Ja swoim rodzicom przytrafiłam się późno bo ojciec miał 42 lata, matka 38. Nie wiem czy byłam planowana, czy nie. Wiem jednak, ze mnie kochają. Nawet dziecko z wpadki jest wazne. Lecz tez czasami ktoś może nie chciec miec nieplanowanego dziecka, woli wybrać, kiedy chce być rodzicem.
W przeszłości, życia w małżeństwie i rodzinie, młodzi uczyli się w sposób spontaniczny i naturalny w codzienności. Dziś już tak nie jest. Nasze dzieci doświadczają skutków sekularyzacji, kryzysów kulturowych i antropologicznych. Dlatego potrzeba jest osobnego, wieloletniego przygotowania do małżeństwa, które rozpoczyna się już od najmłodszych lat" – mówi Gambino. Dzieciom trzeba jasno mówić, czym jest małżeństwo, trzeba je wychowywać do zdrowego i zrównoważonego życia seksualnego w perspektywie małżeństwa i otwarcia na życie. Dzięki świadectwu chrześcijańskich rodzin młodzi mogą odkryć, że przyjęcie nowego życia w małżeństwie jest największym darem, jaki może ich spotkać.
Ja jednak dochodzę do wniosku, że to jest jakaś choroba psychiczną, dokonac aborcji. To trochę jakby zabić siebie. Albo być kompletnie niezdolnym do miłości drugiego, bo kogo łatwiej pokochać niż własne dziecko. Kogo?
Przyznam, że mnie to wszystko trochę przeraża. W kółko o odpowiedzialności. Będzie wojna, to zobaczymy, co to znaczy ta cała odpowiedzialnosc. Mam wrażenie, że żyjemy w jakiejś bańce. Standardy, wykształcenie, domy, dyskusje, czy jak się dziecku nie zapewnia lekcji angielskiego, to lekkie czy poważne zaniedbanie.
Z drugiej strony znam parę osób, które dzieci miało dopiero po ustatkowaniu się- kariera zrobiona, dom zbudowany, nic, tylko rodzić i plodzić . I taki spokój w tym wszystkim tez jest bardzo fajny
Doczytałam właśnie w Newsweeku o kolejnej przeszkodzie do posiadania dzieci. Otóż nasze dzieci będą mieć traumę, bośmy je chcieli wychować na wierzących. A oni są potem nieszczęśliwi, nie mogą się otrząsnąć i muszą iść do księdza, by dokonać apostazji, a to jak wejść w paszczę lwa. O tylu już traumach czytałam w internecie, że doszłam do wniosku, że nie sposób wychować dziecko nie skrzywdziwszy go ciężko. Po cóż więc wychowywać? Po co sprowadzać na ten świat kolejną straumatyzowaną istotę?
Ja jednak dochodzę do wniosku, że to jest jakaś choroba psychiczną, dokonac aborcji. To trochę jakby zabić siebie. Albo być kompletnie niezdolnym do miłości drugiego, bo kogo łatwiej pokochać niż własne dziecko. Kogo?
Nie, to:
1) skrajny egoizm - dzieci nie znoszę, ale seks mi się należy jak psu buda. 100% antykoncepcji nie ma, więc wpadka może się zdarzyć, jak się zdarzy, to się pozbędę;
2) paniczny lęk, dramatycznie niska samoocena - nie dam rady, nie potrafię, jestem sama, nikt mi nigdy nie pomoże.
Tak przy okazji Newsweek naprawdę mnie dziś rozbawił. O bp. Grzegorzu Rysiu napisali: "Abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, zostanie nowym kardynałem. Na tle polskich hierarchów jawi się jako hierarcha otwarty, ale jego podejście do spraw światopoglądowych rozczarowuje."
Ja jednak dochodzę do wniosku, że to jest jakaś choroba psychiczną, dokonac aborcji. To trochę jakby zabić siebie. Albo być kompletnie niezdolnym do miłości drugiego, bo kogo łatwiej pokochać niż własne dziecko. Kogo?
Mnie się wydaję, że to jest strach przede wszystkim. Czy dam radę, jak dam radę. Strach przed nieodwracalnymi zmianami. Ale bardzo nie podoba mi się, ostatnio często spotykana, retoryka o zabijaniu z "miłości". Wręcz osoby, które urodziły i wychowują chore dziecko słyszą, że są mało wrażliwe i samolubne. Bo dla własnego ego skazują dziecko na ... życie.
Ja jednak dochodzę do wniosku, że to jest jakaś choroba psychiczną, dokonac aborcji. To trochę jakby zabić siebie. Albo być kompletnie niezdolnym do miłości drugiego, bo kogo łatwiej pokochać niż własne dziecko. Kogo?
Nie, to:
1) skrajny egoizm - dzieci nie znoszę, ale seks mi się należy jak psu buda. 100% antykoncepcji nie ma, więc wpadka może się zdarzyć, jak się zdarzy, to się pozbędę;
2) paniczny lęk, dramatycznie niska samoocena - nie dam rady, nie potrafię, jestem sama, nikt mi nigdy nie pomoże.
Takie moje obserwacje.
Punkt 2 mogę zrozumieć. I zwalić na hormony. Chodzi mi o stan, nie o decyzję
Punkt 1 to właśnie niezdolność do miłości w ogóle. Nie umiem sobie wyobrazic, że człowiek kocha kogoś, a wlasnego dziecka nie. Jakoś mi się to nie mieści.
@malagala Myśle,ze nawet taka osoba może kochac, partnera, rodzicow, chociaż aborcja jest smutna. I o ile nie chce oceniać ciężkich przypadków gdy matka myśli o aborcji bo dziecko może być skrajnie chore i toczą się myśli i potrzebna jest pomoc. Nie chce. Jednak tak aborcja na życzenie jest zawsze bardziej smutna, według mnie
A matka, która zabija dziecko gdy wiadomo, że choroba dziecka spowoduje, że będzie ono żyło max kilka lat i to życie będzie wypełnione ogromnym cierpieniem, nie kieruje się miłością? Ona też chce chronić swoje dziecko przed czymś gorszym.
@Beta To jest dylemat, który zawsze mam w tej kwestii. Pamietam nawet kiedyś, jakoś na FB trafiłam na post dość popularnej osoby, która wychowuje dziecko chore na porażenie mózgowe. I ona tam pisała, ze nie wie czy sama zrobiłaby aborcje, ale nie życzy nikomu chorego dziecka. Sama swoją corke bardzo kocha. Miałam dysonans, ale trochę ja rozumiałam.
@M_Monia To tez prawda. „Nie bójcie się tych co zabijają ciało”. Te dzieci będą z Jezusem, zabójcy bez nawrócenia pójdą do piekła. Ja rozumiem dylemat zmęczonej choroba matki czy takiej, która już nosi dziecko i nie wie co będzie i @Beta ma trochę racji. Jeśli jednak ktoś to robi z zimna krwią albo teoretyzuje, ze chory to gorszy to może być to jakiś wewnętrzny problem.
A matka, która zabija dziecko gdy wiadomo, że choroba dziecka spowoduje, że będzie ono żyło max kilka lat i to życie będzie wypełnione ogromnym cierpieniem, nie kieruje się miłością? Ona też chce chronić swoje dziecko przed czymś gorszym.
@Beta podziękowałam niechcący. Jesteś świadoma że medycyna mówi o prawdopodobieństwie a nie o 100% pewności? Dokonuje się aborcji w oparciu o prawdopodobieństwo!
Osobiście uważam, że w tytule wątku, błędnie jest zadane pytanie. Jestem Polakiem i chciałbym mieć dzieci. Nawet drugie tyle co mam.
Ale z posiadaniem dzieci w Polsce wiążą się przykrości. Przykre jest zetknięcie się z cierpieniem własnych dzieci. Te dzieci cierpią przez inżynierię społeczną, która jest użyta przeciwko nim w portalach społecznościowych i innych usługach internetowych. Cierpią przez system nauczania. I przez wiele innych składników tej całej "cywilizacji śmierci", wobec której nawet dorosły człowiek jest bezradny.
Łatwiej (i dużo taniej) jest ochronić i dopilnować dwójkę dzieci, niż ich gromadkę. Taką mamy rzeczywistość.
Nie trzeba czekać do nastoletniosci. Weź dzieci - dwulatka i ze dwóch przedszkolaków na spacer, potem im podgrzej posiłek, nakarm, uśpij i przeżyj Albo nakłoń trójkę starszych do sprzątnięcia jakiegoś pomieszczenia. Albo podyskutuj na temat tego, że jesteś opresyjnym rodzicem, bo kazałeś odrobić lekcje i przeczytać nieciekawą lekturę. Moje wspomnienia z jednego dnia wakacji z dziećmi - poranek - jeden dzieć zerwał pół paznokcia z nogi. Drugi przy każdej okazji bierze wąż ogrodowy i chlapie po wszystkich (niespełna dwulatek, nic nie kuma z tłumaczeń). Nie zdążysz ugryźć kanapki a musisz wstawać i lecieć za bąblem. Wyjście nad morze. Po drodze jedno się zaplątało w akację, bo chciało zobaczyć, jak dziki zryły ziemię. A jedno się boi, bo ta ścieżka strasznie wygląda, i ten opuszczony pensjonat. -mamo, czy ktoś tam umarł ? Plaża -Dwoje z tatą w wodzie, małemu daje chrupki z nadzieją, że poczytam. Wychodzą pozostali, też chcą chrupki. Koniec czytania, wyrywają sobie te chrupki, jakby w życiu nic nie jedli. Przylatują strasznie agresywne osy. Jedna mnie gryzie gdy próbuję odgonić ja od najmłodszego. Uciekamy z plaży, idziemy na lody. Przylatują osy. Znów odganianie, jedne lody lądują na chodniku. Wracamy do domu, jemy kolację. Mały zdejmuje pieluchę i, za przeproszeniem, robi co ma zrobić na dywan. Sprzatamy. Patrzymy - nie ma córki. Szukamy. Znajdujemy ja po kwadransie śpiącą w takiej rattanowej kanapie na balkonie. W tej skrzyni, zamkniętą. Kąpiemy towarzystwo, usypiamy, nie mamy siły do siebie gęby otworzyć. Budzi nas krzyk, bo osa ugryzła najmłodszego w policzek... York ci nie da tyłu emocji, roboty, wyzwań.
Jak na mój gust, za mało się mówi o poprawności politycznej. Jest to bardzo porawne, aby mieć mało dzieci. Lub wcale. Tak samo jak poprawnie politycznie było mieć mało dzieci np w takiej Francji. Poprawne też było sprowadzić "emigrantów". A skoro my chcemy gonić Francję, to u nas też jest poprawne sprowadzić Ukrainki. One nam dzieci urodzą.
Także media, które są częścią inżynierii społecznej służącej polityce, naświetlają problem z odpowiedniej strony. Statystyka jak służyła propagandzie, tak nadal służy. No i mamy na topie mężczyzn, którzy rodziną są niezainteresowani, kobiety których nierealne oczekiwania dyskwalifikują 80% męskiej populacji. Itd itp. Małżeństwa są w rozsypce, to i warunków, aby mieć te dzieci, po prostu nie ma
No to smutne. Skoro nawet Polacy mieliby tyle dzieci ile by chcieli to i tak 3 dzieci chce mały procent Czyli tak czy inaczej jesteśmy zagrożeni wyginięciem bo bezdzietni są i będą. Choćby z przymusu.
Singiel ma dopłatę do dwuosobowego pokoju. Ale coraz więcej hoteli obniża te opłaty a i są takie, które takiej opłaty nie pobierają albo jest ona symboliczna.
Komentarz
W przeszłości, życia w małżeństwie i rodzinie, młodzi uczyli się w sposób spontaniczny i naturalny w codzienności. Dziś już tak nie jest. Nasze dzieci doświadczają skutków sekularyzacji, kryzysów kulturowych i antropologicznych. Dlatego potrzeba jest osobnego, wieloletniego przygotowania do małżeństwa, które rozpoczyna się już od najmłodszych lat" – mówi Gambino. Dzieciom trzeba jasno mówić, czym jest małżeństwo, trzeba je wychowywać do zdrowego i zrównoważonego życia seksualnego w perspektywie małżeństwa i otwarcia na życie. Dzięki świadectwu chrześcijańskich rodzin młodzi mogą odkryć, że przyjęcie nowego życia w małżeństwie jest największym darem, jaki może ich spotkać.
To trochę jakby zabić siebie.
Albo być kompletnie niezdolnym do miłości drugiego, bo kogo łatwiej pokochać niż własne dziecko. Kogo?
Z drugiej strony znam parę osób, które dzieci miało dopiero po ustatkowaniu się- kariera zrobiona, dom zbudowany, nic, tylko rodzić i plodzić . I taki spokój w tym wszystkim tez jest bardzo fajny
O tylu już traumach czytałam w internecie, że doszłam do wniosku, że nie sposób wychować dziecko nie skrzywdziwszy go ciężko.
Po cóż więc wychowywać? Po co sprowadzać na ten świat kolejną straumatyzowaną istotę?
1) skrajny egoizm - dzieci nie znoszę, ale seks mi się należy jak psu buda. 100% antykoncepcji nie ma, więc wpadka może się zdarzyć, jak się zdarzy, to się pozbędę;
2) paniczny lęk, dramatycznie niska samoocena - nie dam rady, nie potrafię, jestem sama, nikt mi nigdy nie pomoże.
Takie moje obserwacje.
"Abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, zostanie nowym kardynałem. Na tle polskich hierarchów jawi się jako hierarcha otwarty, ale jego podejście do spraw światopoglądowych rozczarowuje."
Ale bardzo nie podoba mi się, ostatnio często spotykana, retoryka o zabijaniu z "miłości".
Wręcz osoby, które urodziły i wychowują chore dziecko słyszą, że są mało wrażliwe i samolubne. Bo dla własnego ego skazują dziecko na ... życie.
Punkt 1 to właśnie niezdolność do miłości w ogóle. Nie umiem sobie wyobrazic, że człowiek kocha kogoś, a wlasnego dziecka nie. Jakoś mi się to nie mieści.
Jak myślisz czym kierowały się kobiety w obozach, które zabijały swoje nowonarodzone dzieci?
Ona też chce chronić swoje dziecko przed czymś gorszym.
Ale z posiadaniem dzieci w Polsce wiążą się przykrości. Przykre jest zetknięcie się z cierpieniem własnych dzieci. Te dzieci cierpią przez inżynierię społeczną, która jest użyta przeciwko nim w portalach społecznościowych i innych usługach internetowych. Cierpią przez system nauczania. I przez wiele innych składników tej całej "cywilizacji śmierci", wobec której nawet dorosły człowiek jest bezradny.
Łatwiej (i dużo taniej) jest ochronić i dopilnować dwójkę dzieci, niż ich gromadkę. Taką mamy rzeczywistość.
https://opoka.org.pl/News/Polska/2023/dzietnosc-w-polsce-czy-polacy-chca-miec-dzieci-i-co-wplywa-na
Ale wiem, o co chodzi.
Nastoletni kot nie przyłoży ci tępym narzędziem między oczy.
Moje wspomnienia z jednego dnia wakacji z dziećmi - poranek - jeden dzieć zerwał pół paznokcia z nogi. Drugi przy każdej okazji bierze wąż ogrodowy i chlapie po wszystkich (niespełna dwulatek, nic nie kuma z tłumaczeń). Nie zdążysz ugryźć kanapki a musisz wstawać i lecieć za bąblem. Wyjście nad morze. Po drodze jedno się zaplątało w akację, bo chciało zobaczyć, jak dziki zryły ziemię. A jedno się boi, bo ta ścieżka strasznie wygląda, i ten opuszczony pensjonat. -mamo, czy ktoś tam umarł ? Plaża -Dwoje z tatą w wodzie, małemu daje chrupki z nadzieją, że poczytam. Wychodzą pozostali, też chcą chrupki. Koniec czytania, wyrywają sobie te chrupki, jakby w życiu nic nie jedli. Przylatują strasznie agresywne osy. Jedna mnie gryzie gdy próbuję odgonić ja od najmłodszego. Uciekamy z plaży, idziemy na lody. Przylatują osy. Znów odganianie, jedne lody lądują na chodniku. Wracamy do domu, jemy kolację. Mały zdejmuje pieluchę i, za przeproszeniem, robi co ma zrobić na dywan. Sprzatamy. Patrzymy - nie ma córki. Szukamy. Znajdujemy ja po kwadransie śpiącą w takiej rattanowej kanapie na balkonie. W tej skrzyni, zamkniętą. Kąpiemy towarzystwo, usypiamy, nie mamy siły do siebie gęby otworzyć. Budzi nas krzyk, bo osa ugryzła najmłodszego w policzek...
York ci nie da tyłu emocji, roboty, wyzwań.
Także media, które są częścią inżynierii społecznej służącej polityce, naświetlają problem z odpowiedniej strony. Statystyka jak służyła propagandzie, tak nadal służy. No i mamy na topie mężczyzn, którzy rodziną są niezainteresowani, kobiety których nierealne oczekiwania dyskwalifikują 80% męskiej populacji. Itd itp. Małżeństwa są w rozsypce, to i warunków, aby mieć te dzieci, po prostu nie ma
Monia, coś dla Ciebie.
‐------
Przecież jak masz dzieci nastolatki i maluchy to chyba normalne że lepsze są oddzielne pokoje.