Tzn. Mam nadzieję bez urazy. Ja też się cieszę ale wiem że to nie jest lepsze rozwiązanie dla ludzkości.
Dokręcamy dzieciom śrubę dla dobra ludzkości, hehe. Dzięki,ale nie. Jako dziecko chodziłam do dwóch szkół jednocześnie (muzycznej i normalnej), miałam czas na łyżwy, las i plac zabaw. Jedno z moich dzieci tego czasu nie ma. I mnie to złości. Po moim życiu zawodowym widzę, że wiele z rzeczy, które się robi poza szkołą może stać się ścieżka zawodową. Szkoła to tylko szkoła.
Ja wolę rozwijać moje dziecko tak, jak ja chcę a nie jak mi każą. Zawsze zresztą wolałam robić swoje zamiast zdobywać kolejne punkty w szkole. Pewnie dlatego właśnie zostałam nauczycielem
Sama się wkopałaś @Kacha - "robiliśmy". Kto Ci kazał robić? Sama sobie kazałaś. Ja akurat uważam, że takie plakaty to rzecz najlepsza: coś to dziecko zapamięta o kawałku polskiej czy niepolskiej ziemi.
To co zapamiętają moje dzieci to nasze wspólne wycieczki po Polsce a nie robienie plakatu. Kto mi kazał ? Mnie nikt, ale mojemu trudnemu dziecku kazano. I plakat, i wypracowanie i szereg zadań z matematyki. Taka praca na weekend. Wolelibyśmy jechać na wycieczkę, iść do muzeum czy zrobić coś po prostu razem, jak rodzina zamiast zamieniać się w policjanta, który całą niedzielę pyta - jak lekcje?
A co by się stało, gdyby dziecko nie zrobiło plakatu?
Podróże tak nie kształcą jak wysiłek przy wypracowaniu czy nauka matematyki. To jest rozrywka, która też jest potrzeb a ale jest to rozrywka.
No właśnie nie... Są różne typy osobowości i różne rodzaje zapamiętywania. Ja akurat pamiętam tylko to, co wywołuje u mnie pozytywne emocje, dlatego na przykład historię zaczęłam lubić dopiero czytając dobre książki historyczne. I teraz słuchając podcastów. Jakaś ilość klasycznych zadań dla gimnastyki mózgu jest potrzebna. I dla ogólnego poziomu edukacji. Jest to jednak tylko część. Bez doświadczeń nie będzie specjalisty w żadnej dziedzinie. Twój ulubiony przykład - lekarz. Mam wujka lekarza. Kształcił się w latach 60 w szkole felczerskiej, potem praktykował na wsi, jak zdecydował się iść na medycynę to skończył ją chyba w cztery lata - to co w książkach, na kościach i w prosektorium to miał już opatrzone na pacjentach. Jest najlepszym lekarzem jakiego znam. Typowa szkolna gimnastyka mózgu, zapamiętywanie wierszyków, zadania są potrzebne ale bez doświadczenia, przeżycia i zrozumienia człowieka się nie wykształci.
A co by się stało, gdyby dziecko nie zrobiło plakatu?
Z mojej perspektywy - nic. Z perspektywy dziewięciolatki jedynka i gadanie pani byłoby upokarzające. To nie jest jeszcze wiek, w którym się bierze takie rzeczy na klatę.
Poziom inteligencji nie musi korelować z umiejętnościami szkolnymi. Zresztą masz w tych artykułach możliwe przyczyny takiego stanu rzeczy - zanieczyszczenia pestycydami, większy odsetek osób z niepełnosprawnościami, rozleniwienie umysłu elektroniką. Jeśli o coś warto powalczyć to o ograniczenie dostępu do ekranów a nie o dokręcanie śruby w szkole. A o to każdy musi zawalczyć we własnym domu, systemowo się nie da.
Nie , nie jest lepsze. Co widać po obecnym pokoleniu uczniów, którzy szkoły szczerze nienawidzą. Po ,,deformach'' rządu PIS, którzy pięknie i metodycznie spierd.... wszystko co się dało. Serio. Mówię o licealistach. Nie wiem , jak jest w młodszych klasach, ale większość licealistów szkoły i systemu nienawidzi. Poprzeczka to nie miliony g.....n do wkucia na pamięć. Poprzeczka to powinno być logiczne myślenie, umiejętność korzystania ze źródeł, samodzielność, krytyczne myślenie. Poprzedni rząd to po prostu zdusił w zarodku. I to będzie trudne do odkręcenia. Natomiast zgadzam się z tym, i jest to zgodne z mymi obserwacjami, że ekrany, elektronika i wszechobecny net powinien być ograniczany. On faktycznie rozleniwia i rozprasza.
A co się zadziało, że powstała powszechna nienawiść do szkoły? Serio pytam, bo my w ed. Ja ponad 30 lat temu nienawidzilam szkoły, choć umiałam i lubiłam się uczyć. Nadal lubię.
A co się zadziało, że powstała powszechna nienawiść do szkoły? Serio pytam, bo my w ed. Ja ponad 30 lat temu nienawidzilam szkoły, choć umiałam i lubiłam się uczyć. Nadal lubię.
Przeładowana podstawa programowa, dodatkowe dziwne przedmioty. W klasie 2 lo - 40 h. To mówią mi uczniowie. Że muszą się uczyć tylu niepotrzebnych rzeczy . Czy uwierzysz, gdy napiszę, że uczennica w mojej osobistej klasie miała w 1 semestrze ocenę niedostateczną z HIT?
Znów logiczne myślenie mozna ćwiczyć. Samo się nie zrobi jak będzie tylko coraz łatwiej w szkole. Wszystko wymaga pracy. Na braku prac domowych ucierpi też logiczne myślenie, kreatywność, samodzielność, umiejętność korzystania że źródeł.
Czyli to co jest głoszone że ma się poprawić. Bez pracy nie poprawi się
Myślę, że gdybyś miała teraz dziecko w liceum, zrozumiałabyś. Gdy sprawa dotyczy Cię bezpośrednio, zaczyna się włączać myślenie i empatia.
Znów logiczne myślenie mozna ćwiczyć. Samo się nie zrobi jak będzie tylko coraz łatwiej w szkole. Wszystko wymaga pracy. Na braku prac domowych ucierpi też logiczne myślenie, kreatywność, samodzielność, umiejętność korzystania że źródeł.
Czyli to co jest głoszone że ma się poprawić. Bez pracy nie poprawi się
Uczniowie pracują. Moim zdaniem, ponad siły. Sam czas w szkole w LO to średnio 40 h, czyli etat osoby dorosłej. Dojazdy, prace domowe, nauka na testy, itp. Ja już nawet nie wspominam o korkach lub zajęciach dodatkowych.
Hit w ed też jest. Maciek zdawał. Dla niego najprostszy egzamin. Nie wiem, co tam jest, bo licealistom tylko z matmą czasem pomagam. Między moimi synami jest dwa lata. Duża różnica. Starszy (maturalna) miał znacznie więcej przedmiotów w pierwszej klasie LO. W drugiej też młodszy ma łatwiej.
A co by się stało, gdyby dziecko nie zrobiło plakatu?
Z mojej perspektywy - nic. Z perspektywy dziewięciolatki jedynka i gadanie pani byłoby upokarzające. To nie jest jeszcze wiek, w którym się bierze takie rzeczy na klatę.
Też dostałam pałę w tym wieku i zgadzam się, to za wcześnie. Tylko dla mnie z tego wynika, że ocenianie dzieci w tym wieku jest bez sensu, z czym też się zgadzam.
Hit w ed też jest. Maciek zdawał. Dla niego najprostszy egzamin. Nie wiem, co tam jest, bo licealistom tylko z matmą czasem pomagam. Między moimi synami jest dwa lata. Duża różnica. Starszy (maturalna) miał znacznie więcej przedmiotów w pierwszej klasie LO. W drugiej też młodszy ma łatwiej.
A moja uczennica , chodząc do szkoły i będąc na każdej lekcji, zdaniem mego kolegi, nie zasłużyła nawet na dopuszczającą.
Mam dziecko w wysokiej klasie. Zaraz będzie LO. Ale ona i tak ma zadawane mniej niż my w jej wieku.
No to zobaczysz w LO. A może i nie, bo PIS już nie rządzi i może tę podstawę faktycznie odchudzą. Ja miałam córkę w najlepszym liceum w województwie (po gimnazjum, bez ,, deformy'') PIS. A teraz mam młodszą ( po klasie 8, czasy PIS) i porażka, średnie w sumie liceum, a jest jedna wielka porażka , jeśli spojrzy się na liczbę godzin oraz zakres podstawy programowej. Sama, ucząc w liceum od 2009, widzę jak bardzo zmieniło się to wszystko na niekorzyść.
Hit w ed też jest. Maciek zdawał. Dla niego najprostszy egzamin. Nie wiem, co tam jest, bo licealistom tylko z matmą czasem pomagam. Między moimi synami jest dwa lata. Duża różnica. Starszy (maturalna) miał znacznie więcej przedmiotów w pierwszej klasie LO. W drugiej też młodszy ma łatwiej.
A moja uczennica , chodząc do szkoły i będąc na każdej lekcji, zdaniem mego kolegi, nie zasłużyła nawet na dopuszczającą.
Ja byłam bardzo dobrą uczennicą, której groziła pała z wf. Na różnie bywa.
Ilu rodziców tyle pomysłów. A wszystko zależy od tego jakie mają doświadczenie ze szkołą swoich dzieci. Mam dzieci w podstawówce i jedno w liceum. Tylko jedno w podstawówce narzeka na szkołę. I nie dlatego, że ma za dużo nauki, ale dlatego, że się nudzi w szkole.
Hit w ed też jest. Maciek zdawał. Dla niego najprostszy egzamin. Nie wiem, co tam jest, bo licealistom tylko z matmą czasem pomagam. Między moimi synami jest dwa lata. Duża różnica. Starszy (maturalna) miał znacznie więcej przedmiotów w pierwszej klasie LO. W drugiej też młodszy ma łatwiej.
A moja uczennica , chodząc do szkoły i będąc na każdej lekcji, zdaniem mego kolegi, nie zasłużyła nawet na dopuszczającą.
Ja byłam bardzo dobrą uczennicą, której groziła pała z wf. Na różnie bywa.
Tu nie było uzasadnienia. I Tobie groziło, ale pewnie nie dostałaś. A moja uczennica dostała. I teraz ma zaliczać semestr z tego ,,,sHITU''.
Wiele zależy od nauczycieli. Jak wymagają np.znajomości lektury w takich szczegółach, że nawet autor by nie odpowiedział, to coś jest nie tak z nimi, a nie z dzieckiem. I podobnie z innym materiałem. Wszystko zależy jak jest przekazywany i jak sprawdzana wiedza.
Komentarz
Dokręcamy dzieciom śrubę dla dobra ludzkości, hehe.
Dzięki,ale nie.
Jako dziecko chodziłam do dwóch szkół jednocześnie (muzycznej i normalnej), miałam czas na łyżwy, las i plac zabaw. Jedno z moich dzieci tego czasu nie ma. I mnie to złości.
Po moim życiu zawodowym widzę, że wiele z rzeczy, które się robi poza szkołą może stać się ścieżka zawodową. Szkoła to tylko szkoła.
No właśnie nie...
Są różne typy osobowości i różne rodzaje zapamiętywania. Ja akurat pamiętam tylko to, co wywołuje u mnie pozytywne emocje, dlatego na przykład historię zaczęłam lubić dopiero czytając dobre książki historyczne. I teraz słuchając podcastów.
Jakaś ilość klasycznych zadań dla gimnastyki mózgu jest potrzebna. I dla ogólnego poziomu edukacji. Jest to jednak tylko część. Bez doświadczeń nie będzie specjalisty w żadnej dziedzinie.
Twój ulubiony przykład - lekarz. Mam wujka lekarza. Kształcił się w latach 60 w szkole felczerskiej, potem praktykował na wsi, jak zdecydował się iść na medycynę to skończył ją chyba w cztery lata - to co w książkach, na kościach i w prosektorium to miał już opatrzone na pacjentach. Jest najlepszym lekarzem jakiego znam.
Typowa szkolna gimnastyka mózgu, zapamiętywanie wierszyków, zadania są potrzebne ale bez doświadczenia, przeżycia i zrozumienia człowieka się nie wykształci.
Ja ponad 30 lat temu nienawidzilam szkoły, choć umiałam i lubiłam się uczyć. Nadal lubię.
Nie wiem, co tam jest, bo licealistom tylko z matmą czasem pomagam.
Między moimi synami jest dwa lata. Duża różnica. Starszy (maturalna) miał znacznie więcej przedmiotów w pierwszej klasie LO. W drugiej też młodszy ma łatwiej.
Ja miałam córkę w najlepszym liceum w województwie (po gimnazjum, bez ,, deformy'') PIS. A teraz mam młodszą ( po klasie 8, czasy PIS) i porażka, średnie w sumie liceum, a jest jedna wielka porażka , jeśli spojrzy się na liczbę godzin oraz zakres podstawy programowej. Sama, ucząc w liceum od 2009, widzę jak bardzo zmieniło się to wszystko na niekorzyść.
Mam dzieci w podstawówce i jedno w liceum. Tylko jedno w podstawówce narzeka na szkołę. I nie dlatego, że ma za dużo nauki, ale dlatego, że się nudzi w szkole.
Ja się wybronilam wygrywając konkurs szachowy.
Szachy też sport.
Ale faktem jest, że dużo zleży od nauczyciela.
Dlaczego uważasz, że komuś dzieję się krzywda, bo ma zdawać przedmiot, którego nie zaliczył?