Ja nie chciałabym tak żyć. Nie chodzi o poziom życia ale o chłód i oschłość tej rodziny. Pracują, ale nie rozmawiają przy pracy, nie śmieją się, przy stole milczą. Nie widać jakichkolwiek gestów miłości i czułości - czy pomiędzy małżonkami czy pomiędzy rodzicami i dziećmi. I mają smutne oczy, pozbawione blasku, mówią o radości wiecznej że smutkiem i rezygnacją w oczach.
Przyszedł mi do głowy pomysł żeby pojechać do tego amisza i spróbować go nawrócić.
do tych spod Janowa? A nie teraz już oficjalnie pisza ze to Modlibożyce, żyją wśród katolików, nie sądze żebyś dał rade sam coś wiecej zdziałać. Ale moge Ci polecić św Marie Magdalene w B zmieniła miasto w wiekwszosci protestanckie w katolickie
Przyszedł mi do głowy pomysł żeby pojechać do tego amisza i spróbować go nawrócić.
A chcesz go nawrócić czy założyć własną sektę - katolickich amiszów? Pytasz co im mówić? A co sprawia, że wybierasz ciągle KK od nowa, każdego dnia? Ja mowiłabym o mocy Eucharystii, o sile płynącej z życia sakramentami, o wolności, którą daje mi Bóg. O miłości Jezusa, której doświadczam nawet, gdy czuję, że nawalam i nie żyje tak, jak naprawdę bym chciała. O tym, że Jezus nieustannie wyrywa mnie z mojego grzechu, złych nawyków, zmienia mój sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości. Uczy kochać bliskich, słuchać ich i im służyć. Z całą pewnością nie pojechałabym jednak do Amiszów ich nawracać. Dlaczego? Bo po pierwsze - realizuje swoje powołanie w rodzinie, moim podstawowym zadaniem jest realizować obowiązki stanu, dbać o rozwój dzieci i męża. Po drugie - wokół mnie jest wielu ludzi, którzy bardziej niż skostniały Amisz potrzebują nawrócenia. Mam wrażenie, może się mylę, że tak bardzo chciałeś życia zakonnego, że postanowiłeś sobie założyć zakon w życiu rodzinnym i być jego przeorem - reszta ma bezgranicznie być posłuszna twojej woli. W zakonie jednak przeor nie pełni swojej funkcji przez całe życie, jest zmieniany co jakiś czas, zakonnicy głosując wybierają nowego przełożonego. Ty jesteś mężem i ojcem i Twoja rola to przede wszystkim służba rodzinie, dbałość o rozwój dzieci zgodnie z ich predyspozycjami, a przede wszystkim miłość do żony i spalanie się w miłości do niej. Czego pragnie twoja żona? Jakie są jej marzenia, plany? Wiesz to w ogóle?
Komentarz
Jednak sama nie potrafiłabym już żyć jak oni.
To jest bardzo kuszące, tak się odciąć, ile to rozwiązuje problemów... Ale Jezus nie odcinał się. Czego innego nas uczy.
Pytasz co im mówić? A co sprawia, że wybierasz ciągle KK od nowa, każdego dnia? Ja mowiłabym o mocy Eucharystii, o sile płynącej z życia sakramentami, o wolności, którą daje mi Bóg. O miłości Jezusa, której doświadczam nawet, gdy czuję, że nawalam i nie żyje tak, jak naprawdę bym chciała. O tym, że Jezus nieustannie wyrywa mnie z mojego grzechu, złych nawyków, zmienia mój sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości. Uczy kochać bliskich, słuchać ich i im służyć.
Z całą pewnością nie pojechałabym jednak do Amiszów ich nawracać. Dlaczego? Bo po pierwsze - realizuje swoje powołanie w rodzinie, moim podstawowym zadaniem jest realizować obowiązki stanu, dbać o rozwój dzieci i męża. Po drugie - wokół mnie jest wielu ludzi, którzy bardziej niż skostniały Amisz potrzebują nawrócenia.
Mam wrażenie, może się mylę, że tak bardzo chciałeś życia zakonnego, że postanowiłeś sobie założyć zakon w życiu rodzinnym i być jego przeorem - reszta ma bezgranicznie być posłuszna twojej woli. W zakonie jednak przeor nie pełni swojej funkcji przez całe życie, jest zmieniany co jakiś czas, zakonnicy głosując wybierają nowego przełożonego. Ty jesteś mężem i ojcem i Twoja rola to przede wszystkim służba rodzinie, dbałość o rozwój dzieci zgodnie z ich predyspozycjami, a przede wszystkim miłość do żony i spalanie się w miłości do niej. Czego pragnie twoja żona? Jakie są jej marzenia, plany? Wiesz to w ogóle?