To jeszcze nic. Do mojego męża do pracy dzwonią matki pracowników, zeby załatwiać sprawy synów albo się poskarżyć na kierowników zmiany bo źle traktują ich 20-25 letnie dzieci.
Ja na moich studentów i praktykantów nie narzekam, pracują moze niezbyt wydajnie, bo sie jeszcze uczą, ale za to widać, ze sumiennie. Ostatni zawsze z biura wychodza, a zwykle sa tam jako pierwsi.
Z drugiej strony dobrze, że nie dają się robić na kasę i wykorzystywać.
Serio?! Jak się mają życia uczyć, jak żadnych problemów w życiu nie mają- mieszkanie u mamy, płacą dobra, dupa na boku i jeszcze mamusia opierdzieli brygadzistę
U męża najwyższe płace w regionie i konkretny zapieprz. Ale dla chętnych premie, dodatki, pakiety, kuźwa wszystko! I przyjdzie paniczyk w ruruniach i po dwóch godzinach mówi, że on tak pracować nie będzie. A ma 20 lat, czyli uczyć też mu się nie chciało, żeby mieć lepiej.
Nie wiem skad wy bierzecie tych w ruruniach z matka pod ręka podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Te rzesze młodych bojących się pracy, czy tupiacych noga po kilku godz/dniach ze już pracować nie chcą?
Realia mamy takie jakie mamy. Ciezko młodemu kupić mieszkanie, ba ciezko wynająć w pojedynkę - wysokie koszty. Nie dziwi mnie ze młodzi dłużej mieszkają z rodzicami, zreszta na tle innych krajow nie wypadamy aż tak źle pod tym względem.
Młodzi tez widzą, ze całe rzesze ich rówieśników w innych krajach może godnie żyć. Nie robią zakupów z kalkulatorem, stać ich na urlop itp. I tez tego chcą. Co w tym dziwnego. Bardzo dobrze, ze walczą o godziwa płace. Nie każdy chce wyjeżdżać z kraju za godziwa płaca Zeby myśleć poważnie o założeniu rodziny to tez trzeba i o kącie pomyśleć a i o pracy, bo miłością jeszcze nikt nie wykarmił siebie ani dzieci.
Prywatni przedsiebiorcy się przyzwyczaili do sytuacji że mogą zapłacić byle jak i znajdą się ludzie. No nie znajdą się. Ostatnio mialam z mężem przyklad: 10 godzin pracy na montazach, bardzo ekskluzywne meble. Za taką kuchnię wlasciciel inkasuje ok 100.000 zł. Pracownik dostaje 25 zł za godzinę. 10 godzin dziennie. No może maksymalne dostać 30 zł. Wychodzi 6000 miesiecznie z wyjazadmi po dwa tygodnie., dwie soboty w miesiacu w to wchodzą. Kuchni właściciel montuje miesiecznie minimum 4. Całe życie oddajesz takiemu pracodawcy. Za etat wartosci 4000 w sumie. Sorki. Nie bierzemy.
Nie wiem skad wy bierzecie tych w ruruniach z matka pod ręka podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Te rzesze młodych bojących się pracy, czy tupiacych noga po kilku godz/dniach ze już pracować nie chcą?
Realia mamy takie jakie mamy. Ciezko młodemu kupić mieszkanie, ba ciezko wynająć w pojedynkę - wysokie koszty. Nie dziwi mnie ze młodzi dłużej mieszkają z rodzicami, zreszta na tle innych krajow nie wypadamy aż tak źle pod tym względem.
Wymagania niewspolmierne. Z. pracowała jesienią. Oferta pracy: zatrudnię animatora, ucznia/studenta. "Animator" musiał pilnować dzieci, być kasjerem, obsługą bufetu i sprzataczką. Jednocześnie. Za minimum. Na niektórych zmianach będąc jedyną osobą do wszystkiego.
Nie wiem skad wy bierzecie tych w ruruniach z matka pod ręka podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Te rzesze młodych bojących się pracy, czy tupiacych noga po kilku godz/dniach ze już pracować nie chcą?
Realia mamy takie jakie mamy. Ciezko młodemu kupić mieszkanie, ba ciezko wynająć w pojedynkę - wysokie koszty. Nie dziwi mnie ze młodzi dłużej mieszkają z rodzicami, zreszta na tle innych krajow nie wypadamy aż tak źle pod tym względem.
Z kątowni w Warszawie..
Na szczęście ani Warszawa ani kątownia warszawska nie są wyznacznikiem za cały kraj
@Agnieszka, pracowała tyle, żeby zarobić na prawo jazdy oraz na najbardziej potrzebme gadżety by cos robic samodzielnie. Potraktowała te pierwsza pracę jak "od czegoś trzeba zacząć". Wcześniej glownie był wolontariat. Teraz znajduje już lepsze oferty. I ma więcej do wpisania w cv. I trochę więcej doświadczenia.
Miewam czasem stażystów. Co prawda się nie lenią, ale w większości mają poczucie że wszystko już wiedzą i umieją . To jest dopiero zagadka, po co takiemu staż
Bo muszą mieć wpis. Tak poza tym, to w zasadzie mogliby uczyć nas
To bardzo różnie bywa. W niektórych przypadkach perspektywa jest wręcz odwrotna, mam tu w szczególności na myśli różne państwowe instytucje, urzędy itp. I w takiej jednej instytucji obserwowałam właśnie trochę zderzenie pokoleniowe, młodych ze starszym pokoleniem.
Młodzi byli często sfrustrowani - osoby, od których wymagano znajomości dwóch języków obcych, po studiach i często zagranicznych stażach, otrzymywały pensję niewiele wyższą niż minimalna i zderzały się z rzeczywistością niczym z PRL. Ich przełożonymi były osoby ze średnim, również bez żadnej bardziej konkretnej wiedzy. Młodzi często byli nastawieni bardziej zadaniowo, a tu nie mogli doprosić się konkretnego podziału zadań, zaangażowanie polegało na "robieniu wrażenia" i tzw. "dupogodzinach" . Starsi pracownicy (zarabiający znacznie więcej dzięki tzw. wysłudze lat i często również koneksjom) najprostszą rzecz załatwiali całymi dniami, jednocześnie latając po pokojach na ploteczki i przeciągane godzinami kawki. Młodsi chcieli jasnych procedur, organizacji, poznać coś, awansować lub czegoś się nauczyć, by iść dalej... - starsi wytracić czas do emerytury na ploteczkach...
Oczywiście, to przykład i to z bardzo specyficznego środowiska, ale chciałam pokazać "drugą stronę"
Życzę aby było Wam dane i Waszym dzieciom przekonać się jak to cudownie niepracujesie urzędzie. Przynajmniej tych które ja znam. Wakatów pełno cały czas, pensja przyzwoita tylko chętnych brak...W tym miesiącu odeszły 3 osoby ale to pewnie z tych nudów
@Apalonia, ja nie mówię, że w urzędzie się nie pracuje, bo czasem, owszem, zapierdala. Tylko że organizacja pracy jest fatalna i zmiany w tym zakresie blokują zwykle właśnie ci starsi, z mentalnością z PRL-u i podejściem, że zaangażowanie polega na lataniu po pokojach z kawkami i ploteczkami, z niezrozumieniem dla jakichkolwiek bardziej logicznych procedur, wpadający w panikę, gdy ktoś zadzwoni i mówi po angielsku... Młodzi w tym układzie najczęściej albo stopniowo przestają walczyć i gdy mogą, odchodzą, albo coraz bardziej sfrustrowani dostosowują się do układu, a później sami go tworzą.
Jedna z moich sióstr w tym roku kończy studia. Co jej da praca, wobec której nie będzie miała wymagań? Minimalna krajowa, z której opłaci wynajem pokoju (!), Bo na mieszkanie nie starczy. I z reszty funduszy wegetację od pierwszego do pierwszego plus gimnastykę przy kupowaniu sobie ubrań, butów i środków czystości, o innych rzeczach nie wspominając. Bez perspektyw na kupienie własnego mieszkania, bez perspektyw na jeden w roku wakacyjny wyjazd, bo z czego tu odłożyć, jak połowę wypłaty pochłania wynajem pokoju? No, zawsze może zamieszkać u rodziców i liczyć na to, że ktoś sobie z niej na forum tu zakpi. I te wszystkie fantastyczne warunki stwarza jej praca, w której ciągle będzie musiała się dokształcać, doszkalać, robić za 'mlodego' bez doświadczenia. Gdzie jej powiedza, że jej studia są g warte, codziennie ktoś jej uświadomi, że nic nie wie o życiu i jeszcze zostanie zbesztana za wygórowane wymagania. Przecież każdy marzy, żeby tak pracować.
Ponad 1/3 pensji mojego męża idzie na kredyt za mieszkanie, który dzięki Opatrzności mamy bardzo mały, płacimy o połowę mniejsza ratę niż większość naszych znajomych. 7 lat po skończeniu studiów.
Większość pensji w Polsce nie jest dla ludzi by żyli. Jest dla nich by przeżyli. Jakoś. Do pierwszego. Na sam koniec obrazek:
Niektórzy chyba nie są świadomi że nie wszyscy mogą być programistami...Społeczeństwo potrzebuje różnych zawodów i w każdym pensja powinna wystarczyć na chociaż na minimum socjalne. A tak nie jest. Połowa Polaków żyje poniżej minimum socjalnego. To są nasze realia.
Czy siostra była świadoma tego stanu rzeczy zanim rozpoczęła studia?
Skończyła bardzo dobry kierunek studiów. Jeśli postawi pracodawcy sensowne (jak na to miejsce- wygórowane) wymagania to się ustawi odpowiednio. Bez tych wymagań rynek pracy nie oferuje jej zupełnie nic adekwatnego.
Komentarz
Jak się mają życia uczyć, jak żadnych problemów w życiu nie mają- mieszkanie u mamy, płacą dobra, dupa na boku i jeszcze mamusia opierdzieli brygadzistę
U męża najwyższe płace w regionie i konkretny zapieprz. Ale dla chętnych premie, dodatki, pakiety, kuźwa wszystko!
I przyjdzie paniczyk w ruruniach i po dwóch godzinach mówi, że on tak pracować nie będzie. A ma 20 lat, czyli uczyć też mu się nie chciało, żeby mieć lepiej.
Tak.to się dzieje
Te rzesze młodych bojących się pracy, czy tupiacych noga po kilku godz/dniach ze już pracować nie chcą?
Realia mamy takie jakie mamy.
Ciezko młodemu kupić mieszkanie, ba ciezko wynająć w pojedynkę - wysokie koszty. Nie dziwi mnie ze młodzi dłużej mieszkają z rodzicami,
zreszta na tle innych krajow nie wypadamy aż tak źle pod tym względem.
I tez tego chcą. Co w tym dziwnego.
Bardzo dobrze, ze walczą o godziwa płace. Nie każdy chce wyjeżdżać z kraju za godziwa płaca
Zeby myśleć poważnie o założeniu rodziny to tez trzeba i o kącie pomyśleć a i o pracy, bo miłością jeszcze nikt nie wykarmił siebie ani dzieci.
"Animator" musiał pilnować dzieci, być kasjerem, obsługą bufetu i sprzataczką. Jednocześnie. Za minimum. Na niektórych zmianach będąc jedyną osobą do wszystkiego.
Gdzie?
-w dupie
No, zawsze może zamieszkać u rodziców i liczyć na to, że ktoś sobie z niej na forum tu zakpi.
I te wszystkie fantastyczne warunki stwarza jej praca, w której ciągle będzie musiała się dokształcać, doszkalać, robić za 'mlodego' bez doświadczenia. Gdzie jej powiedza, że jej studia są g warte, codziennie ktoś jej uświadomi, że nic nie wie o życiu i jeszcze zostanie zbesztana za wygórowane wymagania. Przecież każdy marzy, żeby tak pracować.
Ponad 1/3 pensji mojego męża idzie na kredyt za mieszkanie, który dzięki Opatrzności mamy bardzo mały, płacimy o połowę mniejsza ratę niż większość naszych znajomych. 7 lat po skończeniu studiów.
Większość pensji w Polsce nie jest dla ludzi by żyli. Jest dla nich by przeżyli. Jakoś. Do pierwszego.
Na sam koniec obrazek: