Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Już wkrótce. Szkoła ministry Nowackiej.

1456810

Komentarz

  • Z założenia, to wszystkie placówki publiczne- czy to szkoły, czy medyczne, powinny być wystarczająco dobre.
  • Beta powiedział(a):
    Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
    Nigdy nie będą dobre, jak szkoły niepubliczne będą sobie "czyścić" z uczniów sprawiających problemy czy mających różne problemy rozwojowe a oczekiwania będą takie, jak wobec kształcenia polegającym na kontakcie jeden na jeden.
    Szkoła publiczna ma być miksem wszystkich możliwych instytucji pomocowych i terapeutycznych, obejmujacych swym wpływem cała rodzinę.
    Oczywiście możemy sobie tu dywagować do przyszłego roku, ale prawda taka,że jak na razie za dużo oczekiwań niemożliwego a za mało sił i środków na prawdziwą edukację i relacje.Skatarzyna powiedział(a):
    Z założenia, to wszystkie placówki publiczne- czy to szkoły, czy medyczne, powinny być wystarczająco dobre.
    Poza samymi założeniami należałoby jeszcze wzorem np biznesowych działań opracować solidny projekt, biznes plan a nie bezmyślnie dorzucać kolejne absurdu i cedować na szkołę kolejne obszary do działania obejmujących cała rodzinę i rozliczająca szkole za czyny dorosłych ludzi 
    Podziękowali 1beatak
  • Zapraszam do szkoły do pracy na tydzień. Wtedy wszystko się rozjaśni. I nie będzie już utopijnych pomysłów.
    Podziękowali 1kociara
  • Beta powiedział(a):
    Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
    Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji.  W mig znalazłyby się projekty i pieniądze :)
  • Nigdy. Same praktyki sprawiły, że na pewno nie!
    Ciekawe, że córka ma takie same wnioski. Choć od moich praktyk minęło ćwierć wieku, a od corczynych dopiero miesiące.
    Podziękowali 1beatak
  • Jak ktoś wylatuje z prywatnej to na jakiej podstawie uznaje się, że nadaje się do zwykłej podstawówki? Jak w prywatnej rozwalał lekcje, to w publicznej przecież też będzie.

    malagala powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
    Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji.  W mig znalazłyby się projekty i pieniądze :)
    Tak, gdyby politycy musieli posyłać swoje dzieci, wnuki do rejonówek to by to na pewno wpłynęło na jakość nauki publicznej.
    Podziękowali 1beatak
  • malagala powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
    Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji.  W mig znalazłyby się projekty i pieniądze :)
    I dzieci polityków w placówkach publicznych, bez możliwości kształcenia w prywatnych i zagranicznych.
  • W ogóle wyjazdów zagranicznych zakazać.
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • Berenika powiedział(a):
    W ogóle wyjazdów zagranicznych zakazać.
     Nie. Tylko uważam, że zwłaszcza osoby decydujące o kolejnych ,, deformach" w oświacie na własnej skórze powinny zasmakować tego "miodu ". Może mniej by mieli głupich pomysłów

    Podziękowali 1Beta
  • beatak powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
    Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji.  W mig znalazłyby się projekty i pieniądze :)
    I dzieci polityków w placówkach publicznych, bez możliwości kształcenia w prywatnych i zagranicznych.
    Dokładnie to mam na myśli ;)
  • W tym roku po raz pierwszy liczba uczniów ED w LO jest większa niż w SP. Młodzież zaczyna widzieć, że szkoła+korki daje mniej niż same korki+czas na naukę samodzielną.
    W całym LO na rozszerzeniu z mat-fiz-inf mamy w sumie 43 godz. x35 tyg. nauki= 1505 godz. ze specjalistą. Do tego dołóżmy jeszcze powszechne korepetycje, które zaciemniają obraz efektywności kształcenia za publiczne pieniądze.
    Syn miał 180 godz. lekcji indywidualnych, czyli 12% tego, co w szkole.
    Zlikwidowałabym obowiązkowe siatki godzinowe.
    Podziękowali 2malagala Skatarzyna
  • Czy ktoś o tym wiedział.
    Nowe obowiązkowe przedmioty

  • zbyszek powiedział(a):
    Czy ktoś o tym wiedział.
    Nowe obowiązkowe przedmioty

    Nic nie wchodzi, nie ma żadnych postanowień i regulacji prawnych w tym zakresie 
  • @zbyszek
    brzmi jak koszmar  
    Do czego to wszystko prowadzi?
    Nie podobają mi się działania nowego ministra i niczego dobrego z tejże strony się nie spodziewam.

    Nowy magiel, nie wiadomo komu i po co potrzebny.
    Podziękowali 1Coralgol
  • Uff wiecie nie mam czasu na śledzenie wszystkiego.
    Dzięki za info.
  • No ciekawe skąd wezmą nauczycieli do tej nowej nauki o zdrowiu. Wprowadzenie nowego przedmiotu to nie takie hop siup. Jak poprzedni rząd wprowadzał HiT, to udało się to tylko w jednej klasie (1 LO). A tam było łatwiej, bo tematy zbieżne z historią i WOS-em.
  • edytowano 1 marca
    https://www.facebook.com/share/v/Y3eSWjmpqBXixt7V/

    Bardzo ciekawe wystapienie pani odnośnie przyszlosci edukacji 
  • edytowano 7 marca
    znalezione w internetach :)

    A wiecie, że Platon był z pochodzenia montesorianinem?
    — Zatem te rachunki i geometrie, i całą tę propedeutykę, która musi poprzedzać w wykształceniu dialektykę, trzeba im zadawać w latach chłopięcych, ale nadać nauczaniu taką postać, jakby się tego nie trzeba było uczyć przymusowo.
    — Więc co?
    — Żadnego przedmiotu — powiedziałem — nie powinien się człowiek wolny uczyć, jakby roboty przymusowe odrabiał. Bo trudy fizyczne znoszone pod przymusem wcale ciału nie szkodą, a w duszy nie ostanie się żaden przedmiot nauczania, jeżeli go gwałtem narzucać.
    — To prawda — mówi.
    — Zatem, mój kochany — dodałem — nie zadawaj dzieciom gwałtu nauczaniem, tylko niech się tym bawią; wtedy też łatwiej potrafisz dostrzec, do czego każdy zdolny z natury.
    — To ma sens — powiada — to, co mówisz.

    https://wolnelektury.pl/katalog/lektura ... nstwo.html

    https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/po-co-polakom-szko-a-t8956-s200.html#p264518
    Podziękowali 2Eleonora malagala
  • Bon edukacyjny nie jest utopia, tylko nikt nie chce się zmierzyć z tym pomyslem. Bo jakby się okazało, że do niektórych szkół nie przychodzą dzieci, bo są to słabe szkoły, to trzeba by coś zrobić z tym fantem. Zamknąć szkoły, zwolnić nauczycieli etc. Same kłopoty. 

    W Krakowie mieli kiedyś zamykać szkoły z ujemna EWD, czyli takie naprawdę kiepskie. I co? I poleciala ze stanowiska wiceprezydent, która się tym zajmowała (na polecenie prezydenta). Szkoły zostały, prezydent okrył się chwałą, że nie dał zamknąć szkół dla dzieci i tak się kręci. 

    Bon edukacyjny pozwolilby płacić rodzicom za edukację raz. Bo teraz, jak ktoś posyła dzieci do płatnej szkoły raz płaci w podatkach, a drugi - za szkołę. 


  • edytowano 14 marca
    @kowalka, utopia. Tak na przykładzie: w danej miejscowości sa dwie szkoły, obie mają po 4 klasy w roczniku, zapelnione wszystkie sale, może nawet naukę zmianową. I pojawia sie bon, rodzice z jednej podstawówki uznają, że ta druga szkoła jest lepsza idą do dyrektora z bonem, bo chcą by ich dzieci tam się uczyły. I co? Nagle ta szkoła powiększy się? Nauczyciele sklonują? Tantą zamkną, nauczycieli zwolnią, bo bon spowodował, że dobra szkoła moze uczyć swoich dotychczasowych i uczniów z drugiej szkoły? Utopia.

    Poza tym teraz też można posłac dziecko poza rejon, warunkiem jest to, by w danej szkole było miejsce. I to baza szkoły jest ograniczeniem a nie to, że nie ma bonu.
    Podziękowali 1kociara
  • Myślę, że inaczej by było, gdyby dyrekcja czuła, że płaci rodzic, a nie urzędnik. Widać to na przykładzie szkół prywatnych.
  • Powtarzam, bon nie spowoduje, że przybędzie dobrych nauczycieli albo szkoły będą z gumy.

    Na przykładzie szkół prywatnych widać, że ważne jest skąd szkoła dostaje przelew za ucznia? Możesz rozwinąć? 
    Podziękowali 1kociara
  • To chyba oczywiste, skąd pieniądze, dla tego trzeba się starać.
    Jak idą z samorządu, to  wypełniać tony papierków i dawać pracę nauczycielom.
    Jak płaci rodzic, to trzeba zobaczyć dziecko i jego potrzeby.

    Beta, czy Ty miałaś dzieci w publicznych placówkach?
  • I dlatego bon jako sposób na dobre szkoły publiczne to utopia. Prywatna może sobie wybierać uczniów, liczebność klas, zapłacić lepiej dobremu nauczycielowi. To, z jakiego numeru konta dostaje pieniądze nie ma znaczenia. Nikt jej nie narzuca jak ma funkcjonować. Publiczna musi przyjąć każde dziecko z rejonu. Musi zrobić liczne klasy, 2,3 zmianę, jak brakuje dobrych nauczycieli, to musi zatrudnić byle kogo, by mieć kadrę. I bon tego nie zmieni.

    Co do doświadczenia ze szkoła publiczną, to tak miałam ma początku dziecko w publicznej podstawówce a teraz mam w publicznym liceum. 

    Podziękowali 1Eleonora
  • Przecież jak rodzic chce to może zapisać do publicznej poza rejonem, nie musi mieć do tego bonu.
  • Musiałaby część samorządowa też być składową bonu. Przecież szkoły publiczne są koszmarnie drogie i tragicznie niewydolne.

    Słucham teraz prof. Gruszczyk-Kolczyńskiej o marnowaniu zdolności matematycznych w szkołach. Ale jednocześnie mówi, że klasy bez zdolnych marnieją i nie mają bodźca do rozwoju. Nie rozumiem tego - Dziecko ma być zakładnikiem nieudolności dorosłych?
  • edytowano 15 marca
    @Eleonora bo potrzebna jest jakaś równowaga. Jeżeli w klasie większość jest przeciętna, do tego kilku zdolnych i kilu słabych, to taka klasa ma szansę każdemu dziecku zapewnić właściwe warunki. Gdy to jest zaburzone, w klasie jest wielu uczniów z różnymi problemami edukacyjnymi, to kilku zdolnych nie uratuje klasy, bo nauczyciel zwyczajnie ich pominie w nauczaniu, skupi się na najsłabszych i na minimum, które muszą opanować. Do tego dochodzi liczebność klas, która też działa na niekorzyść i zdolnych, i słabych. 
    Nikt nie rozlicza nauczyciela z tego, że zmarnował zdolnych, bo to jest nieuchwytne. Za to to, że ilus uczniów u tego nauczyciela nie opanowało minimum widać bardzo dobrze. 
    Podziękowali 1Eleonora
  • No wiecie, z edukacją jest trochę jak że sportem 
    Jesli do kadry narodowej reprezentacji sportu dowolnego i nie w kategorii para wrzucisz wybitnie uzdolnionego, ale lenia, przeciętnego, dobrego, wybitnego, niepełnosprawnego to medalu ani olimpijskiego ani mistrzostw Europy nie zdobędziesz z nimi. Żeby trenowali z setka najlepszych trenerów świata 
    Nawet mistrza powiatu.
    Oczekiwanie,że nauczyciel majac w klasie dzieci upośledzone intelektualnie (coraz częstsze to jest),zaniedbane środowiskowo i wychowawczo , zupełnie przeciętne, tj z przeciętnym potencjałem ale bez szczególnych dysfunkcji za to z różną motywacją do pracy, dzieci z autyzmem i dzieci zdolne - i z naszego wyciśnie tyle, ile można i do tego "wychowa", zindywidualizuje, dostosuje i każdy uczeń osiągnie sukcesy edukacyjne rozumiem różne, w zależności od okoliczności jest dla mnie jakimś nieporozumieniem 
    Od lat się o tym mówi, od lat wszyscy zainteresowaniu udają,że ojejkujeju. Ciągle narzekają, ciągle imnmalo a nie uczą. Niech zmienia pracę. To zmienili 
  • Zachęcam do odsłuchania wykładu, bardzo ciekawe. Pani profesor prezentuje badania sprzed 12 lat i sprzed 2 lat. U 5-latków - 52% z zadatkami uzdolnień matematycznych.  U 6-latków - co czwarte wybitnie uzdolnione matematycznie, a w 1SP w kwietniu- bardzo szybko "system" szkolny redukuje je do co ósmego dziecka.
    Co się dzieje? Tłumione są uzdolnienia, marnowane -  "przez złe programy, fatalne podstawy programowe, źle kształconych nauczycieli".

    Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: "Rozwijanie zadatków uzdolnień matematycznych- mity, wyniki badań, efekty edukacyjne"


    Muszę wrócić do "Dziecięcej matematyki", bo mam teraz trudne edukacyjnie dziecko w 1SP i widzę, że zaniedbałam edukację matematyczną.

    Jeden z dyrektorów szkół ED (Krzysztof Olędzki) mówi, że trzeba uwolnić edukację, tak jak handel w 1990 r. i Polacy znajdą sposób, żeby było lepiej. Uwolnić od podstaw programowych, przepisów, kuratoriów i umożliwić zakładanie szkół w 1 dzień w szybkim okienku, dając rodzicom bon edukacyjny.

  • Eleonora powiedział(a):
    Zachęcam do odsłuchania wykładu, bardzo ciekawe. Pani profesor prezentuje badania sprzed 12 lat i sprzed 2 lat. U 5-latków - 52% z zadatkami uzdolnień matematycznych.  U 6-latków - co czwarte wybitnie uzdolnione matematycznie, a w 1SP w kwietniu- bardzo szybko "system" szkolny redukuje je do co ósmego dziecka.
    Co się dzieje? Tłumione są uzdolnienia, marnowane -  "przez złe programy, fatalne podstawy programowe, źle kształconych nauczycieli".

    Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: "Rozwijanie zadatków uzdolnień matematycznych- mity, wyniki badań, efekty edukacyjne"


    Muszę wrócić do "Dziecięcej matematyki", bo mam teraz trudne edukacyjnie dziecko w 1SP i widzę, że zaniedbałam edukację matematyczną.

    Jeden z dyrektorów szkół ED (Krzysztof Olędzki) mówi, że trzeba uwolnić edukację, tak jak handel w 1990 r. i Polacy znajdą sposób, żeby było lepiej. Uwolnić od podstaw programowych, przepisów, kuratoriów i umożliwić zakładanie szkół w 1 dzień w szybkim okienku, dając rodzicom bon edukacyjny.

    potrzebny byłby aparat kontrolny, by wyłapywać przepływy finansowe od szkół do rodziców, czyli lipne szkoły

    albo

    załatwić to, czyniąc z bonu rodzaj kredytu, umarzanego po zdaniu przez dziecko egzaminu państwowego
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.