Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Bp Śmigiel: Za mało mówimy młodym, że rodzina jest drogą ku szczęściu i samorealizacji

2»

Komentarz

  • Jeszcze a propo moralności - był kiedyś taki kanał, ze rożnym księżom zadawano pytania dotyczące moralności, odpowiedzi oczywiście sie różniły. Jakoś szczególnie zapamiętałam pytanie: „czy żona ma obowiązek współżyć z mężem, jeśli on chce, a ona nie ma ochoty?”
    odpwoiedzi były naprawdę różne :D ale pocieszające było to, ze im starszy ksiądz, tym bardziej powściągliwe sie wypowiadał na ten temat. 
  • Myślę, że ks. Chmielewskiemu chodziło o kult maryjny jako taki, a nie o same objawienia prywatne, które są w Kościele fakultatywne. Zresztą Mikołaj Kapusta także w podobny sposób to komentował, że doszło do przejęzyczenia.

    Kwestia losu dzieci zmarłych bez Chrztu jest tajemnicą Bożą. Kościół nie wypowiada się na ten temat w sposób ostateczny, bo zwyczajnie tego nie wiemy.

    Nikt nie powiedział, że wszystkie kwestie teologiczne są proste i zrozumiałe dla każdego. Ale te trudne tematy to drobny procent całości.
  • edytowano czerwiec 2022
    malagala powiedział(a):
    Jeszcze a propo moralności - był kiedyś taki kanał, ze rożnym księżom zadawano pytania dotyczące moralności, odpowiedzi oczywiście sie różniły. Jakoś szczególnie zapamiętałam pytanie: „czy żona ma obowiązek współżyć z mężem, jeśli on chce, a ona nie ma ochoty?”
    odpwoiedzi były naprawdę różne :D ale pocieszające było to, ze im starszy ksiądz, tym bardziej powściągliwe sie wypowiadał na ten temat. 
    założyłem specjalnie wątek o męskiej seksualności,
    i im jestem starszy, tym mniej powściągliwe mam poglądy na ten temat,
    myślę,że żony wykorzystują te różnice w popędzie, pochopnie, dla zdobycia władzy nad mężami

    ale to na marginesie
  • DaddyPig powiedział(a):
    Myślę, że ks. Chmielewskiemu chodziło o kult maryjny jako taki, a nie o same objawienia prywatne, które są w Kościele fakultatywne. Zresztą Mikołaj Kapusta także w podobny sposób to komentował, że doszło do przejęzyczenia.


    Kwestia losu dzieci zmarłych bez Chrztu jest tajemnicą Bożą. Kościół nie wypowiada się na ten temat w sposób ostateczny, bo zwyczajnie tego nie wiemy.

    Nikt nie powiedział, że wszystkie kwestie teologiczne są proste i zrozumiałe dla każdego. Ale te trudne tematy to drobny procent całości.
    Tego nie dosluchalam! Dzięki

    Kosciol sie nie wypowiada, ale niektórzy księża tak. A Ty piszesz o księżach, nie o oficjalnym nauczaniu Kościoła, dlatego drążę

    kwestie dotyczące moralności bezpośrednio dotykają wielu ludzi i księża mają różne zapatrywania. Tematy te krążą obecnie wokół seksualności, prokreacji itd. Moim zdaniem jest niemożliwe przyjmować te opinie bez dyskusji, bo są sprzeczne za sobą. I nie jestem pewna, czy takie podejście nie jest szkodliwe, ostatecznie trzeba wziąć samemu odpowiedzialność za swoje życie.
  • Pioszo54 powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Jeszcze a propo moralności - był kiedyś taki kanał, ze rożnym księżom zadawano pytania dotyczące moralności, odpowiedzi oczywiście sie różniły. Jakoś szczególnie zapamiętałam pytanie: „czy żona ma obowiązek współżyć z mężem, jeśli on chce, a ona nie ma ochoty?”
    odpwoiedzi były naprawdę różne :D ale pocieszające było to, ze im starszy ksiądz, tym bardziej powściągliwe sie wypowiadał na ten temat. 
    założyłem specjalnie wątek o męskiej seksualności,
    i im jestem starszy, tym mniej powściągliwe mam poglądy na ten temat,
    myślę,że żony wykorzystują te różnice w popędzie, pochopnie, dla zdobycia władzy nad mężami

    ale to na marginesie
    Jako powściągliwość rozumiem tu bardziej świadomość, ze temat ma wiele odcieni i subtelności, i w przypadku różnych małżeństw to pytanie pada w bardzo rożnym kontekście, czasem pewnie w takim, o którym piszesz. 
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Ks. Chmielewski mówi niemądrze o tych objawieniach.
    Objawienia prywatne w ogóle nas nie obowiązują, nawet jeśli ich prawdziwość została uznana przez Kościół. 

    Jednakowoż fakt, że jakiś jeden, dwaj, dziesięciu księży jest niedouczonych nie bulwersuje mnie szczególnie. Nie dyskwalifikuje też ich dla mnie w sposób jednoznaczny. Człowiek bywa omylny. I ten omylny człowiek może pomóc wielu ludziom w konfesjonale, na przykład.

    Lekarze też bywają niezgodni w diagnozach i terapiach. Czy to znaczy, że nic nie potrafią? Raczej, że czasem popełniają błędy.
    Podziękowali 1agnieszkamama
  • edytowano czerwiec 2022
    Zgadzam się. DaddyPig pisał jednak o tym, że uznaje ich autorytet bez pytań. Ponieważ próbowałam w ten sposób funkcjonować, co okazało się niemożliwe, dopytuję, jak to zrobić.
    Podziękowali 1Berenika
  • Wydaje mi się, że takie podejście, że się z księdzem nie dyskutuje w sprawach wiary i moralności, daje taki efekt, że jak któryś przedstawia pewne sprawy inaczej, niz nasz ulubiony, to tego pierwszego odsądzamy od czci i wiary... Po prostu nie ma miejsca na księdza, który się myli, nie ma co z nim zrobić.  Już nie mówię o tym, że można mieć chyba w Kościele różne poglądy na pewne tematy dotyczące moralności czy wiary, nie wszystko jest w końcu skodyfikowane. Tzw oficjalne nauczanie to tak naprawdę bardzo mało.

    A widzę, jak funkcjonuje wielu wiernych - oskarżają Szustaka, Chmielewskiego czy innych, że "głoszą herezje", prowadzą wiernych do piekła itd. - język tych oskarżeń jest różny, zależny od osobistych sympatii. Osobiście znam takie osoby. Problem się pewnie nasilił wraz ze zwiększoną dostępnością kazań online.


    Podziękowali 1Biznes Info
  • Za mało mówimy młodym, że rodzina jest drogą ku szczęściu i samorealizacji

    Ja mówię ile tylko mogę - ale nie wierzą...
    Syn powiedział, że żenić się "teraz" nie myśli , ale zamieszkał z dziewczyną i wierzy, że "będzie dobrze".
    Drugi też zamieszka z dziewczyną, bo "ona się boi, że bez tego nie będzie dobrze, bo się nie poznają".
    No płakać i się modlić tylko...
    Podziękowali 1Berenika
  • Ata powiedział(a):

    Za mało mówimy młodym, że rodzina jest drogą ku szczęściu i samorealizacji

    Ja mówię ile tylko mogę - ale nie wierzą...
    Syn powiedział, że żenić się "teraz" nie myśli , ale zamieszkał z dziewczyną i wierzy, że "będzie dobrze".
    Drugi też zamieszka z dziewczyną, bo "ona się boi, że bez tego nie będzie dobrze, bo się nie poznają".
    No płakać i się modlić tylko...
    to, po części, wynik coraz późniejszego wchodzenia w dorosłość (bo trzeba zdobyć wykształcenie, pozycję na rynku pracy), jak napisała powyżej malagala,
    nie musi się skończyć źle
    Podziękowali 2Berenika malagala
  •  Bo to "mówienie młodym...."

    Czy kiedykolwiek chcieli? Albo myśmy chcieli, jak byliśmy młodzi?

    Żak profesorom krzywy
    Martwych nie słucha żywy
    Nie wyciągają wnuki
    Z życia dziadów nauki

    Ja myślę, że tylko praca organiczna.
    Podziękowali 1DaddyPig
  • I modlitwa pozostaje w odniesieniu do tych, którzy 20 i więcej lat mają.
  • Z perspektywy 42 lat i 4 dzieci uważam, że dobrze dzieci mieć jak najszybciej. Jeśli się studiuje, to niedługo po studiach.
    Wiadomo, że każdy ma inną sytuację. Ja akurat w wieku 27 lat osiągnęłam już stabilizację zawodową (chociaż na przykład mój mąż wtedy nie, a jednak zdecydowaliśmy się na dzieci). Zawsze coś będzie przeszkadzało - a to mieszkanie nie takie, a to nieodpowiedni moment kariery, a to (kolejne) studia do dokończenia itd., a czas leci. Nie mówię o sytuacjach skrajnych, kiedy nędza w oczy zagląda albo przydarzy się poważna choroba.

    Co jest według mnie istotne to to, że mając dzieci przed 30-ką ma się szanse na więcej energii i lepsze zdrowie, tak potrzebne nie tylko na pierwsze lata dzieci, wyczerpujące pod względem fizycznym, ale i na trudny okres nastoletni. Ja już po 40-ce odczuwam znaczny spadek formy psychiczno-fizycznej, chociaż zdrowie na szczęście dopisuje. Obsługa maluchów przyszłaby mi teraz z dużo większym trudem (moje to już nastolatki).

    A co do cieszenia się życiem tylko we dwoje przy małych dzieciach - no cóż, mając dwulatka pewnie trudno sobie to wyobrazić, ale czas gdy dzieci są małe, naprawdę szybko mija :). Wiadomo, że trudniej o spontan, ale z wyprzedzeniem da się zorganizować wyjścia tylko dla rodziców. Oczywiście instytucja babci jest nieoceniona, my jednak wychowujemy dzieci z dala od rodziny, więc zostawał nam babysitting czy sąsiadka, która mogła rzucić okiem. Też czasem wspominam czasy przedzieciowe, ale raczej jako dziwnie puste i ciche, chociaż wtedy tak tego nie odbierałam ;)
    Podziękowali 1Danka
  • Dla mnie przyczyną kryzysu rodziny jest to że człowiek sam siebie nie uznaje jako wartość. Człowiek sam siebie wyrzucił z własnego serca. Nie kocha bliźniego swego i nie kocha siebie.

    Łatwiej uznać jazdę na rowerze jako wartość. Jest lepsze zdrowie są endorfiny, jest akceptacja innych. 

    Ostatnio prowadzę ciężką wymianę zdań z pewnym psychologiem. Jest to dość znana postać, zaangażowana w pomoc rodzinom i trudnej młodzieży. Ja psychologię traktuję jak wiarę, bo ma ona bardzo wiele z wiarą wspólnego. On ma swoją wiarę ja swoją i obydwaj szukamy rozwiązań.

    Swego czasu też bardzo dużo rozmawiałem z księżmi. Chciałem uzyskać praktyczne rady. Wielu z nich miało bardzo dobrą wolę mi pomóc. Nie mogli bo po prostu nie wiedzieli jak. Zabrakło wiedzy. 

    Wydaje mi się że teraz jest czas, aby świeccy zaczęli bronić swojej wiary. Tak jak znajomy psycholog, drąży wiedzę aby pomóc lepiej swoim pacjentom, tak samo warto i trzeba drążyć podstawy swojej wiary. Młodzież widzi, że te podstawy u wielu ludzi Są mierne.
    Podziękowali 1zbyszek
  • edytowano sierpień 2022
    W Neokatechumenacie była taka diagnoza
    Ludzie w Polsce chodzą do Kościoła z tradycji bo wszyscy tak robią dziadkowie rodzice. Wiara u nich jest na wszelki wypadek. Wydarzenia pojmowane jako pomyślne i niepomyślne. Modlitwa jest po to, aby usuwać niepomyślne wydarzenia.
    Człowiek żyje po to, aby się dorobić lub ustawić życiowo.
    I jest to tak zwana religijność naturalna.

    Do pełni wiary trzeba czegoś więcej trzeba mieć indywidualną relację z Bogiem. Traktować Pana Boga jak osobę - ba najważniejszą osobę w życiu.
    I traktować jak komórkę :D
    - mówić do niego czule
    - głaskać
    - nigdy się nie rozstawać
    - przeżywać razem najważniejsze chwile życia

    W NEO mówią też o otwarciu na życie o radykalizmie wiary. Otwarcie na życie ma swoje konsekwencje w dzieciach. Wspólne chodzenie na Eucharystię wychowuje dzieci do wiary.


    Widzę, że po 1989 roku Polacy rzucili się na zarabianie pieniędzy bo chcieli żyć jak na zachodzie. I stopniowo odchodzą od Kościoła bo im już niepotrzebny - komuna minęła. Media i nagonki zrobiły swoje. Po dorobieniu się następne pokolenia zaczynają jeszcze bardziej odchodzić skuszone wygodnym życiem. Dochodzi do tego, że 1/3 małżeństw się rozpada, a bezdzietność jest normą.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.