Znaczy jak w rodzinie się dziecko nie nauczy, to w szkole tym bardziej też nie? Dobrze rozumiem?
Jak rodzice nie nauczą dziecka podcierać tyłka, to też pani w klasie 1 ma to za nich zrobić? Dobrze rozumiem?
Dla mnie szkoła ma zajmować się edukacją, rozwojem intelektualnym dzieci. Funkcja wychowawcza powinna wynikać tylko z naturlanych sytuacji, w których dziecko w szkole uczetniczy. Przykładowo: nauczyciel prosi o przyniesienie pudełka i dziecko trenuje/uczy się obowiązkowości.
Rozumiem. A jak tego pudełka nie przynosi, to ćwiczy asertywność. Wreszcie pojąłem co szkoła dobrego uczy
A tak poważnie to są złe założenia u podstaw, gdyż przez intelektualne rozważania dziecko kształtuje też swój system wartości. Nie tylko dziecko, ale każdy człowiek. I dzielenie, że to uczy rodzina, tamto szkoła, a jeszcze coś innego internet jest błędne. Człowiek ma jedno serce i jeden system wartości.
P.S. Jakoś nie udało mi się skopiować tej odpowiedzi na nowe forum
@Beta Czy Ty uważasz że lepiej abyśmy ze sobą w ten sposób nie rozmawiali? Np bo psuje Ci humor taka dyskusja?
Mam wrażenie że takie spojrzenie na edukacje, w której biorę pod uwagę, że te wszystkie zasady na której się ona opiera, mogą być mylne i można je podważać Ciebie irytuje.
@Biznes Info moje dzieci jak czegoś nie miały, to ćwiczyły wspólpracę, bo robiły pracę z kimś, kto przyniósł daną rzecz (jak ktoś nie miał to robił z nimi). Jeżeli to miała byc praca faktycznie indywidualna, to pani dawała kolejny dzień, i kolejny. Aż wszystkie dzieci przyniosły. Z drugiej strony dzieci myślały o tym, że skoro one pamietają, to wezmą dodatkowe pudełko dla kogoś kto zapomni.
Mnie dzieci nauczyły słuchać uważnie, gdy coś mówią. A ma to związek właśnie z obowiązkiem szkolnym. W tym względzie moje starszaki są pokrzywdzone, bo w ich przypadku skupiałem się tylko na obowiązkach szkolnych. Nie myślałem że mogą potrzebować dużej pomocy za względu na innych uczniów, czy nawet ich rodziców, a nawet nauczycieli. W przypadku młodszych dzieci już byłem uczulony na te zagrożenia i kilka niebezpieczeństw udało się zgasić w zarodku.
Naprawdę praca z ludźmi jest wymagająca, a z dziećmi w szczególności. Bo są one wrażliwe, prawie bezbronne.
Jeżeli chodzi o pomoc innym, czy wspólna praca z innymi, to mam podobnie u siebie. U swoich dzieci stwierdzam aż nadmiar pomysłów i ich realizacji. W tym względzie sam ich czasem stopuję
PRL wraca Jak donosi ZNP od połowy kwietnia rewolucja w zadaniach domowych
"pisemne i praktyczno-techniczne prace domowe" należy rozumieć w szczególności dłuższe wypowiedzi pisemne (np. rozprawka, streszczenie), wypełnianie zeszytu ćwiczeń, rozwiązywanie zadań matematycznych, czy przygotowywanie prac w rodzaju makiet, modeli, prezentacji multimedialnych itp."
@malagala, w ED jest taki chłopiec z 5 SP, który teraz został laureatem Olimpiady Matematycznej dla Licealistów i ma wstęp na wszystkie ścisłe studia (za kilka lat). Znam z ED paru laureatów OMJ, potem poszli do klas MATEX do Staszica.
My naszego syna przygotowywaliśmy do Konkursu Informatycznego, 3 razy przeszedł do rejonowego, a potem ciągle mu brakowało 2 pkt. i się zraził bardzo do konkursów. Uważam, że przygotowywać musi ktoś, kto zna konkurs bdb. Znane mi dzieci z ED z sukcesami miały korepetytora, który świetnie znał dany konkurs.
Ja byłam laureatką konkursu matem. w SP i to za mało, żeby teraz ogarnąć przygotowanie do konkursów znaczących- mi w każdym razie nie wychodzi jako nauczycielce.
Kangura sobie robimy i dwoje ma wyróżniania (po 2 razy). Syn z 7 SP przeszedł do rejonowego z matmy, ale potem już psychicznie był niedysponowany do dalszego udziału. Trzeba mieć mocne nerwy również i nie naciskamy.
Matmę szkolną w SP robią w swoim tempie samodzielnie. Dobre są stare podręczniki z lat 80-tych, szczególnie do 1-3 i 6 SP. Czytają masę książek popularyzatorskich (wyd. Adamada, stare moje Szurka, Kowala "Przez rozrywkę do wiedzy", serie wyd. Aksjomat z Torunia od Kangura, np."Miniatury matematyczne"). Chodzimy na Dzień Popularyzacji Matematyki (ostatnio było spotkanie z p. Michałem Szurkiem), MINI Akademię Matematyki na PW, itp. Na Targach Książki idziemy do stoisk matematycznych pooglądać nowości.
Jest taki fajny konkurs też z mini-nagrodami jak Kangur (moje to lubią jako zachętę:) FerMat- na poziomie 4-6 SP - jako rekrutacja do mini-Matexu w kl. 7-8 SP.
Moi jako rozrywkę potrafią znaleźć sobie zadanie i je razem rozwiązywać, więc w grupie na pewno jest łatwiej.
Dobrze by było znaleźć jakieś kółko matematyczne, ale na razie kiepsko mi idzie. Jedno było niewypałem, okazało się przygotowaniem do E8. Zamiast tego mamy modelarstwo lotnicze.
"Stanisław
Lada to weteran OMJ. W tym roku został podwójnym laureatem zarówno OMJ,
jak i OM. Reprezentować będzie Polskę na CPSJ, a także na
Środkowoeuropejskiej Olimpiadzie Matematycznej.
Od zawsze bardzo
interesowałem się matematyką. Dzięki edukacji domowej moi rodzice mieli
duży wpływ na moją naukę i już od pierwszej klasy uczyłem się
matematyki trochę więcej niż gdybym miał się uczyć w szkole. Konkurs
Kangur Matematyczny, nawet jeśli jego zadania są bardziej łamigłówkami
niż zadaniami matematycznymi, początkowo bardzo mnie zmotywował do
nauki, gdy udało mi się w nim zrobić 20 na 21 zadań w pierwszej klasie.
Od tego czasu co roku biorę w nim udział.
Moi rodzice dowiedzieli
się niedługo później o konkursie matematycznym MSCDN i o OMJ. Choć
zadania wtedy wydawały mi się bardzo trudne, a w czwartej klasie
zrobiłem zaledwie kilka zadań na drugim etapie konkursu kuratoryjnego,
zacząłem ćwiczyć, robiąc zadania z poprzednich lat. Dało mi to w końcu w
piątej klasie tytuł finalisty konkursu MSCDN i laureata III stopnia
OMJ.
Podczas tamtego finału OMJ dowiedziałem się o wielu kursach
matematycznych i wkrótce dzięki pani Barbarze Lech zacząłem się uczyć na
Politechnice Warszawskiej na zajęciach Matematyka dla Ambitnych, a
dzięki panu Jerzemu Bednarczukowi na indywidualnych lekcjach z panią
Zuzanną Czechowską. Pozwoliło mi to rok po roku poszerzać moje
umiejętności matematyczne i zdobyć w klasach szóstej i siódmej kolejno
tytuły laureata OMJ stopnia II i I.
W tym roku szkolnym, dzięki
sugestii pani Czechowskiej, zacząłem uczyć się z serii książek
Matematyka Olimpijska (kolorowe skrypty) Wydawnictwa Szkolnego Omega
oraz na zajęciach MATEX online pana Waldemara Pompe. W tym roku brałem
też trzeci i pół raz (bo raz zdalnie) udział w obozie Polygon
Matematyczny.
Zrobienie 3⅓ zadania na finale OM było moim
największym sukcesem matematycznym jak dotąd, ale być może uda mi się to
zmienić na olimpiadach międzynarodowych, do których się przygotowuję w
tym roku.
Oprócz matematyki, od szóstej klasy dużo zajmuję się
informatyką, a szczególnie algorytmiką. Chodząc na Olimpijskie Koło
Informatyczne pana Daniela Olkowskiego, nauczyłem się wystarczająco, by
brać udział w olimpiadach. Uczestniczyłem więc w OIJ, raz dochodząc do
drugiego (wtedy ostatniego) etapu, a raz zajmując II miejsce. Dwa razy
doszedłem też do finału OI, ale tylko raz, w siódmej klasie, zdobyłem
tytuł finalisty. W każdym razie mam jeszcze w tej dziedzinie wiele do
nauki.
W przyszłości planuję uczyć się więcej fizyki, być może
nawet na poziomie OF. Będę musiał jednak dużo nadrobić, bo z nią nigdy
nie wychodziłem daleko poza podstawę programową, chyba że liczyć konkurs
Náboj Junior, na który poszedłem w r. 2019, myśląc, że jest to konkurs
czysto matematyczny.
Na koniec, chciałbym podziękować KGOMJ i
KGOM za organizowanie olimpiad. Z doświadczenia wiem, że OMJ daje
wspaniały wstęp do OM, a widzę, że OM daje wiele ścieżek do rozwoju.
Polecam wszystkim udział w nich, tak samo jak w olimpiadach
informatycznych. Warto startować nawet, jeśli się nie przejdzie
pierwszego etapu. "
Dzięki @Eleonora Ja olimpiadę znam, na pewno jest rozwiajajaca, ale widzę ja jako jeden ze środków do celu, pytanie tylko, co ma być tym celem Mi olimpiada całkiem wychodziła, ale mało z tego wynika. A może jestem w takim momencie życia, ze krzywo na to patrzę Na ten moment pomysł na edukację mam taki, że trzeba dziecku w pewnym momencie znaleźć tutora w dziedzinie, która go pasjonuje. Moim zdaniem niektórym dzieciom wygrywanie konkursów szkodzi na głowę. To jest trochę rozmienianie na drobne pasji, a może inaczej - skupianie się na motywacji zewnętrznej, a nie wewnętrznej Ze zdolnymi dziećmi jest trudno, bo w szkole są w kółko chwalone, jak zaczną coś wygrywać, to już w ogóle. Szkole też na tym zależy, bo poprawia to jakieś statystyki, można się chwalić uczniem. Niektóre dzieci mają to w nosie, innym łatwo się w tym zatopić.
Samo to, że trzeba "dobrze znać konkurs", żeby dziecko było w stanie się przygotować, to już dla mnie czerwona lampka. Oczywiście Olimpiada Matematyczna to coś zupełnie innego niż chociażby matura, nie da się do tego przygotować w ten sam sposób. Ale jednak jest tam punktowane rozwiązanie problemu, a nie np. szukanie problemu...
Też nie każde dziecko bardzo uzdolnione poznawczo ma zostać naukowcem. A ścieżka olimpiad trochę w tę stronę kieruje, moim zdaniem.
Dzięki @Eleonora Ja olimpiadę znam, na pewno jest rozwiajajaca, ale widzę ja jako jeden ze środków do celu, pytanie tylko, co ma być tym celem Mi olimpiada całkiem wychodziła, ale mało z tego wynika. A może jestem w takim momencie życia, ze krzywo na to patrzę Na ten moment pomysł na edukację mam taki, że trzeba dziecku w pewnym momencie znaleźć tutora w dziedzinie, która go pasjonuje. Moim zdaniem niektórym dzieciom wygrywanie konkursów szkodzi na głowę. To jest trochę rozmienianie na drobne pasji, a może inaczej - skupianie się na motywacji zewnętrznej, a nie wewnętrznej Ze zdolnymi dziećmi jest trudno, bo w szkole są w kółko chwalone, jak zaczną coś wygrywać, to już w ogóle. Szkole też na tym zależy, bo poprawia to jakieś statystyki, można się chwalić uczniem. Niektóre dzieci mają to w nosie, innym łatwo się w tym zatopić.
Samo to, że trzeba "dobrze znać konkurs", żeby dziecko było w stanie się przygotować, to już dla mnie czerwona lampka. Oczywiście Olimpiada Matematyczna to coś zupełnie innego niż chociażby matura, nie da się do tego przygotować w ten sam sposób. Ale jednak jest tam punktowane rozwiązanie problemu, a nie np. szukanie problemu...
Też nie każde dziecko bardzo uzdolnione poznawczo ma zostać naukowcem. A ścieżka olimpiad trochę w tę stronę kieruje, moim zdaniem.
dla mnie celem, przy OM, było zapewnienie dzieciom dobrego zawodu, który pozwoli im utrzymać rodzinę, pracując z domu o ile to możliwe (czyli ich przyszłe rodziny); reszta zależy od nich
Uczeń, który nie chce robić programu szkolnego (np. bo jest za łatwy) i nie chce robić konkursów i olimpiad- ma bardzo pod górkę. Trzeba wzbudzić w sobie to min. dostosowania do systemu, żeby osiągnąć wykształcenie. Może trudniej zrozumieć to w ED.
Jeśli chodzi o dystans do ocen, wyników, o umiejętność szukania problemów, samodzielnego zdobywania wiedzy, chyba też o długofalową odporność psychiczną- to na plus dla ED.
podpisała dziś rozporządzenie dotyczące prac domowych oraz oceny klasyfikacyjnej z religii i etyki. Od kwietnia w szkołach podstawowych prace domowe - z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą w klasach I-III - będą nieobowiązkowe i nieoceniane
Uczeń, który nie chce robić programu szkolnego (np. bo jest za łatwy) i nie chce robić konkursów i olimpiad- ma bardzo pod górkę. Trzeba wzbudzić w sobie to min. dostosowania do systemu, żeby osiągnąć wykształcenie. Może trudniej zrozumieć to w ED.
Jeśli chodzi o dystans do ocen, wyników, o umiejętność szukania problemów, samodzielnego zdobywania wiedzy, chyba też o długofalową odporność psychiczną- to na plus dla ED.
Wiesz, uczeń pewnie by chciał;) ja nie chcę, bo egzemplarz łasy na wygrywanie. Może demonizuję? Ale moje zasadnicze pytanie - po co to wszystko
@Pioszo54 Dla mnie praca z domu na zasadzie robienia czegoś między kotletem a pampersem to żadna praca. Potrzebuję głębokiego skupienia.
@malagala - rodzic ma intuicję. Mój starszy nie szedł drogą konkursów w liceum.
Rozwijają harcerstwo, ministranci, sport, organizacje z sensem. Nie samą nauką żyje człowiek, a życie może nauczyć tego, czego rodzic nie zdoła.
Tutor -najlepiej jakby uczył kilku przedmiotów jednocześnie i był silnym wzorem osobowym. Ale nie może narzucać zadań do wykonania, tylko towarzyszyć - dla starszego. Młodsi są inni, mogą robić konkursy. Im ciut brakuje samodzielności -na razie, a może mają taką osobowość.
Ja w ogóle o tutorze nie myślę w kontekście przedmiotów, wspomagania nauki. Bardziej taka osoba, która ma szerszą perspektywę, pomaga np. wyznaczać cele, trochę tez umie wyczuc dziecko, jakie ma "miękkie" naturalne talenty, jakiego w ogóle rodzaju praca bylaby odpowiednia itd itp. Może to być osoba związane z pasją dziecka, ale niektóre dzieci nie mają jakieś szczególnej pasji. W naturalny sposób rodzic może być taką osobą, ale rodzic to rodzic, zresztą dla starszych nastolatków kontakt z doroslym spoza rodziny, który poważnie ich traktuje, jest nie do przecenienia.
W podstawówce konkursy traktuję jako okazję do szukania dziedziny, którą dziecko polubi i w której okaże się, że jest dobre. Juz samo przygotowywanie daje dużo. Wysokie miejsce, nagrody materialne cieszą, wzmacniają motywację do dalszej pracy. W starszych klasach za konkursy można zdobyć dodatkowo punkty do rekrutacji lub w ogóle pierwszeństwo w naborze do szkoły średniej, więc jest konkretna korzyść. W liceum też warto brać udział w olimpiadzie. Można uzyskać 100% z matury, "indeks" na uczelnię.
Komentarz
A tak poważnie to są złe założenia u podstaw, gdyż przez intelektualne rozważania dziecko kształtuje też swój system wartości. Nie tylko dziecko, ale każdy człowiek. I dzielenie, że to uczy rodzina, tamto szkoła, a jeszcze coś innego internet jest błędne. Człowiek ma jedno serce i jeden system wartości.
P.S. Jakoś nie udało mi się skopiować tej odpowiedzi na nowe forum
Mam wrażenie że takie spojrzenie na edukacje, w której biorę pod uwagę, że te wszystkie zasady na której się ona opiera, mogą być mylne i można je podważać Ciebie irytuje.
Naprawdę praca z ludźmi jest wymagająca, a z dziećmi w szczególności. Bo są one wrażliwe, prawie bezbronne.
Jak donosi ZNP od połowy kwietnia rewolucja w zadaniach domowych
"pisemne i praktyczno-techniczne prace domowe" należy rozumieć w szczególności dłuższe wypowiedzi pisemne (np. rozprawka, streszczenie), wypełnianie zeszytu ćwiczeń, rozwiązywanie zadań matematycznych, czy przygotowywanie prac w rodzaju makiet, modeli, prezentacji multimedialnych itp."
Od zawsze bardzo interesowałem się matematyką. Dzięki edukacji domowej moi rodzice mieli duży wpływ na moją naukę i już od pierwszej klasy uczyłem się matematyki trochę więcej niż gdybym miał się uczyć w szkole. Konkurs Kangur Matematyczny, nawet jeśli jego zadania są bardziej łamigłówkami niż zadaniami matematycznymi, początkowo bardzo mnie zmotywował do nauki, gdy udało mi się w nim zrobić 20 na 21 zadań w pierwszej klasie. Od tego czasu co roku biorę w nim udział.
Moi rodzice dowiedzieli się niedługo później o konkursie matematycznym MSCDN i o OMJ. Choć zadania wtedy wydawały mi się bardzo trudne, a w czwartej klasie zrobiłem zaledwie kilka zadań na drugim etapie konkursu kuratoryjnego, zacząłem ćwiczyć, robiąc zadania z poprzednich lat. Dało mi to w końcu w piątej klasie tytuł finalisty konkursu MSCDN i laureata III stopnia OMJ.
Podczas tamtego finału OMJ dowiedziałem się o wielu kursach matematycznych i wkrótce dzięki pani Barbarze Lech zacząłem się uczyć na Politechnice Warszawskiej na zajęciach Matematyka dla Ambitnych, a dzięki panu Jerzemu Bednarczukowi na indywidualnych lekcjach z panią Zuzanną Czechowską. Pozwoliło mi to rok po roku poszerzać moje umiejętności matematyczne i zdobyć w klasach szóstej i siódmej kolejno tytuły laureata OMJ stopnia II i I.
W tym roku szkolnym, dzięki sugestii pani Czechowskiej, zacząłem uczyć się z serii książek Matematyka Olimpijska (kolorowe skrypty) Wydawnictwa Szkolnego Omega oraz na zajęciach MATEX online pana Waldemara Pompe. W tym roku brałem też trzeci i pół raz (bo raz zdalnie) udział w obozie Polygon Matematyczny.
Zrobienie 3⅓ zadania na finale OM było moim największym sukcesem matematycznym jak dotąd, ale być może uda mi się to zmienić na olimpiadach międzynarodowych, do których się przygotowuję w tym roku.
Oprócz matematyki, od szóstej klasy dużo zajmuję się informatyką, a szczególnie algorytmiką. Chodząc na Olimpijskie Koło Informatyczne pana Daniela Olkowskiego, nauczyłem się wystarczająco, by brać udział w olimpiadach. Uczestniczyłem więc w OIJ, raz dochodząc do drugiego (wtedy ostatniego) etapu, a raz zajmując II miejsce. Dwa razy doszedłem też do finału OI, ale tylko raz, w siódmej klasie, zdobyłem tytuł finalisty. W każdym razie mam jeszcze w tej dziedzinie wiele do nauki.
W przyszłości planuję uczyć się więcej fizyki, być może nawet na poziomie OF. Będę musiał jednak dużo nadrobić, bo z nią nigdy nie wychodziłem daleko poza podstawę programową, chyba że liczyć konkurs Náboj Junior, na który poszedłem w r. 2019, myśląc, że jest to konkurs czysto matematyczny.
Na koniec, chciałbym podziękować KGOMJ i KGOM za organizowanie olimpiad. Z doświadczenia wiem, że OMJ daje wspaniały wstęp do OM, a widzę, że OM daje wiele ścieżek do rozwoju. Polecam wszystkim udział w nich, tak samo jak w olimpiadach informatycznych. Warto startować nawet, jeśli się nie przejdzie pierwszego etapu. "
Ja olimpiadę znam, na pewno jest rozwiajajaca, ale widzę ja jako jeden ze środków do celu, pytanie tylko, co ma być tym celem
Mi olimpiada całkiem wychodziła, ale mało z tego wynika. A może jestem w takim momencie życia, ze krzywo na to patrzę
Na ten moment pomysł na edukację mam taki, że trzeba dziecku w pewnym momencie znaleźć tutora w dziedzinie, która go pasjonuje.
Moim zdaniem niektórym dzieciom wygrywanie konkursów szkodzi na głowę.
To jest trochę rozmienianie na drobne pasji, a może inaczej - skupianie się na motywacji zewnętrznej, a nie wewnętrznej
Ze zdolnymi dziećmi jest trudno, bo w szkole są w kółko chwalone, jak zaczną coś wygrywać, to już w ogóle. Szkole też na tym zależy, bo poprawia to jakieś statystyki, można się chwalić uczniem. Niektóre dzieci mają to w nosie, innym łatwo się w tym zatopić.
Samo to, że trzeba "dobrze znać konkurs", żeby dziecko było w stanie się przygotować, to już dla mnie czerwona lampka. Oczywiście Olimpiada Matematyczna to coś zupełnie innego niż chociażby matura, nie da się do tego przygotować w ten sam sposób. Ale jednak jest tam punktowane rozwiązanie problemu, a nie np. szukanie problemu...
Też nie każde dziecko bardzo uzdolnione poznawczo ma zostać naukowcem. A ścieżka olimpiad trochę w tę stronę kieruje, moim zdaniem.
reszta zależy od nich
Ale jednak podpisała rozporządzenie.
Ministra
Ps: co to za praca? Może mnie natchnie.
Ale moje zasadnicze pytanie - po co to wszystko
@Pioszo54 Dla mnie praca z domu na zasadzie robienia czegoś między kotletem a pampersem to żadna praca. Potrzebuję głębokiego skupienia.
praca programista
W naturalny sposób rodzic może być taką osobą, ale rodzic to rodzic, zresztą dla starszych nastolatków kontakt z doroslym spoza rodziny, który poważnie ich traktuje, jest nie do przecenienia.
W liceum też warto brać udział w olimpiadzie. Można uzyskać 100% z matury, "indeks" na uczelnię.