wwwanda73- zgodnie z obietnicą tu odp. na twoje pytania. No więc 2 i 3 ciąża z planowym cc były prowadzone normalnie, tzn bez straszenia o pęknięciu macicy itp. W 3 ciąży miałm robione usg blizny w ok35-36 tc, było ok więc spokojnie miałam czekać na wyznaczony termin porodu- w 39tc. Kilka lat potem na moje pytanie o kolejną ewentualną ciąże i cc mój ginekolog stwierdził, że nie ma problemu, potniemy i czwarty raz. Gdy przyszłam na wizytę i oznajmiłam radosną wieść to b. się ucieszył i gratulował. I tak całą ciążę prowadził spokojnie, bez żadnych szczegónych innych badań, skupiliśmy się raczej na końcówce ciąży, wtedy usg blizny-36tc, było ok ale 5 dni później dramatycznie pocieniała:) więc cięcie jeszcze przed wyznaczonym terminem- 37tc4d. Niestety trafiłam na dyżur- piątek wieczór- nie było mojego lekarza prowdzącego, no i dopiero panika wśród obcych ginów- 4cc! Wszystko poszło dobrze, Bogu dziękuję za cud życia i szczęśliwe rozwiązanie, choć faktycznie najciężej zniosłam ten czwarty poród, chyba też wiek robi swoje. W szpitalu przestrzegali przed kolejnym cc, chociaż wewnątrz mnie wszystko ok, lekarze lubią straszyć:( Głowa do góry, bądź czujna ale spokojna. Na moje pytanie, czy w swojej karierze lekarskiej spotkali się z przypadkiem pęknięcia macicy odp., że nie. A znów położna, którz przychodzi do synka, ma pod opieką panią, której pękła macica podczas 2 cc- więc reguły nie ma. Ale to był pierwszy taki przypadek w jej karierze. Pozdr ciepło, w razie pytań śmiało pisz:)
Jeszcze raz podziwiam, gratuluję i zazdroszczę dostępu do takich lekarzy. Trafiałam zawsze do naturalistów nastawionych strasznie anty do kobiet niezdolnych do samodzielnego rodzenia, karmienia itp a już szczególnie gdy nie sypią forsą i nie latają na USG 3D i badania genetyczne z własnej kieszeni, albo wielodzietnych. Mam paniczny lęk przed ginekologami chętnymi do przerwania oraz złośliwymi położnymi sugerującymi, że lepiej dla dziecka było by go nie urodzić lub oddać jakimś ,, wspaniałym ludziom" bo przecież ja i tak nie wychowam na porządnego człowieka, przez co wcale nie mam ochoty na zachodzenie w kolejne ciąże. Przez ileś lat towarzyszy mi strach do kogo pójść w przypadku ciąży aby normalnie poprowadził ( a nie zbadał, że w efekcie dziecko popłynie) i kto by miał odwagę zrobić 5 cc.( nie byłaby łatwa bo z 4 się babrali) Pomijam fakt, że w mojej gminie nie ma szpitala. Marzę o menopauzie.
Mam prośbę. Szukam w Krakowie takiego ginekologa, który bez przerażenia reaguje na hasło "trzecia cesarka". Lekarka, która prowadziła poprzednie ciąże to bardzo dobry człowiek,(pani dr Sz),i wiele jej zawdzięczamy, ale niezbyt chętnie podchodzi do kolejnej operacji. Będę wdzięczna za informacje na priva.
Zastanawiam się nad doulą, a raczej opłaconą położną lub pielęgnarką, która by przy mnie przez te kilka godzin była.Ostatnio trzęsłam się przed podaniem znieczulenia jak galareta.Po cięciu mimo doglądających pielęgniarek nie było kogo zapytać o dziecko.Miałam zakaz podnoszenia się, a długo nikt nie zaglądał do sali ( leżałam samiuteńka).Nawet dzwonka nie mogłam dosięgnąć itd. itp.
Poprzednie dwa razy też wiele takich sytuacji.Najbardziej zależy mi na jak najszybszym karmieniu, które czasem potrafiło się odwlec z ...różnych dziwnych powodów.
To o czym myślisz jest potrzebne i ważne nawet dla Twojego komfortu psychicznego. Ostatni poród z położną siostrą ze wspólnoty i mężem(nie towarzyszył mi przy cc), ale był po od razu. Dziecko przejęła po wyciągnięciu położna"nasza" siostra ze wspólnoty.O nic nie musiałam się martwić, bo przy dziecku ona i mąż. Jak tylko wyjechałam to ona mi ja przystawiała do piersi.Potem leżała R. obok mnie. Bardzo sobie to teraz, jak wspominam chwalę.
Ostatni na Chałubińskiego rodziłam w 2006, więc dość dawno i nie wiem jak jest teraz. Są tam jednak lekarze mający wprawę w ocenianiu stanu dziecka i ciąży np. dr. Wilczyński i na górze ci od operacji. polecam dr. Korzeniewskiego i panią Bernice Akinpelumi ( jeśli nie przekręciłam). Nie wiem czy jeszcze tam przyjmują ale przypuszczam, że tak. jednak In Spe nie ma się co czarować- nastaw się na niezłe zrypanko i pogadanki o nieodpowiedzialności.
Mi przy 3 tak nie dokuczono jak przy 4. Dodam, że to nie lekarz operujący ani przyjmujący tylko położne i doktorka już na poporodowym. Ale mam nadzieję, że szlaki zostały tam już przetarte na tyle aby nikt się InSpe nie czepiał o 4 cc. Może tylko pokręcą głową a może nic nie powiedzą....A może personel pielęgniarski się zmienił na młodszy to i będą bardziej uprzejme.
Bardzo Wam dziękuję za to, że piszecie.Czuję się taka pokrzepiona :-*
Napiszę po kolei co mi leży na sercu:
Przyzwyczaiłam się do niemiłych komentarzy personelu odnośnie ilości cięć i braku zgody na podwiązanie.Może ostatnio jest lepiej bo najmłodszą rodziłam 9 lat temu.Moim problemem jest moja własna rodzina.Rodzice (szczególnie mama)potrafili wpędzić mnie w taką psychozę strasząc co się może stać przy kolejnym cięciu, że odchodziłam dosłownie od zmysłów.Trudno mi też było z nimi dyskutować bo są lekarzami ( na szczęście nie ginekologami) więc posługiwali się przykładami z życia wziętymi.Ile mnie to zdrowia kosztowało to wie tylko jeden Bóg.Zmarnowałam dziewięć lat stosując "na oko" głupi NPR i modląc się, żeby jeśli to możliwe nie być więcej w ciąży.Kilka lat temu zaczęłam czytać forum, a z rodzicami mam ograniczony kontakt.Niestety pewnych toksycznych rzeczy nie da się wyrzucić z pamięci.Walczę z nimi.
Moja historia porodów jest taka:
1997r.w Warszawie ul.Czerniakowska, zrobiono mi pierwsze cięcie bo miałam ostre zapalenie woreczka żółciowego akurat w 40 tygodniu ciąży.Operacja jednoczasowa.Najpierw wyjęli dziecko, zaraz potem usunięcie woreczka.Dwa dni leżałam bez czucia, po tygodniu pozwolili mi karmić dziecko.
1999r w Łodzi ul.Sterlinga, pokroili mnie na zimno w 40.tygodniu ciąży.Nawet mi do głowy nie przyszło, że mogę choćby myśleć o porodzie naturalnym.Operowała mnie ucząca się lekarka w asyście doświadczonego lekarza.Wiem, że oni muszą się na kimś uczyć, ale tak mnie zszyła, że nie mogłam się wyprostować przez następnych 5 lat.Miałam wtedy znieczulenie "od połowy w dół".To było straszne i piękne, bo słyszałam pierwszy płacz dziecka, ale ze strachu nie mogłam oddychać.Dziecko miało niewielką żółtaczkę, ale inkubator stał przy łóżku i mogłam regularnie karmić.
2004r.w Poznaniu ul.Polna.Cięcie zrobiono w 40. tygodniu, ale poczekano na lekkie skurcze.Trzęsłam się przy znieczulaniu i dlatego chyba nie zadziałało.Dostałam więc znieczulenie ogólne.Po wybudzeniu przyniesiono mi zdrowe i głodne dziecko.
Koniecznie postaram się o kogoś kto będzie pilnował i przejmie dziecko jak tylko będzie można.Zależy mi też, żeby nie szczepili (przynajmniej w tym pierwszym okresie).
I w ogóle zamiast się zamartwiać, rozpoczynam przygotowania
Pomożecie mi przejść jeszcze raz przez to wszystko?
In Spe- rodziłyśmy w takich samych niemal latach, też minęło 9 lat od ostatniego porodu, ja też wszystkie cc, ostatnie 4 trzy miesiące temu! Wszystko jest ok. Na moje pytanie, czy dr spotkał się w swojej karierze zawodowej z przypadkiem pęknięcia macicy po wielokrotnym cc zawsze słyszałam, że nie, ale...Więc spokojnie, będzie dobrze. Ważne, aby trafić w ręce doświadczonego przy cięciach lekarza, chociaż ja teraz, w ostatniej ciąży byłam umówiona z takim właśnie dr, prowadził i ciął poprzednim razem też- ale trafiłam nagle do szpitala, mojego dr niebyło, ciął młokos z doświadczoną lekarką i też dali radę. Fakt, że nagorzej zniosłam ten ostatni poród, aleto chyba bardziej psychicznie. Nastaw się więc, moja rada, że będzie ok, bo tak naprawdę zazwyczaj jest.Pamiętać będę o Was w modlitwie:)
Pamiętam oczywiście Twój ostatni poród i to, że mamy dzieci w podobnym wieku.
A jakie miałaś znieczulenie?Ja daleko mieszkasz od szpitala?
Mi w zastrzyku w kręgosłup coś tak nie pasuje, że zgodziłabym się na wszystko inne byle nie to.Mieszkam teź trochę pod Wrocławiem, więc obawiam się odległości (pokutują w moim umyśle słowa mamy "zanim dojedziesz to się wykrwawisz, nawet karetką nie zdążysz").Wiem, że jest dobrym lekarzem i uratowała wiele dzieci, ale czemu dobija własne?(przepraszam za off top)
Zawsze miałam znieczulenie zewnątrzoponowe, więc byłam świadoma co się ze mną dzieje, słyszałam płacz dziecka, sama ryczałam przy tym:) mogłam na chwilę przytulić maluszka. Chyba bałabym się narkozy:) chociaż przy ostatnim cc anestezjolog nie mógł sie wkłu c, pierwszy raz tak miałam, że bolało. Później w czasie operacji też nie najlepiej się czułam, modliłam się cały czas, zresztą dość długo trwało szycie po.Wtedypomyślałam, że może narkoza lepsza:) więc może następnym razem, jeśli takowym będzie
Do szpitala mam 5 min. w razie gdyby coś pilnegosie działo, ale jechałam do innego szpitala na ten poród- 40 min.:)
Nikt nie pytał, czy podwiązać jajowody, tylko, że nie chcą mnie więcej widzieć na tym stole.
Ja przed 4 cc myślałam no na nic mój strach urodzić trzeba. Mąż był obecny i było to zdecydowanie najlepsze moje cięcie , jego wsparcie i obecność sprawiły ,że mimo iż było to cięcie to czułam się tak jakbym rodziła naprawdę. Było to przeżycie nie tylko fizyczne ale i duchowe. Najszybciej też do sibie doszłam.
Moja mama nic nie mówiła ale wystarczyło na nią spojżeć , wyglądała i żegnała się ze mną jakbyśmy się widziały ostatni raz ...nie straszyłam bo od razu powiedziałam ,że to wcale nie pomaga a teraz już nic nie zmieni. Nie jest lekarze i pewnie to i lepiej
Ja nie wiem dlaczego, ale mi nie proponowano podwiązania, jedynie usłyszałam, ze zobaczymy efekty maści przeciw zrostom przy 6 cc...ale moja znajoma 5cc , 3 ostatnie rok po roku- tydzień temu,przed cc została zapytana o podwiązanie
@In Spe mysl pozytywnie,a wiem, że nie łatwo w tym stanie, Na kiedy masz termin? obiecuje +++
Mam pytanie Podczas badania na wyjście ze szpitala lekarz stwierdził u mnie skrzepy w macicy. Dał zastrzyk oksytocyny i do domu na wyjście tabletki 4 ergotaminum Folofarm. Faktycznie po 1 cc bardziej krwawiłam. Teraz to krwawienie jest bardzo małe i mimo, że karmie piersią na żądanie to bóle brzucha (kurczenie się macicy) są też niewielkie... I się martwię. Te 4 tabletki (bo oczywiście byłam tak podekscytowana wyjściem że nie słuchałam) mam brać 3 razy dziennie? I w ogóle je brać? Czy ufać że jakoś to będzie i te skrzepy wylecą same... ? Trochę się zaczęłam martwić że mało krwawię:/
Dziecko ma 2,5 roku a ja na kontroli popołogowej nie byłam....
Okres regularny to po co?
Jesteś pewna, że jest się czym chwalić? Znaczy się, nie chodzi mi o ten regularny okres tylko o brak kontroli popołogowej, a jeszcze bardziej o brak kontroli swojego zdrowia ginekologicznego przez ostatnie 2,5 roku.
Po ostatniej cc dostałam zastrzyki p/zakrzep., robiłam też sama w domu, krwawiłam dośćdużo i długo, najdłużej ze wszystkich cc. Też miałam mieszane uczucia co do sensowności tych zastrzyków, ale że to czwarta cc to byłam posłuszna zaleceniom lekarza:) takie zresztą procedury były w tej klinice, w której rodziłam- wszystki panie po cc miały zlecone te zastrzyki. Aha, brałam je raz dziennie, jeśli dostałaś tylko 4 tabletki, więc prawdopodobnie też raz dziennie.
Koleżanka po 3 cc skarży się na ból pęcherza przy oddawaniu moczu... ale nie cewki tylko w środku ze tak napiszę.. Lekarz sprawdzał na usg i niby wszystko ok.. Poród był na początku stycznia... miała tak któraś z Was? Albo wie co to może być? Jak można w takiej sytuacji pomóc?
Komentarz
Trafiałam zawsze do naturalistów nastawionych strasznie anty do kobiet niezdolnych do samodzielnego rodzenia, karmienia itp a już szczególnie gdy nie sypią forsą i nie latają na USG 3D i badania genetyczne z własnej kieszeni, albo wielodzietnych. Mam paniczny lęk przed ginekologami chętnymi do przerwania oraz złośliwymi położnymi sugerującymi, że lepiej dla dziecka było by go nie urodzić lub oddać jakimś ,, wspaniałym ludziom" bo przecież ja i tak nie wychowam na porządnego człowieka, przez co wcale nie mam ochoty na zachodzenie w kolejne ciąże. Przez ileś lat towarzyszy mi strach do kogo pójść w przypadku ciąży aby normalnie poprowadził ( a nie zbadał, że w efekcie dziecko popłynie) i kto by miał odwagę zrobić 5 cc.( nie byłaby łatwa bo z 4 się babrali) Pomijam fakt, że w mojej gminie nie ma szpitala. Marzę o menopauzie.
poszukuję we Wrocławiu
gina, który chętnie wykona czwarte cięcie
pomóżcie proszę
pamiętam, że Konrad kiedyś pisał o dr.J.K
a może jeszcze jacyś są?
czy lekarze z Chałubińskiego teraz przeniesieni są na Borowską?
Dziękuję za odzew :-*
Zaraz piszę priva.
Zastanawiam się nad doulą, a raczej opłaconą położną lub pielęgnarką, która by przy mnie przez te kilka godzin była.Ostatnio trzęsłam się przed podaniem znieczulenia jak galareta.Po cięciu mimo doglądających pielęgniarek nie było kogo zapytać o dziecko.Miałam zakaz podnoszenia się, a długo nikt nie zaglądał do sali ( leżałam samiuteńka).Nawet dzwonka nie mogłam dosięgnąć itd. itp.
Poprzednie dwa razy też wiele takich sytuacji.Najbardziej zależy mi na jak najszybszym karmieniu, które czasem potrafiło się odwlec z ...różnych dziwnych powodów.
Czy mieliście podobne pomysły lub doświadczenia?
Bardzo Wam dziękuję za to, że piszecie.Czuję się taka pokrzepiona :-*
Napiszę po kolei co mi leży na sercu:
Przyzwyczaiłam się do niemiłych komentarzy personelu odnośnie ilości cięć i braku zgody na podwiązanie.Może ostatnio jest lepiej bo najmłodszą rodziłam 9 lat temu.Moim problemem jest moja własna rodzina.Rodzice (szczególnie mama)potrafili wpędzić mnie w taką psychozę strasząc co się może stać przy kolejnym cięciu, że odchodziłam dosłownie od zmysłów.Trudno mi też było z nimi dyskutować bo są lekarzami ( na szczęście nie ginekologami) więc posługiwali się przykładami z życia wziętymi.Ile mnie to zdrowia kosztowało to wie tylko jeden Bóg.Zmarnowałam dziewięć lat stosując "na oko" głupi NPR i modląc się, żeby jeśli to możliwe nie być więcej w ciąży.Kilka lat temu zaczęłam czytać forum, a z rodzicami mam ograniczony kontakt.Niestety pewnych toksycznych rzeczy nie da się wyrzucić z pamięci.Walczę z nimi.
Moja historia porodów jest taka:
1997r.w Warszawie ul.Czerniakowska, zrobiono mi pierwsze cięcie bo miałam ostre zapalenie woreczka żółciowego akurat w 40 tygodniu ciąży.Operacja jednoczasowa.Najpierw wyjęli dziecko, zaraz potem usunięcie woreczka.Dwa dni leżałam bez czucia, po tygodniu pozwolili mi karmić dziecko.
1999r w Łodzi ul.Sterlinga, pokroili mnie na zimno w 40.tygodniu ciąży.Nawet mi do głowy nie przyszło, że mogę choćby myśleć o porodzie naturalnym.Operowała mnie ucząca się lekarka w asyście doświadczonego lekarza.Wiem, że oni muszą się na kimś uczyć, ale tak mnie zszyła, że nie mogłam się wyprostować przez następnych 5 lat.Miałam wtedy znieczulenie "od połowy w dół".To było straszne i piękne, bo słyszałam pierwszy płacz dziecka, ale ze strachu nie mogłam oddychać.Dziecko miało niewielką żółtaczkę, ale inkubator stał przy łóżku i mogłam regularnie karmić.
2004r.w Poznaniu ul.Polna.Cięcie zrobiono w 40. tygodniu, ale poczekano na lekkie skurcze.Trzęsłam się przy znieczulaniu i dlatego chyba nie zadziałało.Dostałam więc znieczulenie ogólne.Po wybudzeniu przyniesiono mi zdrowe i głodne dziecko.
Dziękuję za przeczytanie
Koniecznie postaram się o kogoś kto będzie pilnował i przejmie dziecko jak tylko będzie można.Zależy mi też, żeby nie szczepili (przynajmniej w tym pierwszym okresie).
I w ogóle zamiast się zamartwiać, rozpoczynam przygotowania
Pomożecie mi przejść jeszcze raz przez to wszystko?
Pamiętam oczywiście Twój ostatni poród i to, że mamy dzieci w podobnym wieku.
A jakie miałaś znieczulenie?Ja daleko mieszkasz od szpitala?
Mi w zastrzyku w kręgosłup coś tak nie pasuje, że zgodziłabym się na wszystko inne byle nie to.Mieszkam teź trochę pod Wrocławiem, więc obawiam się odległości (pokutują w moim umyśle słowa mamy "zanim dojedziesz to się wykrwawisz, nawet karetką nie zdążysz").Wiem, że jest dobrym lekarzem i uratowała wiele dzieci, ale czemu dobija własne?(przepraszam za off top)
Z tego co słyszę to naprawdę powoli zmienia się podejście i do ilości cięć i podwiązania.
Fajnie
Mam nadzieję, że bez wyrażnej zgody i podpisu nic żadnej z nas nie zrobią przy jajowodach.
Zawsze miałam znieczulenie zewnątrzoponowe, więc byłam świadoma co się ze mną dzieje, słyszałam płacz dziecka, sama ryczałam przy tym:) mogłam na chwilę przytulić maluszka. Chyba bałabym się narkozy:) chociaż przy ostatnim cc anestezjolog nie mógł sie wkłu c, pierwszy raz tak miałam, że bolało. Później w czasie operacji też nie najlepiej się czułam, modliłam się cały czas, zresztą dość długo trwało szycie po.Wtedypomyślałam, że może narkoza lepsza:) więc może następnym razem, jeśli takowym będzie
Do szpitala mam 5 min. w razie gdyby coś pilnegosie działo, ale jechałam do innego szpitala na ten poród- 40 min.:)
Nikt nie pytał, czy podwiązać jajowody, tylko, że nie chcą mnie więcej widzieć na tym stole.
moja znajoma 5cc , 3 ostatnie rok po roku- tydzień temu,przed cc została zapytana o podwiązanie
@In Spe mysl pozytywnie,a wiem, że nie łatwo w tym stanie,
Na kiedy masz termin? obiecuje +++
Jesteś pewna, że jest się czym chwalić? Znaczy się, nie chodzi mi o ten regularny okres tylko o brak kontroli popołogowej, a jeszcze bardziej o brak kontroli swojego zdrowia ginekologicznego przez ostatnie 2,5 roku.
[-X