Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kłopoty z Księgą Rodzaju

edytowano sierpień 2007 w Arkan Noego
Jak należy rozumieć słowa Księgi Rodzaju - dosłownie, czy jako przenośnię?
«1

Komentarz

  • chyba zależy jaki fragment
  • Z tego, co wysłuchałam na katechezach dla dorosłych - to jako parabolę, pewien mit, który daje nam ludzkie wyobrażenie o tym, co nie na ludzką miarę.
  • myślę,że trzeba przede wszystkim brać pod uwagę realia,prawa, sposób życia ludzi ,które panowały w momencie powstawania Starego Testamentu.Nowego też oczywiście,jednak Nowy jest nam łatwiej zrozumieć,nowy jest bardziej hm.,,cywilizowany":wink:
  • Pismo święte to nie podręcznik know-how - to tekst, który działa z natchnienia Ducha Świętego, to również tekst, przez który prowadzi nas Kościół. I tu odwołuję sie do wpisu Jadwigi - mamy parę encyklik, które wyjaśniają, jak odczytywać "paraboliczne" bądźcie płodni i rozmnażajcie się. Pan Bóg działa w naszym życiu pojedynczo i indywidualnie, z każdym z nas rozmawia na naszą ludzką miarę.
    Rozumiem, że chcesz nam, Maćku, powiedzieć, że Ciebie pociąga posiadania dzieci w ilości im większej tym lepiej. Przpypominam jednak, że w liście do kobiet JPII wskazuje również na inne przejawy płodności- tu wyrażonej akurat jako macierzyństwo - np. intelektualnej, macierzyństwo duchowe (myślę, że np. sumienna praca nauczyciela albo naukowa może być takim rodzicielstwem również).

    Ponadto w Liście padają też i takie słowa: "Księga Rodzaju mówi o stworzeniu w sposób zwięzły, językiem poetycznym i symbolicznym, ale głęboko prawdziwym...". To chyba wyjaśnia, jak należy czytać Rdz.
  • "Jak należy rozumieć słowa Księgi Rodzaju - dosłownie, czy jako przenośnię?"

    Muszę przyznać, że nie jest mi potrzebna wiedza, czy słowa z Ks Rdz są dosłowne, czy nie, czy wąż rzeczywiście mówił, czy nie.
    Potrzebna jest mi natomiast (oprócz interpretacji Kościoła) wiedza, kim był człowiek piszący pod natchnieniem Ducha Świętego - w jakich czasach żył, co się działo wokół niego, kim byli jego przyjaciele, jego wrogowie, jak pojmował Boga. Tę wiedzę odnajduję m.in. w książkach Anny Świderkówny "Rozmowy o Biblii".
  • Ależ nawet jeśli potraktuję fragment z Rdz jako alegorię, to ona dla mnie nadal jest śmiertelnie poważna i jednoznaczna i mówi mi o Bogu i człowieku, i Bóg w tych Słowach do mnie konkretnie przemawia.
  • "Kasiu_b: to co piszesz oznacza, że Pismo Święte staje się zamknięte dla osób bez ogromnej wiedzy z historii i kulturoznawstwa. Czy to oznacza, że wracamy do czasów proroków, bo taką rolę zyskują ci, którzy tę wiedzę posiedli i wyjaśniają maluczkim jak mają myśleć?"

    Napisałam, że mnie jest ta wiedza potrzebna - teraz, na tym etapie wiary, na jakim jestem. To niejako "wyszło" z takiego codziennego prostego czytania, rozważania Biblii, także pisania komentarzy na niedzielną Eucharystię. Odczytuję to jako dar od Boga - moje zainteresowanie Słowem Bożym. A wiedza u mnie mizerna. Bardziej wiem, gdzie szukać niż wiem coś rzeczywiście. Ale szukać lubię.

    Każdy chrześcijanin może i powinien czytać Biblię. Ale to Bóg rządzi wzrostem, to Bóg daje, co człowiek odkryje. Czy to będzie biedny, czy bogaty, z dużą wiedzą, czy małą.

    Myślę, że prostaczkiem jest ten, kto słucha Boga, a nie ten, kto nie posiadł wiedzy.
  • Aaa, myślałam, że tak ogólnie o Rdz rozmawiamy.

    Chodzi o ten fragment?

    "Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Â?Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemiÂ?." Rdz 1,28

    Jeszcze któryś?

    Jeśli ten, to rozumiem go dosłownie - bądźcie płodni i roznażajcie się (tak mi Bóg pobłogosławił, obdażył płodnością, darem uczestniczenia w stworzeniu). Czynię to na swoją miarę. Być może niekoniecznie na Bożą. Nie wiem. Jestem w tym posłuszna mężowi :wink: Rozpoznaje to na ten czas w taki właśnie sposób.
  • Ośmielę się przypomnieć,że prostaczkom współczesnym Księdze Rodzaju do głowy by nie przyszło traktowac doslownie tej opowieści. Oni żyli wśród takich właśnie opowieści-mitów - czyli opowieści, które w sposób niesamowity opowiadają o czymś niesamowitym, niekoniecznie dosłownie, ale zachowując najistotniejszą prawdę - tu akurat, że człowiek stworzony został przez Boga, że wezwany został do Bożego działania w tworzeniu życia i świata, że Bóg obdarzył go odpowiedzialnością za świat i innych ludzi, że uczucie miłości pochodzi od Boga i że zło rodzi się z nieposłuszeństwa i słabości. i zawsze unieszczęśliwia człowieka.
    Maćku, kiedy Ty ostatnio czytałeś jakąś teologiczną książkę na temat Pisma Świętego? Skąd u Ciebie takie rozterki jak u neofity? Pierwszy raz przeczytałeś Ks Rdz, czy co? A Pnp też bierzesz dosłownie?
    Mit i alegoria to nie znaczy bzdura i kit. To święte przenośnie, które mają bardzo jednoznaczne interpretacje. Zauważ, że Jezus też w większości alegoriami sie posługiwal - nikogo to nie dziwiło, bo taka była tamta kultura. I żeby dobrze zrozumieć Pismo, trzeba choć trochę tamte czasy i mentalność poznać. Innej drogi nie ma. A wiarę i tak najmocniej buduje żywa relacja z Bogiem, to co najważniejsze, mówi On zupełnie zrozumiałym dla nas językiem. Pozostając w tej relacji, nigdy nie zbłądzisz próbując rozumieć Pismo.

    Co do islamistów - na tym dosłownym rozumieniu sporą kasę i władzę robią i o to tu chodzi, a nie o radykalizm. Na szczęście większość wyznawców islamu zupełnie co innego wyczytuje w Koranie i pragnie żyć w pokoju. Niestety to jest ta zniewolona wiekszość.
  • O tym, że to nie są święte przenośnie, mówi mi moje doświadczenie - namacalne działanie zmartwychwstałego Jezusa w moim życiu, o Jego męce i śmierci mówi mi świadectwo świętych i moje skromne doświadczenie cierpienia oraz wartość cierpienia innych ofiarowana za mnie.
    Zauważ, że ktoś, kto nie ma tego doświadczenia, po prostu całe Pismo traktuje jak bajkę.

    ST jest dla chrześcijan zupełnie inną księgą niż NT. Inne drogi prowadzą do jego rozumienia. Większość ST wyjaśnił Jezus za swojego życia, resztę finalizuje Nauka Kościoła. Czy modlisz sie do Abrahama? Czy cokolwiek rozumiesz z ofiary z Izaaka w oderwaniu od męki Jezusa? czym innym jest potop jak nie opowieścią, która zapowiedziała ostatnie przymierze Boga z człowiekiem - w Jego Synu?
    (to retoryczne pytania - wszak nie jestem Twoim spowiednikiem:)
  • Ale dlaczego Ty o tym myślisz na swój własny rachunek, taki samiuteńki? Nie męcz się tak chłopie, tylko sięgnij po lekturę. Kościół już się tym zajął. Postaram się na jutro coś Ci znaleźć.
  • Ależ, Maćku, to się sumuje! Po to tu się spotykamy i piszemy, kto jak i dlaczego, bo to wszystko sie sumuje. Świadectwa są najlepszym komentarzem do Pisma. Inaczej byłoby ono martwe.
    Pustka i osamotnienie to też jest działanie Chrystusa, na tym m.in. polegała Męka.
    Świadectwa są fundamentem wiary Kościoła i to one nas budują i uczą rozumieć Słowo Boże.
    NT to też świadectwa.
  • No, przesadziłam, fakt. Martwe w tym sensie, że zamknięte dla wielu, niezrozumiałe. dalekie, obce i przeznaczone dla wybrańców. Niewypełnione miłością, bo o niej tylko ludzie mogą Ci opowiedzieć, ci, którzy Bożej miłości doświadczyli.

    Mój egzemplarz Pisma naznaczony jest datami i notatkami, podkreślone tam są wersy, które prowadziły mnie przez manowce. Rozumienia Pisma w moim życiu uczyłam się zaś od ludzi ze wspólnoty - z opowieści ich i kapłanów. Ponadto jestem przekonana, że aby dowiedzieć się, czy to, co wyczytałeś w Piśmie jest z Ducha, należy podzielić sie tym z innymi ludźmi. Bo Duch Święty mówi przez innych ludzi. Choć oni często nawet o tym nie wiedzą:)
  • [cite] Maciek:[/cite]Słowo Boże by było martwe bez słowa ludzkiego? Dlaczego?
    bo my ludzie ,niedoskonałe istoty, potrzebujemy dialogu.potrzebujemy opiekuna do którego możemy zwołać o pomoc w każdej chwili,potrzebujemy ,wiedzieć,że ktoś słucha naszego wołania,widzieć ,że naprawdę nas wysłuchuje.
    przecież Słowo Boże nie jest nam dane ot tak ,żeby Bóg dostał tantiemy.to my potrzebujemy punktu odniesienia.
    a nie pomyślałeś ,że słowa Boga o płodności nie musiały być nakazem,może były błogosławienstwem?
  • powtórzę za Michałem,,świat jest urządzony bardzo posto".a proste sprawy najtrudniej zrozumieć.
  • [cite] Maciek:[/cite]Nie wiem, skąd Kain wziął sobie żonę.

    To jest akurat proste do wyjaśnienia. Pius XII w encyklice Humani Generis potępił poligenizm. Zgodnie z encykliką musimy więc wierzyć, że CAŁA LUDZKOŚĆ pochodzi od Adama i Ewy. Żona Kaina musiała też pochodzić od Adama i Ewy, czyli być jego siostrą.

    Uprzedzając ewentualne oburzenie z powodu kazirodztwa. Zwróćmy uwagę na dwie rzeczy:
    - Zakaz kazirodztwa ma uzasadnienie praktyczne (zapobieganie wadom genetycznym u potomstwa)
    - Nasi praojcowie przed potopem mieli idealny genotyp (o czym świadczy długość ich życia sięgająca aż 960 lat u Matuzalema) więc ryzyka wad genetycznych z powodu kumulowania się błędów w DNA nie było
    - O ile pamiętam, to zakazy kazirodztwa były w Biblii formułowane grubo po potopie, gdy Bóg skrócił życie ludzkie do lat 120 (a więc, gdy kod genetyczny człowieka był już popsuty względem pierwotnego i istniało ryzyko wad genetycznych z powodu kumulowania błędów z DNA).

    A co do głównego tematu wątku: jestem katolikiem, więc księgę Rodzaju traktuję dosłownie. Nakaz rozmnażania się oczywiście też.
  • [cite] Monika_Z_Gazety:[/cite]A co do głównego tematu wątku: jestem katolikiem, więc księgę Rodzaju traktuję dosłownie.

    Wiesz, co Torquemada - podobnie piszą tzw naukowcy o UFO i kosmitach. Chyba masz chłopie problem, i to poważny...
    Co do twojego rozmnażania się nie boję - do tego trzeba dwojga, a znaleźć tak oryginalną kobietę nie jest łatwo ;).

    A coś ad meritum mogę prosić?
  • [cite] Monika_Z_Gazety:[/cite] Poza tym w kwestii żony Kaina wyraźnie mówi się, że wziął żonę z jakiegoś ludu. A żeby Adam i Ewa byli autorami jakiegoś ludu, Biblia nie wspomina :wink:.

    Biblia wspomina, że Adam i Ewa są rodzicami całej ludzkości, a więc wszystkich ludów. Jeszcze raz przypomnę, Pius XII w encyklice Humani Generis potępił poligenizm, czyli pogląd jakoby pierwszych rodziców było więcej niż 2 osoby. Co więcej, napisał, że taki pogląd byłby nie do pogodzenia z nauką o grzechu pierworodnym.

    Tak więc katolicy wierzą, że cała ludzkość pochodzi dosłownie, od dwóch konkretnych osób: Adama i Ewy.
  • [cite] Maciek:[/cite]Jak należy rozumieć słowa Księgi Rodzaju - dosłownie, czy jako przenośnię?

    Pismo Święte należy interpetować tak, jak naucza Święty Kościół katolicki. Nic mniej nic więcej.
  • Może jeszcze taki dokument przyda się do dyskusji :smile:

    Kościół wobec ewolucji

    Stanowisko Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski

    1. Zagadnienie ewolucji staje się dzisiaj na nowo przedmiotem sporów i dyskusji. Z jednej strony pewne środowiska ateistyczne usiłują zastępować chrześcijańską naukę o stworzeniu ideologicznym, materialistycznym ewolucjonizmem. Działania te mają niezwykle szeroki zasięg: od głoszenia "przypadku" jako źródła wszystkiego, co istnieje, przez przyjęcie "ślepych sił natury" (dobór naturalny, konkurencja, tzw. teoria "samolubnego genu"), jako wyłącznych sił sprawczych w procesach ewolucyjnych, aż po neoliberalną gospodarkę bezlitosnej konkurencji i eliminacji słabszych oraz programy wychowawcze usuwające Boga ze sfery życia człowieka i wiążące nas wyłącznie ze światem natury. Po drugiej stronie stoją przedstawiciele fideistycznego kreacjonizmu, którzy interpretują dosłownie biblijne opowiadanie o stworzeniu świata. Ustalają oni wiek ziemi na kilka tysięcy lat oraz uznają istnienie jedynie tej liczby gatunków, które zostały powołane do życia na początku i nie ulegają żadnym zmianom ewolucyjnym. Na tej podstawie kwestionują nauczanie o ewolucji w szkole. Jest rzeczą oczywistą, że zastąpienie wiary w Stwórcę materialistycznym ewolucjonizmem jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia. Ale także fundamentalistyczny kreacjonizm nie jest zgodny z nauką katolicką.

    2. Kard. Christoph Sch??nborn podejmując zagadnienie "Stworzenie a ewolucja" w cyklu katechez, wygłoszonych w katedrze wiedeńskiej w latach 2005-2006, stwierdził, że Kościół jest zarówno za jasnym rozgraniczeniem kompetencji nauk matematyczno-przyrodniczych i myśli religijnej, jak i za ich spotkaniem wokół zagadnienia prawdy i ostatecznych pytań człowieka. Spotkanie to jest możliwe, bowiem wiara chrześcijańska od początku była przeświadczona, że mamy możliwość uchwycenia naszym rozumem prawdy o Stwórcy i Jego relacji do świata. Z kolei nauki zakładają istnienie rozumnego planu, projektu (design): gdyby rzeczywistość była chaosem, u którego źródeł miałby stać przypadek, nie byłoby ani czego poznawać, ani badać. Kopernik, Galileusz, Newton, Planck prowadzili swoje poszukiwania w przekonaniu, że wiara w stworzenie jest podstawą naukowych badań natury; że w nauce idzie o to, aby czytać z księgi stworzenia; że Bóg dał nam rozum, abyśmy potrafili odcyfrować tę księgę.

    3. Kościół - odrzucając ideologiczny ewolucjonizm i fideizm - jest żywo zainteresowany zagadnieniem ewolucji, które w ostatecznym wymiarze dotyka tych samych pytań, na które daje odpowiedź wiara: Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Jaki jest nasz początek? Jaki jest nasz cel? (por. KKK 282). Wspólnota wierzących z uznaniem spogląda na poszukiwania kosmologii, astrofizyki, biologii, fizyki, chemii i najróżniejszych nauk humanistycznych, które wspaniale wzbogaciły naszą wiedzę o wieku i wymiarach wszechświata, o powstawaniu form żywych oraz o pojawieniu się człowieka. Skłaniają nas one do podziwu dla wielkości Stwórcy, do postawy wdzięczności za wszystkie Jego dzieła oraz za rozum i mądrość, których udziela On uczonym i badaczom (por. KKK 283). Warto pamiętać, że już w 1950 r., w Encyklice "Humani generis", Papież Pius XII, uwzględniając stan badań naukowych swojej epoki, a zarazem wymogi stawiane przez teologię, uznawał doktrynę "ewolucjonizmu" za poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji. Pius XII sformułował przy tym dwa warunki: nie należy przyjmować ewolucjonizmu w taki sposób, jak gdyby była to już nauka pewna oraz jak gdyby można było abstrahować od tego, co o początkach świata i człowieka mówi Objawienie (BF V 37-39).

    4. Dziesięć lat temu, 22 października 1996 roku, w przesłaniu "Magisterium Kościoła wobec ewolucji", skierowanym do członków Papieskiej Akademii Nauk, na ten temat zabrał głos Jan Paweł II. "Nowe zdobycze nauki - stwierdził wtedy Papież - każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań - bynajmniej niezamierzona i nieprowokowana - sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii" (4).

    5. Każda teoria jednak - kontynuował Papież - domaga się ciągłej konfrontacji z faktami, uwzględniania nowych danych oraz refleksji nad pojęciami zapożyczonymi z filozofii. Jeśli chodzi o zagadnienie ewolucji, wiemy dobrze, że niektóre wykopaliska są niepewne, wielu tzw. ogniw brakuje, a sposoby wyjaśniania mechanizmów są bardzo różnorodne. Obok interpretacji naukowych, właściwie zdających sprawę z tych trudności i nie przekraczających swoich kompetencji, istnieją interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, podszywające się pod naukę. Toteż - twierdzi Jan Paweł II - "w rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, ile raczej o teoriach ewolucji. [...]. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej - do kompetencji teologii" (4). Chrześcijanin, a zwłaszcza chrześcijanin, będący biologiem, filozofem czy teologiem, ma zatem prawo oczekiwać od nich odpowiedzi na pytanie, w jakiej relacji pozostają poszukiwania na temat ewolucji do jego wiary i jaki stwórczy plan stoi za tym wielkim procesem, badanym dzisiaj przez tak liczne nauki.

    6. Katechizm Kościoła Katolickiego formułuje taką oto odpowiedź: "Stworzenie ma właściwą sobie dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stworzone Â?w drodzeÂ? (in statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył. Bożą Opatrznością nazywamy zrządzenia, przez które Bóg prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości" (302). W rozumieniu chrześcijańskim Bóg nie tylko uczynił swoje stworzenie, lecz jest Tym, który wciąż podtrzymuje je w istnieniu, pozwala mu rozwijać się i prowadzi ku właściwemu celowi.

    7. Urząd Nauczycielski Kościoła jest zainteresowany kwestią ewolucji szczególnie ze względu na osobową godność człowieka. Nie jest przecież tajemnicą, że istnieją ewolucjonizmy, które redukując człowieka do poziomu wyżej zorganizowanego zwierzęcia, z jednej strony podporządkowują go społeczeństwu, z drugiej zaś - nadmiernie eksponują i eksploatują znaczenie jego potrzeb materialnych i instynktów. Jest to sprzeczne z powszechnym doświadczeniem, wskazującym, że jednostka ludzka - ze względu na swoją godność osobową - nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie. Kościół zawsze nauczał o tajemniczej jedności pierwiastka cielesnego i duchowego w człowieku. "Stanowiąc jedność cielesną i duchową - czytamy w Konstytucji "Gaudium et spes" II Soboru Watykańskiego - człowiek przez samą swoją cielesność łączy w sobie elementy świata materialnego, tak że przez niego osiągają one swą głębię [...]. Człowiek nie błądzi, jeżeli uważa siebie za istotę wychodzącą poza cielesność, a nie tylko za cząstkę natury czy anonimowy element społeczności ludzkiej. Głębią swoją przerasta bowiem całą rzeczywistość materialną" (14). Dlatego w "Katechezie" z 16 kwietnia 1986 roku Jan Paweł II, odwołując się do wspomnianej encykliki Piusa XII, stwierdził, że z punktu widzenia nauki wiary nie widać trudności, gdy chodzi o uzgodnienie z ewolucjonizmem problemu pochodzenia człowieka co do ciała [...]. Ta sama nauka wiary niezmiennie utrzymuje, że duchowa dusza ludzka została stworzona bezpośrednio przez Boga. [...]. Ciało ludzkie, pozostające w ustalonym przez Stwórcę porządku sił witalnych, mogło się stopniowo ukształtować z istniejącej uprzednio materii ożywionej. Natomiast materia nie jest sama z siebie zdolna wyłonić duchowej duszy, która stanowi ostatecznie o Â?uczłowieczeniu Â?" (7).

    8. Czy jednak głosząc tezę o tak radykalnej, duchowej różnicy człowieka ze światem natury nie negujemy owej ciągłości fizycznej, która wydaje się stanowić nić przewodnią badań nad ewolucją, podejmowanych na płaszczyźnie nauk szczegółowych? - pytał Jan Paweł II przed dziesięciu laty. "Analiza metody stosowanej w różnych dziedzinach wiedzy - odpowiadał - pozwala pogodzić ze sobą te dwie wizje [...]. Nauki doświadczalne z coraz większą dokładnością badają i opisują wielorakie przejawy życia umieszczając je na skali czasowej. Moment przejścia do sfery duchowej nie jest przedmiotem obserwacji tego rodzaju. Może ona jednak ujawnić - na płaszczyźnie doświadczalnej - cały zespół bardzo ważnych oznak specyficzności istoty ludzkiej. Natomiast doświadczenie poznania metafizycznego, samoświadomości i zdolności do refleksji, sumienia i wolności czy wreszcie doświadczenie estetyczne i religijne należą do sfery analizy i refleksji filozoficznej, podczas gdy teologia odkrywa ich sens ostateczny, zgodny z zamysłem Stwórcy" (6).

    9. W tym ujęciu - ujęciu chrześcijańskiej nauki wiary - nasz świat nie znajduje się w szponach ślepych sił, nie jest chaosem ani ofiarą brutalnych determinizmów. Ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę - na swój obraz i podobieństwo. Oznacza to, że dla chrześcijan ewolucja pozostaje w harmonii z wielkim planem Boga, którego cel stanowi powołanie człowieka do najwyższej godności obrazu Jego Syna jednorodzonego, umarłego i zmartwychwstałego. To odwoływanie się do wcielenia Chrystusa, jako właściwego zrozumienia obrazu i podobieństwa Bożego, w świetle Nowego Testamentu pozwala uznać za niedostateczne teorie, które redukują podobieństwo Boże w człowieku jedynie do aspektu duchowego. Tak więc człowiek z jednej strony pochodzi z "prochu ziemi", a z drugiej posiada życie, które pochodzi bezpośrednio od Boga (por. Rdz 2,7). To życie Boże nie jest ofiarowane człowiekowi jakoby od początku pozostawało na wyższym planie w stosunku do naszego świata i jego historii, ale na mocy tego daru życia człowiek jest wezwany do nadania sensu całemu stworzeniu i dopełnienia go. Stąd też zrozumiałe są słowa Benedykta XVI, które wypowiedział 25 kwietnia 2005 r. w homilii podczas inauguracji swojego pontyfikatu: "Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny".

    Płock, 24 listopada 2006 r.
  • Punkt 6 jest dwuznaczny - bo na chłopski rozum nie powinien tyczyć się człowieka, który został stworzony w stanie ostatecznej doskonałości i upadł z własnej winy.
  • Wracam często do książek Anny Świderkówny (historyk literatury, papirolog, biblistka, tłumaczka, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, popularyzatorka wiedzy o antyku i Biblii - z wikipedii). I tam są takie słowa. Wydają mi się mądre :smile:
    "Nie bójmy się zatem tego, co mityczne. Nie szukajmy w pismach sprzed wielu wieków naszego rozumienia historii. Nie próbujmy decydować, jakimi gatunkami literackimi Bóg ma prawo się posługiwać. Wsłuchajmy się raczej w Jego słowo, które w swej dobroci zechciał wcielić w słowo ludzkie." (z ksiązki "Biblia a człowiek współczesny").
    Pani profesor odkrywa wraz z innymi biblistami różne formy literackie, które składają się na Biblię, tłumaczy, czym jest historia, mówi o języku Hebrajczyków. I jeszcze jeden fragment:
    "Czym właściwie jest Biblia: zbiorem mitów czy opowieści historycznych? Ani jednym, ani drugim. To wielki księgozbiór, na który złożyły się pisma należące do najróżniejszych gatunków literackich. Znajdziemy tam zarówno fragmenty pisane językiem mitycznym, jak i teksty historyczne. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że historia tworzona w czasach starożytnych różni się bardzo od tego, co rozumiemy pod tym pojęciem dzisiaj.
  • [cite] Torquemada:[/cite]Punkt 6 jest dwuznaczny - bo na chłopski rozum nie powinien tyczyć się człowieka, który został stworzony w stanie ostatecznej doskonałości i upadł z własnej winy.
    Jest ono stworzone Â?w drodzeÂ? (in statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył. - nie w stanie ostatecznej doskonałości, a do doskonałości. Człowiek ma dążyć do doskonałości. Nie widzę sprzeczności :smile:
  • Ja jeszcze dla porządku zacytuję fragment encykliki Humani Generis Piusa XII:

    Jeśli zaś chodzi o inna hipotezę, mianowicie poligenizm, to synowie Kościoła wcale już nie mają podobnej wolności. Nie wolno bowiem wiernym przyjmować opinii, której zwolennicy twierdzą, że po Adamie istnieli na ziemi ludzie nie pochodzący od niego, jako prarodzica, drogą naturalnego rozmnażania się, lub że Adam oznacza pewną liczbę prarodziców. Okaże się bowiem całkiem niemożliwe, jakby się dało pogodzić taką teorię z nauką źródeł prawdy Objawionej i dokumentów Kościoła Nauczającego o grzechu pierworodnym, który pochodzi z grzechu rzeczywiście popełnionego przez jednego Adama i przeszczepiany rodzeniem na wszystkich jest zarazem wrodzonym grzechem własnym każdego człowieka (Rz 5, 12 â??19, Sobór Trydencki, seria V, kan. 1-4).
  • nic dodac nic ujac q-mamo :)
  • Zdecydowanie macie za duuużo czasu :)
  • [cite] Maciek:[/cite]To ja poproszę o wyjaśnienie, jak należy rozwiązać sprzeczność pomiędzy odpowiedzią na pytanie 2 wydaną przez papieską Komisję Biblijną, a potępieniem "fundamentalistycznego kreacjonizmu" w punkcie 1 oświadczenia biskupów. :shocked:
    Maćku, nie podejmuję się tego wyjaśniać. Ja tylko przytoczyłam punkt widzenia naszych biskupów. W sprawach teologicznych (czy innych naukowych) sa dużo bardziej kompetentni ode mnie. Skoro oni nie znajdują w tych stwierdzeniach sprzeczności...
    Dla mnie w tym temacie szczególnie ważne są mądre słowa Pani profesor.

    A że wszyscy pochodzimy od Adama - wierzę. Mam nadzieję, że Bóg kiedyś odkryje przede mną, jak to jest możliwe :smile:
  • za radą zaprzyjaźnionego dominikanina podpowiadam lektury:

    "Stare Przymierze" T. Żychwiewicza (świetnie się czyta)
    polecam też
    "Biblia, historia, nauka" J. Kudasiewicza
    i Świderkówna, dobra na wszystko.


    I wytchnienia w dżungli wątpliwości życzę:)
  • >>podobno na początku wszyscy ludzie byli jednej barwy ale kiedy Pan Bóg zapytał Kaina gdzie jest jego brat,Kain zbladł i tak mu już zostało
  • [cite] ala:[/cite]Albo wierzymy, albo próbujemy coś udowodnić i to już nie jest wiara.
    Dobrze, że wielcy apologeci wiary katolickiej o tym nie wiedzieli ;-)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.