U nas do ED idzie dużo dzieci/młodzieży z problemami, których szkoła nie jest w stanie rozwiązać, typu KS, depresja, choroby przewlekłe, osobowość buntownicza, a także wybitne zdolności w jakiejś dziedzinie, np. sporcie, sztuce, matematyce (o, tu w ogóle typowa szkoła nie zapewnia rozwoju, zwłaszcza w młodszych klasach).
Na ostatnim spotkaniu z ministrą pokazywano statystyki matur i podobno z większości przedmiotów są takie same lub lepsze oprócz jednego przedmiotu, ale nie mogę ich znaleźć. Angielski i jęz. obce zdecydowanie lepsze nawet w Szkole w Chmurze.
My co najmniej do połowy 2 SP nie uczymy pisać po angielsku.
Starsze dopiero w 3SP, bo taki był program, a teraz niestety weszło to pisanie i muszę trochę ich pouczyć przed egzaminem w 2SP, żeby zdali.
Szkółek językowych nie lubię, oprócz Helen Doron na poziomie przedszkolno-wczesnoszkolnym.
Starsze dzieciaki przychodzą przemęczone i często rozwalają lekcje. Bardziej efektywne są lekcje kameralne przedpołudniowe. Wolę 1 godz. co 2 tyg. niż 2x2,5 godz. w tyg. +samodzielna nauka.
No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią
No takie czasy, że każdy rodzic uważa,że ma prawo podważać każda metodę edukacyjną. I że na edukacji zna się jak mało kto. Tym sposobem rozwalimy właśnie cały nasz i tak kiepski system edukacji pozwalając rodzicowi do decydowania w sprawach, w których raczej nie powinni być głosem decydującym. I bardzo mi się to nie podoba Lekarzowi jakoś nie patrzysz na ręce, nie oceniasz jego kompetencji czy zdolności oraz technik operacyjnych, podobnie jak producentowi żywności nie dyktujesz, jak ma robić makaron czy puszki groszku. Mechanikowi czy hydraulikowi też nie. No ale każdemu się wydaje,że może dyktować szkole,jak ma działać,bo każdy był uczniem i zna choć jednego ucznia
Oblężona twierdza. Oczywiscie, ze patrzę na ręce. Wielokrotnie rezygnuję ze wspolpracy, leczenia itd. W przypadku producentow zywnosci - nie kupuje produktow, ktorych sklad mi sie nie podoba, ktorych opakowanie jest glupio zaprojektowane itd. Rozmawiam z osobami typu mechanik i hydraulik A oni zwykle są chętni, by opowiedzieć mi o tym, co i dlaczego robią, a nawet czasem wprowadzają korekty swojej pracy, kiedy im tłumaczę, na czym mi najbardziej zależy. A jak ktoś nie chce ze mną rozmawiać, to dziękuję za współpracę. W warunkach stanu zagrozenia życia oczywiście wygląda to inaczej. I nikomu niczego nie dyktuję. Po prostu wyrażam opinię o tym, że nauczanie języka angielskiego w szkole jest nieefektywne, moim zdaniem w dużej mierze przez przestarzałe metody nauczania i nieodpowiednie podręczniki.
nie wiem, ale można porównywać oceny z egzaminów, albo średnie zarobki?
co innego mogłoby stanowić miernik sukcesu?
To jest słaby argument, mimo mojej miłości do ED. Miernik sukcesu stanowiłaby raczej zmiana (np zmiana statusu społecznego albo poziomu szczęścia albo czegokolwiek) - danego dziecka albo międzypokoleniowo.
nie wiem, ale można porównywać oceny z egzaminów, albo średnie zarobki?
co innego mogłoby stanowić miernik sukcesu?
To jest słaby argument, mimo mojej miłości do ED. Miernik sukcesu stanowiłaby raczej zmiana (np zmiana statusu społecznego albo poziomu szczęścia albo czegokolwiek) - danego dziecka albo międzypokoleniowo.
No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią
To nie zrozumiałam. Myślałam, że krytykujesz naukę słówek jako taką.
Słówek trzeba się nauczyć, oczywiście! Inaczej nie da się porozumieć. Ale jeśli dzieci dostają słówka jako listę i mają z nich mieć sprawdzian, w pierwszej klasie podstawówki... to jakby nie wiem, co to sprawdza u nas w szkole jedna z nauczycielek języka niemieckiego dala dzieciom listę 20 albo 30 gatunków grzybów. To ekstremum oczywiście;)
nie wiem, ale można porównywać oceny z egzaminów, albo średnie zarobki?
co innego mogłoby stanowić miernik sukcesu?
To jest słaby argument, mimo mojej miłości do ED. Miernik sukcesu stanowiłaby raczej zmiana (np zmiana statusu społecznego albo poziomu szczęścia albo czegokolwiek) - danego dziecka albo międzypokoleniowo.
średnie zarobki chyba się łapią
Chodzi mi o to, że dzieci edukowane domowo mogą od razu być z lepiej sytuowanych rodzin. Należałoby więc porównać, jak edukacja domowa wpływa na zwiększenie/ zmniejszenie zarobków międzypokoleniowo, a nie po prostu policzyć, którzy później więcej zarabiają.
No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią
No takie czasy, że każdy rodzic uważa,że ma prawo podważać każda metodę edukacyjną. I że na edukacji zna się jak mało kto. Tym sposobem rozwalimy właśnie cały nasz i tak kiepski system edukacji pozwalając rodzicowi do decydowania w sprawach, w których raczej nie powinni być głosem decydującym. I bardzo mi się to nie podoba Lekarzowi jakoś nie patrzysz na ręce, nie oceniasz jego kompetencji czy zdolności oraz technik operacyjnych, podobnie jak producentowi żywności nie dyktujesz, jak ma robić makaron czy puszki groszku. Mechanikowi czy hydraulikowi też nie. No ale każdemu się wydaje,że może dyktować szkole,jak ma działać,bo każdy był uczniem i zna choć jednego ucznia
no cóż, najlepszą odpowiedzią na ten wpis są sukcesy uczniów w ED
A jakie sukcesy mamy w nauczaniu indywidualnym!!! Nawet w przypadku uczniów z niepełnosprawnościami intelektualnymi czy szeregiem zaburzeń. Nie porównuj nieporównywalnego
No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią
No takie czasy, że każdy rodzic uważa,że ma prawo podważać każda metodę edukacyjną. I że na edukacji zna się jak mało kto. Tym sposobem rozwalimy właśnie cały nasz i tak kiepski system edukacji pozwalając rodzicowi do decydowania w sprawach, w których raczej nie powinni być głosem decydującym. I bardzo mi się to nie podoba Lekarzowi jakoś nie patrzysz na ręce, nie oceniasz jego kompetencji czy zdolności oraz technik operacyjnych, podobnie jak producentowi żywności nie dyktujesz, jak ma robić makaron czy puszki groszku. Mechanikowi czy hydraulikowi też nie. No ale każdemu się wydaje,że może dyktować szkole,jak ma działać,bo każdy był uczniem i zna choć jednego ucznia
no cóż, najlepszą odpowiedzią na ten wpis są sukcesy uczniów w ED
A jakie sukcesy mamy w nauczaniu indywidualnym!!! Nawet w przypadku uczniów z niepełnosprawnościami intelektualnymi czy szeregiem zaburzeń. Nie porównuj nieporównywalnego
chciałem tylko zwrócić uwagę na kompetencje rodziców w ocenie programu i sposobu nauczania, szczególnie w odniesieniu do własnych pociech
Wybiera się dziś wszystkich, nawet kościoły z księżmi, którzy podpiszą każdy papier.
To już, oczywiście nieuczciwość, cynizm i korupcja.
Natomiast z punktu widzenia nieco większego miasta nie jest dziwne, że ludzie wybierają szkoły, nauczycieli, lekarzy, mechaników samochodowych czy spowiedników. I dobrze, że mają taką możliwość. Brak kompetencji jest czasem bardzo widoczny. Jeżeli lekarz psychiatra poświęca pacjentowi 15 minut, w czasie których już zdąży wypisać receptę, zadaje pytania, sam udziela na nie odpowiedzi, to nie trzeba być szczególnie wykształconym, by wiedzieć, że coś jest nie tak. Jeśli chodzi o języki - ludzie teraz często muszą używać ich w pracy i jeżdżą po świecie, więc nie dziwne, że mają opinie.
Należy jednak pamiętać, że dogadać się z panią w kasie, a uzupełnić test to coś innego. I elokwencja nie ratuje człowieka, który ma napisać choćby krótkie summary swojego artykułu. Natomiast brak znajomości pisowni kompromituje.
Chciałabym, żeby rodzic mógł z bonu edukacyjnego wybrać nauczyciela, który mu odpowiada, tak jak jest z NFZ-tem- idę do lekarza to tu, to tam, gdzie znajdę lepszego, nie muszę trzymać się pakietu jednej przychodni. Wolność wyboru pozytywnie wpłynęłaby na jakość kształcenia.
Lekarze mają limity przyjęć, szkoły też z gumy nie są i z założenia zapewniają miejsce dla dzieci z rejonu. Jest to sensowne, bo dzieci do szkoły chodzą codziennie i przymus jeżdżenia na drugi koniec miasta, bo w najbliższej już mają komplet byłoby słabe.
Chciałabym, żeby rodzic mógł z bonu edukacyjnego wybrać nauczyciela, który mu odpowiada, tak jak jest z NFZ-tem- idę do lekarza to tu, to tam, gdzie znajdę lepszego, nie muszę trzymać się pakietu jednej przychodni. Wolność wyboru pozytywnie wpłynęłaby na jakość kształcenia.
Wybiera się dziś wszystkich, nawet kościoły z księżmi, którzy podpiszą każdy papier.
To już, oczywiście nieuczciwość, cynizm i korupcja.
Natomiast z punktu widzenia nieco większego miasta nie jest dziwne, że ludzie wybierają szkoły, nauczycieli, lekarzy, mechaników samochodowych czy spowiedników. I dobrze, że mają taką możliwość. Brak kompetencji jest czasem bardzo widoczny. Jeżeli lekarz psychiatra poświęca pacjentowi 15 minut, w czasie których już zdąży wypisać receptę, zadaje pytania, sam udziela na nie odpowiedzi, to nie trzeba być szczególnie wykształconym, by wiedzieć, że coś jest nie tak. Jeśli chodzi o języki - ludzie teraz często muszą używać ich w pracy i jeżdżą po świecie, więc nie dziwne, że mają opinie.
Należy jednak pamiętać, że dogadać się z panią w kasie, a uzupełnić test to coś innego. I elokwencja nie ratuje człowieka, który ma napisać choćby krótkie summary swojego artykułu. Natomiast brak znajomości pisowni kompromituje.
Ludzie są dziś tak rozpasani, że wybierają sobie nawet współmałżonka
Mamy z subwencji 644 zł na ucznia. Jak ktoś woli się uczyć indywidualnie czy w małej grupie niż w klasach 34- osobowych, to rezygnuje z pakietu MAX i wybiera pakiet lekcji. I chodzi tylko na wybrane lekcje. W zamian z innych przedmiotów zdaje egzamin na koniec jak w ED. Albo opłaca bonem korepetycje.
Mamy w ED możliwość zajęć dodatkowych, ale my bardziej potrzebujemy zajęć przedmiotowych, tylko konkretnych i mniej.
Nie bardzo jestem w stanie wyobrazić sobie to działanie bonu oświatowego w praktyce. W odniesieniu do systemowego ujęcia edukacji, a nie ed Myślę,że to jest takie trochę fantazjowanie. To w sumie sur akcja podobna do tej, kiedy ludzie sądzą,że skoro płacą za wizytę prywatną powiedzmy 400 zł to należy w pełni sprywatyzować służbę zdrowia,bo place na nią a i tak chodzę do lekarzy prywatnie, to zamiast na składki to bym sobie sam odkładał i potem wykorzystał.
Mamy coraz bardziej "światowe" warunki edukacji. Rodzic ma wybór Posyła do prywatnej, społecznej, katolickiej, świeckiej, ateistycznej, przechodzi na ed. Szkoła publiczna jak publiczna służba zdrowia. Nie wiem,czemu nadal istnieje przekonanie, że w publicznej na być tak, jak w społecznej czy prywatnej. Lub jak na korepetycjach. Oczekiwanie,że publiczna i systemowa placówka, gdzie nie ma segregacji, która ma przepełnione klasy i zajęcia językowe bez podziału na grupy, gdzie masz i zaangażowanego ucznia i olewającego, z orzeczeniem i z upośledzeniem umysłowym, , z domu dysfunkcyjnego i dobrze funkcjonującego itp będzie zapewniać warunki jak ta starannie selekcjonująca kandydatów, z wysokimi oczekiwaniami wobec rodziców i z rodzicami z wysokimi oczekiwaniami rodziców wobec nauczyciela, bez kilku opinii/orzeczeń na jedną klasę i bez większych problemów kadrowych i z pełnym dostępem do wszystkich specjalistów.
Chciałabym, żeby rodzic mógł z bonu edukacyjnego wybrać nauczyciela, który mu odpowiada, tak jak jest z NFZ-tem- idę do lekarza to tu, to tam, gdzie znajdę lepszego, nie muszę trzymać się pakietu jednej przychodni. Wolność wyboru pozytywnie wpłynęłaby na jakość kształcenia.
Tak jak w NFZ?
A jak by to miało wyglądać w praktyce? Serio pytam. Coś jak w tym momencie korepetycje czy może jak z zapisywaniem się do kosmetyczki czy fryzjera?
Nie wiem, czego można nie rozumieć. Masz bon i umawiasz się że szkołą na jego wykorzystanie. Jedna w cenie zaoferuje to. Inna to i owo. Trzecia powie dobra, ale dorzuc dwa razy tyle.
Nie wiem, czego można nie rozumieć. Masz bon i umawiasz się że szkołą na jego wykorzystanie. Jedna w cenie zaoferuje to. Inna to i owo. Trzecia powie dobra, ale dorzuc dwa razy tyle.
No jednak można, jak widać. Uważasz,że przy bonie będzie taka sieć szkół, która będzie czekać na ucznia jak za przeproszeniem kurtyzana na klienta? Naprawdę nikt jeszcze nie przedstawił żadnej spójnej wizji tej opcji, są tylko ogólnikowe hasła. Nigdzie nie znalazłam pełnego opracowania tej wizji.
Jakby więcej zależało od rodziców, to odciążyłoby to publiczne szkoły.
Część rodziców mając bon założyłaby szkoły dostosowane do swoich potrzeb/wizji edukacji, np. opartych na ED. Blokadą dla szkół ED obecnie jest zakaz przeznaczania (zmniejszonej) subwencji na naukę przedmiotową z podstawy programowej.
U nas dzieci chodzą na korepetycje, tak to działa. Albo grupowe albo indywidualne. Pan od polskiego ma swoją pracownię i cały tydzień zapełniony zajęciami z różnymi mini-grupami ED z różnych szkół ED i stacjonarnych (jak Profesor Dmuchawiec z Jeżycjady). Część lekcji mają w Szkole Nauk Ścisłych - takie lokalne centrum korepetycji (mini grupy i indyw.). Przez cały rok szkolny- wyznaczona godzina i dzień. Tak jak działają szkoły językowe.
Kto inny uczy, kto inny egzaminuje- to też jest istotne.
Całe mnóstwo rodziców posyła dziecko do szkoły tylko dlatego, że tak trzeba. Niektórzy nie zastanawiają się bardziej nad wyborem. rejon bo najbliżej i nadal takich byłoby wielu. Nie kumam porównania z kurtyzaną. Są potrzebne różne placówki i różne oferty edukacyjne.
Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
Komentarz
co innego mogłoby stanowić miernik sukcesu?
Rozmawiam z osobami typu mechanik i hydraulik A oni zwykle są chętni, by opowiedzieć mi o tym, co i dlaczego robią, a nawet czasem wprowadzają korekty swojej pracy, kiedy im tłumaczę, na czym mi najbardziej zależy. A jak ktoś nie chce ze mną rozmawiać, to dziękuję za współpracę. W warunkach stanu zagrozenia życia oczywiście wygląda to inaczej.
I nikomu niczego nie dyktuję. Po prostu wyrażam opinię o tym, że nauczanie języka angielskiego w szkole jest nieefektywne, moim zdaniem w dużej mierze przez przestarzałe metody nauczania i nieodpowiednie podręczniki.
Miernik sukcesu stanowiłaby raczej zmiana (np zmiana statusu społecznego albo poziomu szczęścia albo czegokolwiek) - danego dziecka albo międzypokoleniowo.
u nas w szkole jedna z nauczycielek języka niemieckiego dala dzieciom listę 20 albo 30 gatunków grzybów. To ekstremum oczywiście;)
Nawet w przypadku uczniów z niepełnosprawnościami intelektualnymi czy szeregiem zaburzeń.
Nie porównuj nieporównywalnego
Albo wymienić. Coś, kogoś.
szczególnie w odniesieniu do własnych pociech
To już, oczywiście nieuczciwość, cynizm i korupcja.
Natomiast z punktu widzenia nieco większego miasta nie jest dziwne, że ludzie wybierają szkoły, nauczycieli, lekarzy, mechaników samochodowych czy spowiedników. I dobrze, że mają taką możliwość. Brak kompetencji jest czasem bardzo widoczny. Jeżeli lekarz psychiatra poświęca pacjentowi 15 minut, w czasie których już zdąży wypisać receptę, zadaje pytania, sam udziela na nie odpowiedzi, to nie trzeba być szczególnie wykształconym, by wiedzieć, że coś jest nie tak. Jeśli chodzi o języki - ludzie teraz często muszą używać ich w pracy i jeżdżą po świecie, więc nie dziwne, że mają opinie.
Należy jednak pamiętać, że dogadać się z panią w kasie, a uzupełnić test to coś innego. I elokwencja nie ratuje człowieka, który ma napisać choćby krótkie summary swojego artykułu. Natomiast brak znajomości pisowni kompromituje.
Myślę,że to jest takie trochę fantazjowanie.
To w sumie sur akcja podobna do tej, kiedy ludzie sądzą,że skoro płacą za wizytę prywatną powiedzmy 400 zł to należy w pełni sprywatyzować służbę zdrowia,bo place na nią a i tak chodzę do lekarzy prywatnie, to zamiast na składki to bym sobie sam odkładał i potem wykorzystał.
Mamy coraz bardziej "światowe" warunki edukacji.
Rodzic ma wybór
Posyła do prywatnej, społecznej, katolickiej, świeckiej, ateistycznej, przechodzi na ed.
Szkoła publiczna jak publiczna służba zdrowia.
Nie wiem,czemu nadal istnieje przekonanie, że w publicznej na być tak, jak w społecznej czy prywatnej. Lub jak na korepetycjach.
Oczekiwanie,że publiczna i systemowa placówka, gdzie nie ma segregacji, która ma przepełnione klasy i zajęcia językowe bez podziału na grupy, gdzie masz i zaangażowanego ucznia i olewającego, z orzeczeniem i z upośledzeniem umysłowym, , z domu dysfunkcyjnego i dobrze funkcjonującego itp będzie zapewniać warunki jak ta starannie selekcjonująca kandydatów, z wysokimi oczekiwaniami wobec rodziców i z rodzicami z wysokimi oczekiwaniami rodziców wobec nauczyciela, bez kilku opinii/orzeczeń na jedną klasę i bez większych problemów kadrowych i z pełnym dostępem do wszystkich specjalistów.
Serio pytam.
Coś jak w tym momencie korepetycje czy może jak z zapisywaniem się do kosmetyczki czy fryzjera?
Masz bon i umawiasz się że szkołą na jego wykorzystanie. Jedna w cenie zaoferuje to. Inna to i owo. Trzecia powie dobra, ale dorzuc dwa razy tyle.
Uważasz,że przy bonie będzie taka sieć szkół, która będzie czekać na ucznia jak za przeproszeniem kurtyzana na klienta?
Naprawdę nikt jeszcze nie przedstawił żadnej spójnej wizji tej opcji, są tylko ogólnikowe hasła.
Nigdzie nie znalazłam pełnego opracowania tej wizji.
Nie kumam porównania z kurtyzaną.
Są potrzebne różne placówki i różne oferty edukacyjne.