Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kanon 1095 stał się puszką Pandory

edytowano wrzesień 2009 w Ogólna
Kiedy stawali na ślubnym kobiercu, przyrzekali przed sobą i Bogiem dozgonną miłość, wierność i uczciwość małżeńską

Teraz, gdy życie zweryfikowało ich plany i marzenia, a samo małżeństwo legło w gruzach, starają się wszystko odkręcić. Każdego roku tysiące Polaków, przekonuje Boga i hierarchów kościelnych do tego, że ich małżeństwo w świetle kanonicznego prawa jest nieważne.

Adam poznał Beatę na studiach. Oboje szybko się w sobie zakochali, a po dwóch latach narzeczeństwa wzięli ślub. Taki jak sobie wymarzyli. Cichy, bez rozgłosu, w małej kaplicy w podwarszawskiej mieścinie, z której pochodziła Beata. Idylla nie trwała jednak długo. Młodzi nie mogli się zgodzić, wciąż się kłócili. Atmosfera gęstniała tym bardziej, że starania o dziecko nie przynosiły efektów. Podczas jednej z awantur Beata wykrzyczała mężowi, że już przed ślubem wiedziała, że nie będzie mogła mieć dzieci. To przelało szale goryczy. - Poczułem się jak marionetka. Moja żona od samego początku naszego związku mnie oszukiwała. Gdyby nie ukrywała przede mną tego, że jest bezpłodna, nasze małżeństwo mogłoby przetrwać. A tak to nie było już dla niego żadnej nadziei. Nie można być z kimś, kto tak cię zawiódł - opowiada Adam, 35-letni architekt.

Rozwód załatwili szybko. Za porozumieniem stron, bez prania brudów. Małżeństwem byli niespełna cztery lata. Po pewnym czasie Adam zakochał się drugi raz. Karina marzyła o białej sukni z welonem. Wtedy Adam pomyślał o tzw. rozwodzie kościelnym. Szukał informacji w sieci, poszedł po poradę do adwokata. Wreszcie zdecydował się złożyć pozew w sądzie diecezjalnym. - Po półtorarocznym procesie dostałem wreszcie rozwód. Mam czystą kartę. Razem z Kariną powoli rozpoczynamy przygotowania do naszego ślubu. Pobierzemy się w przyszłym roku - zdradza Adam.

Kościół nie daje rozwodu, tylko stwierdza nieważność... Polaków, którzy podobnie jak Adam, chcą mieć czystą kościelną kartotekę jest coraz więcej. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w ubiegłym roku rozwiodło się ponad 65 tysięcy par, a jak policzyło Centrum Myśli Jana Pawła II w ciągu dekady dwukrotnie wzrosło przyzwolenie na rozwód. Ma to przełożenie na statystyki prowadzone przez duchownych. Wynika z nich, że co roku nawet 10 tysięcy małżeństw wnosi pozwy do sądów metropolitalnych o stwierdzenie nieważności związku. To istotna różnica, bo duchowni bronią się jak mogą przed przylepieniem tego typu procesom łatki rozwodów kościelnych. - Kościół od początku swojego istnienia, a więc od dwóch tysięcy lat, nie udziela rozwodów. Proces kanoniczny w przeciwieństwie do cywilnego nie koncentruje się na tym, czy rozwiązał się węzeł małżeński, ale na tym, czy ten węzeł w ogóle zaistniał. Jeśli do tego nie doszło, małżeństwo jest nieważne - tłumaczy różnice ks. Mirosław Czapla, sędzia Sądu Metropolitalnego w Krakowie. Ksiądz Czapla nie jest zdziwiony lawinowo rosnącą liczbą pozwów, choć jeszcze pięć lat temu do sądów diecezjalnych wpływało średnio trzy razy mniej spraw niż dzisiaj. Źródeł zjawiska duchowny doszukuje się w rosnącej świadomości społeczeństwa i zachwianiu wartości rodzinnych.

- Młodzi ludzie bardzo często z rodzinnego domu nie wynoszą wiedzy, jak pielęgnować relacje między najbliższymi. Sami zakładają rodziny i dopiero wtedy okazuje się, że są zupełnie do tego nieprzygotowani i niedojrzali. Właśnie to starają się udowodnić przed sądem kościelnym. Wiedza o procesach staje się już powszechna. Z księżmi rozmawia się o nich choćby podczas kolędowania - mówi Mirosław Czapla. Choć stwierdzeniem nieważności małżeństwa kończy się dwie trzecie wszystkich spraw, to jednak dla Kościoła "życiowi rozbitkowie" stanowią poważny problem. Coraz bardziej palący. Papież Benedykt XVI zaapelował nawet do sędziów Roty Rzymskiej w Watykanie, najwyższego sądu apelacyjnego wobec wyroków stwierdzających nieważność małżeństwa, o to, by w swojej pracy kierowali się "sumiennością i rygorem". Wcześniej także Jan Paweł II w ostrych słowach apelował do sędziów, mówiąc, by nie ulegali "fałszywemu współczuciu dla przeżywających kryzys małżonków ani rozpowszechnionym wzorcom myślenia".

Kanon 1095 stał się puszką Pandory...

O tym, że instytucja nieważności małżeństwa może być nadużywana, mówi nieoficjalnie część środowiska adwokatów kościelnych. Furtką dla osób chcących wyczyścić swoją kościelną kartotekę ma być kanon 1095. Dokładnie jego trzeci paragraf. Do kodeksu prawa kanonicznego kanon został wpisany w 1983 roku i od razu stał się puszką Pandory. Mówi o tym, że "niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich". Oprócz chorób psychicznych pod kanon można "podpiąć" życiową niedojrzałość, a nawet wrodzone dwie lewe ręce. To dlatego nawet 80 procent wszystkich pozwów dotyczy właśnie naruszenia zasad tego kanonu. Rzadziej małżeństwo staje się nieważne z powodu alkoholizmu jednego z małżonków, impotencji, zatajenia informacji, np. o nieślubnych dzieciach z innego związku, czy udawania podczas składania przysięgi. - To dowodzi fatalnej kondycji psychicznej młodych ludzi, którzy po prostu nie dorastają do roli małżonków. Nikt ich do tej roli nie przygotowuje. W mediach małżeństwo czy ślub jawi się jako zabawa - mówi nam ks. Tadeusz Pieronek, profesor prawa kanonicznego. Ksiądz Pieronek przyznaje, że część osób składających pozwy w sądach diecezjalnych może szukać kruczków

prawnych, by rozbić małżeństwo, które jest ważne. - Nie zgodzę się jednak z tym, że kanon 1095 jest furtką dla nieuczciwych małżonków. Procesy są prowadzone skrupulatnie. Sędziowie są w stanie wyłapać tych, co oszukują - przekonuje ks. Pieronek. Rzeczywiście przebieg procesu kościelnego przypomina długą sesję u psychoanalityka. Małżonkowie muszą się zmierzyć z gradem pytań trzech sędziów. Wyspowiadać musimy się dosłownie ze wszystkich tajemnic alkowy, łącznie z tym jak nam się układało w łóżku i czy korzystaliśmy kiedyś z pomocy np. psychiatrów. Do tego dochodzą jeszcze przesłuchania świadków i ekspertów medycznych. Werdykt sędziów automatycznie trafia do sądu wyższej instancji. Jeśli ten podtrzyma wyrok, sprawa jest zakończona. Jeśli nie, przyjrzy się jej watykańska Rota Rzymska. - Musimy uzbroić się w cierpliwość. Proces kościelny trwa średnio dwa lata. Każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie, nie funkcjonują żadne schematy - uważa Marcin Krzemiński, warszawski adwokat specjalizujący się w prawie kanonicznym.

Nieważny czas, ważna czystość sumienia...

Nie przeraża to Anny, 30-letniej dziennikarki jednego z ogólnopolskich tytułów. Kobieta sakramentalne "tak" powiedziała trzy lata temu. Z Mariuszem znali się od siedmiu lat. Był jej pierwszą miłością. Zawiódł szybko, bo jeszcze przed ślubem. - Znalazł sobie inną, grał na dwa fronty. Dowiedziałam się o jego kochance, kilka tygodni przed ślubem. Próbował bagatelizować sprawę, twierdził, że to tylko koleżanka, że to nic poważnego - wspomina. Biła się z myślami. W końcu jednak założyła welon, przykleiła udawany uśmiech do twarzy i poszła do ołtarza. Wtedy nie potrafiła zrobić inaczej. Kochała Mariusza, a ślub był dopięty na ostatni guzik. Sproszeni goście, wynajęta sala weselna na ponad sto osób. Gdyby wszystko odwołała, byłby wstyd na całą okolicę. Rodzice nie mogliby się pojawić w sklepie. Na ulicy byliby wytykani palcami. - Pochodzę z małej wsi. Wszyscy tam się znają, a plotki rozchodzą się z prędkością błyskawicy. Poza tym wierzyłam, że po ślubie się jakoś ułoży - tłumaczy Anna. Nie ułożyło się. Po pierwszej kochance była kolejna, potem jeszcze jedna. Anna na urodziny dostawała prezenty, które jej mąż wybierał z "tą drugą". W końcu nie wytrzymała upokorzeń. Kilka miesięcy temu wyprowadziła się z domu. Wniosła też sprawę do sądu. A właściwie do dwóch, bo oprócz rozwodu cywilnego chcę też unieważnienia małżeństwa. Szansy upatruje w kanonie 1101. Mówi on o symulowaniu małżonków podczas składania przysięgi małżeńskiej. - Tyle lat żyłam w fikcji, z której dziś chce się wyrwać, odciąć ją grubą kreską. Zacząć wszystko od nowa. I wierzę, że spotkam jeszcze prawdziwą miłość. Taką na całe życie. Wtedy przysięga małżeńska będzie miała sens - mówi nam Anna.

Lawina pozwów dopiero przed nami...

Dla Marcina Krzemińskiego przykład Anny to kolejny dowód na to, że przez najbliższe lata będzie miał pełne ręce roboty. Po pierwsze dlatego, że w Polsce jest zaledwie 20 świeckich mecenasów, którzy mogą brać udział w procesach kościelnych. Po drugie, zdaniem Krzemińskiego, liczba pozwów o stwierdzenie nieważności małżeństwa nadal będzie rosła, ponieważ Polacy przełamali też tabu, które sam rozwód traktowało jako rzecz wstydliwą. Przed składaniem pozwów w sądach diecezjalnych nie odstraszą ich ani długość procesu, ani nawet jego wysokie koszty. Dziś na opłaty w sądach trzeba przygotować minimum 1 tysiąc złotych. Mecenasi reprezentujący nasze interesy mogą zażyczyć sobie równowartość naszej miesięcznej pensji. - To wszystko schodzi na dalszy plan, jeśli chcemy uporządkować nasze życie religijne, żyć z czystym sumieniem. Liczba procesów będzie nadal rosła, bo przecież nie jesteśmy aniołami w niebie. Choć najlepiej, gdyby takich spraw w ogóle nie było - dodaje ks. Tadeusz Pieronek.

Maciej Miros
«1

Komentarz

  • Tak sobie myślę po przeanalizowaniu powodów nieważności małżeństwa (zwłaszcza owa niedojrzałość), że prawdopodobnie większość tzw. małżeństw żyje naprawdę bez ślubu i trzeba ich o tym czym prędzej uświadomić. Ponieważ wydaje mi się, że przez te 12 lat nieważnego związku już trochę dojrzałam, jutro wybiorę się z mężem (sorry, konkubentem) do spowiedzi i zaraz do księdza uzgodnić datę ślubu - miejmy nadzieję, że tym razem ważnego...
  • Lepsza puszka Pandory,niz paprykarz szczeciński. Niedługo ja bedę zeznawać na sprawie mojego brata...:confused:
  • I radzę się wszystkim dobrze zastanowić bo może się okazać, że tylko ci co uzyskali stwierdzenie nieważności mają czyste sumienia, cała reszta żyje w nieformalnych związkach nawet tego nie przeczuwając :wink:
  • Zgodnie z dzisiejszą teologią liczą się tylko chęci :wink:
  • Dokładnie:thumbup:
  • Jakoś bardzo spokojnie i powiedziałabym umiarkowanie podchodzicie do tematu. Dla mnie skala zjawiska ma w sobie coś z patologii.Tak sobie myślę,że Pana Boga nie da się oszukać.......
    A niedojrzałość emocjonalna to często straszna lipa. Znam jedna taką co zorientowała się ,że niedojrzała była dopiero dwójce dzieci. Teraz zawarła nowe małżeństwo , tym razem bez żadnych wątpliwości nieważne- od początku deklarowała,że nie chce żadnych dzieci.
  • Wiesz, Elmo, mnie już w tym temacie dawno ręce opadły, zwłaszcza, że miałam do czynienia z dwoma takimi procesami (a przedtem lipnym małżeństwem) w najbliższym otoczeniu. Akurat nieważność tych związków była widoczna gołym okiem, z przyczyn takich jak niezgoda na przymiot nierozerwalności, wykluczenie potomstwa, podejrzewa się też zatajenie choroby psychicznej. I byłam skłonna bardzo współczuć mojemu kuzynowi, który został porzucony, dopóki pół roku po odejściu żony nie zamieszkał z nową kobietą. Jakoś tak widzę, że najbardziej do stwierdzenia nieważności dążą ci, którzy aktualnie żyją na kocią łapkę z kimś nie z odzysku i chcą mu zrobić przyjemność ślubem kościelnym. Większej dojrzałości ja w tych opisywanych przypadkach nie zauważyłam.
  • image
    O unieważnienie sakramentu małżeństwa ubiega się Zbigniew Urbański, były policjant, który w świetle prawa kościelnego nadal jest mężem Skrzyneckiej. Jeśli małżeństwo zostanie unieważnione przez Kościół, oboje będą mogli przysięgać miłość swoim obecnym partnerom przed ołtarzem.
    cd
  • A ten plasterek to tak dla ozdoby?????
  • Plasterek po to, żeby dać znać innym panom, że pani Kasia jest niepłodna. Jak widać z opisu, przyniosło to pożądany efekt.
  • widocznie ten plaster przed mężem zataiła...:devil:
  • [cite] Bolka:[/cite]Byliśmy w maju na Pierwszej Komunii gdzie mamusia jednego z chłopców miała takowy na ramieniu. Był ślicznie wyeksponowany, bo paniusia była łaskawa założyć obcisły podkoszulek na ramiączkach i mini... Taka miła dla oka manifestacja :confused:
    Też zaobserwowałam takie zjawisko :confused:
    Ciekawe czy paniusia przystąpiła do komunii razem z dzieckiem...
  • Wolę nie myśleć...:sad:
  • Jakby ten plaster przylepialy gdzie indziej...efekt ten sam,a widac by nie było:devil:
  • U pawianów informacja o płodności przekazywana jest kolorem skóry na pośladkach. Jak widać, niektóre panie bardzo się poczuwają do pokrewieństwa z małpami i także muszą sygnalizować, czy są płodne, czy nie.
  • Ja panią z widocznym plastrem antykoncepcyjnym widziałam w tym roku w bazylice w Licheniu. Też mnie dziwiło , że koniecznie chce to tak eksponować. Moda jakaś ?
  • bo przecież antykoncepcja to bycie odpowiedzialnym
    na czoło polecam go przykleić, bedzie lepiej widoczny:confused:

    a rogaty siedzi i się cieszy jak głupi do sera z tych wszystkich unieważnień.
    Tak mi się wydaje, że to taki efekt budowania domu na piasku, bez mocnego fundamentu. Bo jak nie ma Pana Boga w tym wszystkim to i piękna kiecka ani huczne wesele nie pomogą małżonkom.
  • Uważam ,że problem leży u podstaw przyjęcia sakramentu małżeństwa ,,
    Ilu prawdziwych ,praktykujących katolików przystępuje do ślubu ,,,,z czystym sercem blisko Boga ,,,
    Nie śmiem oceniać statystyk ale to może być 30% ,,

    Cała ceremonia ślubu zawiera się w wyborze sukni ,auta ,drogiej sali ,teraz to i dekoratorzy wnętrz i kościoła ,,fotograf robiący sto zdjęc ,,,,Kredyt na slub ..

    Z drugiej strony odbębnione nauki przedmałżeńskie ,na których często nawet nie są potencjalni małżonkowie tylko jacyś znajomi ,,,

    Następne spotkanie z Bogiem może za dwa lata przy okazji chrztu kolejne przy komunii,,,

    Znam ludzi ,którzy nie potrafią sie odnaleźc w kościele nie wiedza kiedy wstać klęknać ksiądz musi pokazywać ,,,,co i jak

    To w takich małżeństwach kolejne dziecko ...niechciane dziecko ,,,bez skrupułów jest usuwane jak zwykły zabieg kosmetyczny ,,,to znam z otoczenia ,,,

    Fajnie się wygląda w sukni ślubnej w kościele niż w Urzędzie Stanu Cywilnego,,,

    To właśnie tacy "pseudokatolicy " stoją pierwsi w kolejce do rozwodu ,,,

    To na pewno nie są ludzie dla ,których Bóg jest wszechobecny w życiu ...
    Bo człowiek wierzący rozumie ,ze przysięga złożona raz w życiu obowiązuję zawsze ,,,Zresztą w życiu trzeba przejść przez pewne doświadczenia ,niewygody ,czasem dramaty ,,,,trzeba wybaczać ,,,ale ktoś kto daleko jest od kościoła wiary ,,,
    uzna ,ze to zwykłe nieporozumienie ,,Cóz następnym razem weźmie ślub cywilny
  • Raczej niezbyt ciężkich obyczajów.
  • odbębnione nauki przedmałżeńskie - powiem więcej - dawanie "w łapę" księdzu, żeby te nauki zaliczył, bo przecież ślub tuż tuż a narzeczeni nie mają czasu na takie pierdoły:devil:

    pamiętam z moich nauk przedmałżeńskich jak ksiądz który je prowadził, zapytał jednego z panów obecnych na sali, po co tu właściwie przyszedł - on na to że narzeczona mu kazała - na co ksiądz skiwtował - w taki razie Wasz ślub będzie nieważny:bigsmile:

    zgadza się, teraz to najważniejsza jest suknia ślubna i dodatki oraz wesele....pamiętam jak udzielałam się na jednym forum dotyczącym ślubu, panie tam udzielające się były wielce oburzone tym, ze będę miała używaną suknię na swój ślub - toż to porażka życiowa!!!
  • Rozmawiamy o paniach, które się z plastrem obnoszą. Myślę, że w innych wymienionych przez Ciebie sytuacjach jest to robione dyskretniej.
  • No właśnie mnie to wygląda na plaster odchudzający ,,,:-)
    plaster antykoncepcyjny jest raczej mniejszy i chyba różowy widziałam u siostrzenicy ,,
    a Skrzynecka ma jeszcze jakieś ozdoby pewnie to kamienie SVavorskiego,,,:-)
  • plaster_lopatka330.jpeg
    plaster antykoncepcyjny
  • vitaslim_girl.jpg
    odchudzający
  • No to pozostał antynikotynowy:wink:
  • plaster_nikotyna.jpg
    nikotynowy...
  • Mnie to wygląda jednak na ten pierwszy ozdobiony kryształkami...
  • Co do kryształków pełna zgodnośc:wink:
  • Skojarzyło mi sie:
    klientka w aptece-Gdzie najlepiej przykleić ten plaster odchudzający?
    Farmaceutka-Najlepiej na usta!
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.