Pisałam od 5 maja w prośbie o modlitwe. Nikt nie zareagowal
Pamiętałam o nim, chociaz nie pisałam... Przynajmniej już nie cierpi... Gdyby przeżył, przy tych obrażeniach jego życie byłoby jednym pasmem cierpienia...
Tragedia nieopisana, niewyobrażalne okrucieństwo sprawcy i "rodziny", która mieszkała w tym samym mieszkaniu i nie udzieliła pomocy, z "matką" na czele.. Niewydolność systemu opieki, szkoły... Gloryfikowany w mediach płaczący tatuś też chyba nieświęty, skoro miał odebrane prawa rodzicielskie... Ech, wyć się chce
Taką petycję znalazłem, jednym z postulatów jest obowiązek "przeszkolenia wszystkich pracowników z zasad bezpiecznego kontaktu, rozpoznawania symptomów krzywdzenia i podejmowania interwencji." Może warto podpisać. https://fdds.pl/powiedz-stop-krzywdzeniu-dzieci.html
Czytam w internecie komentarze jak to by wszyscy dźgali, palili, topili, solą sypali sprawców. A to jest druga strona tego samego medalu. Jeżeli tak będziemy myśleć to nigdy nie przerwiemy kręgu przemocy, który nas otacza. Myślę, że niejednemu z prawych obywateli zryło by beret, gdyby mógł dotrzeć do źródła tej agresji w ludziach. Ile traum ludzie powynosili ze swoich domów, z trudnego dzieciństwa, zaniedbania na różnych płaszczyznach. Jestem za prewencją, tylko sama nie wiem do końca jak miałaby wyglądać.
Dobrze- ojczym psychopata. To kim są ludzie, którzy mieszkali z nimi w mieszkaniu, ciocie, wujkowie, sąsiedzi nauczyciele, panie od terapii. To jest naprawdę szerszy problem wszechobecnej agresji. Nawet biernej.
Ja się dziwię, że rodziny, które mają już odebrane jedno dziecko nie mają z automatu opieki kuratora. Na zasadzie - nie znasz dnia ani godziny kiedy będzie kontrola, współpraca ze szkołą i wychowawcą itp. Mam niestety wrażenie, że kuratorzy biorą pieniądze za nic. W bliskiej rodzinie dzieci z powodu uzależnienia matki są pod opieką kuratora. Nikt go nigdy na oczy nie widział.
Wiele dzieci przychodzi do szkoły ze złamaniami, z guzem itp. Jeśli rodzina jest pod opieką kuratora to powinna być informacja z jego strony - jest to rodzina pod naszą opieką, prosimy o informację o niepokojących sytuacjach, bądźmy w kontakcie. Raz na jakiś czas telefon - jak sytuacja dziecka, czy chodzi do szkoły, czy wszystko ok. W tym momencie jest nagonka na szkołę i nauczycieli- oni niewiele mogli. Wyobraźmy sobie sytuację, że szkoła zgłasza każdą sytuację, że dziecko ma złamaną rękę- wyszedłby jakiś absurd. Tym bardziej, że chłopiec chodził do szkoły specjalnej, nie wiemy jaki był z nim kontakt, czy był w stanie opowiedzieć nauczycielowi, że coś jest nie tak. Media piszą tak, żeby podkręcić emocje - dziecko zawsze chodziło do szkoły a nagle przez pięć dni nie poszło... Nikt się nie zainteresował. I co ma zrobić nauczyciel w takiej sytuacji? Po dwóch tygodniach nieobecności można wykonać telefon czy wszystko w porządku, ale kilka dni nieobecności w szkole to norma. Dopóki kuratorzy nie będą w stałym kontakcie ze szkołą, mopsem i policją dopóty będą takie sytuacje. Chłopiec uciekał, policja go oddawała trzeźwej matce i temat załatwiony. A gdyby miejscowa policja wiedziała o kuratorze, znała namiar, nr telefonu, gdyby ktoś łaskawie zadzwonił i powiadomił? Jestem cięta na ten urząd, fakt, ze względu na rodzinę, o której pisałam wyżej. Tam były takie historie, że czternastoletnie dziecko dwa miesiące nie było zapisanie do żadnej szkoły (z ośrodka socjoterapii wyrzucili i matka nie szukała innego miejsca) i nikt się tematem nie zainteresował. Matka była miesiącami w ciągu i gdyby nie dziadkowie to dziecko nie miałoby co jeść. Nadzór kuratora od pięciu lat, ktoś za to bierze niezłe pieniądze i co?
Mojej siostry córka spadała ze schodów i mama ja złapała za rękę i wyrwała jej ta rękę ze stawu. Na pogotowiu osobno pytano siostrę i jej męża co się stało. Siostra potem mówiła, że głupio się czuła ale jak ma to uratować jakieś maltretowane dziecko to w sumie dobrze.
Niepełnosprawne dzieci czasami nie mówią. I mogą być wycofane, nieobecne, mieć przestraszony wyraz twarzy, bo atakują bodźce, z którymi trudno sobie poradzić. Mogą być też poobijane, bo nie panują nad swoimi ruchami. Trudno po miesiącu pracy ocenić czy wszystko w porządku z głęboko upośledzonym dzieckiem.
20 lat temu ojczym-kat Dawid B. staje przed sądem (jako 7 latek!) w sprawie wepchnięcia do stawu swojej siostry (9l) Sandry. Dziewczynka utonęła.
SĄD UZNAJE TO ZA WYPADEK.
Reszta życia Dawida B. to kradzieże, pobicia, narkotyki, alkoholizm i pobyty w więzieniu.
Po ostatniej odsiadce poślubia Magdę B. matkę chłopca.
Od tej pory mały Kamil, który traci podstawowe poczucie bezpieczeństwa, bez możliwości obrony ucieka z domu, chodzi po ulicy zaplakany w piżamce, boi się wracać do domu i … skarży dorosłym. Znaleziony tak na przystanku, trafił wychlodzony do szpitala.
W marcu dziecko trafia na SOR ze złamaną rączką. Prawdopodobnie już wtedy ma na ciele poprzenia od papierosów.
NIKT NIE REAGUJE.
W czerwcu 2020 na wniosek MOPS, sąd rozpatruje sprawę pozbawienia praw opieki matkę.
- sąd zna przeszłość Dawida B.
- wie, że „rodzice”chłopca nie pracują, nie poddają się terapii, mają niebieską kartę i są alkoholikami.
- wie, że w jednym mieszkaniu żyje kilkanasci osób
- wie, że ojczym bije matkę chłopca i prawdopodobnie dzieci.
SĄD NIE WIDZI JEDNAK PRZESŁANEK DO ODEBRANIA PRAW RODZICIELSKICH I UMARZA POSTĘPOWANIE.
Ojciec biologiczny Kamilka zgłaszał sprawę do MOPS i na policję.
NIKT NIE WIDZIAŁ PROBLEMU.
Rodzina była pod opieką: policji, kuratora, MOPS, poradnii pedagogicznych i szkoły.
Kamil z połamanymi od bicia, kopania i rzucania rączkami i nóżkami, z petami gaszonymi na ciele, poparzoną pupą i nogami od siedzenia na rozgrzanym piecu węglowym, z płatami odpadającej skóry od oblewania wrzątkiem, z gnijącymi zakażonymi ranami pokrywającymi 1/4 powierzchni ciała, w tym twarzy i głowy, leży na brudnej podłodze obok pieca ciągnących w nieskończoność się 5 dni bez opieki, bez jedzenia, bez wody(!), porzucony przez świat, w zobojętnieniu jedynych osób, które mogą mu pomóc, w niewyobrażalnym cierpieniu, w rozrywającym bólu, które nie odchodzą i z każdą godziną nasilają się, w obłędnej rozpaczy, w niezrozumieniu swojego losu, w beznadzieji i jeszcze raz w cierpieniu, w piekle!
Są to ostatnie wspomnienia z życia chłopca.
Zostaje przeniesiony w nieświadomy byt śpiączki farmakologicznej.
Nie wiemy czy śni i cierpi dalej.
Miesiąc później umiera.
Na takie coś dziś trafiłam na fb
Jeśli to prawda, ze tyle osób z różnych instytucji wiedziało, to należałoby każdego podciągnąć pod odpowiedzialność karna
Monia, ja mu w papiery nie zaglądałam, ale do szkoły specjalnej trafiają dzieci upośledzone. Jest w artykule, że chłopiec nie mówił, więc nie była to lekka niepełnosprawność (takie dzieci zwykle trafiają do szkół rejonowych). Trudno jest też orzec, czy niepełnosprawność intelektualna dziecka wynika z czynników środowiskowych czy też nie (zaniedbania środowiskowe są podawane jako jedna z przyczyn niepełnosprawności intelektualnej). Po miesiącu obserwacji dziecka tego nie ocenisz. Pisze się o brudnym ubraniu - 80 proc dzieci w szkole specjalnej w której pracowałam miało brudne ubrania - zasmarkane, obślinione i w resztkach z posiłków. Ubrania zmieniane i pół godziny później znów brudne. Mama powiedziała, że chłopiec się przewrócił. Gwarantuję ci, że dzieci niepełnosprawne intelektualnie przewracają się częściej i dotkliwiej niż dzieci zdrowe. Dziecko było w szkole przez miesiąc we wrześniu, potem było nie wiadomo gdzie, a potem znów miesiąc w tej szkole. Nagonka na nauczycieli z tej szkoły jest nieuzasadniona.
Ja powiem tak, jestem nawet tolerancyjna dla rodzin gdzie występuje problem alkoholowy, ale bez przemocy, bo tutaj, można się smiac, ale trochę doświadczyłam takiego życia. Lecz dla ludzi, którzy chleją bez opamiętania, biją dzieci, nie wyszli nigdy z nizin nie mam żadnej tolerancji. Gdzie jest policja, sądy, kuratorzy? Ile jeszcze dzieci ma umrzeć bo „rodzice” doprowadzili siebie i rodzinę do takiego stanu, że już tylko cud może pomóc?
To jest kwestia tego że nie zadziałał sąd. Sędzia powinien wylecieć z zawodu. To nie był problem taki że zahukana matka i dzieci i przemocowiec tylko totalna patola. Alkoholikom powinno odbierać się prawa rodzicielskie. Chyba że się poddadzą.leczeniu. A szkoła nic do tego nie ma. Nie zgadzam się że szkoła powinna być miejscem kontroli nad rodziną. Od tego jest OPS. I policja. Szkoła ma za zadanie uczyć dzieci i zgłaszać.trudnosci w nauce i wychowawcze. Rodzicom. Ewentualnie proponować diagnozę i możliwość terapii niekoniecznie w szkole. Z tego co czytam to tam już bywały interwencje i były zgłoszenia o przemocy. Zawiódł system. Bo sędzia jest elementem systemu. Tak bywało że z biedy zabierali ludziom dzieci, bo ci ludzie byli niezaradni, chorzy, upośledzeni, ograniczeni umysłowo itp. i zamiast pomóc rodzinie zabierali dzieci. Albo była przemoc i w ramach przeciwdziałaniu przemocy zabrali dzieci zamiast odizolować krzywdziciela.
A jak Waszym zdaniem powinna zareagować osoba świadoma takiego stanu rzeczy w domu chłopca? Tak konkretnie? Pytam tak teoretycznie, gdy reakcja instytucji jest niewystarczająca? Interweniować w jakichś wyższych instancjach? Jakich? Czasowo „ uprowadzić” dziecko dla zwrócenia uwagi?
Generalnie to powinno być zgłoszenie o znecaniu i obdukcja żeby ruszyła Procedura. Konkretna osobą musi wnieść na konkretnego sprawcę.. Raczej nikt nic takiego nie zrobił. Nie zgłosił formalnego wniosku i sprawca bezkarnie robił sobie dalej co chciał
Komentarz
Tak, wiem że to niechrześcijańska postawa, no i mam to gdzieś.
Przynajmniej już nie cierpi... Gdyby przeżył, przy tych obrażeniach jego życie byłoby jednym pasmem cierpienia...
Tragedia nieopisana, niewyobrażalne okrucieństwo sprawcy i "rodziny", która mieszkała w tym samym mieszkaniu i nie udzieliła pomocy, z "matką" na czele..
Niewydolność systemu opieki, szkoły...
Gloryfikowany w mediach płaczący tatuś też chyba nieświęty, skoro miał odebrane prawa rodzicielskie...
Ech, wyć się chce
Może warto podpisać.
https://fdds.pl/powiedz-stop-krzywdzeniu-dzieci.html
Myślę, że niejednemu z prawych obywateli zryło by beret, gdyby mógł dotrzeć do źródła tej agresji w ludziach. Ile traum ludzie powynosili ze swoich domów, z trudnego dzieciństwa, zaniedbania na różnych płaszczyznach.
Jestem za prewencją, tylko sama nie wiem do końca jak miałaby wyglądać.
To kim są ludzie, którzy mieszkali z nimi w mieszkaniu, ciocie, wujkowie, sąsiedzi nauczyciele, panie od terapii. To jest naprawdę szerszy problem wszechobecnej agresji. Nawet biernej.
Mam niestety wrażenie, że kuratorzy biorą pieniądze za nic. W bliskiej rodzinie dzieci z powodu uzależnienia matki są pod opieką kuratora. Nikt go nigdy na oczy nie widział.
tu nie o to chodzi
Media piszą tak, żeby podkręcić emocje - dziecko zawsze chodziło do szkoły a nagle przez pięć dni nie poszło... Nikt się nie zainteresował. I co ma zrobić nauczyciel w takiej sytuacji? Po dwóch tygodniach nieobecności można wykonać telefon czy wszystko w porządku, ale kilka dni nieobecności w szkole to norma.
Dopóki kuratorzy nie będą w stałym kontakcie ze szkołą, mopsem i policją dopóty będą takie sytuacje. Chłopiec uciekał, policja go oddawała trzeźwej matce i temat załatwiony. A gdyby miejscowa policja wiedziała o kuratorze, znała namiar, nr telefonu, gdyby ktoś łaskawie zadzwonił i powiadomił?
Jestem cięta na ten urząd, fakt, ze względu na rodzinę, o której pisałam wyżej. Tam były takie historie, że czternastoletnie dziecko dwa miesiące nie było zapisanie do żadnej szkoły (z ośrodka socjoterapii wyrzucili i matka nie szukała innego miejsca) i nikt się tematem nie zainteresował. Matka była miesiącami w ciągu i gdyby nie dziadkowie to dziecko nie miałoby co jeść. Nadzór kuratora od pięciu lat, ktoś za to bierze niezłe pieniądze i co?
Jeśli to prawda, ze tyle osób z różnych instytucji wiedziało, to należałoby każdego podciągnąć pod odpowiedzialność karna
Z tego co czytam to tam już bywały interwencje i były zgłoszenia o przemocy. Zawiódł system. Bo sędzia jest elementem systemu.
Tak bywało że z biedy zabierali ludziom dzieci, bo ci ludzie byli niezaradni, chorzy, upośledzeni, ograniczeni umysłowo itp. i zamiast pomóc rodzinie zabierali dzieci. Albo była przemoc i w ramach przeciwdziałaniu przemocy zabrali dzieci zamiast odizolować krzywdziciela.
Pytam tak teoretycznie, gdy reakcja instytucji jest niewystarczająca?
Interweniować w jakichś wyższych instancjach? Jakich?
Czasowo „ uprowadzić” dziecko dla zwrócenia uwagi?
Konkretna osobą musi wnieść na konkretnego sprawcę..
Raczej nikt nic takiego nie zrobił. Nie zgłosił formalnego wniosku i sprawca bezkarnie robił sobie dalej co chciał