Mojej koleżance pomogło teraz kombo witaminowe na zbyt wysoki poziom prolaktyny. A leczy się już kilka lat.Nie wyleczyła się całkiem ale ma dużo lepsze wyniki.
Jedna z wychowanek z ośrodka wychowawczego, bardzo wesoła i kulturalna, (trafiła do ośrodka po incydentach związanych z braniem narkotyków) dostała wczoraj diagnozę od psychiatry, że ma depresję. Sama jest tym zdziwiona. Leki bierze już 3 dzień, bo musi (jest w ośrodku wychowawczym). Bardzo źle się po nich czuje, teraz to wygląda jakby miała zachowania depresyjne.
Jedna z wychowanek z ośrodka wychowawczego, bardzo wesoła i kulturalna, (trafiła do ośrodka po incydentach związanych z braniem narkotyków) dostała wczoraj diagnozę od psychiatry, że ma depresję. Sama jest tym zdziwiona. Leki bierze już 3 dzień, bo musi (jest w ośrodku wychowawczym). Bardzo źle się po nich czuje, teraz to wygląda jakby miała zachowania depresyjne.
Spotkałam jakiś czas temu na YT kobietę, która przy swojej depresji ratowała się kuracją niacyną ( wit.B 3) i bardzo jej pomogła. Sporo naczytałam się na temat niacyny, wiem, że kiedyś dawno dawno temu kiedy też miałam problem z depresją a sama nie miałam pojęcia co ze mną dzieje - mój znajomy, lekarz, od razu na dzień dobry, zanim zrobiłam badania kazał mi brać witaminy z grupy B. Byłam wściekła na niego, bo czułam się bardzo źle a on mi tu z jakąś witaminką...
.... ale witamina pomogła i to bardzo. Kurację niacyną należy prowadzić powoli od małych dawek, żeby uniknąć efektu flush . Do tego warto dołożyć magnez i wit.D3 i inne , i prowadzić pod kontrolą mądrego lekarza
Moja córka również miała epizod z depresją. Ratowaliśmy się właśnie kombinacjami witamin. Pomogło. Ale córka wówczas mało jadła, nie miała apetytu i bardzo często w szkole zamiast kanapki zjadła tylko witaminy . Efekt wiadomy - mdłości. Nie rozumiała tych zależności , że witaminy muszą iść razem z posiłkiem. A jak mdłości - to tak strasznie się zniechęciła, że nawet w domu przy posiłkach odmawiała ich przyjmowania. W efekcie konieczne były leki. Już 2 lata je bierze, powoli próbuje odstawiać. Jest dorosła, widzę jak się odżywia ( fatalnie ) i można przypuszczać, że ma spore niedobory witaminowe. A organizm źle odżywiony nie radzi sobie z chorobami, nie ma sił, system immunologiczny jest osłabiony, leczenie trzeba wspomagać całościowo, także odpowiednią dietą. Ale widzę jak trudno dotrzeć z takimi sprawami do ( niektórych) osób, które wierzą tylko i wyłącznie farmakologii....
.... ale witamina pomogła i to bardzo. Kurację niacyną należy prowadzić powoli od małych dawek, żeby uniknąć efektu flush . Do tego warto dołożyć magnez i wit.D3 i inne , i prowadzić pod kontrolą mądrego lekarza
Dokładnie to samo mówię to tej wychowance. Ona jest wesoła, pogodna, uczynna. Nie zauważyłam u niej żadnych oznak depresji, ale psychiatra badający ją pierwszy raz w życiu zauważył :O. Nie mówił nic o żadnych witaminach i ich niedoborach, o jakichkolwiek badaniach, a przepisał leki psychotropowe. :O Musze porozmawiać z jej matką, żeby poszukała mądrego lekarza i przede wszystkim zaczęła suplementować witaminę D z magnezem oraz tak jak mówisz witaminę B3.
Jedna z wychowanek z ośrodka wychowawczego, bardzo wesoła i kulturalna, (trafiła do ośrodka po incydentach związanych z braniem narkotyków) dostała wczoraj diagnozę od psychiatry, że ma depresję. Sama jest tym zdziwiona. Leki bierze już 3 dzień, bo musi (jest w ośrodku wychowawczym). Bardzo źle się po nich czuje, teraz to wygląda jakby miała zachowania depresyjne.
2 tygodnie na początku może być gorzej.
Ale po co ma być gorzej, skoro ona nie ma żadnych oznak depresji na co dzień. Ma inne problemy.
Oczywiście, że trudno samemu oceniać czy ktoś cierpi / nie cierpi na depresję. Ale zauważyłam w wielu przypadkach, że lekarze zbyt szybko i zbyt pochopnie pakują ludziom antydepresanty bez rzetelnego , szerszego wywiadu, na który bardzo często po prostu nie ma czasu. Ale to już osobny problem. Czasem nie trzeba strzelać z armaty do komara. Mój lekarz dostarczył mi najpierw witaminy z grupy B i D i poczułam się o niebo lepiej chociaż wcześniej byłam na skraju wytrzymałości ( dzięki Bogu, bez myśli samobójczych) . Potem dalej szukaliśmy podłoża i przyczyn depresji. Moja córka poszla do psychiatry i po 10 min wyszła z receptą na leki. Żadnych pytań o sposób odżywiania i ewentualne niedobory. Wcześniej miała tylko badania pod kontem tarczycy. Nie twierdzę, że brak witamin to przyczyna depresji - bo to zbyt daleko idące uproszczenie, ale jak ma organizm walczyć i leczyć się kiedy mu zwyczajnie brakuje składników odżywczych. I tu chodzi o każdą inną chorobę także, nie tylko o depresję. W warzywach znajdujemy o połowę mniej witamin niż 20 lat temu. Ile ich zjadamy ? Kilogramami ? Dziennie? Kto ma dostęp do naturalnie uprawianych a kto kupuje tylko w markecie, przenawozonych i wypędzonych? Jak odżywiają się młodzi ludzie poza domem ( na studiach, w pracy ) ? W mediach codziennie nam serwują reklamy z Wit. D3 w piorunującej dawce AŻ 2000 !!!! Do tego akcja " unikaj słońca" bo czerniak i choroby skóry. Jak mamy byc zdrowi i wspomagać leczenie jak nam brakuje podstawowych witamin z D3 na czele, która odpowiada głównie za nasz system immunologiczny. I tak można pisać o niedoborach kolejnych witamin w nieskończoność, które są konsekwencją unikania słońca , fatalnego i przetworzonego jedzenia,braku ruchu, używek czy nałogów. Nie oceniam sposobu leczenia tej dziewczyny u Anieli. Bo to pewnie trudna sytuacja. Ogólnie znam sporo osób, które w depresji zmieniły żywienie i zaczęły przyjmować spore dawki witamin a organizm powoli zaczął sam sobie radzić z chorobą. Do tego psychoterapeuta i mądry lekarz prowadzący.
Jedna z wychowanek z ośrodka wychowawczego, bardzo wesoła i kulturalna, (trafiła do ośrodka po incydentach związanych z braniem narkotyków) dostała wczoraj diagnozę od psychiatry, że ma depresję. Sama jest tym zdziwiona. Leki bierze już 3 dzień, bo musi (jest w ośrodku wychowawczym). Bardzo źle się po nich czuje, teraz to wygląda jakby miała zachowania depresyjne.
2 tygodnie na początku może być gorzej.
Ale po co ma być gorzej, skoro ona nie ma żadnych oznak depresji na co dzień. Ma inne problemy.
Bo depresję może zdiagnozować laiik taki jak ty. Na pewno masz dużą wiedzę na ten temat jeśli uważasz, że dziewczyna nie ma żadnych objawów. Wedlug Ciebie A ty kim.jestes? Lekarzem? Psychiatra? Psychologiem? Czytając Twoje wpisy na ten temat myślę, że niezłą oszołomką
@Aniela.a Ty masz jakąś w ogóle wiedzę na temat depresji? Sądząc po Twoim wpisie to raczej nie... To,że jest wesoła nic nie znaczy....Depresja ma wiele twarzy. Mam koleżankę w pracy... Mega wesoła, energiczna, dusza towarzystwa... Wszystkich rozbawi... A zmaga się.z depresja...
Oczywiście że nadmiary i niedobory są szkodliwe. Mam jednak wrażenie iż głośno się mówi się głównie o szkodliwości przedawkowania natomiast o skutkach niedoborów witamin czy mikroelementów jest cicho. Przykładowa D3 - z powodu jej braków i niedoborów szwankuje mózg, psychika, kości, stawy,zęby, zwiększa się podatność na choroby autoagresywne, spada odporność, szwankują procesy metaboliczne, itd. A więc problemów wynikających z niedoborow jest cała masa. Z kolei poziom toksyczny możne wywołać problemy z nerkami, mdłości, brak apetytu.
W naszej szerokości geograficznej Wit. D3 pozyskuje się ze słońca w czasie mniej więcej od kwietnia do września. W okresie od jesieni do wiosny słońce świeci zbyt nisko i witaminy z ekspozycji na światło słoneczne nie uzyskamy. Poza tym - ilu z nas wystawia się na słońce chociaż na krótki czas przez południe ? Wielu z nas nie ma takiej fizycznej możliwości. Poza tym tłuką nam do głowy, że słońce szkodzi i nawet jak wyjdziemy na słońce w czasie urlopu nad morzem smarujemy się tonami filtrów przeciwsłonecznych a tym samym całkowicie blokujemy przyjmowanie witaminy ze słońca. Więc skąd ???? mamy pozyskać D3. I dlaczego raczy się nas suplementacją na poziomie 2000j. , która w żaden sposób nie zabezpieczy nas przed niedoborami. Badania wskazują, że większość społeczeństwa ma wielkie niedobory, ale boją się przyjmowac wieksze dawki ze strachu przed przedawkowaniem. Badania na poziom OH 2 trochę kosztują i nie każdy wie, że warto je zrobic, nie każdego stać. Więc biorą ostrożnie te 2000 j i myślą, że się zabezpieczają. Mój siostrzeniec chory na cukrzycę typu 1 przechodzi corocznie bardzo szczegółowe badania w klinice. Wykazało mu znaczny niedobór wit. D3 mimo, że przez kilka miesięcy przyjmował dawkę 10 tys.j. Przy wypisie lekarz zalecił suplementację. Siostra zapytała, czy zwiększyć dawkę na 15 tys.j skoro wyszedł taki niedobór. Lekarz zdziwiony odparł to absolutnie za dużo i polecił nie przekraczać " bezpiecznej" dawki 2000j. Dodam, że siostrzeniec 16 latek, wysoki i chudy jak tyczka, waży nie więcej jak 60 kg. Kuriozalna sytuacja.... Kiedyś słuchałam pewnego starszego lekarza- naukowca, który twierdził, że gdyby seniorzy ( którzy zazwyczaj całorocznie unikają słońca) trzymali poziom OH we krwi na poziomie ok.100 przez kilkuletni okres to ich podatność na zachorowanie na nowotwory spada o 70 %!!! Słuchałam tego kilka razy, nie mogłam uwierzyć. Podczas gdy większość chorych w początkowym stadium nowotworów ma we krwi poziom OH na poziomie zaledwie ok.10 , bo bali się przyjmowac wieksze dawki D3. Więc pytam - jak ma się leczyć chory czy to z depresją, czy z chorobą autoagresywną, stawową, nerwicę, nowotwór gdy ma ostry niedobór? A lekarze proponują nie przekraczać dawki 2000j . z obawy przed przedawkowaniem podczas gdy pacjent schodzi na nowotwór .... Żeby tak niektórzy z równie wielką żarliwością zainteresowali się wpływem glifosatu zawartego w żywności czy wszechobecnych słodzików i substancji konserwujących na nasze zdrowie aniżeli przedawkowaniem witamin ....
Niektorzy?niektorzy tu chca leczyć depresję witaminami I naprawdę witamina d nie jest jedyną w naszym świecie. A rozumiem, że tu większość medykow czy raczej pseudomedyków
Co do tego, że lekarz widząc dziewczynę pierwszy raz coś zauważa, a Ty jako opiekun czy nauczyciel tego nie widzisz - diagnozowanie to coś więcej niż sprawdzenie listy objawów i odhaczenie co się pokrywa. Zwłaszcza diagnoza psychiatryczna polega na czymś więcej
GrzegorzW , ja pisałam o przykładzie wit.d . Nigdzie nie napisałam, że ona sama jedna wyleczy kogoś z depresji a tym bardziej z nowotworu. Chodzi mi raczej o to, że żeby organizm mógł leczyć się z choroby z pomocą leków musi mieć siły do leczenia, trzeba wspomóc system immunologiczny. W niektórych przypadkach depresji przeprowadzenie samej kuracji witaminowej już przynosi efekty a często jest dobrym podłożem do leczenia farmakologicznego. W najbliższej rodzinie mam - miałam sporo osób cierpiących na nowotwory. Kilka z nich zanim przyjęło chemioterapię czy naświetlania przechodziło wstępnie kuracje witaminowo- dietetyczne. Żeby nabrały siły, żeby podniosły się parametry krwi, żeby poprawić system immunologiczny.
Nie jestem lekarzem, ale z różnych przyczyn mam kontakt z wieloma lekarzami. W luźnych rozmowach, szczególnie z tymi starszymi już bardzo doświadczonymi wyłania się nieustannie jeden wniosek - wielu chorób moglibyśmy uniknąć gdybyśmy pilnowali naszego systemu odpornościowego. I oprócz wielu zaleceń zazwyczaj na pierwsze miejsce wyłania się Wit. D3.
Dawka wit.2000j jest jak umarłemu kadzidło - nie zaszkodzi, nie pomoże, utrzymuje w przekonaniu, że coś się robi dla swojego zdrowia. Moja lekarz prowadząca po osiągnięciu u mnie poziomu ponad 100 j w krwi ( nie piszę jakie jednostki bo nie mam tu przy sobie wyników badań) kazała do lata przyjmować dawkę podtrzymującą 10 000j. Tak na marginesie zastanawiam się, dlaczego różne państwa przyjmują różne normy laboratoryjne. I tak np. u nas górna granica wit.d3 wynosi do 100 a w Wielkiej Brytanii do 200 . Wie może ktoś ?
W Wielkiej Brytani żaden lekarz nie będzie Ci zalecał suplementowania wit d jeśli nie ma rakiej potrzeby. Zaden lekarz ani położna nie rekomendują tego. Nie ma takich zaleceń jak podawanie wit d niemowlakom, kobietom w ciąży Norma laboratoryjna od 70 do 200 i zalezy to od wieku, wagi, płci itp. To przedział i nie oznacza że im więcej tym lepiej. A przyczy niedoborów jest tak dużo,że skupianie się tylko na tym, że u nas taki klimat i dawka dla umarlego jest tylko oznaką nieznajomości tematu.
A u nas cóż... leczenie na własną rękę.
Znajomość onkologii mnie doprawdy zadziwia. Żaden onkolog mi znany nie odradza choremu podaży witamin. Wręcz odwrotnie.... ale pewnie wiesz lepiej jak jest.
W Wielkiej Brytani żaden lekarz nie będzie Ci zalecał suplementowania wit d jeśli nie ma rakiej potrzeby.
Logiczne, jeśli nie ma potrzeby to po co ....
Zaden lekarz ani położna nie rekomendują tego. Nie ma takich zaleceń jak podawanie wit d niemowlakom, kobietom w ciąży Norma laboratoryjna od 70 do 200 i zalezy to od wieku, wagi, płci itp. To przedział i nie oznacza że im więcej tym lepiej.
Ależ nic takiego nie sugerowałam. Ale rozbieżność jest spora i stąd i zastanawiam się czemu Polakowi 120 ma zaszkodzić a Brytyjczykowi 200 służy
A przyczyn niedoborów jest tak dużo,że skupianie się tylko na tym, że u nas taki klimat i dawka dla umarlego jest tylko oznaką nieznajomości tematu.
Skoro się nie znam a Ty się znasz to mi objaśnij, proszę, podziel się swoją wiedzą, przyda się nie tylko mnie
Znajomość onkologii mnie doprawdy zadziwia. Żaden onkolog mi znany nie odradza choremu podaży witamin. Wręcz odwrotnie.... ale pewnie wiesz lepiej jak jest.
Owszem, ale i nie zachęca, wręcz w ogóle się tym tematem nie zajmuje, bo nie ma czasu, bo skupia się na samej terapii chorego, bo Fundusz Zdrowia mu za to nie płaci. Psychologa też nie odradza - a rzadko kiedy poleca z powodów wyżej wymienionych. Psychologiem czy dodatkowymi terapiami wspomagającymi zajmuje się zazwyczaj pacjent lub jego rodzina. Czy Wiem lepiej ? Wiem tyle ile dane mi było przejść z wieloma chorymi na nowotwory z mojej rodziny. Więc moje spostrzeżenia nie są wygrzebane z rękawa.
Komentarz
( wit.B 3) i bardzo jej pomogła. Sporo naczytałam się na temat niacyny, wiem, że kiedyś dawno dawno temu kiedy też miałam problem z depresją a sama nie miałam pojęcia co ze mną dzieje - mój znajomy, lekarz, od razu na dzień dobry, zanim zrobiłam badania kazał mi brać witaminy z grupy B. Byłam wściekła na niego, bo czułam się bardzo źle a on mi tu z jakąś witaminką...
Kurację niacyną należy prowadzić powoli od małych dawek, żeby uniknąć efektu flush . Do tego warto dołożyć magnez i wit.D3 i inne , i prowadzić pod kontrolą mądrego lekarza
Już 2 lata je bierze, powoli próbuje odstawiać. Jest dorosła, widzę jak się odżywia ( fatalnie ) i można przypuszczać, że ma spore niedobory witaminowe. A organizm źle odżywiony nie radzi sobie z chorobami, nie ma sił, system immunologiczny jest osłabiony, leczenie trzeba wspomagać całościowo, także odpowiednią dietą. Ale widzę jak trudno dotrzeć z takimi sprawami do ( niektórych) osób, które wierzą tylko i wyłącznie farmakologii....
Ona jest wesoła, pogodna, uczynna. Nie zauważyłam u niej żadnych oznak depresji, ale psychiatra badający ją pierwszy raz w życiu zauważył :O. Nie mówił nic o żadnych witaminach i ich niedoborach, o jakichkolwiek badaniach, a przepisał leki psychotropowe. :O
Musze porozmawiać z jej matką, żeby poszukała mądrego lekarza i przede wszystkim zaczęła suplementować witaminę D z magnezem oraz tak jak mówisz witaminę B3.
Ale po co ma być gorzej, skoro ona nie ma żadnych oznak depresji na co dzień. Ma inne problemy.
Ale zauważyłam w wielu przypadkach, że lekarze zbyt szybko i zbyt pochopnie pakują ludziom antydepresanty bez rzetelnego , szerszego wywiadu, na który bardzo często po prostu nie ma czasu. Ale to już osobny problem. Czasem nie trzeba strzelać z armaty do komara.
Mój lekarz dostarczył mi najpierw witaminy z grupy B i D i poczułam się o niebo lepiej chociaż wcześniej byłam na skraju wytrzymałości ( dzięki Bogu, bez myśli samobójczych) . Potem dalej szukaliśmy podłoża i przyczyn depresji. Moja córka poszla do psychiatry i po 10 min wyszła z receptą na leki. Żadnych pytań o sposób odżywiania i ewentualne niedobory. Wcześniej miała tylko badania pod kontem tarczycy.
Nie twierdzę, że brak witamin to przyczyna depresji - bo to zbyt daleko idące uproszczenie, ale jak ma organizm walczyć i leczyć się kiedy mu zwyczajnie brakuje składników odżywczych. I tu chodzi o każdą inną chorobę także, nie tylko o depresję. W warzywach znajdujemy o połowę mniej witamin niż 20 lat temu. Ile ich zjadamy ? Kilogramami ? Dziennie? Kto ma dostęp do naturalnie uprawianych a kto kupuje tylko w markecie, przenawozonych i wypędzonych? Jak odżywiają się młodzi ludzie poza domem ( na studiach, w pracy ) ? W mediach codziennie nam serwują reklamy z Wit. D3 w piorunującej dawce AŻ 2000 !!!! Do tego akcja " unikaj słońca" bo czerniak i choroby skóry. Jak mamy byc zdrowi i wspomagać leczenie jak nam brakuje podstawowych witamin z D3 na czele, która odpowiada głównie za nasz system immunologiczny. I tak można pisać o niedoborach kolejnych witamin w nieskończoność, które są konsekwencją unikania słońca , fatalnego i przetworzonego jedzenia,braku ruchu, używek czy nałogów.
Nie oceniam sposobu leczenia tej dziewczyny u Anieli. Bo to pewnie trudna sytuacja.
Ogólnie znam sporo osób, które w depresji zmieniły żywienie i zaczęły przyjmować spore dawki witamin a organizm powoli zaczął sam sobie radzić z chorobą. Do tego psychoterapeuta i mądry lekarz prowadzący.
Na pewno masz dużą wiedzę na ten temat jeśli uważasz, że dziewczyna nie ma żadnych objawów.
Wedlug Ciebie
A ty kim.jestes? Lekarzem? Psychiatra? Psychologiem?
Czytając Twoje wpisy na ten temat myślę, że niezłą oszołomką
Mam koleżankę w pracy... Mega wesoła, energiczna, dusza towarzystwa... Wszystkich rozbawi...
A zmaga się.z depresja...
Mam jednak wrażenie iż głośno się mówi się głównie o szkodliwości przedawkowania natomiast o skutkach niedoborów witamin czy mikroelementów jest cicho.
Przykładowa D3 - z powodu jej braków i niedoborów szwankuje mózg, psychika, kości, stawy,zęby, zwiększa się podatność na choroby autoagresywne, spada odporność, szwankują procesy metaboliczne, itd. A więc problemów wynikających z niedoborow jest cała masa.
Z kolei poziom toksyczny możne wywołać problemy z nerkami, mdłości, brak apetytu.
W naszej szerokości geograficznej Wit. D3 pozyskuje się ze słońca w czasie mniej więcej od kwietnia do września. W okresie od jesieni do wiosny słońce świeci zbyt nisko i witaminy z ekspozycji na światło słoneczne nie uzyskamy. Poza tym - ilu z nas wystawia się na słońce chociaż na krótki czas przez południe ? Wielu z nas nie ma takiej fizycznej możliwości. Poza tym tłuką nam do głowy, że słońce szkodzi i nawet jak wyjdziemy na słońce w czasie urlopu nad morzem smarujemy się tonami filtrów przeciwsłonecznych a tym samym całkowicie blokujemy przyjmowanie witaminy ze słońca.
Więc skąd ???? mamy pozyskać D3. I dlaczego raczy się nas suplementacją na poziomie 2000j. , która w żaden sposób nie zabezpieczy nas przed niedoborami. Badania wskazują, że większość społeczeństwa ma wielkie niedobory, ale boją się przyjmowac wieksze dawki ze strachu przed przedawkowaniem. Badania na poziom OH 2 trochę kosztują i nie każdy wie, że warto je zrobic, nie każdego stać. Więc biorą ostrożnie te 2000 j i myślą, że się zabezpieczają.
Mój siostrzeniec chory na cukrzycę typu 1 przechodzi corocznie bardzo szczegółowe badania w klinice. Wykazało mu znaczny niedobór wit. D3 mimo, że przez kilka miesięcy przyjmował dawkę 10 tys.j. Przy wypisie lekarz zalecił suplementację. Siostra zapytała, czy zwiększyć dawkę na 15 tys.j skoro wyszedł taki niedobór. Lekarz zdziwiony odparł to absolutnie za dużo i polecił nie przekraczać " bezpiecznej" dawki 2000j. Dodam, że siostrzeniec 16 latek, wysoki i chudy jak tyczka, waży nie więcej jak 60 kg. Kuriozalna sytuacja....
Kiedyś słuchałam pewnego starszego lekarza- naukowca, który twierdził, że gdyby seniorzy ( którzy zazwyczaj całorocznie unikają słońca) trzymali poziom OH we krwi na poziomie ok.100 przez kilkuletni okres to ich podatność na zachorowanie na nowotwory spada o 70 %!!! Słuchałam tego kilka razy, nie mogłam uwierzyć. Podczas gdy większość chorych w początkowym stadium nowotworów ma we krwi poziom OH na poziomie zaledwie ok.10 , bo bali się przyjmowac wieksze dawki D3.
Więc pytam - jak ma się leczyć chory czy to z depresją, czy z chorobą autoagresywną, stawową, nerwicę, nowotwór gdy ma ostry niedobór? A lekarze proponują nie przekraczać dawki 2000j . z obawy przed przedawkowaniem podczas gdy pacjent schodzi na nowotwór ....
Żeby tak niektórzy z równie wielką żarliwością zainteresowali się wpływem glifosatu zawartego w żywności czy wszechobecnych słodzików i substancji konserwujących na nasze zdrowie aniżeli
przedawkowaniem witamin ....
I naprawdę witamina d nie jest jedyną w naszym świecie.
A rozumiem, że tu większość medykow czy raczej pseudomedyków
Czy w tym gronie jest chociaż jeden lekarz? Pewnie nie bo raczej nie ma czasu czytać takich dyrdymałów
Zaskakuje mnie fakt, że tak dużymi uproszczeniami posługuje się ktoś, kto pracuje z młodzieżą.
Zwłaszcza diagnoza psychiatryczna polega na czymś więcej
Nigdzie nie napisałam, że ona sama jedna wyleczy kogoś z depresji a tym bardziej z nowotworu.
Chodzi mi raczej o to, że żeby organizm mógł leczyć się z choroby z pomocą leków musi mieć siły do leczenia, trzeba wspomóc system immunologiczny.
W niektórych przypadkach depresji przeprowadzenie samej kuracji witaminowej już przynosi efekty a często jest dobrym podłożem do leczenia farmakologicznego.
W najbliższej rodzinie mam - miałam sporo osób cierpiących na nowotwory. Kilka z nich zanim przyjęło chemioterapię czy naświetlania przechodziło wstępnie kuracje witaminowo- dietetyczne. Żeby nabrały siły, żeby podniosły się parametry krwi, żeby poprawić system immunologiczny.
Nie jestem lekarzem, ale z różnych przyczyn mam kontakt z wieloma lekarzami. W luźnych rozmowach, szczególnie z tymi starszymi już bardzo doświadczonymi wyłania się nieustannie jeden wniosek - wielu chorób moglibyśmy uniknąć gdybyśmy pilnowali naszego systemu odpornościowego. I oprócz wielu zaleceń zazwyczaj na pierwsze miejsce wyłania się Wit. D3.
Moja lekarz prowadząca po osiągnięciu u mnie poziomu ponad 100 j w krwi ( nie piszę jakie jednostki bo nie mam tu przy sobie wyników badań) kazała do lata przyjmować dawkę podtrzymującą 10 000j.
Tak na marginesie zastanawiam się, dlaczego różne państwa przyjmują różne normy laboratoryjne. I tak np. u nas górna granica wit.d3 wynosi do 100 a w Wielkiej Brytanii do 200 .
Wie może ktoś ?
Zaden lekarz ani położna nie rekomendują tego. Nie ma takich zaleceń jak podawanie wit d niemowlakom, kobietom w ciąży
Norma laboratoryjna od 70 do 200 i zalezy to od wieku, wagi, płci itp. To przedział i nie oznacza że im więcej tym lepiej.
A przyczy niedoborów jest tak dużo,że skupianie się tylko na tym, że u nas taki klimat i dawka dla umarlego jest tylko oznaką nieznajomości tematu.
A u nas cóż... leczenie na własną rękę.
Znajomość onkologii mnie doprawdy zadziwia. Żaden onkolog mi znany nie odradza choremu podaży witamin. Wręcz odwrotnie.... ale pewnie wiesz lepiej jak jest.