Wanda, ale Moniki nikt nie zmusza. Jej samej zależy. Został wydany oficjalny akt prawny, który jest zmieniony na zasadzie "dobrze, kochane dzieci, dostaniecie cukiereczka wcześniej" bo dobry wujek ma humor. No nie tak to powinno działać. A Monika ma do wyboru, mieć w dupie moment ważny dla swoich dzieci (dla Was i waszych nie, ale dla nich tak) lub odwołać/przenieść obowiązki zawodowe. A to przeniesienie wiąże się z realnym utrudnieniem dla wielu innych ludzi. Tak trudno zrozumieć inny punkt widzenia? (Ja świadectwo dostaję pocztą, więc mi to w ogóle koło pióra;) )
Ale dzieci przecież mogą iść na zakończenie roku, @Monika73 ?
Sorry, ale kłaść na szali z jednej strony ludzi czekających od miesięcy na wyrok a z drugiej zakończenie roku, na którym jako matka nie będziesz to dla mnie nieporozumienie kompletne i brak odpowiedzialności za odpowiedzialną, jak piszesz, pracę.
To nie Ty kończysz rok szkolny tylko Twoje dzieci. Pees: Że już nie wspomnę o ojcu, który przecież może z nimi iśc na tę doniosłą uroczystość.
A obstawiałam po ich ostatnich 'szkolnych' posunięciach, że zrobią jeszcze tydzień później zakończenie. Haha. Ufff 4,5 tygodnia. 4,5. Cztery i pół tygodnia.. jeszcze trochę xD
Ja tam czekam już na Wszystkich Świętych. Wypada w piątek i jak nie weźmiemy nic na sobotę, to nie będziemy pracować trzy dni pod rząd. Jupi!
Ja tam pracuje codziennie. Za to nie muszę codziennie wozić dzieci do placówek, a to już coś
W sumie też nie będę musiała ich wozić, to jakiś plus. Ale za to będę przy nich pracować. W sumie noce latem są długie.
Mam też pierwszaka. Wszyscy rodzice chodzą z dziećmi, w każdym razie w klasach 1-3. Raczej bym moich chłopców w ogóle nie pisała na to znaczenie, niż gdyby mieli byc sami. Potem wszyscy rozejda się do domu a oni mają do domu bardzo daleko. Poza tym w mojej szkole te zakończenia roku są przewidziane jako uroczystości także dla rodziców. Tak trudno przyjac, że inni mają inna sytuację i potrzeby niż ma się samemu?
Po prostu nie masz ochoty zrozumieć odmiennej sytuacji. Nie każdy ma szkołę blisko domu i nie wszędzie panują takie same zwyczaje. Te uroczystości są także dla rodziców, u nas tak jest. Dzieci z klas 1-3 w ogóle, poza wyjątkowymi sytuacjami, nie mogą same wychodzić że szkoły. To szkoła społeczna, gdzie chodzą dzieci nie tylko z Opola ale i okolic.
Ja co prawda nie mam problemu z terminem ale doskonale rozumiem chęć i "konieczność" bycia rodzica na zakończeniu roku. U nas też to jest przyjęte, że rodzice są na gali. Szczególnie ważne to dla tych co dostają świadectwa z wyróżnieniami bo u nas jest zwyczaj, że idzie rodzic z dzieckiem i ma wręczany list gratulacyjny. Raz nie byłam bo najmłodszy wtedy trzylatek zaczął niespodziewanie wymiotować przed uroczystością. Mąż już pojechał do pracy i fizycznie nie zdążyłby dotrzeć z Warszawy na czas. Starszak rozumiał ale było mu przykro, że jedyny szedł sam.
Ja też rozumiem, bo znam zakonczenia z popisami, listami gratulacyjnymi itp. Które swoją drogą zawsze mnie wkurzały, bo ileż to zakończenie można celebrować. Natomiast waga rozpraw względem wagi zakończenia jest jednak mocno niewspoółmierna. Załamuje mnie myśl, że tak mogą funkcjonować sądy. Przecież na zakończenie dziecko może pójść z tatą, starszym rodzeństwem, babcią, dziadkiem, ciocią, albo ostatecznie nie pójść i świat się nie zawali.
Myśmy na okoliczność zakończenia roku, zrezygnowali z wyjazdu nad morze Jeśli mam ważne sprawy, to oczywiście córka nie idzie do szkoły, jednak staram się ją uczyć, że szkoła to obowiązek i pewne zobowiązanie, które w miarę możliwości staramy się wypełniać jak najlepiej. Olewanie szkoły jest jakby nie spójne z wizją uczenia obowiązkowości i systematyczności. Co do uroczystego zakończenia, to jeśli w szkole przyjęte jest, że z maluchami są rodzice, ich brak będzie stanowił duży zawód dla dziecka. U nas w szkole, czasem rozwiązaniem jest babcia albo inna bliska osoba, nie zawsze mama, czy tata:)
Ja rodziców nie mam od dawna . Mam nadzieję , że mąż będzie mógł , że on nie wtedy żadnego terminu. Musi sprawdzić . Nie odwołam rozpraw Bambidu , możesz być spokojna , rzeczywiście , najwyżej chłopcy nie pójdą . Dziewczyny w tym samym czasie mają swoje uroczystości. Nie wiem jednak po co takie uszczypliwe uwagi pod adresem sądów Bambidu , akurat ja za wszelką cenę nie odwołuję rozpraw , nawet , jeśli czułam się fatalnie. Ja planowałam swoje czynności mając zaufanie do rozporządzenia ministra i tyle. Stąd moje nerwy na tę sytuacje. Ale lepiej mnie obśmiać i jeszcze coś o sądach dorzucić . Ale w sumie trochę równowagi mi się przyda , bo mam wrażenie , że w szkole jestem traktowana jako matka wręcz niefrasobliwa , a tu proszę , helikopter . Lubię latać , potraktuję to jako komplement
Ja też rozumiem, bo znam zakonczenia z popisami, listami gratulacyjnymi itp. Które swoją drogą zawsze mnie wkurzały, bo ileż to zakończenie można celebrować. Natomiast waga rozpraw względem wagi zakończenia jest jednak mocno niewspoółmierna. Załamuje mnie myśl, że tak mogą funkcjonować sądy. Przecież na zakończenie dziecko może pójść z tatą, starszym rodzeństwem, babcią, dziadkiem, ciocią, albo ostatecznie nie pójść i świat się nie zawali.
No ale czy sędzia ma jakąś inną umowę o pracę, która nie pozwala wziąć urlopu z miesięcznym wyprzedzeniem? W sądach pracują ludzie i każdemu może coś wypaść, bo niestety Btw z ciekawości, nie można tej rozprawy przenieść na piątek, skoro będziesz?
Można , tylko nie na piątek , bo to nie mój dzień sesyjny. 19 czerwca mam być ostatni dzień przed ponad miesięcznym urlopem , więc najwcześniej mogłabym przenieść te rozprawy na koniec lipca , o ile mam jeszcze jakiś cały dzień na wyznaczanie wolny .
Od zawsze wakacje rodzinne organizujemy wcześniej, zaraz po egzaminach w szkole muzycznej - bo te muszą zaliczyć, a przed indywidualnymi wyjazdami dzieci.Nigdy nie byłam na zakończeniu roku, ani z dzieckiem w pierwszej klasie, ani trzeciej, ani innej. Ogromnie drażnią mnie rodzice eskortujacy dzieci nawet po świadectwo do szkoły. Za moich czasów, nie do pomyślenia, żeby jakąś matka czekała na świadectwo. Znak czasu. Szkoła nie pomaga wychowywać do samodzielności, inni rodzice też utrudniają ten proces. Dopiero co na ten temat rozmawiałam z matką przyjaciółki mojej 4-klasistki, która codziennie przywozi ja po szkole do domu. A ja chcę, by chodziła na własnych nogach. To ważne , bo potem czekają ja zajęcia w sm i musi się ruszać. I tak co chwilę muszę się produkować z każdym moim dzieckiem.
W majowym "W naszej rodzinie" pisałam o tym, jak zmeczyc dzieci. W temacie. No, ale teraz wielu chce dziecku ułatwić życie, jak tylko się da. Inwalidów wychowujemy.
A ja myślę że dziś jest większy nacisk położony na relację z dzieckiem niż za "naszych" czasów i czasem tę relację odzwierciedla obecność rodzica w czasie wydarzeń istotnych dla dziecka i tyle.
Kurcze, większość z was osądza , czy powinnam iść na tę imprezę czy nie , nieraz w komentarzach pisząc coś , co ja we wcześniejszych wpisach wyjaśniałam, powołując się na swoje doświadczenia . Nie potrzebuję konsultacji , co powinnam robić. Wyraziłam swoje oburzenie sposobem , a zwłaszcza terminem podjęcia takiej decyzji. Mam nadzieję , że innych sprawach rząd planuje bardziej perspektywicznie , niż na miesiąc do przodu. Bo sądy bardziej
Eeee jak możecie, to chodźcie. Jak dzieci chcą, to chodźcie na te zakończenia. Moja pierwszoklasistka ma dopiero pierwsze zakończenie roku w życiu w tym roku, a już skwitowała ze smutkiem, że tatusia nigdy u niej nie będzie i nie będzie widział, jak odbiera dyplomy. Podkreślając słowo 'nigdy'. Nie pociesza jej nawet, że tego dnia będzie mieć tort urodzinowy w szkole.
U nas, żeby rozładować trochę dzień zakończenia roku wymyślili i realizują od ładnych paru lat tzw "dzień sukcesu" tydzień przed końcem roku. Wtedy wyróżnieni uczniowie przychodzą z rodzicami, babciami czy kim tam jeszcze i wtedy są wręczane wszystkie wyróżnienia, nagrody za osiągnięcia naukowe, sportowe i społeczne.
Fajne to, bo dziecko wychodzi na środek z rodzicami, są gratulacje i inne uściski i uśmiechy do kamery. Wszystko na spokojnie i bez zadęcia.
I wtedy zakończenie roku można olać, bo tylko dostajesz świadectwo, mowę wychowawcy o bezpieczeństwie i spokój.
Fakt, z maluchami w 1 i 2 klasie zazwyczaj chodziłam, chyba, że byliśmy już "wyjechani". W 3 klasie to już siara i dzieci chcą same.
. W tych młodszych klasach to mama ze mną tez chodziła jak mogła. A z tym różnie było bo tez uczy. Teraz mamy SM i tam jednego dziecka bez rodziców nie będzie. Fajnie jakby obyczaj był inny. Mi to skolei bardzo ułatwia sprawę bo na wakacje w sobotę wyjeżdżamy co Wogole spędza mi sen z powiek, a pamietam ze w ubiegłym roku po tych zakończeniach padlam( tak samo jechaliśmy) a tu dziewczyny chcą jeszcze chodzic do kościoła w oktawie BC tego w oktawie zostanie nam piątek a reszta ewentualnie na wyjeździe.. Monika doskonale rozumiem Cię i nie wiem czemu tego nie można było na początku roku ogłosić na prawdę
zdecydowanie bardziej drażni mnie dzień matki, babci i wigilie w przedszkolu w godzinach pracy z wymaganiem żeby do każdego dziecka ktoś był i potem jeszcze zbiorowe zabieranie dzieci z placówek gdzie maja wykupiony obiad i zajęcia.. jak Tosię zostawiłam w tym roku po dniu babci to była sama z jedna koleżanka.. płakała i powiedziałam ze nigdy więcej. Tzn niech wraca z dziadkiem czy babcia. Ale uważam ze to debilizm.( chętny był dziadek i druga babcia ale nie żeby z nią wrócić do nas i odswietowac razem tylko kazde sobie chciało ja zabrac do siebie na słodycze i tv a ze nie chciało mi się rozstrzygać kto i dlaczego a i taka forma spędzenia czasu nie do końca nam odpowiada ;-) to Stwierdziliśmy ze lepiej by została)
Wanda - ja naprawdę rozważam to co najlepsze dla nas . Nie oceniam wyborów innych , o ile nie oznacza to np. przestępstwa. Całkowicie rozumiem sens wakacji w czerwcu , czy nawet wcześniej , zwłaszcza jeśli w czasie właściwych wakacji ktoś w rodzinie może się zająć młodszymi dziećmi , czy jak się ma ED. Tylko ,że moim przypadku wolę wyjeżdżać w czasie wakacji , ponieważ oboje z mężem pracujemy i nikogo w rodzinie , kto mógłby ewentualnie doglądnoć tych młodszych. Dziewczyny moje są na tyle samodzielne , że nie musze się nimi tak bardzo przejmować , ale chłopcy naprawdę wymagają nadzoru. Wakacje są strasznie długie w stosunku do urlopu , a my jeszcze zużywamy go na wyjazdy w czasie ferii zimowych.
Komentarz
Sorry, ale kłaść na szali z jednej strony ludzi czekających od miesięcy na wyrok a z drugiej zakończenie roku, na którym jako matka nie będziesz to dla mnie nieporozumienie kompletne i brak odpowiedzialności za odpowiedzialną, jak piszesz, pracę.
To nie Ty kończysz rok szkolny tylko Twoje dzieci.
Pees: Że już nie wspomnę o ojcu, który przecież może z nimi iśc na tę doniosłą uroczystość.
Ale za to będę przy nich pracować. W sumie noce latem są długie.
Jeśli mam ważne sprawy, to oczywiście córka nie idzie do szkoły, jednak staram się ją uczyć, że szkoła to obowiązek i pewne zobowiązanie, które w miarę możliwości staramy się wypełniać jak najlepiej. Olewanie szkoły jest jakby nie spójne z wizją uczenia obowiązkowości i systematyczności.
Co do uroczystego zakończenia, to jeśli w szkole przyjęte jest, że z maluchami są rodzice, ich brak będzie stanowił duży zawód dla dziecka. U nas w szkole, czasem rozwiązaniem jest babcia albo inna bliska osoba, nie zawsze mama, czy tata:)
Ja rodziców nie mam od dawna . Mam nadzieję , że mąż będzie mógł , że on nie wtedy żadnego terminu. Musi sprawdzić . Nie odwołam rozpraw Bambidu , możesz być spokojna , rzeczywiście , najwyżej chłopcy nie pójdą . Dziewczyny w tym samym czasie mają swoje uroczystości. Nie wiem jednak po co takie uszczypliwe uwagi pod adresem sądów Bambidu , akurat ja za wszelką cenę nie odwołuję rozpraw , nawet , jeśli czułam się fatalnie. Ja planowałam swoje czynności mając zaufanie do rozporządzenia ministra i tyle. Stąd moje nerwy na tę sytuacje. Ale lepiej mnie obśmiać i jeszcze coś o sądach dorzucić . Ale w sumie trochę równowagi mi się przyda , bo mam wrażenie , że w szkole jestem traktowana jako matka wręcz niefrasobliwa , a tu proszę , helikopter . Lubię latać , potraktuję to jako komplement
Btw z ciekawości, nie można tej rozprawy przenieść na piątek, skoro będziesz?
Szkoła nie pomaga wychowywać do samodzielności, inni rodzice też utrudniają ten proces. Dopiero co na ten temat rozmawiałam z matką przyjaciółki mojej 4-klasistki, która codziennie przywozi ja po szkole do domu. A ja chcę, by chodziła na własnych nogach. To ważne , bo potem czekają ja zajęcia w sm i musi się ruszać.
I tak co chwilę muszę się produkować z każdym moim dzieckiem.
No, ale teraz wielu chce dziecku ułatwić życie, jak tylko się da. Inwalidów wychowujemy.
Nie pociesza jej nawet, że tego dnia będzie mieć tort urodzinowy w szkole.
Wtedy wyróżnieni uczniowie przychodzą z rodzicami, babciami czy kim tam jeszcze i wtedy są wręczane wszystkie wyróżnienia, nagrody za osiągnięcia naukowe, sportowe i społeczne.
Fajne to, bo dziecko wychodzi na środek z rodzicami, są gratulacje i inne uściski i uśmiechy do kamery. Wszystko na spokojnie i bez zadęcia.
I wtedy zakończenie roku można olać, bo tylko dostajesz świadectwo, mowę wychowawcy o bezpieczeństwie i spokój.
Fakt, z maluchami w 1 i 2 klasie zazwyczaj chodziłam, chyba, że byliśmy już "wyjechani".
W 3 klasie to już siara i dzieci chcą same.