Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
Nigdy nie będą dobre, jak szkoły niepubliczne będą sobie "czyścić" z uczniów sprawiających problemy czy mających różne problemy rozwojowe a oczekiwania będą takie, jak wobec kształcenia polegającym na kontakcie jeden na jeden. Szkoła publiczna ma być miksem wszystkich możliwych instytucji pomocowych i terapeutycznych, obejmujacych swym wpływem cała rodzinę. Oczywiście możemy sobie tu dywagować do przyszłego roku, ale prawda taka,że jak na razie za dużo oczekiwań niemożliwego a za mało sił i środków na prawdziwą edukację i relacje.Skatarzyna powiedział(a):
Z założenia, to wszystkie placówki publiczne- czy to szkoły, czy medyczne, powinny być wystarczająco dobre.
Poza samymi założeniami należałoby jeszcze wzorem np biznesowych działań opracować solidny projekt, biznes plan a nie bezmyślnie dorzucać kolejne absurdu i cedować na szkołę kolejne obszary do działania obejmujących cała rodzinę i rozliczająca szkole za czyny dorosłych ludzi
Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji. W mig znalazłyby się projekty i pieniądze
Nigdy. Same praktyki sprawiły, że na pewno nie! Ciekawe, że córka ma takie same wnioski. Choć od moich praktyk minęło ćwierć wieku, a od corczynych dopiero miesiące.
Jak ktoś wylatuje z prywatnej to na jakiej podstawie uznaje się, że nadaje się do zwykłej podstawówki? Jak w prywatnej rozwalał lekcje, to w publicznej przecież też będzie.
Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji. W mig znalazłyby się projekty i pieniądze
Tak, gdyby politycy musieli posyłać swoje dzieci, wnuki do rejonówek to by to na pewno wpłynęło na jakość nauki publicznej.
Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji. W mig znalazłyby się projekty i pieniądze
I dzieci polityków w placówkach publicznych, bez możliwości kształcenia w prywatnych i zagranicznych.
Nie. Tylko uważam, że zwłaszcza osoby decydujące o kolejnych ,, deformach" w oświacie na własnej skórze powinny zasmakować tego "miodu ". Może mniej by mieli głupich pomysłów
Publiczna nie powinna byc z założenia ta najgorszą opcją, gdzie trafią dzieci, których nikt nie chce w prywatnych, dzieci rodziców z nizin, patologia. Zmiany powinny iść w kierunku poprawy jakości w szkolach publicznych.
Najprostszym rozwiązaniem byłby zakaz prywatnej edukacji. W mig znalazłyby się projekty i pieniądze
I dzieci polityków w placówkach publicznych, bez możliwości kształcenia w prywatnych i zagranicznych.
W tym roku po raz pierwszy liczba uczniów ED w LO jest większa niż w SP. Młodzież zaczyna widzieć, że szkoła+korki daje mniej niż same korki+czas na naukę samodzielną.
W całym LO na rozszerzeniu z mat-fiz-inf mamy w sumie 43 godz. x35 tyg. nauki= 1505 godz. ze specjalistą. Do tego dołóżmy jeszcze powszechne korepetycje, które zaciemniają obraz efektywności kształcenia za publiczne pieniądze.
Syn miał 180 godz. lekcji indywidualnych, czyli 12% tego, co w szkole.
@zbyszek brzmi jak koszmar Do czego to wszystko prowadzi? Nie podobają mi się działania nowego ministra i niczego dobrego z tejże strony się nie spodziewam.
No ciekawe skąd wezmą nauczycieli do tej nowej nauki o zdrowiu. Wprowadzenie nowego przedmiotu to nie takie hop siup. Jak poprzedni rząd wprowadzał HiT, to udało się to tylko w jednej klasie (1 LO). A tam było łatwiej, bo tematy zbieżne z historią i WOS-em.
A wiecie, że Platon był z pochodzenia montesorianinem?
— Zatem te rachunki i geometrie, i całą tę propedeutykę, która musi poprzedzać w wykształceniu dialektykę, trzeba im zadawać w latach chłopięcych, ale nadać nauczaniu taką postać, jakby się tego nie trzeba było uczyć przymusowo. — Więc co? — Żadnego przedmiotu — powiedziałem — nie powinien się człowiek wolny uczyć, jakby roboty przymusowe odrabiał. Bo trudy fizyczne znoszone pod przymusem wcale ciału nie szkodą, a w duszy nie ostanie się żaden przedmiot nauczania, jeżeli go gwałtem narzucać. — To prawda — mówi. — Zatem, mój kochany — dodałem — nie zadawaj dzieciom gwałtu nauczaniem, tylko niech się tym bawią; wtedy też łatwiej potrafisz dostrzec, do czego każdy zdolny z natury. — To ma sens — powiada — to, co mówisz.
Bon edukacyjny nie jest utopia, tylko nikt nie chce się zmierzyć z tym pomyslem. Bo jakby się okazało, że do niektórych szkół nie przychodzą dzieci, bo są to słabe szkoły, to trzeba by coś zrobić z tym fantem. Zamknąć szkoły, zwolnić nauczycieli etc. Same kłopoty.
W Krakowie mieli kiedyś zamykać szkoły z ujemna EWD, czyli takie naprawdę kiepskie. I co? I poleciala ze stanowiska wiceprezydent, która się tym zajmowała (na polecenie prezydenta). Szkoły zostały, prezydent okrył się chwałą, że nie dał zamknąć szkół dla dzieci i tak się kręci.
Bon edukacyjny pozwolilby płacić rodzicom za edukację raz. Bo teraz, jak ktoś posyła dzieci do płatnej szkoły raz płaci w podatkach, a drugi - za szkołę.
@kowalka, utopia. Tak na przykładzie: w danej miejscowości sa dwie szkoły, obie mają po 4 klasy w roczniku, zapelnione wszystkie sale, może nawet naukę zmianową. I pojawia sie bon, rodzice z jednej podstawówki uznają, że ta druga szkoła jest lepsza idą do dyrektora z bonem, bo chcą by ich dzieci tam się uczyły. I co? Nagle ta szkoła powiększy się? Nauczyciele sklonują? Tantą zamkną, nauczycieli zwolnią, bo bon spowodował, że dobra szkoła moze uczyć swoich dotychczasowych i uczniów z drugiej szkoły? Utopia.
Poza tym teraz też można posłac dziecko poza rejon, warunkiem jest to, by w danej szkole było miejsce. I to baza szkoły jest ograniczeniem a nie to, że nie ma bonu.
I dlatego bon jako sposób na dobre szkoły publiczne to utopia. Prywatna może sobie wybierać uczniów, liczebność klas, zapłacić lepiej dobremu nauczycielowi. To, z jakiego numeru konta dostaje pieniądze nie ma znaczenia. Nikt jej nie narzuca jak ma funkcjonować. Publiczna musi przyjąć każde dziecko z rejonu. Musi zrobić liczne klasy, 2,3 zmianę, jak brakuje dobrych nauczycieli, to musi zatrudnić byle kogo, by mieć kadrę. I bon tego nie zmieni.
Co do doświadczenia ze szkoła publiczną, to tak miałam ma początku dziecko w publicznej podstawówce a teraz mam w publicznym liceum.
Musiałaby część samorządowa też być składową bonu. Przecież szkoły publiczne są koszmarnie drogie i tragicznie niewydolne.
Słucham teraz prof. Gruszczyk-Kolczyńskiej o marnowaniu zdolności matematycznych w szkołach. Ale jednocześnie mówi, że klasy bez zdolnych marnieją i nie mają bodźca do rozwoju. Nie rozumiem tego - Dziecko ma być zakładnikiem nieudolności dorosłych?
@Eleonora bo potrzebna jest jakaś równowaga. Jeżeli w klasie większość jest przeciętna, do tego kilku zdolnych i kilu słabych, to taka klasa ma szansę każdemu dziecku zapewnić właściwe warunki. Gdy to jest zaburzone, w klasie jest wielu uczniów z różnymi problemami edukacyjnymi, to kilku zdolnych nie uratuje klasy, bo nauczyciel zwyczajnie ich pominie w nauczaniu, skupi się na najsłabszych i na minimum, które muszą opanować. Do tego dochodzi liczebność klas, która też działa na niekorzyść i zdolnych, i słabych. Nikt nie rozlicza nauczyciela z tego, że zmarnował zdolnych, bo to jest nieuchwytne. Za to to, że ilus uczniów u tego nauczyciela nie opanowało minimum widać bardzo dobrze.
No wiecie, z edukacją jest trochę jak że sportem Jesli do kadry narodowej reprezentacji sportu dowolnego i nie w kategorii para wrzucisz wybitnie uzdolnionego, ale lenia, przeciętnego, dobrego, wybitnego, niepełnosprawnego to medalu ani olimpijskiego ani mistrzostw Europy nie zdobędziesz z nimi. Żeby trenowali z setka najlepszych trenerów świata Nawet mistrza powiatu. Oczekiwanie,że nauczyciel majac w klasie dzieci upośledzone intelektualnie (coraz częstsze to jest),zaniedbane środowiskowo i wychowawczo , zupełnie przeciętne, tj z przeciętnym potencjałem ale bez szczególnych dysfunkcji za to z różną motywacją do pracy, dzieci z autyzmem i dzieci zdolne - i z naszego wyciśnie tyle, ile można i do tego "wychowa", zindywidualizuje, dostosuje i każdy uczeń osiągnie sukcesy edukacyjne rozumiem różne, w zależności od okoliczności jest dla mnie jakimś nieporozumieniem Od lat się o tym mówi, od lat wszyscy zainteresowaniu udają,że ojejkujeju. Ciągle narzekają, ciągle imnmalo a nie uczą. Niech zmienia pracę. To zmienili
Zachęcam do odsłuchania wykładu, bardzo ciekawe. Pani profesor prezentuje badania sprzed 12 lat i sprzed 2 lat. U 5-latków - 52% z zadatkami uzdolnień matematycznych. U 6-latków - co czwarte wybitnie uzdolnione matematycznie, a w 1SP w kwietniu- bardzo szybko "system" szkolny redukuje je do co ósmego dziecka.
Co się dzieje? Tłumione są uzdolnienia, marnowane - "przez złe programy, fatalne podstawy programowe, źle kształconych nauczycieli".
Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: "Rozwijanie zadatków uzdolnień matematycznych- mity, wyniki badań, efekty edukacyjne"
Muszę wrócić do "Dziecięcej matematyki", bo mam teraz trudne edukacyjnie dziecko w 1SP i widzę, że zaniedbałam edukację matematyczną.
Jeden z dyrektorów szkół ED (Krzysztof Olędzki) mówi, że trzeba uwolnić edukację, tak jak handel w 1990 r. i Polacy znajdą sposób, żeby było lepiej. Uwolnić od podstaw programowych, przepisów, kuratoriów i umożliwić zakładanie szkół w 1 dzień w szybkim okienku, dając rodzicom bon edukacyjny.
Zachęcam do odsłuchania wykładu, bardzo ciekawe. Pani profesor prezentuje badania sprzed 12 lat i sprzed 2 lat. U 5-latków - 52% z zadatkami uzdolnień matematycznych. U 6-latków - co czwarte wybitnie uzdolnione matematycznie, a w 1SP w kwietniu- bardzo szybko "system" szkolny redukuje je do co ósmego dziecka.
Co się dzieje? Tłumione są uzdolnienia, marnowane - "przez złe programy, fatalne podstawy programowe, źle kształconych nauczycieli".
Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: "Rozwijanie zadatków uzdolnień matematycznych- mity, wyniki badań, efekty edukacyjne"
Muszę wrócić do "Dziecięcej matematyki", bo mam teraz trudne edukacyjnie dziecko w 1SP i widzę, że zaniedbałam edukację matematyczną.
Jeden z dyrektorów szkół ED (Krzysztof Olędzki) mówi, że trzeba uwolnić edukację, tak jak handel w 1990 r. i Polacy znajdą sposób, żeby było lepiej. Uwolnić od podstaw programowych, przepisów, kuratoriów i umożliwić zakładanie szkół w 1 dzień w szybkim okienku, dając rodzicom bon edukacyjny.
potrzebny byłby aparat kontrolny, by wyłapywać przepływy finansowe od szkół do rodziców, czyli lipne szkoły
albo
załatwić to, czyniąc z bonu rodzaj kredytu, umarzanego po zdaniu przez dziecko egzaminu państwowego
Komentarz
Szkoła publiczna ma być miksem wszystkich możliwych instytucji pomocowych i terapeutycznych, obejmujacych swym wpływem cała rodzinę.
Oczywiście możemy sobie tu dywagować do przyszłego roku, ale prawda taka,że jak na razie za dużo oczekiwań niemożliwego a za mało sił i środków na prawdziwą edukację i relacje.Skatarzyna powiedział(a): Poza samymi założeniami należałoby jeszcze wzorem np biznesowych działań opracować solidny projekt, biznes plan a nie bezmyślnie dorzucać kolejne absurdu i cedować na szkołę kolejne obszary do działania obejmujących cała rodzinę i rozliczająca szkole za czyny dorosłych ludzi
Ciekawe, że córka ma takie same wnioski. Choć od moich praktyk minęło ćwierć wieku, a od corczynych dopiero miesiące.
Tak, gdyby politycy musieli posyłać swoje dzieci, wnuki do rejonówek to by to na pewno wpłynęło na jakość nauki publicznej.
brzmi jak koszmar
Do czego to wszystko prowadzi?
Nie podobają mi się działania nowego ministra i niczego dobrego z tejże strony się nie spodziewam.
Nowy magiel, nie wiadomo komu i po co potrzebny.
Bardzo ciekawe wystapienie pani odnośnie przyszlosci edukacji
A wiecie, że Platon był z pochodzenia montesorianinem?
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura ... nstwo.html
https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/po-co-polakom-szko-a-t8956-s200.html#p264518
W Krakowie mieli kiedyś zamykać szkoły z ujemna EWD, czyli takie naprawdę kiepskie. I co? I poleciala ze stanowiska wiceprezydent, która się tym zajmowała (na polecenie prezydenta). Szkoły zostały, prezydent okrył się chwałą, że nie dał zamknąć szkół dla dzieci i tak się kręci.
Bon edukacyjny pozwolilby płacić rodzicom za edukację raz. Bo teraz, jak ktoś posyła dzieci do płatnej szkoły raz płaci w podatkach, a drugi - za szkołę.
Poza tym teraz też można posłac dziecko poza rejon, warunkiem jest to, by w danej szkole było miejsce. I to baza szkoły jest ograniczeniem a nie to, że nie ma bonu.
Na przykładzie szkół prywatnych widać, że ważne jest skąd szkoła dostaje przelew za ucznia? Możesz rozwinąć?
Co do doświadczenia ze szkoła publiczną, to tak miałam ma początku dziecko w publicznej podstawówce a teraz mam w publicznym liceum.
Nikt nie rozlicza nauczyciela z tego, że zmarnował zdolnych, bo to jest nieuchwytne. Za to to, że ilus uczniów u tego nauczyciela nie opanowało minimum widać bardzo dobrze.
Jesli do kadry narodowej reprezentacji sportu dowolnego i nie w kategorii para wrzucisz wybitnie uzdolnionego, ale lenia, przeciętnego, dobrego, wybitnego, niepełnosprawnego to medalu ani olimpijskiego ani mistrzostw Europy nie zdobędziesz z nimi. Żeby trenowali z setka najlepszych trenerów świata
Nawet mistrza powiatu.
Oczekiwanie,że nauczyciel majac w klasie dzieci upośledzone intelektualnie (coraz częstsze to jest),zaniedbane środowiskowo i wychowawczo , zupełnie przeciętne, tj z przeciętnym potencjałem ale bez szczególnych dysfunkcji za to z różną motywacją do pracy, dzieci z autyzmem i dzieci zdolne - i z naszego wyciśnie tyle, ile można i do tego "wychowa", zindywidualizuje, dostosuje i każdy uczeń osiągnie sukcesy edukacyjne rozumiem różne, w zależności od okoliczności jest dla mnie jakimś nieporozumieniem
Od lat się o tym mówi, od lat wszyscy zainteresowaniu udają,że ojejkujeju. Ciągle narzekają, ciągle imnmalo a nie uczą. Niech zmienia pracę. To zmienili
albo
załatwić to, czyniąc z bonu rodzaj kredytu, umarzanego po zdaniu przez dziecko egzaminu państwowego