Młode Polki są najczęściej bardzo dobrze wykształcone, pracują w dużych miastach, mają liberalne poglądy polityczne. Wśród mężczyzn statystycznie mamy dużo niższy poziom wykształcenia. Panowie częściej mieszkają w mniejszych ośrodkach i na wsiach. Te grupy nie mają ze sobą wiele wspólnego, a różnice między nimi narastają.
Żeby być lepiej wykształconym od kobiet, to mężczyźni powinni się uczyć, a nie zakazywać kobietom edukacji. Mają takie same możliwości kształcenia się co kobiety a nie korzystają.
Myślę, że ten artykuł dużo rzetelniej opisuje rzeczywistość niż różne proste schematy myślowe na zasadzie: "nie ma dzieci, bo wygodna, karierowiczka". Dostrzegam podobne zjawisko wśród wielu moich koleżanek, wierzących i nie - chciałyby mieć męża i dziecko, ale pod warunkiem, że pojawi się ktoś, kim będą naprawdę zafascynowane, kto będzie im na różne sposoby imponował, z kim będą dzielić pasje, a na pewno nie z kimś, kto ewidentnie "odstaje" pod względem mentalności, wykształcenia itp. Jeżeli nie pojawia się taki mężczyzna, to wolą być same i np. skupiać się na pracy czy hobby.
Ot, dawno skończyły się czasy, gdy kobieta potrzebowała chwycić się jakiejkolwiek pary gaci, by jakoś dać radę sobie w życiu. Skoro dziewczyna skończyła wymagające studia, już jako nastolatka pracowała, by mieć swoje pieniądze, teraz ma ciekawą pracę, to czemu miałaby chcieć wiązać się np. z takim stereotypowym klnącym elektrykiem?
Myślę, że ten artykuł dużo rzetelniej opisuje rzeczywistość niż różne proste schematy myślowe na zasadzie: "nie ma dzieci, bo wygodna, karierowiczka". Dostrzegam podobne zjawisko wśród wielu moich koleżanek, wierzących i nie - chciałyby mieć męża i dziecko, ale pod warunkiem, że pojawi się ktoś, kim będą naprawdę zafascynowane, kto będzie im na różne sposoby imponował, z kim będą dzielić pasje, a na pewno nie z kimś, kto ewidentnie "odstaje" pod względem mentalności, wykształcenia itp.
Ot, dawno skończyły się czasy, gdy kobieta potrzebowała chwycić się jakiejkolwiek pary gaci, by jakoś dać radę sobie w życiu. Skoro dziewczyna skończyła wymagające studia, już jako nastolatka pracowała, by mieć swoje pieniądze, teraz ma ciekawą pracę, to czemu miałaby chcieć wiązać się np. z takim stereotypowym klnącym elektrykiem?
no przecież to obłęd, to skutkuje staropanieństwem czyli w ogólnym planie, samobójstwem rozłożonym na raty
ale jeśli naprawdę tak jest, to jest to tylko inny rodzaj presji środowiskowej, któremu poddany jest nasz gatunek
kto przeżyje, te żyć będzie
to chyba nie jest takie całkiem nowe zjawisko, zdaje się, że już w 20-leciu międzywojennym, w dobie emancypacji, pojawił się gatunek panien "zbyt dobrych", by stać się żoną potencjalnych kandydatów
Dlaczego obłęd? Uważasz, że kobieta powinna wiązać się z kimkolwiek, z kimś w kim nie jest zakochana, kto jej nawet nie fascynuje, nie ciekawi, byleby się rozmnożyć?
przykład własny, ja miałem niezbyt szczęśliwe dzieciństwo, moja żona wychowała się w małżeństwie, które, wg niektórych standardów, powinno się, dla dobra dzieci, rozwieść
Pieszo54 ale tu nie chodzi o to, że ludzie dotknięci traumami nie mogą zbudować, mimo trudów, szczęśliwego małżeństwa.
Chodzi o to, że współczesne kobiety dobrze wiedzą, czego oczekują po związkach i czego nie chcą. Po prostu nie mają parcia bycia w związku za wszelką cenę, z kimś kto im pod wieloma względami nie odpowiada.
Pieszo54: jak ktoś ma poukładane życie, to nie widzi sensu wchodzenia w byle jakie, czy też toksyczne relacje, bo po co?
A jak ktoś nie ma to najpierw powinien uporządkować problemy, a nie liczyć na to, że jakakolwiek relacja mu pomoże, bo zwykle tylko porani bardziej siebie i drugą osobę.
Pieszo54: ano można. Zdobyłaś dobre wykształcenie, poświęcasz czas na pracę, którą lubisz, pasje. Nie jesteś samotna, bo masz grupę przyjaciół, na których możesz liczyć, może opiekujesz się rodzicami, a może pomagasz siostrze w opiece nad dziećmi? Masz już swoje lata i swoje przyzwyczajenia. I po co masz nagle wpuszczać do swojego życia faceta o zupełnie innym stylu zycia i mentalności, takiego, z którym o ulubionej książce nie pogadasz i do teatru razem nie pójdziecie, po pracy zalegnie na kanapie, otworzy piwo i włączy mecz i jeszcze będzie oczekiwał, że mu kolację podasz?
M_Monia takie przypadki też są, ale to raczej rzadkość. Większość po prostu wie czego chce i ma całkiem sensowne wymagania. Generalnie jak już na początku zupełnie "nie iskrzy" to moim zdaniem nie warto ciągnąć na siłę, bo potem jak pojawią się poważne problemy będzie tylko gorzej.
Pieszo54: ano można. Zdobyłaś dobre wykształcenie, poświęcasz czas na pracę, którą lubisz, pasje. Nie jesteś samotna, bo masz grupę przyjaciół, na których możesz liczyć, może opiekujesz się rodzicami, a może pomagasz siostrze w opiece nad dziećmi? Masz już swoje lata i swoje przyzwyczajenia. I po co masz nagle wpuszczać do swojego życia faceta o zupełnie innym stylu zycia i mentalności, takiego, z którym o ulubionej książce nie pogadasz i do teatru razem nie pójdziecie, po pracy zalegnie na kanapie, otworzy piwo i włączy mecz i jeszcze będzie oczekiwał, że mu kolację podasz?
tak wygląda smutny koniec "niezależności"
no u facetów podobnie, też nazywają starokawalerstwo "niezależnością"
Sęk w tym, że wiele osób nie będących w związku potrafi sobie stworzyć taką swoją codzienność, z której są całkiem zadowolone i w której dobrze funkcjonują i po prostu nie mają "parcia" na to, żeby na siłę wchodzić związek, choć też tego nie wykluczają, jakby ktoś fajny się trafił.
Ale tu nie chodzi o wiarę w moc pieniądza. Po prostu świadomość, że kiepskie małżeństwo nie jest rozwiązaniem problemów, często wręcz przeciwnie, może tylko je pogłębić i dodać nowe.
Co do drugiego punktu - tu rozwiązaniem jest pomoc specjalistów (dlatego tak ważne jest, by uporać się z obecnym kryzysem psychiatrii dziecięcej!) , a nie wmawianie kobietom, że jak zrezygnują ze studiów i w wieku 20 lat wyjdą za Czesia po zawodówce i urodzą mu piątkę, to wszystko się ułoży.
M_Monia dlatego właśnie tak ważne jest, by mieć w końcu u władzy kogoś, kto poważnie zajmie się kryzysem psychiatrii dziecięcej i ogólnie problemami służby zdrowia, zapewni edukację na wysokim poziomie i dobre wynagrodzenia specjalistów, a nie będzie uważał, że skoro są pińcetki to kobiety mają rodzić zachwycone.
już tytuł artykułu zawiera podstępną manipulację. trzeba szukać męża, nie partnera.
do tego: Pismo św. mówi w ST: kobieta przyjmie każdego męża, jednak jest kobieta lepsza od kobiety. i dalej w NT: jeśli kobieta chce się czegoś nauczyć, niech zapyta swojego męża w domu.
a te pindy zamiast starać się przypodobać wartościowemu mężczyźnie, same chcą go sobie wybierać i zamiast wychodzić za mąż młodo kiedy jest uroda, kształcą się i tracą płodność a potem chcą dzieciaka z in vitro.
nie mówiąc już że wchodzą w tak zwane stałe związki, w których mężczyzna pozbawia je dziewictwa i zostawia z czasem jak zużytą szmatę, czasem z dzieckiem, zamiast zaczekać z seksem do ślubu kościelnego.
ja tam wolę cnotliwą sprzątaczkę niż rozwiązłą doktorantkę.
Komentarz
czyżby rację mieli Talibowie, zakazując kształcenia kobiet?
to skutkuje staropanieństwem
czyli w ogólnym planie, samobójstwem rozłożonym na raty
ale jeśli naprawdę tak jest,
to jest to tylko inny rodzaj presji środowiskowej, któremu poddany jest nasz gatunek
kto przeżyje, te żyć będzie
to chyba nie jest takie całkiem nowe zjawisko,
zdaje się, że już w 20-leciu międzywojennym, w dobie emancypacji, pojawił się gatunek panien "zbyt dobrych", by stać się żoną potencjalnych kandydatów
ale każde życie jest cenne i potencjalnie owocne
ja miałem niezbyt szczęśliwe dzieciństwo,
moja żona wychowała się w małżeństwie, które, wg niektórych standardów, powinno się, dla dobra dzieci, rozwieść
a dochowaliśmy się czwórki wspaniałych dzieci
no u facetów podobnie,
też nazywają starokawalerstwo "niezależnością"
do tego: Pismo św. mówi w ST: kobieta przyjmie każdego męża, jednak jest kobieta lepsza od kobiety. i dalej w NT: jeśli kobieta chce się czegoś nauczyć, niech zapyta swojego męża w domu.
a te pindy zamiast starać się przypodobać wartościowemu mężczyźnie, same chcą go sobie wybierać i zamiast wychodzić za mąż młodo kiedy jest uroda, kształcą się i tracą płodność a potem chcą dzieciaka z in vitro.
nie mówiąc już że wchodzą w tak zwane stałe związki, w których mężczyzna pozbawia je dziewictwa i zostawia z czasem jak zużytą szmatę, czasem z dzieckiem, zamiast zaczekać z seksem do ślubu kościelnego.
ja tam wolę cnotliwą sprzątaczkę niż rozwiązłą doktorantkę.
ale który ksiądz o tym mówi?
Nowy Modest.