od Mszy Trydenckiej przetransferował się do starokatolików. Niestety to jest kościelny Dziki Zachód, na który trafiają osoby niemieszące się w głównym nurcie z bardzo wielu powodów.
"Jeżeli zaś chodzi o uczestnictwo katolika w Eucharystii w Kościele prawosławnym na terytorium Polski, to nie spełnia on wówczas obowiązku uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii. Ponadto w warunkach polskich katolik nie powinien przystępować do Komunii św. w Kościele prawosławnym, ponieważ w prawosławnym rozumieniu wierny przyjmujący Komunię św. w Kościele prawosławnym posiada pełną jedność z Kościołem prawosławnym. Oznacza to, że katolik przyjmujący Komunię św. w Kościele prawosławnym w oczach chrześcijan prawosławnych porzuca wiarę katolicką i staje się prawosławnym."
Nic nie pomieszałem. Na terytorium Polski nie ma sytuacji, w której nie mógłbym uczestniczyć w niedzielnej Mszy Świętej w kościele katolickim , a mógłbym w prawosławnym. Natomiast wyjazd na Wschód, a także do Grecji czy Rumunii lub jeszcze gdzie indziej mógłby mnie w takiej sytuacji postawić.
@Aneczka08 i jaki to ma związek z tematem? Koło teściów jest ksiądz który odprawiał Nom co ma "żonę" i dziecko i uważa że już nie jest księdzem. Ale jak to się odnoś do tematu?
Zrozumiałam że to że odszedł i został biznesmenem ma z Twojego punktu widzenia coś wspólnego z jego zamiłowaniem do tradycyjnego rytu. W sensie że wymyślał...wymyślał aż wymyślił..
@Anawim nic mi nie wiadomo o wpajaniu konieczności znajomości teologii przez zwykłych wiernych jako czynniku niezbędnym do zbawienia. Ja w ogóle nie muszę umieć czytać ani pisać. Kapłani w pracy duszpasterskiej starają się rozwijać sensus catholicus u wiernych, a ich publikacje, pogadanki i kazania uważam za absolutnie interesujące. Przy każdej sposobności propagują jednak "ludową" pobożność jak Różaniec, różne nabożeństwa, pielgrzymki.
To skąd "wiesz", że NOM jest niekatolicki? Gdybyś tego nie wiedziała mogłabyś poprzestać na tym, że jest Ofiarą.
Syn jeździ sobie czasem w dzień powszedni na Wawel, albo jak sa jakieś wydarzenia, ale w niedzielę "musi" być w parafii.
15-letnia córka kiedyś się zawzięła i jeździła w niedzielę (dojazd MPK zajmuje w niedzielę 1,5 godziny w jedną stronę). Dość długo jeździła, ale zrezygnowała, i powiedziała: "Jak tam jestem, to mam wrażenie, jak bym była w sekcie"
Teraz spotykam się ze Szkołą Nowej Ewangelizacji. Ostatnio też byliśmy z mężem na rekolekcjach dla małżeństw "Miłość i Prawda" prowadzonych przez wspólnotę Emmanuel. Wszystko to wywodzi się z OwDŚ. Nie ma tam rozważań katolicki, niekatolicki, ale jest wielka gorliwość przyprowadzania ludzi do Pana Boga, różnymi metodami. Szukają różnych rozwiązań np. polecaja wartościowe książki pisane przez protestantów. Czemu z nich nie skorzystać?
My z mężem właśnie skorzystaliśmy i wyszło nam to na dobre, na bardzo dobre!!
Gdy polecałam swojemu szwagrowi, zaciętemu tradsowi, żeby posłuchał sobie Gungora o malżeństwie, to powiedział, że Gungor jest protestantem i nie będzie go słuchał.
Komentarz
Ale też prawda, że mam to szczęście, że mam świetną parafię, z którą czuję się coraz bardziej związana - być może gdybym miała jakieś inne doświadczenia, związane np z mieszkaniem za granicą, to i moje spojrzenie byłoby nieco inne.
I coraz bardziej cenię "zwykłą" Mszę Świętą, "zwykłe" nabożeństwo majowe, w ogóle tę "zwyczajność" w życiu duchowym. Dla mnie osobiście w tej pozornej zwyczajności kryje się najwięcej.
Zresztą tu o neo nic nie było. A i mszy tradycyjnej nikt nie kwestionował ani nie krytykowal a wręcz przeciwnie.
Uzasadnienie Jenkinsa jest akceptowalne, ale zaledwie możliwe (niekonieczne). Nie ma koniecznych warunków tego, jak Msza ma wyglądać, oprócz wymogów związanych z zaistnieniem sakramentu. W trakcie ostatniej wieczerzy uczestnicy leżeli, pierwsi chrześcijanie mieli sposobność upić się w trakcie Mszy.
Osobliwa zabawa. Przez wieki nieliczni mieli jakiekolwiek pojęcie o dystynkcjach teologicznych, które tutaj się dyskutuje. Ksiądz mógł sobie mruczeć Cycerona pod nosem, w kluczowym momencie wypowiadając słowa konsekracji, a wierni w życiu by się nie zorientowali w niekatolickości Ofiary.
Do zbawienie nie jest potrzebne znać teologię na poziomie, jaki starają się wpoić swoim fanom tradycyjni kapłani. Oczywiście nie ma w tym nic złego, do czasu, kiedy właśnie możliwe stanowiska teologiczne nie przedstawia się jako jedynie słuszne. Robiąc taki zabieg powodują konflikt sumienia, na którym potem żerują.
Sam doświadczyłem tego efektu w... oazie przywiązanej do liturgii nie mniej niż tradycjonaliści, tylko do tej posoborowej. Dokładnie ten sam schemat podnoszący każde odstępstwo od rubryk jako katastrofę. Skutek jest oczywisty - nagle przestaje się uczestniczyć w Ofierze Chrystusa, a zaczyna się być kontrolerem jakości w jakimś warsztacie liturgicznym.
Moja osobista konkluzja jest taka: zagrożeniem dla wiary w kontekście uczestniczenia w liturgii jest używanie rozumu. Chociaż dusza wpierw zwraca się do Boga przez rozum aniżeli przez uczucie, to jednak uczucie dosięga Go w sposób pełniejszy niż rozum
utworzyła się grupa wiernych
udało im się ( można powiedzieć)
mają Mszę Swiętą co tydzień... co tydzień w czwartek
św.PiusV w grobie się przewraca
My w zwykłej posoborowej parafii uzyskaliśmy zgodę na wczesną Komunię z Mszą tylko dla nas poza grafikiem.
Byliśmy pierwsi, łatwo nie było ale się dało. Po nas były kolejne dzieci.
Z cytatu z SP wcale nie wynika, że proboszcz jest zobowiązany organizować tradycyjne celebracje na życzenie każdego parafianina. Droga jest bardziej kręta.
Art. 5. § 1. W parafiach, w których jest stale obecna grupa wiernych przywiązanych do wcześniejszych tradycji liturgicznych, proboszcz powinien chętnie przyjąć ich prośbę o odprawianie Mszy św. w rycie wg Mszału Rzymskiego ogłoszonego w 1962 r. i zapewnić aby dobro tych wiernych stało w zgodzie ze zwykłą opieką duszpasterską w parafii i pod kierunkiem biskupa zgodnie z kanonem 392, unikając niezgody i wybierając jedność Kościoła.
Co z tego wynika?
1. Musi istnieć pewna grupa osób, które są przywiązane do parafii, uczestniczą w jej życiu, a jednocześnie deklarują przywiązanie do dawnej liturgii.
2. Osoby te muszą chcieć podlegać opiece duszpasterskiej parafii.
3. Osoby te muszą akceptować zwierzchnictwo biskupa i jego rozstrzygający głos w sprawach liturgii.
4. Osoby te nie mogą w żaden sposób szkodzić jedności wspólnoty parafialnej.
Proboszcz ocenia, na ile wierni spełniają te wymogi i wtedy udziela zgody, albo nie. Jeżeli ktoś unika parafii, jeździ na Msze gdzie indziej, pyszczy na Franciszka i "posoborowie" w mediach społecznościowych, to raczej zgody nie dostanie.
Mial pragnienie wprowadzic to u nas. Niestety po kilku 2 czy 3 latach zrzucil sutanne i zostal biznesmenem
Natomiast nie rozumiem jak się ma do tematu to, co Ty piszesz....
Podobalo mi sie jego zamilowanie do liturgii. Bardzo. W szoku bylam jak sie dowiedzialam ze odchodzi. I ciagle wierzę ze wroci.
Syn jeździ sobie czasem w dzień powszedni na Wawel, albo jak sa jakieś wydarzenia, ale w niedzielę "musi" być w parafii.
15-letnia córka kiedyś się zawzięła i jeździła w niedzielę (dojazd MPK zajmuje w niedzielę 1,5 godziny w jedną stronę). Dość długo jeździła, ale zrezygnowała, i powiedziała: "Jak tam jestem, to mam wrażenie, jak bym była w sekcie"
Teraz spotykam się ze Szkołą Nowej Ewangelizacji.
Ostatnio też byliśmy z mężem na rekolekcjach dla małżeństw "Miłość i Prawda" prowadzonych przez wspólnotę Emmanuel. Wszystko to wywodzi się z OwDŚ.
Nie ma tam rozważań katolicki, niekatolicki, ale jest wielka gorliwość przyprowadzania ludzi do Pana Boga, różnymi metodami. Szukają różnych rozwiązań np. polecaja wartościowe książki pisane przez protestantów. Czemu z nich nie skorzystać?
My z mężem właśnie skorzystaliśmy i wyszło nam to na dobre, na bardzo dobre!!
Gdy polecałam swojemu szwagrowi, zaciętemu tradsowi, żeby posłuchał sobie Gungora o malżeństwie, to powiedział, że Gungor jest protestantem i nie będzie go słuchał.