Ja przejrzałam trochę postów „starego forum” i mam wrażenie, podobne, ze faktycznie się coś zmieniło. Lecz w sumie nie wiem czy to złe, bo atmosfera jest jakby lżejsza.
Bardzo to mało powiedziane. Ogromnie o 180 stopni. A atmosfera lżejsza nie jest.
To błąd, bo zazwyczaj jest wiele składowych. Oczywiście zazwyczaj największy wpływ mamy my sami ale trudniej nie ściągać na klasówce gdy większość klasy ściąga a nauczyciel daje ciche przyzwolenie i tak samo tu.
To błąd, bo zazwyczaj jest wiele składowych. Oczywiście zazwyczaj największy wpływ mamy my sami ale trudniej nie ściągać na klasówce gdy większość klasy ściąga a nauczyciel daje ciche przyzwolenie i tak samo tu.
Można tez gwałcić, kraść i mordować skoro inni to robią
Kościół mówi o czymś takim jak grzechu zgorszenia. To właśnie oznacza że można zarazić grzechem. Co się zatem stało że tym krytykującym konkubinat rodzicom nie udało się tak wychować dzieci?
Dopisek: oczywiście nie sugeruje ze to jest czynnik decydujący, tylko że jest jakiś bardziej lub mniej marginalny. Sugeruje tylko że jest wiele składowych i zgorszenie jest jednym z nich. A wychowanie nawet najlepsze nie będzie 100 skuteczne bo to też tylkl składowa. Istotna ale jedynie składowa
to ja nie wiem jak ci rodzice wychowują, skoro wszystko na marne idzie, bo środowisko wszystko psuje.
Rodzice wychowują tylko do pewnego wieku, potem to już dziecko samo wie lepiej i ulega wpływom swojego środowiska. Dopiero jak się sparzy wraca do rodzica. Dlatego Ci których dzieci trafiają na środowisko zbliżone do standardów początkowego wychowania, mają wielkie szczęście. Sam byłem świadkiem jak dziewczyna została nastawiona przez koleżanki w szkole przeciwko rodzicom i uciekła z domu. Trochę trwało zanim zrozumiała jak została zmanipulowana i teraz znów jest kochająca córką, a mama najważniejsza na świecie osobą.
Podobny wpływ obserwuję i u swoich dzieci, ale na szczęście nie trafiły aż tak ekstremalnie, ale tak samo moje tłumaczenia w sprawach gdzie środowisko ma inne zdanie są uznawane dopiero po dłuższym czasie, a na świeżo, zawsze to ja się nie znam.
to ja nie wiem jak ci rodzice wychowują, skoro wszystko na marne idzie, bo środowisko wszystko psuje.
Rodzice wychowują tylko do pewnego wieku, potem to już dziecko samo wie lepiej i ulega wpływom swojego środowiska. Dopiero jak się sparzy wraca do rodzica. Dlatego Ci których dzieci trafiają na środowisko zbliżone do standardów początkowego wychowania, mają wielkie szczęście. Sam byłem świadkiem jak dziewczyna została nastawiona przez koleżanki w szkole przeciwko rodzicom i uciekła z domu. Trochę trwało zanim zrozumiała jak została zmanipulowana i teraz znów jest kochająca córką, a mama najważniejsza na świecie osobą.
Podobny wpływ obserwuję i u swoich dzieci, ale na szczęście nie trafiły aż tak ekstremalnie, ale tak samo moje tłumaczenia w sprawach gdzie środowisko ma inne zdanie są uznawane dopiero po dłuższym czasie, a na świeżo, zawsze to ja się nie znam.
Tak, zgadzam się. Wychowujemy do pewnego momentu. Potem zbieramy owoce tego wychowania.
Wiec nie zrzucajmy wszystkiego na środowisko.
Zwłaszcza tego, pod czym byśmy się nie podpisali.
Szukajmy winy w sobie wpierw, bo to my mamy największy wpływ na nasze dzieci. nikt ich nie puszcza samopas od małego.
Wybieramy szkole - tutaj często ED, tworzymy im dogodne warunki - i względem towarzyskim, pod katem zaintersowan itd.
Mocny fundament wytrzyma mocno.
Wiec to nie jest tak, ze wieloletni trud wychowania zburzy jakaś koleżanka czy sąsiad żyjący w konkubinacie. to ogromne uproszczenie i usprawiedliwienie własnych zaniedbań
Myślę, że niektórzy po prostu potrzebują prowadzić jakąś krucjatę i to najlepiej taką bez sensu, gdzie wystarczy popisać sobie w necie bo już np. wolontariat w hospicjum czy pomoc uchodźcom z Ukrainy wymagałyby znacznie większego wysiłku.
Wiec to nie jest tak, ze wieloletni trud wychowania zburzy jakaś koleżanka
Osobiście znam takie przypadki. Też byłem w szoku, że miały miejsce. Zresztą podobny mechanizm obserwujemy u sekt. Potrzeba akceptacji środowiska jest naprawdę mocnym impulsem przy podejmowaniu wielu decyzji. A jeżeli w najbliższym otoczeniu rówieśników masz toksyczne osoby, to i mogą dziać się naprawdę straszne rzeczy.
Wiec to nie jest tak, ze wieloletni trud wychowania zburzy jakaś koleżanka
Osobiście znam takie przypadki. Też byłem w szoku, że miały miejsce. Zresztą podobny mechanizm obserwujemy u sekt. Potrzeba akceptacji środowiska jest naprawdę mocnym impulsem przy podejmowaniu wielu decyzji. A jeżeli w najbliższym otoczeniu rówieśników masz toksyczne osoby, to i mogą dziać się naprawdę straszne rzeczy.
I to wszytko z dnia na dzień. I rodzice nie zauważają, ze z dzieckiem (pod ich opieka przecież) coś się dzieje.
I to wszytko z dnia na dzień. I rodzice nie zauważają, ze z dzieckiem (pod ich opieka przecież) coś się dzieje.
To nie było z dnia na dzień, rodzice widzieli, że z dzieckiem coś się dzieje, ale nie można było do końca zdiagnozować co, bo źródło problemu było świetnie ukrywane przez dziecko. Nawet psycholog nie wiedział co się dzieje, wykluczył tylko depresję. Okazało się, że problemem były najbliższe osoby z klasy, z pozoru bardzo miłe i sympatyczne, ale wyjątkowo perfidne, bo postanowiły sobie zniszczyć rówieśnika. prawie im się udało. Przy okazji to w internecie jest dużo poradników jak oszukiwać rodziców (w różnych celach).
Te osoby odreagowywały własne domowe problemy i widząc jak traktowane było to dziecko, z zazdrości wzbudziły w sobie taką nienawiść.
Rodzice naprawdę zrobili wszystko co można było, a nawet więcej i dlatego teraz jest już wszystko naprawione.
Nie wszystkie dzieci mają żelazną psychikę odporną na wpływ środowiska. Niektóre wszystko chłoną jak gąbka. A zanim nauczą się weryfikować oszustwa mijają lata. Zresztą niektórym nigdy to się nie udaje patrząc jak są oszukiwani w związkach i ile z nich nie potrafi się z toksycznego związku uwolnić.
No wg mnie forum niestety spłyciało - pod każdym względem... Maciek mnie kiedyś opieprzył, że nie należy narzekać, tylko samemu ciągnąc w górę - no to próbowałam... Ale ktoś tam napisał, że pisze za długo, ciężko do końca dobrnąć. Może tak, ale jeśli ma być na poważnie, to nie da rady w dwóch słowach (a może tylko ja nie umiem?). A jak ma być na lekko, to memy są śmieszniejsze i inteligentniejsze przeważnie od tego, co tutaj... Może rzeczywiście to ja się zmieniłam? Ale już wątki amiszowe mnie dobiły - gdyby on poważnie, to można by podyskutować. A tak -szkoda czasu. Tylko mi niektórych ludzi żal - i dlatego się nie usuwam...
Ja szczerze mówiąc traktuję to forum z dużym dystansem, choć czasem zaangażuję się w jakąś poważniejszą dyskusję. Często jednak ma to umiarkowany sens - ludzie klepią setki postów trudniejszych w tematach, które wymagają pewnej wiedzy, oczytania, znajomości np. historii, ekonomii czy metodologii naukowej. Po prostu biją pianę, nawet nie sprawdzając podstawowych kwestii. Nie dziwię się, że niektórzy kojarzą to forum z oszołomstwem.
Co mają do powiedzenia te oświecone osoby i oczytane osoby w sprawie konkubinatów i jak ma się do tego wiedza, oczytanie, znajomość ekonomii, historii itd. i wyższa inteligencja. Bardzo byłam chętna żeby ktoś podrzucił jakieś linki i literaturę na temat konkubinatów. Może bym się czegoś dowiedziała.
Komentarz
Bardzo to mało powiedziane. Ogromnie o 180 stopni. A atmosfera lżejsza nie jest.
Zresztą to nie jedyny temat gdzie zmiana jest diametralna.
to ja nie wiem jak ci rodzice wychowują, skoro wszystko na marne idzie, bo środowisko wszystko psuje.
Co się zatem stało że tym krytykującym konkubinat rodzicom nie udało się tak wychować dzieci?
Dopisek: oczywiście nie sugeruje ze to jest czynnik decydujący, tylko że jest jakiś bardziej lub mniej marginalny. Sugeruje tylko że jest wiele składowych i zgorszenie jest jednym z nich. A wychowanie nawet najlepsze nie będzie 100 skuteczne bo to też tylkl składowa. Istotna ale jedynie składowa
nikt ich nie puszcza samopas od małego.
to ogromne uproszczenie i usprawiedliwienie własnych zaniedbań
Bardzo byłam chętna żeby ktoś podrzucił jakieś linki i literaturę na temat konkubinatów. Może bym się czegoś dowiedziała.