Ja chodziłam dwa lata na dodatkowy angielski i Dziekuje za ten czas mojemu tacie który wydawał na to majątek na tamten czas. Może nie majątek ale 150 tygodniowo to jednak niemalo. Pomogło to mi w angielskim w liceum.
Ale ja miałam zawsze tatę po 16 i weekendy i mame caly dzien. Moja ciocia samotnie wychowuje córkę i naprawdę mnóstwo czasu i pieniedzy włożyła w to aby dziewczyna pieknie śpiewała, uczyła się w szkole muzycznej.
Bzdura, gry czy Youtube pozwalają osluchac się z językiem, ale żeby nauczyć się to porządnie potrzebne są konwersacje, nauka gramatyki tego nie przeskoczysz
Miałam także korki z matematyki i za to jestem tak wdzieczna, bo bez tego nie zdałabym matury. Uczyła mnie osoba z dalekiej rodziny, brała od rodzicow 30 złotych za lekcje. Ja rozumiem ze mnóstwo zajęć dodatkowych to duże obciążenie, ale ich brak również może być według mnie niedobry.
Jak maja, to wydają. Co tu zniechęcającego do rodzicielstwa? Dla mnie wspieranie rozwoju dziecka to standardowe podejście rodziców.
najcenniejsze, co można dziecku dać, to swój czas
Zamiast nauki języka angielskiego?
tak, angielski (czy jaki tam język) bardzo dobrze i łatwo łykają z internetu, z gier, jutjubki...
Ale jak to się ma do czasu z rodzicem? Pomijam jakość tego co dziecko "łyknie" z gier czy youtuba, ale uważasz, że dzieciak siedzący i gapiący sie w komputer obok rodziców, spędza wartościowy czas z rodzicami?
Ja i moi trzej bracia jesteśmy przykładem na to, że można bardzo dobrze nauczyć się angielskiego z gier, internetu i książek. Z niewielkim wsparciem rodziców, którzy początkowo w razie potrzeby tłumaczyli pewne rzeczy. Plus to, co w szkole, pewnie też ciut pomogło. Wszyscy znamy angielski bardzo dobrze, żadne z nas nigdy nie miało dodatkowych lekcji. Aha - i dlaczego czas spędzony rodzinnie na graniu w fajną przygodówkę lub oglądaniu filmu czy ciekawego programu na youtubie ma być "mało wartościowy"?
Bzdura, gry czy Youtube pozwalają osluchac się z językiem, ale żeby nauczyć się to porządnie potrzebne są konwersacje, nauka gramatyki tego nie przeskoczysz
a jednak ludzie jadą "na zmywak" i uczą się języka bez nauki gramatyki,
każdy niemowlak uczy się języka bez nauki gramatyki
Jak maja, to wydają. Co tu zniechęcającego do rodzicielstwa? Dla mnie wspieranie rozwoju dziecka to standardowe podejście rodziców.
najcenniejsze, co można dziecku dać, to swój czas
Zamiast nauki języka angielskiego?
tak, angielski (czy jaki tam język) bardzo dobrze i łatwo łykają z internetu, z gier, jutjubki...
Ale jak to się ma do czasu z rodzicem? Pomijam jakość tego co dziecko "łyknie" z gier czy youtuba, ale uważasz, że dzieciak siedzący i gapiący sie w komputer obok rodziców, spędza wartościowy czas z rodzicami?
nie jest prawdą, że internet, to "samo zło"
wręcz przeciwnie, może dostarczyć mnóstwa wartościowych wiadomości i wzruszeń, wszystko na kliknięcie
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
Nie należy po prostu popadac ze skrajności w skrajnośc. Utalentowanym i zainteresowanym warto coś dodatkowego zaproponować, a słabym/z problemami i deficytami pomóc korepetycjami, jeśli inaczej się nie da. Wszystko oczywiście jeśli kogoś na to stać. Dzieci są tak przeładowane podstawą programową (w liceum w 1 klasie spędzają w szkole 38 h w tygodniu), że zmuszanie do zajęć dodatkowych ja osobiście uważam za sadyzm. Kiedy mają spać, regenerować się i odpoczywać?
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
a nie można z rodzicami posiedzieć przy kompie i nauczyć się, przy okazji, czegoś
coś czepialska jesteś, nastąpiłem Ci przypadkiem na odcisk?
beatak powiedział(a): Dzieci są tak przeładowane podstawą programową (w liceum w 1 klasie spędzają w szkole 38 h w tygodniu), że zmuszanie do zajęć dodatkowych ja osobiście uważam za sadyzm. Kiedy mają spać, regenerować się i odpoczywać?
Mam syna w klasie 1 w liceum i nie widzę jakiegoś przeładowania. Teraz w szkole jest mniej godzin niż był w podstawówce. Dodatkowo uczy się głównie tego co go interesuje. Ma czas na odpoczynek i na inne aktywności, w tym zajęcia dodatkowe.
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
a nie można z rodzicami posiedzieć przy kompie i nauczyć się, przy okazji, czegoś
coś czepialska jesteś, nastąpiłem Ci przypadkiem na odcisk?
Nie, skądże. Po prostu nie zgadzam się z Tobą. To tak jakby rozmowę o zajęciach dodatkowych skwitować: dla dzieci ważne jest by miały co jeść. Bo oczywiście jedno wyklucza drugie.
beatak powiedział(a): Dzieci są tak przeładowane podstawą programową (w liceum w 1 klasie spędzają w szkole 38 h w tygodniu), że zmuszanie do zajęć dodatkowych ja osobiście uważam za sadyzm. Kiedy mają spać, regenerować się i odpoczywać?
Mam syna w klasie 1 w liceum i nie widzę jakiegoś przeładowania. Teraz w szkole jest mniej godzin niż był w podstawówce. Dodatkowo uczy się głównie tego co go interesuje. Ma czas na odpoczynek i na inne aktywności, w tym zajęcia dodatkowe.
A ja mam córkę i zupełnie inne wrażenie. Godzin więcej, wymagania bardzo wysokie, uczyć musi się wszystkiego. W domu jest najwcześniej o 16 30, wychodząc o 7 00. Codziennie.
Gdy dziecko za dużo chodzi na zajęcia to nie widzi rodziców. Tylko przed snem. To też jest źle, bo nie na więzi.
Ja jako dziecko większość czasu po szkole spędzałam poza domem. Odrabiałam lekcje, zjadałam obiad i już wychodziłam na dwór. Nikt nie siedział z rodzicami. Jakoś ten brak dlugich wspólnych godzin nie wpłynął negatywnie na relacje rodzice-dzieci.
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
jeszcze raz, szkoda czasu i pieniędzy na prywatny angielski, skoro to samo, a zwykle więcej, można mieć z internetów, i tym procesem powinni pokierować rodzice (odnosi się to też do większej części wykształcenia dzieci);
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
jeszcze raz, szkoda czasu i pieniędzy na prywatny angielski, skoro to samo, a zwykle więcej, można mieć z internetów, i tym procesem powinni pokierować rodzice (odnosi się to też do większej części wykształcenia dzieci);
gdzie tu widzisz sprzeczność?
Pytanie co uważasz za dobrą znajomość. Jeśli to ma być taka znajomość, żeby zrozumieć polecenia na zmywaku to ok - YT wystarczy. Natomiast jeśli chcesz zbudować u swoich dzieci przewagę konkurencyjną względem innych, czyli np. umożliwić dzieciom maturę IB czy studia zagraniczne, to YT nie wystarczy. Nie słyszałem, żeby ktoś zdał CPE ucząc się tylko z Internetu, a póki co to jest obiektywny wyznacznik biegłości językowej.
o ile wiem, jesteś teoretykiem, ja natomiast wypraktykowałem, na sobie i swoich dzieciach,
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
jeszcze raz, szkoda czasu i pieniędzy na prywatny angielski, skoro to samo, a zwykle więcej, można mieć z internetów, i tym procesem powinni pokierować rodzice (odnosi się to też do większej części wykształcenia dzieci);
gdzie tu widzisz sprzeczność?
Pytanie co uważasz za dobrą znajomość. Jeśli to ma być taka znajomość, żeby zrozumieć polecenia na zmywaku to ok - YT wystarczy. Natomiast jeśli chcesz zbudować u swoich dzieci przewagę konkurencyjną względem innych, czyli np. umożliwić dzieciom maturę IB czy studia zagraniczne, to YT nie wystarczy. Nie słyszałem, żeby ktoś zdał CPE ucząc się tylko z Internetu, a póki co to jest obiektywny wyznacznik biegłości językowej.
Hmm, jeden z moich braci ma C2, drugi posługuje się angielskim na co dzień, pracując jako programista w dużej międzynarodowej korporacji, (nie wiem, czy wymagano od niego jakiegoś językowego egzaminu). Trzeci jeszcze student, ale też prawdopodobnie będzie w pracy posługiwał się często angielskim. Ja na co dzień angielskim posługuję się głównie do czytania książek, ale kiedy potrzebuję go w komunikacji zawodowej, to też nie ma żadnego problemu. Także DA SIĘ.
A, mój mąż też zna dobrze angielski i też nie chodził na dodatkowe lekcje. Także my z braćmi nie jesteśmy jakimś odosobnionym przypadkiem. Chociaż rozumiem, że trudno przyjąć to do wiadomości, kiedy zewsząd non stop słyszy się, że bez dodatkowych lekcji/ kursów nie ma szans na dobrą znajomość języka
Źle że idzie na prywatny angielski, bo lepiej jakby ten czas spedziło z rodzicami. A potem pisanie, że nie z rodzicami, ale grając w gierki, by nauczyc się angielskiego.
jeszcze raz, szkoda czasu i pieniędzy na prywatny angielski, skoro to samo, a zwykle więcej, można mieć z internetów, i tym procesem powinni pokierować rodzice (odnosi się to też do większej części wykształcenia dzieci);
gdzie tu widzisz sprzeczność?
Pytanie co uważasz za dobrą znajomość. Jeśli to ma być taka znajomość, żeby zrozumieć polecenia na zmywaku to ok - YT wystarczy. Natomiast jeśli chcesz zbudować u swoich dzieci przewagę konkurencyjną względem innych, czyli np. umożliwić dzieciom maturę IB czy studia zagraniczne, to YT nie wystarczy. Nie słyszałem, żeby ktoś zdał CPE ucząc się tylko z Internetu, a póki co to jest obiektywny wyznacznik biegłości językowej.
Hmm, jeden z moich braci ma C2, drugi posługuje się angielskim na co dzień, pracując jako programista w dużej międzynarodowej korporacji, (nie wiem, czy wymagano od niego jakiegoś językowego egzaminu). Trzeci jeszcze student, ale też prawdopodobnie będzie w pracy posługiwał się często angielskim. Ja na co dzień angielskim posługuję się głównie do czytania książek, ale kiedy potrzebuję go w komunikacji zawodowej, to też nie ma żadnego problemu. Także DA SIĘ.
Każdy z Was się nauczył angielskiego tylko w szkole publicznej? Nigdy nie mieliście żadnych prywatnych lekcji z języka?
Komentarz
Ale jak to się ma do czasu z rodzicem? Pomijam jakość tego co dziecko "łyknie" z gier czy youtuba, ale uważasz, że dzieciak siedzący i gapiący sie w komputer obok rodziców, spędza wartościowy czas z rodzicami?
Aha - i dlaczego czas spędzony rodzinnie na graniu w fajną przygodówkę lub oglądaniu filmu czy ciekawego programu na youtubie ma być "mało wartościowy"?
każdy niemowlak uczy się języka bez nauki gramatyki
wręcz przeciwnie, może dostarczyć mnóstwa wartościowych wiadomości i wzruszeń, wszystko na kliknięcie
Podobnie treningi- można w tv obejrzeć zawody.
coś czepialska jesteś,
nastąpiłem Ci przypadkiem na odcisk?
I zaczynaja się dylematy
i tym procesem powinni pokierować rodzice (odnosi się to też do większej części wykształcenia dzieci);
gdzie tu widzisz sprzeczność?
działa